Agnieszka marzy o zwykłym spacerze z córką
Błędne diagnozy, niepotrzebne operacje, zbyt wyczerpująca rehabilitacja zakończona dwoma złamaniami – tak wyglądało dotychczasowe życie 32-letniej Agnieszki Koźbielak. Obecnie kobieta jest przykuta do wózka inwalidzkiego. Istnieje jednak eksperymentalna metoda, która może pomóc w odzyskaniu sprawności. Potrzeba ponad 100 tys. złotych.
1. Nie zaufam lekarzom
Jest rok 1993. U małej Agnieszki pojawiają się pierwsze problemy ze zdrowiem. Dziewczynka cierpi na zaburzenia chodu, chodzi na palcach. Przestaje bawić się z rówieśnikami, nie biega z uśmiechem na ustach tak jak kiedyś. Wdrożona rehabilitacja nie przynosi żadnych efektów. Dwa lata później Agnieszka trafia do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie lekarze wykrywają u niej przewlekłą postać boreliozy.
W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie przechodzi operację ścięgna Achillesa. W 2002 roku chirurdzy proponują kolejny zabieg - wydłużenie mięśni kulszowo-goleniowych. Operacja, zamiast pomóc, jeszcze bardziej pogarsza stan Agnieszki. Dziewczyna ma problem nawet ze zwykłym wchodzeniem po schodach.
- Zabieg osłabił moje mięśnie. Operację przeprowadzono przed postawieniem właściwej diagnozy. Zgodziłam się, nie przypuszczając nawet na co choruję. Nie wiedziałam, że zamiast sobie pomóc – zaszkodzę. Nie obwiniam lekarzy, ale czuję żal i nie jestem już w stanie zaufać żadnemu z nich – mówi dla WP abcZdrowie Agnieszka Koźbielak.
2. Pękło jak bańka mydlana
Dziesięć lat – tyle musiało upłynąć czasu, by Agnieszka usłyszała poprawną diagnozę - cierpi na dystrofię obręczowo-kończynową. Chorobę, która objawia się postępującym zanikiem mięśni.
Kobieta żyje normalnie, tak jak zdrowa osoba. Wychodzi za mąż, rodzi piękną córeczkę - Zuzię. Agnieszka chodzi wolno, ale bez pomocy drugiego człowieka. Jest dobrze. Jedyne co może niepokoić, to pogłębiająca się lordoza.
Pozorna stabilizacja nie trwa długo. Łamie prawą nogę. - Będąc żoną i matką, chciałam jak najlepiej wywiązywać się ze swoich obowiązków i utrzymać formę fizyczną. Dużo ćwiczyłam i przesadziłam, przemęczyłam mięśnie. Tak doszło w 2012 r. do złamania podkrętarzowego kości udowej prawej. Nie poddałam się. Po rehabilitacji udało mi się wstać i chodzić – mówi kobieta.
Przeczytaj koniecznie
- Poważne zagrożenie dla dziecka, które czyha zimą w każdym domu
- Większość rodziców w okresie jesienno-zimowym popełnia ten błąd. Skutki mogą być fatalne
- Te choroby biorą się z powietrza. Zobacz, jak sobie z nimi radzić
- Gwiazda na placu budowy! Tego jeszcze nie było
- Zęby mówią więcej niż myślisz. Sprawdź, co możesz od nich „usłyszeć”
Jednak nie na zawsze – podczas rehabilitacji Agnieszka po raz drugi łamie tę samą nogę. __
- Trzy lata później intensywna rehabilitacja doprowadziła do kolejnego złamania przynasad bliższych kości podudzia prawego. Obecnie muszę korzystać z wózka inwalidzkiego, jestem w stanie zrobić tylko kilka kroków z pomocą drugiej osoby – dodaje Agnieszka.
Od tamtej chwili kobieta nie porusza się samodzielnie. Złamania i postępująca choroba przykuły ją do wózka inwalidzkiego.
- Największe chwile słabości przyszły po złamaniach. Starałam się jak mogłam, chciałam żyć w miarę normalnie. A tu w jednej chwili wszystko pękło jak bańka mydlana. Gdybym nie miała dla kogo żyć, nie podniosłabym się fizycznie i psychicznie już po pierwszym złamaniu – mówi Agnieszka.
3. Eksperymentalna szansa
Kobieta ma szansę na nowo nauczyć się chodzić. Istnieje metoda leczenia, która może jej w tym pomóc. I chociaż terapia komórkami macierzystymi to eksperyment, dla kobiety to ostatnia deska ratunku. Rodzina ma tylko jedną przeszkodę – brak wystarczających środków pieniężnych.
Agnieszka w tym stanie nie może podjąć się jakiejkolwiek pracy, a Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje tego rodzaju leczenia. Jedyna nadzieja w ludziach dobrej woli.
- Przeszczep mezenchymalnych komórek macierzystych z galarety Whartona (sznur pępowinowy) to innowacyjna terapia, która jest przeprowadzana w Centrum Medyczne KLARA w Częstochowie. Może pomóc mi wrócić do sprawności. Jest to eksperyment medyczny, który oprócz rehabilitacji, jest jedyną formą leczenia w obecnym czasie. Łączny koszt dziesięciu zabiegów, do których zostałam zakwalifikowana, to 182 tys. zł i koszty rehabilitacji – wymienia kobieta.
Agnieszka chce normalnie żyć. Marzy o tym, by móc ugotować coś dla swojej rodziny. - Jest mi ciężko. Czuję się źle, gdy córka pyta: „Mamo, kiedy wyzdrowiejesz? Kiedy pójdziemy razem na spacer?” - żali się.
Kobieta nie chciała prosić o pomoc finansową. To ciężkie, zwłaszcza, gdy trzeba prosić o pieniądze nieznajomych. Agnieszka kieruje się jednak sercem. Chce żyć i być sprawną dla swojej małej Zuzi i całej rodziny.
Pomóżmy. Trwa zbiórka na leczenie Agnieszki.
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.