Przeżyłam, ale może byłoby lepiej, gdyby mnie nie było?

Mam 25 lat, jestem kobietą. Pierwszy raz poczułam ogromny ból, kiedy zostawił mnie narzeczony, to było 6 lat temu. Powiedział mi, że musi zakosztować życia z kimś innym, bo znał tylko mnie, a chciał wiedzieć jak to jest z innymi kobietami. Byliśmy razem 4 lata i 3 miesiące…

Przez pierwsze dni nic nie czułam oprócz strachu, nie docierało do mnie, że mnie opuścił, lecz kiedy dotarło to dopadł mnie ten ból: najpierw poczułam ciepło, a potem jakby ktoś wbił mi sztylet w serce, ból przechodził do lewej ręki pulsatywnie. Płakałam przez 8 miesięcy prawie cały czas, jadłam niewiele, spałam raz całymi dniami a raz prawie wcale. Czasem, jak wychodziłam z domu na spacery, żeby popłakać w spokoju, będąc myślami daleko i gdy wracałam do rzeczywistości, nie wiedziałam gdzie jestem, choć po kilku minutach błądzenia w panice zaczęłam czuć, że znam to miejsce, gubiłam się na chwile jak bym się znalazła na innej planecie.

Potem, gdy zaczęłam już z powrotem spotykać się z ludźmi i choć na jakiś czas zapominałam, kiedy ból był już do zniesienia, zaczęłam widzieć dziwną postać odwiedzała mnie każdej nocy, patrzyła na mnie - ja bałam się na nią. Kiedyś spojrzałam, zapytałam czego chce, bo miałam dość strachu, którym mnie karmiła i zaczęła być coraz bliżej i bliżej i kiedy już była prawie przy mnie - stchórzyłam i schowałam się pod pościel. Nie wychodziłam z łóżka nocą, a w dzień kiedy o niej pomyślałam to przychodził ten dziwny strach, niby przed nią, a niby nie, nie umiem określić czego się bałam…

Dłużej nie chciałam tak żyć, z bólem i strachem. Poszłam do lasu, wzięłam alkohol, tabletki, żyletkę i muzykę przez którą tylko udało mi się przetrwać trochę ponad rok… Znalazłam najpiękniejsze miejsce w lesie, położyłam się i zaczęłam połykać jedną za drugą, aż się skończyły, popiłam wódką, zaczęło się ściemniać - normalnie zaczęłabym się bać, ale nie - poczułam spokój i zaczęłam ciąć ręce od łokci po nadgarstki i usnęłam… Obudziłam się w szpitalu dla psychicznie chorych. Lekarz zapytał tylko dlaczego, odpowiedziałam i na tym koniec, o nic więcej nie zapytał, dał leki, skierował mnie do psychiatry w moim mieście i wyszłam po 3 dniach do domu.

Poszłam do psychiatry, on też tylko zapytał dlaczego to zrobiłam i przepisał leki. Chciałam z kimś porozmawiać o tym co tu piszę, ale Wy z tego portalu jesteście pierwsi. Wszyscy, którym chciałam powiedzieć nie chcieli wiedzieć. Od tej próby skończenia ze sobą minęło 2 lata 4 miesiące i 10 dni, lecz ja wciąż cierpię, czuję ból choć nie taki wielki jak wtedy, o nim już nie myślę. Mam cudownego męża, który mnie kocha, ale uważa, że przesadzam kiedy boję się wyjść do toalety. "Przecież jestem tu, zaświeć sobie światło i będzie OK" - mówi, ale nie wie co się dzieje zanim dojdę do wyłącznika, czuję okrutny strach, nie wiadomo przed czym, choć wiem, że niema się czego bać. To bardzo męczące i odbiera chęć życia.

Niedawno urodziłam córeczkę, myślałam że to mi da siłę. Dało, lecz nie na tyle, by nie myśleć, że jestem niepotrzebna i że tylko przeszkadzam, że denerwuję wszystkich dookoła i że może lepiej jakby mnie nie było… Leki mi nie pomagały tylko powodowały senność i otumanienie. Jak mam żyć?

KOBIETA, 25 LAT ponad rok temu

Czy warto do siebie wracać po rozstaniu?

Witam serdecznie.

Bardzo trudno jest udzielić odpowiedzi na tak postawione pytanie, po przeczytaniu dość krótkiego opisu Pani trudności.

Można np. założyć, że sytuacja rozstania z narzeczonym uruchomiła Pani przekonania związane z  niską samooceną, np. "jestem gorsza, nieatrakcyjna", "nie zasługuję na miłość i uwagę", które stały się podstawą do rozwoju depresji. Tego typu przekonania mogły powstać w ważnych momentach Pani życia i pozostawać "uśpione" aż do chwili, gdy doszło do krytycznej, stresującej sytuacji przekraczającej możliwości poradzenia sobie.

W depresji dochodzi do uruchomienia negatywnych myśli, emocji oraz zachowań, które wzajemnie się nasilają na zasadzie "błędnego koła", dlatego nieleczone objawy mogą wiązać się z takim spiętrzeniem negatywnych emocji, że jedynym wyjściem wydaje się czyn samobójczy. Wynika z niego, że obecnie doszło do ponownego pogorszenia samopoczucia - czynnikiem wyzwalającym mogła stać się sytuacja urodzenia dziecka i zmiana Pani sytuacji życiowej. Może to wskazywać na nawrót depresji, dlatego warto zgłosić się na konsultację do lekarza psychiatry aby ocenić, czy aktualnie są wskazania do leczenia farmakologicznego.

Nieskuteczność jednego preparatu nie przekreśla innych leków, jakie może zaproponować Pani specjalista. Jedną z przyczyn niesatysfakcjonującej terapii może być zbyt krótki czas stosowania leku lub nieodpowiednia dawka. Objawy uboczne leczenia pod postacią nadmiernej sedacji, stępienia emocjonalnego często mijają po upływie 3 tygodni leczenia, kiedy organizm zaadaptuje się.

Optymalna terapia depresji polega na połączeniu zarówno farmako- jak i psychoterapii, dlatego polecam Pani rozmowę z psychologiem lub psychoterapeutą i rozpoczęcie systematycznej psychoterapii. Warto również nawiazązać kontakt z grupami wsparcia, osobami zmagającymi się z podobnymi problemami.

Pomimo trudności, proszę komunikować innym swoje emocje i obawy, prosić o wsparcie i pomoc. Wiele osób może nie domyslać się, że potrzebuje Pani wsparcia, natomiast chętnie go udzieli jeśli tylko powie Pani o takiej potrzebie.
Proszę nie czekać, aż dojdzie do skumulowania negatywnych emocji - taka sytuacja ułatwia podejmowanie decyzji, które mogą być tragiczne w skutkach.

Serdecznie pozdrawiam i życzę szybkiej poprawy samopoczucia

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty