Trwa ładowanie...

Mateusz Kusznierewicz: "Sport dał mi wiele, ale też i zabrał nieco zdrowia"

Mateusz Kusznierewicz ciężko pracował na swój sukces
Mateusz Kusznierewicz ciężko pracował na swój sukces (Archiwum własne)

Mateusz Kusznierewicz to najbardziej utytułowany polski żeglarz. Jest dwukrotnym mistrzem olimpijskim i mistrzem świata. Ale za swój sukces przyszło mu zapłacić wysoką cenę. I choć nie żałuje, że nie popłynął dookoła świata, to ta sytuacja odcisnęła na nim ogromne piętno.

Mateusz Kusznierewicz ciężko pracował na swój sukces
Mateusz Kusznierewicz ciężko pracował na swój sukces (Archiwum własne)

Kornelia Ramusiewicz-Osypowicz, WP abcZdrowie: Podobno nie był pan na swojej studniówce. Już wtedy były ostre treningi?

Mateusz Kusznierewicz, żeglarz, mistrz olimpijski i mistrz świata: Ominęło mnie wiele ważnych wydarzeń. Między innymi studniówka. Miałem w tym samym czasie ważne regaty. Już w wieku 14 lat postawiłem na sport. Uważam, że to była znakomita decyzja. Wyrzeczeń było wiele, ale z drugiej strony miałem i nadal mam wspaniałe życie.

Zobacz film: "Rehabilitacja kardiologiczna"

Ciężko pracował pan na sukces. Jaką cenę trzeba było za to zapłacić?

Wyzwaniem jest zdobyć tytuł Mistrza Polski. Proszę sobie wyobrazić, co trzeba zrobić, by sięgnąć po mistrzostwo świata, czy złoty medal olimpijski?! Sport dał mi wiele, ale też i zabrał nieco zdrowia. Emocje i presja w czasie startu jest wyjątkowa. Koncentracja musi być na najwyższym poziomie. Przeciążenia stawów i ścięgien, nie wspominając o częstych przecięciach skóry i zmęczonych mięśniach, to nieodłączny element mojego życia.

Z perspektywy czasu jest pan zły za to, że nie popłynął dookoła świata? A może już wtedy zrozumiał pan, że tak musi być, że może jednak coś nad panem czuwało, co nie pozwoliło płynąć w tak odległą podróż?

Nie zawsze dane nam jest zrealizować dobre pomysły. Rejs dookoła świata był wyjątkowym i ambitnym projektem. Pracowałem nad nim 2 lata. Całość zakończyła się piękną katastrofą. I całe szczęście. Mogę jedynie współczuć osobom, z którymi kiedyś planowałem współpracować. Tak, ktoś nade mną czuwał i uchronił mnie przed tą współpracą. Ta sytuacja kosztowała mnie dużo energii, ale też bardzo mnie wzmocniła. Wyciągnąłem wnioski. Przeorganizowałem się. I obecny rok mam fantastyczny! Zarówno w życiu prywatnym, sportowym, jak i zawodowym.

A jaki jest prywatnie Mateusz Kusznierewicz?

Należę do średniej krajowej. Nic szczególnego. Mam rodzinę, chodzę do pracy, a w wolnych chwilach do kina. A tak na poważnie, to bardzo stawiam na miłość i przyjaźń z moimi najbliższymi. Mam wspaniałą rodzinę. Żonę i dwójkę dzieci. Lubimy być razem. Lubimy się i szanujemy. Dbamy o siebie. W życiu prywatnym zawsze tego potrzebowałem i teraz to mam.

Czy ojcostwo zmienia podejście do życia?

Zdecydowanie tak. Po urodzeniu dzieci moje życie już nigdy nie było takie jak przedtem. I całe szczęście, bo to był wspaniały moment, który trwa nadal. Od 9 lat jestem jeszcze bardziej skuteczny w działaniu, lepiej zorganizowany, ostrożny i troskliwy.

Jest pan świetnym mówcą, coachem. To przydaje się w życiu prywatnym, na przykład podczas rozmów z dziećmi? Wpajania im zasad?

Tak. Nie mają ze mną łatwo. Wychowujemy ich w przemyślany sposób. Jesteśmy dobrymi ludźmi i na takich chcemy wychować nasze dzieci. Bardzo przydają się do tego zasady, wartości, obserwacje i techniki, jakimi dzielę się podczas swoich wykładów i szkoleń. Dostosowuję je odpowiednio dla młodzieży i to działa. Dzieci same nam mówią, że nie jest lekko, ale jest fajnie, są szczęśliwe i nas kochają.

Natasza i Max odziedziczyli żyłkę do sportu? Rośnie nowe pokolenie mistrzów?

Dziś to rodzina jest dla Kusznierewicza najważniejsza
Dziś to rodzina jest dla Kusznierewicza najważniejsza (Archiwum prywatne)

Postępuję tak, jak moi rodzice. Do 12-tego roku życia niech nasze dzieci poznają nowe zajęcia i niech sprawia im to przyjemność. Dzięki takiemu podejściu mogą odnaleźć swoje talenty. Bacznie ich obserwujemy i słuchamy. Często próbują nowego. Podobnie jak ja mieli już okazję żeglować. Nati się podobało, ale to nie jest jej bajka. Natomiast Max ma smykałkę do sportu. Zobaczymy, do którego. Na razie próbuje.

Kiedyś zdradził pan, że ma lęk wysokości. Czego jeszcze boi się Mateusz Kusznierewicz?

Mam lęk wysokości i chorobę morską. Mam wiele słabości. Ale staram się z nich zrobić moją przewagę. Mój czuły błędnik bardzo mi pomaga w wyczuciu łódki. Są jednak takie chwile, w których czuję się nieswojo. Chociażby na pobraniu krwi czy u stomatologa.

Co dziś jest dla pana najważniejsze? Jaki jest najbliższy cel?

Najważniejsza jest dla mnie rodzina i moi najbliżsi. Chcę też robić ciekawe rzeczy z fajnymi ludźmi. Dużo pracuję. Rozwijam swoje przedsięwzięcia biznesowe, ale również pracuję dla innych firm. W Polsce i za granicą. No i cały czas jestem profesjonalnym sportowcem. Biorę udział w trzech projektach żeglarskich. Jestem również mentorem i trenerem. Mój najbliższy cel to zwycięstwo w wielkim finale Star Sailors League, a w przyszłym roku obrona tytułu Mistrza Świata na łódce klasy Star i medal na Igrzyskach w Tokyo.

Zobacz także: "Movember" - akcja tylko dla mężczyzn! Sprawdź objawy raka prostaty

Mamy listopad – miesiąc poświęcony zwróceniu uwagi na problemy zdrowotne mężczyzn. Zdradzi pan, czy często się bada?

Zawsze dbałem o swoje zdrowie i robię to nadal. Kluczowa jest dla mnie wiedza, w jakim stanie jest mój organizm, na co powinienem zwrócić uwagę i co ewentualnie zrobić lub zmienić, by sobie pomóc i żyć pełnią życia. Dlatego 2 razy w roku robię szczegółowe badania stanu swojego zdrowia. Ustawiam sobie je na kwiecień, miesiąc moich urodzin oraz właśnie na listopad. Raz na jakiś czas robię bardzo dokładny przegląd swojego organizmu. Cały dzień spędzam wtedy w Szpitalu Medicover w Warszawie. Teraz już wiem, na co muszę zwrócić uwagę i o co zadbać. Wielu moich kolegów robi to samo. W dzisiejszych czasach każdy powinien to zrobić. Bo zdrowie jest najważniejsze!

Mateusz Kusznierewicz to mistrz olimpijski i mistrz świata w żeglarstwie
Mateusz Kusznierewicz to mistrz olimpijski i mistrz świata w żeglarstwie (Archiwum własne)

Co powiedziałby pan mężczyznom, żeby zachęcić ich do badań?

Pomyślcie o swoim organizmie, jak o swoim samochodzie. Kiedy jest nowy, nie trzeba jeździć z nim co roku na przegląd lub do serwisu. Ale już po 3 latach musimy robić to częściej. Cykliczne badania stanu naszego zdrowia to to samo co przegląd naszego auta. Wystarczy pół dnia. Robię to od 6 lat i wszystkim polecam.

Zobacz także: Zapuść wąsy w listopadzie i walcz z nowotworami!

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze