Trwa ładowanie...

Grzechy główne Polaków na wakacjach. Ratownik: Najprostsza droga na cmentarz

W ubiegłym roku utonęło w Polsce 408 osób, 368 ofiar to mężczyźni
W ubiegłym roku utonęło w Polsce 408 osób, 368 ofiar to mężczyźni (arch. prywatne)

Tylko w ciągu ostatniego długiego weekendu utonęło 21 osób, w ubiegłym roku łącznie 408 osób. Ten sezon może być najtrudniejszym od lat. Alkohol i przecenianie umiejętności - to grzechy główne Polaków nad wodą, które nie zmieniają się od lat. - Próby wchodzenia do wody, żeby wytrzeźwieć, to najprostsza droga na cmentarz - ostrzega ratownik Apoloniusz Kurylczyk.

spis treści

1. ''Woda nie wybacza''

Jak mówi ratownik i instruktor WOPR Apoloniusz Kurylczyk, główny problem jest wciąż ten sam - przeceniamy swoje umiejętności. To widać podczas szkoleń, które są prowadzone w WOPR. Gdy pyta, kto umie pływać - zgłasza się 70 proc. osób przekonanych o swoich świetnych umiejętnościach. Dopiero kiedy zaczynają się pytania szczegółowe o to, kiedy pływali po raz ostatni, jaki dystans pokonują, czy potrafią pływać w ubraniu, czy są w stanie w wodzie przekręcić się z brzucha na plecy i odwrotnie, nagle okazuje się, że zostaje tylko garstka.

- Jeżeli swoje doświadczenia opieram na tym, że dwa razy do roku poszedłem na basen albo pływałem na wczasach w Grecji dwa lata temu - to ciężko zagwarantować, że ta umiejętność będzie w stanie uratować nam życie. Zwłaszcza w sytuacji krytycznej, kiedy nagle znajdziemy się w wodzie, wypadając z łodzi, materacyka czy spadając z pomostu - tłumaczy Apoloniusz Kurylczyk, prezes zachodniopomorskiego WOPR.

Zobacz film: "Wysoki poziom trójglicerydów"

- To jest prosta kalkulacja: od tego, jakie kto posiada umiejętności, jak je doskonali oraz w jakiej jest formie, zależy, czy z każdej kąpieli wodnej uda nam się wyjść. To brzmi dramatycznie, ale musimy jako społeczeństwo zmienić podejście do wody, bo mamy z tym problem. Woda nie wybacza, jest w stanie od razu wyłapać wszelkie błędy, brak umiejętności i niedoskonałości kondycyjne - podkreśla.

Apoloniusz Kurylczyk od 25 lat jest ratownikiem wodnym
Apoloniusz Kurylczyk od 25 lat jest ratownikiem wodnym (arch. prywatne)

2. ''Im się nigdy nic nie stało''

Ratownik wskazuje na grupę ryzyka, która wciąż dominuje w tragicznych statystkach. - Dane potwierdzają, że w Polsce toną przede wszystkim mężczyźni w wieku od 30 lat w górę. Rzeczywiście to oni mają największy problem z przyswojeniem informacji dotyczących bezpieczeństwa i to oni najczęściej bagatelizują zagrożenie. Tłumaczenie jest najczęściej takie samo: im się nigdy nic nie stało. Bardzo dobrze, ale niestety wszystko jest do czasu. W końcu przyjdzie ten moment, kiedy nie będziemy w stanie sobie poradzić. Wtedy skończy się to akcją poszukiwawczą i wydobyciem ciała - ostrzega Kurylczyk.

- Problemem w naszym kraju jest również to, że poza sezonem takich statystyk w zasadzie się nie prowadzi. Bardzo mocno roztrząsa się wypadki nad morzem, gdzie tysiąc osób obserwuje zmagania ratowników, reanimacje, wrzuca zdjęcia na Facebooka. Natomiast takich zdarzeń w całym sezonie będzie nad morzem 30, a 200 osób utonie w rzekach i jeziorach - o czym nie będzie się już tak głośno mówić. Chyba że utonie dziecko - dodaje prezes zachodniopomorskiego WOPR.

Ratownik podkreśla, że Polacy przeceniają swoje umiejętności. Najczęściej toną męczyźni po 30. roku życia
Ratownik podkreśla, że Polacy przeceniają swoje umiejętności. Najczęściej toną męczyźni po 30. roku życia (arch. prywatne)

W ubiegłym roku w Polsce utonęło 408 osób, w tym 40 kobiet.

Liczba osób, które utonęły w 2021 r. według statystyk policji - ze względu na rodzaj zbiornika wodnego:

  • rzeka – 98,
  • jezioro – 95,
  • staw – 88,
  • zalew – 41,
  • morze – 26.

3. "Cała akcja trwa 10-12 sekund i jest po temacie"

Nagminnym problemem pozostaje też alkohol. To nigdy nie jest dobre połączenie z wodą.

- Ja mówię krótko, że to jest druga grupa najczęstszych ofiar wody - samobójcy po alkoholu. Wchodzą do wody, wykonują kilka cykli kraulem czy żabką, pokazując, jak świetnie umieją pływać i nagle znikają pod wodą. To osoby, które świadomie spożywają substancje psychoaktywne i wyłączają instynkt bezpieczeństwa. Oni nawet nie walczą pod tą wodą, nie podejmują starań, cała akcja trwa 10-12 sekund i jest po temacie - przyznaje ratownik.

Mimo wszystko wielu nadal wierzy w to, że można wejść do wody, żeby otrzeźwieć.

- Kiedy widzi się zataczającą się osobę, która próbuje wejść do wody, to musi się źle skończyć. Jeżeli ona ma na tyle nieskoordynowany ośrodek nerwowy, że nie jest w stanie utrzymać się prosto na nogach, to jak ma sobie poradzić w wodzie, w której trzeba mocno pracować nogami, wykonywać skoordynowane ruchy, żeby utrzymać się na powierzchni wody. A próby wchodzenia do wody, żeby wytrzeźwieć, to najprostsza droga na cmentarz - ostrzega.

"Woda nie wybacza" - ostrzega ratownik
"Woda nie wybacza" - ostrzega ratownik (Getty Images)

4. Uwaga na dmuchane materace

Ekspert zwraca uwagę na kolejny problem. Wiele osób traktuje pompowane zabawki, rowery wodne czy kajaki jak rekreacje na placu zabaw. Tymczasem wystarczy chwila nieuwagi, większa fala, by stracić kontrolę. Dmuchany materac odpływa i wtedy zaczyna się dramatyczna walka z czasem.

- Jeżeli taka osoba nagle wpadnie do wody z motorówki, rowerka wodnego czy materaca, to instynktownie próbuje złapać powietrze. W sytuacji, kiedy nie ma umiejętność pływania albo utrzymania się na wodzie, może dojść do zaabsorbowania wody do płuc, czyli tego zachłyśnięcia, które tylko przyspieszy cały proces tonięcia - ostrzega ratownik.

- Tu istnieje jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Kiedy po kilkudziesięciu minutach pływania na takim materacu w upale, nagle zapragniemy schłodzić się w wodzie w nieodpowiedni sposób, czyli wskoczymy do wody bez przystosowania naszego ciała, to może dojść do szoku termicznego i w konsekwencji zatrzymania akcji serca. Taka osoba traci przytomność i znika pod wodą. Takie przypadki niestety miały miejsce w latach ubiegłych i obawiam się, że mimo naszych apeli będą zdarzały się też w tym roku - dodaje.

5. "Odpowiedzialnych nie ma, a ludzie będą się topić"

Zdaniem eksperta rozwiązanie jest proste. Wystarczyłoby, żeby osoby korzystające z motorówek, kajaków czy rowerków wodnych, po prostu miały na sobie kamizelki ratunkowe. - Podobnie, kiedy chcemy przepłynąć jakiś spory odcinek w wodzie, to polecam, żeby za kilkanaście, kilkadziesiąt złotych kupić zwykłą bojkę plastikową czy dmuchaną i ciągnąć ją na lince za sobą. Zawsze trzeba brać pod uwagę, że nagle możemy poczuć się słabiej, może złapać nas skurcz, możemy się zachłysnąć, a dzięki takiej bojce będziemy w stanie utrzymać się na powierzchni i ewentualnie poczekać na pomoc - podkreśla ratownik.

Kurylczyk przyznaje, że ten sezon może być szczególnie ciężki w związku z tym, że nad wodę wybiorą się też uchodźcy, którzy nie znają warunków panujących m.in. nad Bałtykiem.

- Obawiam się, że ten rok z uwagi chociażby na tę grupę osób może być smutny, bo żadne kąpielisko nie jest przygotowane do tego, żeby przekazywać informacje o zasadach bezpieczeństwa w języku ukraińskim. Jako WOPR nie mamy środków, żeby prowadzić takie kampanie, a jeśli chodzi o inne instytucje, trudno wskazać, kto powinien wziąć za to odpowiedzialność, czyli odpowiedzialnych nie ma, a ludzie będą się topić - kończy.

Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze