Long COVID. Jeden na ośmiu pacjentów, którzy byli hospitalizowani z powodu COVID-19, umiera w ciągu pięciu miesięcy
Alarmujące dane. Badanie przeprowadzone przez brytyjskich naukowców wykazało, że jedna trzecia pacjentów wraca do szpitala w ciągu pięciu miesięcy od wyleczenia, a jeden na ośmiu umiera w związku z powikłaniami po przebytym COVID-19. - Część pacjentów, których my wypisujemy - wraca - mówi dr Tomasz Karauda. Jednocześnie ekspert wyjaśnia, że badania odnoszą się do pacjentów, którzy COVID przeszli ciężko przez choroby współistniejące.
1. "Długi ogon COVID" - uciążliwe dolegliwości po przejściu COVID-19 mogą trwać kilka miesięcy
- Objawy COVID-u były u mnie nietypowe. Puchło mi gardło i była obawa, że się uduszę. W szpitalu zostałam zaintubowana. W czasie narkozy miałam straszne sny, majaczenia, a po wybudzeniu problemy z powrotem do rzeczywistości, nie umiałam rozdzielić snów od jaw. To było straszne. Przez 2 tygodnie nie mogłam chodzić, nie czułam nóg w okolicach kostek - opowiada Teresa Malec.
Udało jej się pokonać COVID, ale po dwóch miesiącach nadal odczuwa pewne dolegliwości.
- Wychodzą mi włosy, bolą mnie nogi. W gardle nadal czuję podrażnienie od intubacji, szybko się męczę, ciągle mnie coś boli: raz głowa, innym razem pojawia się ból w piersiach albo w plecach. Mam nadzieję, że to z czasem przejdzie - przyznaje z nadzieją kobieta.
Powikłania utrzymujące się przez wiele tygodni po przejściu COVID-19 to zmora, z którą mierzą się miliony ozdrowieńców. Ogromne zmęczenie, duszność wysiłkowa, problemy z koncentracją i pamięcią, kaszel - to najczęstsze z dolegliwości, na które narzekają.
Ozdrowieńcy piszą, jak się czują:
"COVID miałam dwa miesiące temu, a do dziś dokucza mi wzmożona arytmia, bóle głowy, zmęczenie. Hormony serca jeszcze nie są w normie, próby wątrobowe podniesione".
"COVID miałam w połowie października. Dalej mam ogólne osłabienie i cały czas mam uczucie jakby ktoś mi położył kamień na klatkę piersiową".
"16 tygodni...bóle pleców na wysokości płuc, przeczulica skórna, wypadające włosy".
"Od początku kwietnia wciąż nie mam węchu, smak tylko sól i słodycz. Czuję się zmęczona, słaba, zadyszka przy chodzeniu i mówieniu. Zawalone zatoki, bóle głowy i nic nie pomaga".
"Przez trzy miesiące miałam taki ucisk w klatce po najmniejszym wysiłku, kołatanie serca, problemy żołądkowe, bezsenność, dreszcze, a wręcz drżenie całego ciała i tętno jak po półmaratonie".
To tylko kilka z setek podobnych wpisów. Z wszystkich wyłania się jeden wniosek: sam COVID-19 to często dopiero początek problemów ze zdrowiem.
2. Jedna trzecia pacjentów hospitalizowanych z powodu COVID-19 wraca do szpitala w ciągu pięciu miesięcy
Wiadomo, że koronawirus może wywołać powikłania w prawie całym organizmie, atakując płuca, serce, jelita, nerki i prowadzić do zaburzeń neurologicznych. Coraz więcej wiemy o tzw. long COVID, czyli dolegliwościach, które utrzymują się przez wiele tygodni po teoretycznym pokonaniu infekcji.
Naukowcy z Uniwersytetu Leicester w Wielkiej Brytanii przygotowali analizę, z której wynika, że w ciągu pięciu miesięcy po wyzdrowieniu 30 proc. pacjentów hospitalizowanych z powodu COVID-19 wraca do szpitala, a jedna osoba na osiem umiera z powodu powikłań po przejściu infekcji.
Z przywoływanych przez nich statystyk wynika, że 29,4 proc. z 47 780 pacjentów, którzy byli leczeni w angielskich szpitalach, wymagało ponownie hospitalizacji w ciągu 140 dni - 12,3 proc. zmarło. Autorzy przyznają, że badanie nie zostało jeszcze poddane recenzji, ale zebrane dane są niepokojące. U 29,6 proc. po wypisaniu ze szpitala stwierdzono choroby układu oddechowego. Brytyjskie badania wykazały, że z długotrwałymi problemami po przejściu COVID częściej zmagają się osoby poniżej 70. roku życia i mniejszości etniczne.
"Przesłanie jest takie, że naprawdę musimy przygotować się na długi COVID-19. Obserwacja dotkniętych nim pacjentów jest gigantycznym zadaniem" - mówi prof. Kamlesh Khunt, autor badania.
Z kolei według danych przedstawionych przez brytyjskie Office for National Statistics (ONS), u jednej piątej osób w Anglii dolegliwości utrzymują się przez pięć tygodni po zakażeniu, a u połowy z tej grupy trwają co najmniej 12 tygodni.
- Jeśli chodzi o statystyki dotyczące zgonów, powikłań po COVID pamiętajmy, że to są głównie osoby, które trafiły do szpitali z dodatkowymi z obciążeniami, z wieloma innymi chorobami. Jeżeli ktoś chorował wcześniej na niewydolność mięśnia sercowego i nagle zachorował na COVID-19, w którym doszło do szybkiego zarośnięcia części płuc w wyniku stanu zapalnego i procesów zwłóknieniowych, to nagle zmieniła się architektonika w płucach - tłumaczy dr Tomasz Karauda, lekarz z oddziału chorób płuc ze Szpitala Uniwersyteckiego w Łodzi.
Narażone są również osoby z chorobami serca.
- U osób, które miały niewydolne serce, ta niewydolność silnie się pogłębia, bo zmiany w płucach po przejściu COVID, nawet jeżeli będą ustępowały, to będą ustępowały przez miesiące i taka osoba w tym okresie będzie bardzo kardiologicznie obciążona. W takich przypadkach nie dziwi, że nawet jeżeli ktoś stabilizuje się oddechowo, to wciąż musi walczyć z zaostrzoną niewydolnością serca i z pewnymi powikłaniami z tego wynikającymi - tłumaczy ekspert.
3. Zatorowość płucna groźna dla pacjentów, którzy przeszli COVID-19
Jak to wygląda w Polsce? Dr Karauda, który leczy chorych z COVID-19 na oddziale szpitalnym tłumaczy, że pacjenci po COVID wracają do szpitali z dwóch powodów, albo zaostrzenia wcześniej istniejących chorób pod wpływem COVID-19, albo bezpośrednich efektów zakażenia, które spowodowały przewlekłe zmiany.
- Jeżeli chodzi o pacjentów wracających do szpitali po COVID-19, to najczęstszym i bardzo poważnym problemem jest zatorowość płucna. Rzeczywiście w związku z nadkrzepliwością krwi wywołaną przez COVID-19 część pacjentów, których my wypisujemy - wraca. Ta tendencja była szczególnie silna w pierwszych miesiącach epidemii, teraz mamy taką procedurę, że wszystkim pacjentom po hospitalizacji przepisujemy zastrzyki rozrzedzające krew, które przyjmują przez ok. miesiąc. Zdarza się, że pacjenci po COVID wracają do nas z objawami zatorowości płucnej, czyli wytrącenia się skrzepliny tam, gdzie krew jest pompowana z serce do płuc, tam się tworzy "korek" - wyjaśnia ekspert.
- W ostatnich dniach przyjmowałem pacjenta, który przechodził COVID-19 półtora miesiąca temu i został ponownie przyjęty właśnie z powodu masywnej zatorowości płucnej. Wracają również pacjenci z zakrzepicą żył głębokich. Ze statystyk wynika, że u pacjentów z COVID-19 jest większe ryzyko zgonu z powodu zawału mięśnia sercowego i udarów. Bardzo dużo jest teraz takich pacjentów, chociaż trudno jest wykazać ścisły związek z COVID-19, ale istotna jest korelacja wzrostu zgonów, przebytych udarów i przebytych zawałów mięśnia sercowego w ostatnich miesiącach z liczbą chorujących na COVID - podsumowuje dr Karauda.
Zobacz także: Powikłania po koronawirusie. 28 objawów Long COVID
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.