Trwa ładowanie...

Anestezjolodzy odchodzą ze szpitala przy ul. Banacha w Warszawie. Największa placówka w Polsce odwołuje operacje

Kolejni anestezjolodzy odchodzą ze szpitala na Banacha.
Kolejni anestezjolodzy odchodzą ze szpitala na Banacha. (iStock)

Tak źle jeszcze nie było. Kolejni anestezjolodzy ze szpitala przy ul. Banacha składają wypowiedzenia. "Mamy dość. Chcemy leczyć, ale nie za wszelką cenę" – mówią.

1. Czy grozi nam paraliż kolejnego szpitala?

- Ten szpital ma kłopoty od jakichś 2-3 lat. Z każdym tygodniem jest coraz gorzej. Kiedyś leczył pacjentów, kształcił studentów, dbało się tu o jakość – opowiada w rozmowie z WP abcZdrowie jedna z doświadczonych lekarek, która jest związana ze szpitalem od kilkunastu lat. - Jeszcze niedawno plan operacyjny był taki, że nie mieścił się na jednej stronie A4, a w tej chwili jest połowa tego. To o czymś świadczy – dodaje.

Grypowy savoir-vivre, czyli jak się zachować w towarzystwie, gdy jesteśmy chorzy
Grypowy savoir-vivre, czyli jak się zachować w towarzystwie, gdy jesteśmy chorzy [10 zdjęć]

Grypa jest chorobą wirusową, która przenosi się głównie drogą kropelkową (czasem do zakażenia dochodzi

zobacz galerię

Nasi informatorzy związani ze szpitalem alarmują, że połowa sal operacyjnych stoi. Powód: brak obsady. Brakuje anestezjologów, pielęgniarek i instrumentariuszek. Co więcej w szpitalu cyklicznie zaczyna brakować różnych rzeczy, np. worków na mocz, a nawet leków, ale - jak twierdzą pracownicy - nikt z tym nic nie robi.

Zobacz film: "Ceny usług medycznych w Polsce będą rosnąć. Jedną z przyczyn jest starzejące się społeczeństwo"

- Myślę, że nas wszystkich powinno martwić to, że tak duży i dobrze wyposażony szpital przestaje leczyć ludzi. Co więcej przestaje właściwie kształcić studentów, bo ubywa też nauczycieli akademickich, podczas gdy studentów przybywa – dodaje anestezjolożka.

2. Szpital funkcjonuje dopóki są anestezjolodzy

Lekarka alarmuje, że ze szpitala odchodzą kolejni specjaliści, a brak anestezjologów oznacza wyhamowanie całości działań szpitala.

- Anestezjolog potrzebny jest nie tylko do operacji, to jest też kwestia intensywnej terapii. Przepisy są też takie, że anestezjolog powinien kończyć każdą reanimację. Szpital funkcjonuje, dopóki są anestezjolodzy – podkreśla lekarz.

Kolejni anestezjolodzy chcą odejść ze szpitala przy ul. Banacha
Kolejni anestezjolodzy chcą odejść ze szpitala przy ul. Banacha (iStock)

W szpitalu od lat działał zgrany zespół anestezjologów, którzy świetnie znali się na swojej pracy. Jak twierdzą, pracowali na Banacha w dużej mierze ze względu na sentyment i dobrą atmosferę pracy. Od pewnego czasu zaczęli systematycznie odchodzić, jednym z powodów były finanse.

Centralny Szpital Kliniczny UCK WUM płacił mniej niż pozostałe placówki w Warszawie. Doświadczony anestezjolog dostaje tu 90 zł na godzinę, przy czym w innych szpilach stawka wynosi ok. 150 zł.

- To nie jest tylko kwestia niskiej stawki, tylko braku obsady. Pracujemy ponad siły. Dzień pracy na bloku to jest 7 godzin, a nam wpisują np. 2 operacje po 4 godziny, a wiadomo że jeszcze musimy mieć czas na wybudzenie pacjenta i mycie sali, to jest dodatkowo po godzinie. Ja wiem, że jestem lekarzem i że zdarzają się pilne przypadki, ale nie ciągle - podkreśla lekarka ze szpitala przy ul. Banacha w Warszawie.

Anestezjolodzy narzekają na złe warunki pracy i przeciążenie
Anestezjolodzy narzekają na złe warunki pracy i przeciążenie (iStock)

- Czasami jest tak, że pracujemy po kilkanaście godzin non stop i to są najczęściej przypadki zagrożenia życia. Chcemy dzielić się naszą pasją, chcemy uczyć studentów, ale nie za wszelką cenę. W sytuacji, z którą mamy do czynienia, boimy się o bezpieczeństwo naszych pacjentów. Trudno jest wymagać od ludzi pracy ponad siły. My fizycznie po prostu nie damy rady - dodaje inny lekarz.

Dwa tygodnie temu w geście protestu wobec działań władz centralnych doc. Paweł Andruszkiewicz zrezygnował z kierowania II Kliniką Anestezjologii i Intensywnej Terapii WUM.

3. Pacjenci zaczną umierać w kolejkach

- W tym momencie jest złożonych 7 kolejnych wymówień. Już wiadomo, że jednego pionu dyżurowego nie obstawimy w styczniu – dodaje lekarka, która poprosiła nas o anonimowość.

Newralgicznym momentem może być koniec roku. Jeżeli władze szpitala nie dogadają się z lekarzami, od stycznia może zostać zamknięty oddział intensywnej terapii, co potwierdzia też prezes Okręgowej Izby Lekarskiej.

- Do naszej izby docierają informacje o bardzo trudnej sytuacji, jeżeli chodzi o anestezjologię na Banacha. Głównym problemem są warunki pracy. Lekarze zwrócili się do nas, żebyśmy uczestniczyli w rozmowach z dyrekcją - mówi Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie.

- Ja mam wrażenie, że teraz w ochronie zdrowia dochodzi do takiej sytuacji błędnego koła, im mniej jest pracowników, tym ci kórzy pracują mają trudniejsze warunki, w związku z tym, w tych trudniejszych warunkach jeszcze gorzej im się pracuje i to powoduje, że decydują się na składanie wypowiedzeń. Jeżeli dyrekcja nie znajdzie remedium na tę sytuację, to rzeczywiście może dojść do zamknięcia oddziału, a bez anestezjologii szpital nie może funkcjonować - dodaje prezes ORL.

4. Wszystkiemu winny ryczałt?

Głównym problemem są oczywiście finanse. Szpital ma ponad 800 mln zł długu. Jeden z głównych problemów stanowi ryczałt, czyli kwota, jaką NFZ przeznacza na funkcjonowanie placówki.

Na podstawie kwoty ryczałtu szpital prognozuje, jaką liczbę operacji może przeprowadzić bez dopłacania do nich i dalszego zadłużania się. Rachunek jest prosty, jeśli szpital przekroczy kwotę ryczałtową, nie otrzyma zwrotu z NFZ. Gdyby blok operacyjny pracował pełną parą, to szpital musiałby się jeszcze bardziej zadłużać.

Lekarze zaczynają podejrzewać, że być może szpital celowo wyhamowuje kolejne zabiegi ze względu na ogromne zadłużenie placówki.

- Może dyrekcja uznała, że jeżeli nie będzie anestezjologów, to nie będzie zabiegów. Próbuje się zrobić z tego szpitala wydmuszkę, coś co stoi, ale nie leczy już ludzi. Dlaczego dyrektor nie mówi głośno o tym, że nie ma pieniędzy, dlaczego nie próbuje o nie walczyć? Jest to szokujące, że szpital o najwyższej referencyjności, świetnie wyposażony, przestaje leczyć pacjentów. Gdzie oni maja pójść? Oni zaczną umierać w kolejkach - ostrzegają lekarze.

5. Rozmowy ostatniej szansy

Co na to dyrekcja? Prosi o czas, informując, że do chwili zakończenia rozmów z anestezjologami powstrzyma się od komentarzy. W nadesłanym do nas mailu poinformowała nas, że "na najbliższe dni zaplanowane są spotkania dyrekcji z Zespołem Anestezjologów związane także z organizacją pracy i wysokością wynagrodzenia".

Władze szpitala zapewniają, że "operacje i zabiegi odbywają się zgodnie z planem i potrzebami zdrowotnymi i w żaden sposób nie ma zagrożenia dla bezpieczeństwa i ciągłości udzielania świadczeń zdrowotnych".

Trwają negocjacje z dyrekcją szpitala
Trwają negocjacje z dyrekcją szpitala (iStock)

Rozmowy lekarzy z dyrekcją trwają od tygodnia. Jak mówią tu wszyscy, to rozmowy ostatniej szansy, bo do końca roku zostało coraz mniej czasu.

- Mam wrażenie, że jest dobra wola z obu stron. Jest jakieś "światełko w tunelu". Teraz zespół musi się zastanowić nad tym co dalej. Tu nie chodzi tylko o pieniądze. Dla nas najważniejsza jest przede wszystkim poprawa organizacji pracy i jakości kształcenia studentów, żebyśmy mogli dobrze robić to, o co walczymy - podkreśla dr Łukasz Wróblewski, anestezjolog ze szpitala na Banacha.

Centralny Szpital Kliniczny przy ul. Banacha w Warszawie to największa placówka medyczna w Polsce, o najwyższym stopniu referencyjności. Ma 18 klinik oraz blok operacyjny na 23 sale, zatrudnia ok. blisko 600 lekarzy. Rocznie hospitalizuje ok. 55 tys. pacjentów.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze