Czego chcą lekarze rezydenci? Kilka postulatów
Protest głodowy lekarzy rezydentów trwa już 3 tygodnie. I nie zanosi się na jego koniec. Strona rządowa do akcji protestacyjnej podchodzi zachowawczo i z młodymi medykami rozmawia bardzo ogólnie. Oni sami są z kolei nieustępliwi w swoich postulatach. Czego zatem chcą? I dlaczego kompromis nie jest dla nich wyjściem z sytuacji?
1. Główne postulaty
6,8 proc. PKB – tyle powinny wynosić nakłady na system służby zdrowia, by mógł on funkcjonować prawidłowo, podkreślają młodzi lekarze. I to właśnie wzrost wydatków na ochronę zdrowia w Polsce jest głównym postulatem głodujących lekarzy. I nie tylko ich.
Od 16 października to już nie jest protest rezydentów, ale protest głodowy Porozumienia Zawodów Medycznych. Do młodych lekarzy dołączyli diagności laboratoryjni, ratownicy, fizjoterapeuci i farmaceuci.
- Walczymy o minimum. To są pieniądze, które wylądują w koszyku świadczeń ogólnych, dostępnych dla wszystkich zawodów medycznych, dla wszystkich pacjentów. Ci ludzie będą mieli do większej liczby badań przez lekarza, badań obrazowych, operacji, szczególnie planowych. W efekcie zmniejszą się też kolejki - mówi Tomasz Karauda, lekarz rezydent z Łodzi.
Sprawdź również:
Suszone owoce przypominają pieprz. Mogą pomóc na problemy z sercem i wątrobą Codzienne nawyki, które mogą pogarszać problemy z tarczycą
Jak lekarze chcą to osiągnąć? Wyobraźmy sobie, że do szpitala trafia pacjent, który dostał skierowanie na endoprotezoplastykę. To specjalistyczna operacja, na którą jest zakontraktowana pewna liczba zabiegów w ciągu roku. Przyjmijmy, że w jednym szpitalu może być to np. 500 zabiegów, za które zapłaci Narodowy Fundusz Zdrowia. Jeśli nie zapłaci – szpital wpada w długi. A tego placówka nie chce, więc ogranicza liczbę operacji do tych 500, mimo że zapotrzebowanie jest większe.
- Jeśli dorzucimy do koszyka świadczeń, kolejki do zabiegów skrócą się. Stać nas będzie na większą liczbę procedur. Przełoży się to na: większą liczbę operacji, konsultacji specjalistycznych, więcej punktów, w których mogą przyjmować specjaliści – dodaje Tomasz Karauda.
Przez cały czas trwania protestu, medycy podkreślają, że ich postulaty nie są oderwane od rzeczywistości.
- To nie jest nasz wymysł, czy kosmiczne dane. To szacunki Światowej Organizacji Zdrowia, która mówi, że kraj rozwinięty, do których Polska należy musi mieć finansowanie służby zdrowia na poziomie 6,8 proc. PKB. W przeciwnym razie szpitale będą stale zadłużone i będą pracować niewydolnie. Zastrzyki finansowe, jakie są teraz podawane nie rozwiążą tego problemu – podkreśla Matylda Kutkowska, diagnosta laboratoryjny.
2. Brak kadry, niskie zarobki
Wzrost finansowania służby zdrowia nie jest jedynym postulatem młodych lekarzy i innych reprezentantów zawodów medycznych. Wszyscy podkreślają, że ogólna sytuacja jest bardzo zła.
- Nie jesteśmy w stanie zapewnić pacjentom prawidłowej opieki. To przez brak kadry, brak pieniędzy, przez kolejki. Siedzimy w tym wszystkim razem – mówi Marta Ancuta, lekarz rezydent z Łodzi.
Rezydenci pokreślają, że wpływ na ich pracę w szpitalu mają też zarobki. Lekarz w trakcie specjalizacji zarabia ok. 2,4 tys. zł brutto. Na rękę daje to niecałe 2 tys. Nierzadko młodzi medycy szukają więc innych źródeł zatrudnienia. Dorabiają np. w przychodniach. Jak sami podkreślają, nierzadko pracują po kilkanaście godzin na dobę. Dlatego też chcą wzrostu płac do średniej krajowej.
Do tej kwesti odniósł się prof. Bogdan Chazan. "Jestem profesorem medycyny, pracuję na jednym z uniwersytetów w Polsce jako wykładowca i zarabiam tam 6 tysięcy złotych. Dodam, że jestem profesorem z pięćdziesięcioletnim stażem pracy. Rezydenci żądają 7 czy 9 tysięcy złotych, czyli więcej niż zarabia profesor. Zachowajmy jakieś proporcje" – powiedział Chazan w rozmowie z portalem "W Polityce". Co na to rezydenci?
- To, co postulujemy, jeśli chodzi zarobki to powrót do tego, co mieliśmy 8 lat temu. Od tamtego czasu, pracownicy innych instytucji dostali podwyżki, a my – nie. Nie tylko zresztą rezydenci, ale także specjaliści, którzy też powinni zarabiać więcej – dodaje Marta Ancuta.
3. Płatne specjalizacje?
Osoby, które negatywnie wypowiadają się o proteście lekarzy i pracowników innych zawodów medycznych zarzucają lekarzom, że uczą się oni na koszt państwa. Specjalizacja jest bowiem wpisana w obowiązkową drogę kariery każdego lekarza.
To etap kształcenia, który trwa (w zależności od rodzaju specjalizacji) średnio 4 lata. W tym czasie młodzi lekarze zatrudnieni są w szpitalach i tam uczą się fachu, będąc pod opieką specjalisty. Za pracę dostają wynagrodzenie z budżetu państwa. A to wykorzystują oponenci twierdząc, że za specjalizacje lekarze wypłaty nie powinni dostawać.
- 8 godzin w ciagu dnia pracowałbym za darmo, a przecież muszę za coś żyć. W związku z tym musiałbym jechać do innego miejsca pracy i dopiero tam zarabiać na chleb. Gdyby tak funkcjonował nasz system, gdyby rezydentury zniknęły – ostatni gasi światło. Jednego dnia pakujemy się wszyscy w samolot i nas nie ma. Teraz pracujemy ponad siły. Zabranie nam pensji podstawowej spowoduje, że chorzy będą korzystać z podręczników w stylu "Wylecz się pacjencie sam" – podsumowuje Tomasz Karauda.
A Tomasz Jackowski, rezydent ze Szczecina, dodaje. - W tej chwili strona rządowa nie przejawia ochoty do rozmowy z nami. Nie ma więc mowy o żadnych kompromisach.
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.