Trwa ładowanie...

Dlaczego w Polsce nie spada liczba zakażeń koronawirusem? Prof. Gut wyjaśnia i wskazuje na... wesela!

Liczba zakażeń koronawirusem nie spadnie, jeśli nie będziemy przestrzegać zaleceń dotyczących społecznego dystansu i maseczek
Liczba zakażeń koronawirusem nie spadnie, jeśli nie będziemy przestrzegać zaleceń dotyczących społecznego dystansu i maseczek (123rf)

- Jesteśmy ofiarami własnego sukcesu - mówi prof. Włodzimierz Gut i ostrzega, że nie uda się wygasić koronawirusa w Polsce, jeśli wszelkie zalecenia i obostrzenia będą lekceważone. Sytuacja jest na razie pod kontrolą, ale kiedy jesienią dojdą zachorowania na grypę i inne wirusy, to służba zdrowia może tego nie wytrzymać.

1. Kilkaset zakażeń koronawirusem każdego dnia

Koronawirus w Polsce nie odpuszcza. Pierwszy oficjalny przypadek zakażonego pacjenta potwierdzono 4 marca. Po ponad czterech miesiącach walki z pandemią nadal każdego dnia odnotowywanych jest ok. 300 nowych przypadków. 20 lipca Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 279 nowych zakażonych, 18 lipca było ich 358, dzień wcześniej - 353. Takie liczby to w ostatnim czasie stała tendencja, która pokazuje wyraźnie, że jest za wcześnie by ogłaszać koniec walki z koronawirusem.

Lekarze przyznają, że w Polsce możemy mówić o sporym szczęściu, w związku z tym, że pandemia nie przybrała u nas tak dramatycznej postaci, jak we Włoszech czy Hiszpanii.

- Początkowe dane mówiły, że umiera 80-90 proc. pacjentów, którzy wymagają respiratora. To były dane z Nowego Jorku, z Lombardii i też z jednego ośrodka w Polsce, które szacowały, że 8 na 10 pacjentów umiera. A u nas tak nie jest. Wydaje się, że być może wynika to z faktu, że tych chorych nie było u nas proporcjonalnie aż tak dużo, jak w USA czy we Włoszech, więc nie doszło do wyczerpania zasobów - przyznaje dr hab. Mirosław Czuczwar, kierownik II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

2. "Jesteśmy ofiarami własnego sukcesu"

Zobacz film: "Nowe testy na koronawirusa. Minister zdrowia Łukasz Szumowski komentuje"

Wirusolog prof. Włodzimierz Gut uważa, że nie uda się opanować pandemii, jeśli nie będą przestrzegane przepisy dotyczące społecznego dystansu i noszenia maseczek.

- Jesteśmy ofiarami własnego sukcesu. Służby sanitarne postarały się o to, żeby poziom zachorowań był w Polsce na niskim poziomie, żeby mówiąc kolokwialnie "nie wyłożyć" naszej służby zdrowia. Ciężka praca jednych powoduje, że drudzy uważają, że nic nie muszą robić - ostrzega prof. Włodzimierz Gut, specjalista w zakresie mikrobiologii i wirusologii. - Znaczna liczba ludzi zachowuje się, jakby COVID-u w ogóle nie było. Kiedy coś się nie zdarza zbyt często, ludzie zapominają o zagrożeniu i zaczynają się zachowywać tak, jakby zagrożenie nie istniało. Niestety istnieje - dodaje.

Ekspert przyznaje, że wesela to teraz potencjalna "wylęgarnia wirusa", która może przyczynić się do powstawania nowych ognisk koronawirusa.

- Wszystko zależy od zachowania ludzi. Najlepsze przepisy, reguły nie mają najmniejszego sensu, jeśli nie są przestrzegane. Jeśli chodzi o wprowadzanie poszczególnych rozluźnień, sprawa jest dość złożona. To jest sprawa zarówno ekonomiczna, jak i polityczna. Mieliśmy w końcu wybory, więc skoro można było dopuścić do spotkań na wiecach, to trzeba było otworzyć stadiony. Zresztą tu muszę przyznać, że stadiony nie są źródłem zakażeń, tak jak się wcześniej obawiałem. Okazuje się, że największe zagrożenie stanowią wesela i pogrzeby - przyznaje wirusolog.

Dlaczego tak się dzieje?

- Z jednej strony często to jest nieodpowiedzialność organizatorów, z drugiej gości, osób, które jadą na przyjęcie, choć nie powinny. Zdarzają się takie przypadki, że na wesele jedzie osoba, która jest w trakcie diagnozowania, bo miała kontakt z zakażonym koronawirusem i taka osoba nie ma prawa się tam znaleźć, a przyjeżdża. To jest skrajnie nieodpowiedzialne - dodaje.

Prof. Gut przyznaje, że część wprowadzonych obostrzeń jest absurdalna.

- 12 osób w żłobku, 150 na weselu. Przy czym w żłobku są dzieci z tego samego środowiska, które mają stały kontakt i jak pokazują badania, dzieci nie są głównym roznosicielem wirusa, a na wesele z reguły przyjeżdżają ludzie z różnych rejonów, reguły są przestrzegane może na początku przyjęć, a potem nikt się z nimi nie liczy - ostrzega ekspert.

3. Ekspert: Polacy ignorują reżim sanitarny, a odpowiednie służby tego nie kontrolują

Wirusolog uważa, że problem jest złożony. Z jednej strony ludzie nie respektują obowiązujących przepisów, z drugiej organy państwowe nie egzekwują skutecznie przestrzegania tych obostrzeń. Jego zdaniem nie uda się zapanować nad pandemią, jeśli społeczeństwo będzie nadal tak lekkomyślnie podchodzić do problemu. Ta tendencja nie dotyczy tylko Polski.

- Rozluźnienie jest wszędzie, ludzie na całym świecie są tacy sami. Mówi się, że we Włoszech na korzyść zwalczania koronawirusa zadziałały zdjęcia konwojów z trumnami. Takie traumatyczne obrazy pozwalają ludziom uzmysłowić skalę zagrożenia - mówi prof. Gut.

Tymczasem rząd zapowiada kolejne poluzowanie obostrzeń. Zgodnie z nowym rozporządzeniem społeczny dystans będzie skrócony z 2 m do 1,5 m, przy jednoczesnym zachowaniu obowiązku zakrywania nosa i ust. Zmianie mają ulec również limity uczestników targów, wystaw, kongresów i konferencji. Zostanie zniesiony również obowiązek naprzemiennego zajmowania miejsc w kinach i na imprezach artystycznych. Zmiany mają wejść w życie w dwóch etapach: 21 lipca oraz 4 sierpnia.

Prof. Gut uważa, że władze najpierw powinny zadbać o skuteczne egzekwowanie przepisów i zaleceń.

- Tam, gdzie częściowe zniesienie obostrzeń nie wpłynie na zwiększoną ilość zakażeń, możemy je spokojnie znosić. Poza tym nałożenie jakichkolwiek reguł wymaga tego, żeby były przestrzegane i to z dwóch kierunków - przez ludzi i przez organy nadzorujące, czyli ignorowanie zaleceń powinno mieć swoje konsekwencje. Organy państwowe powinny się teraz skupić na egzekwowaniu wydanych zaleceń i przede wszystkim wyciągać konsekwencje w każdym przypadku naruszania obowiązujących reguł, a konsekwencje mogą być różne od 500 zł mandatu do 30 tys. zł kary. Jeżeli to nie da efektów, to trzeba pomyśleć nad przywróceniem części restrykcji - tłumaczy profesor.

Zobacz także: Koronawirusa już nie ma? Polacy ignorują obowiązek noszenia maseczek, a strach przerodził się w agresję. "Zachowujemy się, jak duże dzieci"

4. Polska nadal walczy z pierwszą falą koronawirusa, a eksperci ostrzegają przed kolejną

Sytuacja w tej chwili wydaje się opanowana, ale eksperci przypominają, że wygaszenie epidemii ma kluczowe znaczenie w kontekście przygotowywania do stracia z kolejną falą koronawirusa jesienią. W rozmowie z WP abc Zdrowie prof. Krzysztof J. Filipiak, kardiolog, internista i farmakolog kliniczny z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego zwracał uwagę na to, że nadal brakuje rozporządzeń i ustaleń, zarówno ze strony Ministerstwa Zdrowia, jak i Narodowego Funduszu Zdrowia, w zakresie tak podstawowych kwestii, jak: zasady przyjmowania planowych chorych do szpitala, zasady i formy rozliczeń za badania na obecność SARS-CoV-2 przy przyjęciu do szpitala. To w połączeniu z zachorowaniami na sezonową grypę może doprowadzić do paraliżu systemu opieki zdrowotnej w Polsce.

Również prof. Gut przypomina, że powinniśmy się uczyć na własnych błędach.

- Mamy do czynienia ze skalą zarażeń na tak masową skalę pierwszy raz od czasów "czarnej śmierci". Jest jeszcze parę tysięcy wirusów, które mogą do nas trafić. COVID-19 trafił do nas głównie przez takie lekceważące podejście. Epidemię w Europie można było opanować w trybie natychmiastowym, tak jak robią to teraz Chińczycy, wprowadzając kwarantannę dla przylatujących z terenów, gdzie występowały zakażenia. Były trzy miejsca, w których pojawiły się pierwsze ogniska wirusa z Wuhan: Mediolan, Paryż i Londyn. Francuzi i Brytyjczycy je wyłapali, ale Włosi mieli sezon narciarski, turystykę i w związku z tym zignorowali zagrożenie - przypomina ekspert.

- Co będzie jesienią, trudno teraz przewidzieć. To jest wypadkowa kilku procesów. Po pierwsze, jeżeli teraz uda się wyblokować koronawirusa, to jesienią będziemy mieli grypę, może kilka innych wirusów, ale niekoniecznie duży problem z SARS-CoV-2. Jeśli go nie wyhamujemy, to za kilka miesięcy będziemy mieli prawdziwy miszmasz zachorowań, w którym nikt się nie będzie mógł połapać - ostrzega wirusolog.

Zobacz także: Koronawirus. Jak będzie wyglądać druga fala COVID-19? Prof. Adam Kleczkowski o możliwych scenariuszach

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze