Trwa ładowanie...

Koronawirus w Polsce. Prof. Pyrć wyjaśnia, skąd w Polsce tak wysoka liczba zgonów z powodu COVID-19

Avatar placeholder
17.12.2020 14:16
Prof. Pyrć wyjaśnia, o czym to może świadczyć wysoka liczba zgonów
Prof. Pyrć wyjaśnia, o czym to może świadczyć wysoka liczba zgonów (Getty Images)

Chociaż liczba zakażeń koronawirusem w Polsce maleje, to statystyki zgonów z powodu COVID-19 wciąż pozostają tak wysokie, jak były w szczytowym momencie epidemii. Pod względem śmiertelności wyprzedzamy wiele europejskich krajów. Wirusolog prof. Krzysztof Pyrć uważa, że realne dane o zgonach są jeszcze wyższe niż pokazują oficjalne statystyki. Ekspert wyjaśnia, o czym może to świadczyć.

spis treści

1. Zgony z powodu COVID-19

We czwartek 17 grudnia Ministerstwo Zdrowia opublikowało nowy raport dotyczący sytuacji epidemiologicznej w Polsce. Wynika z niego, że w ciągu doby zakażenie koronawirusem SARS-CoV2 zostało potwierdzone u 11 953 osób. Z powodu COVID-19 zmarło 431 osób, z czego 93 osoby nie były obciążone chorobami współistniejącymi.

Liczba zakażeń spada, ale liczba zgonów wciąż pozostaje wysoka
Liczba zakażeń spada, ale liczba zgonów wciąż pozostaje wysoka (Getty Images)
Zobacz film: "Szczepionka na koronawirusa. Prof. Robert Flisiak o powikłaniach po szczepieniu (WIDEO)"

Pod względem procentowego przyrostu liczby zgonów z powodu COVID-19 Polska wyprzedza większość europejskich krajów. Według danych portalu Worldometers.info przyrost zgonów wśród osób zakażonych koronawirusem w okresie między 5 listopada a 15 grudnia wyniósł dla Polski aż +241 proc. Dla porównania: w Niemczech, które właśnie wprowadziły twardy lockdown ten wskaźnik jest na poziomie +112 proc., we Włoszech +64 proc., w Wielkiej Brytanii +35 proc. We wszystkich tych krajach dzienna liczba zakażeń wacha się między 15 a 30 tys. przy 200-300 tys. wykonywanych testów.

W Polsce mimo bardzo wysokiej liczby zgonów, dzienna liczba zakażeń od kilku tygodni utrzymuje się na poziomie od kilku do kilkunastu tysięcy. Przy tym laboratoria wykonują tylko 20-40 tys. testów genetycznych dziennie, kiedy w szczytowym momencie wykonywano ich nawet 80 tys.

Wielu ekspertów uważa, że jedynym wskaźnikiem, który realnie odzwierciedla sytuację epidemiologiczną w Polsce jest liczba zgonów z powodu COVID-19. Zgadza się z tym również prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Przyrost zgonów z powodu COVID-19 w wybranych krajach. Dane portalu Worldometer.pl
Przyrost zgonów z powodu COVID-19 w wybranych krajach. Dane portalu Worldometer.pl

Zdaniem eksperta realna liczba zgonów z powodu COVID-19 jest większa niż ujmuje się w oficjalnych statystykach, ponieważ nie uwzględniają one osób, które zmarły w domu i nie miały dostępu do odpowiedniego leczenia.

- Problem ze statystykami zgonów jest taki, że odzwierciedlają one sytuację epidemiologiczną sprzed miesiąca. COVID-19 jest chorobą bardzo rozciągniętą w czasie. Okres wylęgania wirusa to 5-7 dni, więc osoby, które dzisiaj są ujęte w statystykach, zakaziły się tydzień temu. W ciężkich przypadkach walka z chorobą trwa nawet 2-3 tygodnie. Więc osoby, które umierają teraz, w większości przypadków trafiły do szpitali jeszcze w listopadzie – tłumaczy prof. Pyrć.

2. "Wciąż jest bardzo źle"

- Jesteśmy w bardzo nieciekawej sytuacji. Weszliśmy w sezon jesienny kompletnie nieprzygotowani. W ciągu pierwszych miesięcy, kiedy zaczęły spadać temperatury, nie wprowadzono żadnych działań zaradczych. Epidemia nabrała rozpędu i to znacznie większego, niż jesteśmy w stanie zobaczyć w oficjalnych statystykach. Niektórzy spekulują, że realne liczby zakażeń są 10-krotnie większe. Inni, że dwukrotnie. Prawda jest taka, że nikt tego na pewno nie wie – opowiada prof. Pyrć.

Jak podkreśla prof. Pyrć, w listopadzie przyrost zakażeń osiągnął taki poziom, że polska ochrona zdrowia doszła do kresu swoich możliwości.

- Dopiero wtedy zostały wprowadzone obostrzenia, zamknięto szkoły, galerie, gastronomię i siłownie, co pozwoliło ograniczyć mobilność ludzi. Po 3 tygodniach restrykcje zaczęły przynosić efekty w postaci ustabilizowanej liczby zakażeń. W dalszym ciągu jednak mamy od kilku do kilkunastu tysięcy przypadków dziennie - to jest bardzo dużo. Jeszcze kilka miesięcy temu z przerażeniem patrzyliśmy czy dobijemy do tysiąca, a w tym momencie mamy taką samą liczbę zgonów, jaką liczbę zakażeń we wrześniu – podkreśla prof. Pyrć.

3. Polska jak Szwecja? "Oni to zrobili mądrzej"

Wielu ekspertów uważa, że w Polsce "po cichu" zaczęto stosować szwedzką strategię walki z koronawirusem, czyli po prostu epidemię puszczono samopas. Testowani są tylko pacjenci z objawami, ale osoby z kontaktu już nie. Oznacza to, że część osób zakażonych bezobjawowo nie tylko nie zostaje ujęta w statystykach, ale i również nie jest odizolowywana od reszty społeczeństwa, więc może swobodnie zakażać innych.

- W Polsce system testowania i kontrolowania kontaktów przestał działać już pod koniec wakacji. Moim zdaniem wszyscy uwierzyli, że jest już po wszystkim, a wiosna była tylko złym snem. To była jedna z przyczyn, dlaczego epidemia wybuchła w kolejnych miesiącach z taką siłą. W tym momencie mamy tak dużo przypadków, że nie ma możliwości powrotu do tej strategii, przewyższałoby to możliwości sanepidu i innych służb – opowiada prof. Krzysztof Pyrć. – Nie oznacza to jednak, że w Polsce zastosowano model szwedzki. Szwedzi w odróżnieniu od nas nie szli na żywioł. Ich koncepcja zakładała, że zamiast wprowadzać ostre zasady, wystarczy ostrzegać. W społeczeństwie obywatelskim, gdzie istnieje zaufanie do rządzących, to faktycznie zadziałało. Dopiero w okresie jesiennym, kiedy to podejście okazało się być niewystarczające, również zaadoptowali system obostrzeń – wyjaśnia prof. Pyrć.

Zobacz również: Amantadyna - co to za lek i jak działa? Będzie wniosek do komisji bioetycznej o rejestrację eksperymentu terapeutycznego

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze