Co zrobić, by mąż przestał uciekać?

Jestem czterdziestolatką w drugim związku (z pierwszego wychowuję dwóch synów 15 i 18 lat), z drugim mężem mamy czteroletnią córkę. Jesteśmy razem od pięciu lat. Pracuję na etacie i prowadzę własną działalność, mąż jest funkcjonariuszem mundurowym (oficer starszy), problemy finansowe nie występują. Oboje mamy wyższe wykształcenie humanistyczne, jestem filologiem, mąż psychologiem. Z byłym mężem utrzymuję dobre relacje, mieszka za granicą, synowie spędzają o niego w sumie 3 miesiące w roku. Pochodzę z rodziny bez nałogów, ale dysfunkcjonalnej, przeszłam terapię krótkoterminową w celu ułożenia sobie relacji z rodzicami po rozwodzie z pierwszym mężem. Moje dzieci nie wykazują zaburzeń, mają dobre kontakty z rówieśnikami i osiągają wysokie wyniki w nauce. Córka też dobrze się rozwija. Jeśli chodzi o rodzinę mojego męża - jego nieżyjący już ojciec stosował przemoc wobec domowników i nadużywał alkoholu, mąż był ofiarą fizycznej i słownej agresji w domu rodzinnym, nigdy nie poddał się terapii, zajmuje się psychologią społeczną, w tym technikami manipulacji oraz zagadnieniami PR.

Opisany obrazek jest sielankowy, ale dynamika mojego związku wskazuje na coś zupełnie innego. Zacznę od tego, że mąż przez 3 lata (a także przed naszym poznaniem się) nadużywał alkoholu w stopniu wskazującym na uzależnienie, ponieważ nie miałam pojęcia o chorobie alkoholowej, przez dłuższy czas dawałam sobą manipulować i postępowałam wbrew zasadom twardej miłości, szkodząc tym samym sobie i dzieciom. Uzyskałam fachową pomoc psychologiczną oraz w poradni al-anon, czym wpłynęłam na zmianę postępowania męża: nie przestał pić, ale zmienił model - pije okazyjnie (wtedy dużo), nie ubliża mi już, nie awanturuje się. Nigdy nie przyznał się do alkoholizmu ani nie zgodził się na diagnozę. Przez pół roku leczyłam się psychiatrycznie, mąż wmówił mi zaburzenia (siła autorytetu!), a okazało się, że to depresja wywołana przepracowaniem i pijaństwem męża.

Kolejny problem wiąże się z wspólnym mieszkaniem - mąż przez 4 lata w domu bywał tylko na weekend i wówczas odpoczywał; jego brak zaangażowania w sprawy domu był często powodem konfliktów. Od początku grudnia ubiegłego roku zaczął dojeżdżać do pracy codziennie, jednak nie zmienił zbytnio swojego podejścia - w mojej ocenie wciąż za mało zajmuje się córką i prozaicznymi domowymi sprawami. Niezwykle rzadko, można powiedzieć - nigdy - nie włączał się we wspólne zajęcia z moimi synami, wydaje mi się, że mu przeszkadzają i tylko rozstawia ich po kątach. Na dodatek, ogromną ilość czasu spędza w internecie udzielając się na portalach społecznościowych służb mundurowych, nawet wziął w styczniu 4 dni urlopu, by od rana do wieczora siedzieć w necie i realizować swoją wirtualną misję. W tym czasie miałam ważny kontrakt do zrealizowania, pracę zawodową plus dom na swojej głowie, dziecko było u opiekunki. Konflikty między nami wybuchają na ww. opisanym tle - braku zaangażowania męża w sprawy domu i rodziny. Odnoszę wrażenie, że dba tylko o siebie i swój komfort, a sporadycznie zrobi coś dla najbliższych. Wyrażam swoją dezaprobatę w sposób emocjonalny (staram się nie podnosić głosu), otwarcie deklaruję, jakie zachowania mi nie odpowiadają i jakich zmian oczekuję, nie wyzywam, nie wyśmiewam, nie poniżam itp. Czasem jestem tak sfrustrowana, że nie mam ochoty rozmawiać z mężem i traktuję go jak powietrze. Tego typu awantury zdarzają się co 3-4 miesiące i reakcja męża jest zawsze taka sama: pakuje torbę i wyjeżdża, zostawiając mnie w dowolnej sytuacji (na przykład w sierpniu ubiegłego roku zaczął skręcać szafę ubraniową i w środku pracy obraził się wyjechał, musiałam dokończyć ją oraz kupić nowy fotelik samochodowy dla córki, bo mąż miał stary w swoim samochodzie i nawet nie wypakował go przed ewakuacją). Mówiąc krótko, ma wszystko i wszystkich w przysłowiowych czterech literach.

Nawet nie umiem powiedzieć, ile razy zachował się w taki sposób i ostatni raz miało to miejsce 12 stycznia, od tego czasu nie ma go w domu, kontaktował się wyłącznie mailem i esemesem (zmienne nastroje - raz obelżywe, raz kocham i tęsknię), o córkę w ogóle się nie pyta. Problem polega na tym, że swoje wyjazdy tłumaczy moją agresją (to jego słowo), przed którą rzekomo jest zmuszony uciekać, bo nie ma zamiaru występować w roli ofiary, której podobno potrzebuję. Ergo, odpowiedzialnością za taki stan rzeczy obciąża mnie i moje agresywne zachowania. Wg niego, gdybym zrozumiała swoją agresję i popracowała nad sobą, moglibyśmy być razem. Rzecz w tym, że tym razem już nie chcę się z nim godzić, bo wiem, że w sytuacji następnego konfliktu (które w związkach są normą) znowu spakuje się i wyjedzie, czego nie jestem w stanie zaakceptować, czuję się w tej sytuacji zdradzona i poniżona, o czym on dobrze wie. Córka w którymś momencie też dostrzeże patologię takiego postępowania i trudno jej będzie to wyjaśnić, bo ja nie umiem sobie wytłumaczyć takiej niedojrzałości i braku odpowiedzialności. Dziś pragnęłabym tylko, by kontaktował się z córką i jakoś kontynuował relacje z dzieckiem, tymczasem w ogóle się do niej nie odzywa i nawet nie porusza jej tematu w rzadkiej korespondencji. Proszę o informację, czy moje wyżej opisane zachowania zasługują na miano agresji oraz jak i czym można wytłumaczyć zachowanie męża, ew. jak wpłynąć na jego postępowanie. Dziękuję.

KOBIETA, 40 LAT ponad rok temu

Jak zerwać z partnerem?

Mgr Kamila Drozd Psycholog
80 poziom zaufania

Witam serdecznie!

Drogą internetową trudno o jakieś konkretne i wiążące wnioski czy diagnozę stanu rzeczy. Z czego może wynikać zachowanie Pani męża? Na pewno nie bez znaczenia jest jego dzieciństwo, a więc wychowywanie się w domu, w którym panowała przemoc, agresja i alkohol. Być może Pani mąż cierpi na syndrom DDA i nie potrafiąc sobie poradzić z traumą alkoholizmu, sam powiela dysfunkcjonalne schematy wyniesione z domu rodzinnego, nadużywając alkoholu. Dobrze, że stara się Pani szukać pomocy, np. w poradniach Al-Anon. Jednak zmiana nawyków picia u męża tak naprawdę nie zmieni jego stosunku do alkoholu. Alkohol jest mu potrzebny po coś. Być może Pani mąż nie chce podjąć też terapii z powodu poczucia porażki – trochę na zasadzie: Jak ja wykształcony psycholog mam iść na psychoterapię? Przecież do dowodziłoby jakiejś mojej dysfunkcji psychologicznej? Być może Pani mąż boi się przyznać sam przed sobą, że jest alkoholikiem i potrzebuje profesjonalnej pomocy. Rozumiem, że w całej tej sytuacji czuje się Pani przeciążona – praca na etacie, własna działalność, dom, mała córeczka, dwóch synów z pierwszego małżeństwa, którzy nie potrafią złapać kontaktu z ojczymem, „ucieczki z domu” męża, brak jego zaangażowania w życie rodziny itp. Do tego wszystkiego próby wmawiania przez Pani męża, że to Pani jest odpowiedzialna za całe „zło”. Nie dziwi mnie również fakt, że potrzebowała Pani w takich okolicznościach wsparcia ze strony terapeuty z racji epizodu depresyjnego, jaki stał się Pani udziałem. Nie znam dokładnie specyfiki funkcjonowania Pani rodziny, ale wiem na pewno, że alkoholicy to świetni manipulatorzy, którzy potrafią wiązać swoją ofiarę i wmówić jej, że to ona jest winna. Świetnie wzbudzają w drugim człowieku (najczęściej we współmałżonku) poczucie winy, czyniąc go współuzależnionym. Na temat współuzależnienia może przeczytać Pani więcej pod linkiem: http://portal.abczdrowie.pl/koalkoholizm. Tak naprawdę Pani mąż, twierdząc, że ucieka z domu, bo nie chce być ofiarą, której Pani potrzebuje, stosuje mechanizm przeniesienia (projekcji). Tak naprawdę to on potrzebuje ofiary, którą mógłby karać za swoje porażki i odreagowywać frustrację. Z racji wykonywanego zawodu (techniki manipulacji i public relations) Pani mąż może być jeszcze bardziej skuteczny w szantażowaniu Pani, np. emocjonalnie, bo orientuje się w tym z racji swojej profesji. Nie wiem, jak wygląda Państwa komunikacja w sytuacjach spornych. Rozumiem, że mąż nie awanturuje się, nie stosuje agresji słownej, a Pani albo próbuje tłumaczyć, co Pani nie odpowiada, albo po prostu unika konfrontacji. Myślę, że traktowanie męża jak powietrze nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem. Mąż czuje się wówczas ignorowany, zdaje sobie sprawę, że jest Pani sfrustrowana i że ukrywa przed nim swój gniew, złość i niezadowolenie i nie waha się wówczas wytoczyć argumentu w stylu: „Popracuj nad swoją agresją”. O tym, jak „dobrze” się kłócić, może przeczytać Pani między innymi pod linkiem: http://portal.abczdrowie.pl/jak-sie-klocic. Poza tym, wydaje mi się, że Pani mąż przejawia nie tylko zachowania charakterystyczne dla dorosłych dzieci alkoholików (DDA), ale również wiele u niego cech charakterystycznych dla osobowości bierno-agresywnej, np. nie bierze udziału w życiu rodziny, unika wykonania istotnych, rutynowych zadań, szczególnie takich, których wypełnienie jest oczekiwane przez innych (np. przez Panią), złość i drażliwość w sytuacji prośby o zrobienie czegoś, czego nie chce się zrobić, nieuzasadniony krytycyzm i lekceważenie osób, słaba praca nad zadaniami, których nie chce się wykonać, blokowanie wysiłków współdziałania podejmowanych przez inne osoby, szukanie sobie czynności zastępczych, np. surfowanie po Internecie zamiast pomagania w domu czy zajęcia się córeczką itp. Osobowość bierno-agresywna to inaczej agresja wyrażona poprzez bycie biernym. Możliwe, że Pani mąż sam nie potrafi zapanować nad sowimi negatywnymi emocjami i przypisuje Pani złe intencje. Możliwe, że dla Pani męża trudna jest także sytuacja, że musi odnaleźć się w roli ojca dla dzieci, których nie jest ojcem biologicznym. To Pani drugi związek małżeński i być może Pani mąż nie radzi sobie z faktem posiadania rodziny zrekonstruowanej. Nie wiem niczego na pewno, są to jedynie jakieś moje próby interpretacji sytuacji, próba analizy, która pozostaje bardziej w sferze spekulacji niż twardych dowodów. Nie chcę, żeby wyglądało to tak, że obwiniam Pani męża za wszystko, bo wiem, że jego zachowania mogą też być reakcją na Pani zachowania czy słowa. Chcę tylko, by pamiętała Pani, by nie dać wzbudzić w sobie poczucia winy za to, że mąż pije. Osobiście radziłabym Państwu zastanowić się nad opcją skorzystania z fachowej pomocy psychologa. Jeżeli chcą Państwo – i Pani, i Pani mąż – powalczyć o Wasz związek, radziłabym skorzystać z psychoterapii małżeńskiej. Być może Pani mąż nie zechce samodzielnie chodzić na terapię, by popracować nad DDA, ale czując Pani wsparcie z boku, podejmie współpracę. Proszę pamiętać, by dbać o siebie, bo jest Pani potrzebna swoim dzieciom.

Pozdrawiam i życzę powodzenia

0

Dzień Dobry Pani,

Zacznę od tego, że w słabości jest SIŁA..

Tak to już jest, że w związku małżeńskim odpowiedzialność za to, co dzieje się w
związku małżeńskim ponosi dwoje Partnerów...
Bo zawsze jest przyczyna i skutek...(wiem, wiem czasami trudne do przyjęcia...).

Co bym Pani zasugerowała?
Rozmowę i pracę psychologiczną, by nauczyła się Pani skutecznie zadbać o swoje potrzeby, pragnienia, wzmacniając swoje zasoby i nie godząc się na "jakoś" ale
tylko na "jakość".

Życzę Pani siły wewnętrznej,
irena.mielnik.madej@gmail.com

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty