Trwa ładowanie...

"Myślałem, że jestem nie do odratowania" - Artur Cnotalski o depresji i otyłości

Avatar placeholder
01.02.2020 20:40
Artur Cnotalski
Artur Cnotalski (Facebook)

Artur Cnotalski jest dziennikarzem, tłumaczem i freelancerem. Na początku stycznia, na swoim koncie twitterowym umieścił obszerny wpis dotyczący jego walki z depresją i związaną z nią otyłością. W szczerej rozmowie z WP abcZdrowie opowiada o tym, jakie wydarzenia życiowe pomogły mu się podnieść, kiedy było naprawdę źle.

1. Internetowe wyznanie

"Wczorajszy dzień bardzo mi dokopał, usłyszałem sporo bardzo nieprzyjemnych rzeczy, stąd dziś, czując się trochę lepiej, stwierdziłem, że zrobię tu wątek. Jestem otyły. Ważę obecnie 114 kg przy 176 wzrostu. Próbuję schudnąć, ale nie jest łatwo" – tak zaczyna się wpis Artura Cnotalskiego, w którym dzieli się z internautami swoimi odczuciami dotyczącymi postrzegania osób otyłych przez społeczeństwo.

Na tym jednak nie poprzestaje. Opowiada o swoich osobistych przeżyciach, które sprawiły, że jest dzisiaj w punkcie, w którym musi się zmagać z depresją, która doprowadziła go do otyłości.

Artur Cnotalski zdecydował się opowiedzieć o swoim problemie (Facebook)
Artur Cnotalski zdecydował się opowiedzieć o swoim problemie (Facebook)
Zobacz film: "Coraz więcej młodych choruje na raka. Winna otyłość"

Mateusz Gołębiewski, WP abcZdrowie: Z jakich powodów zdecydowałeś się na tego szczerego tweeta?

Artur Cnotalski, dziennikarz, tłumacz, freelancer: Zdania są na ten temat podzielone. Ja powiem, że się wk****m prywatną rozmową, którą miałem wcześniej. Usłyszałem wtedy, że osoby otyłe nie powinny mieć operacji bariatrycznych wykonywanych na koszt państwa. Skoro byli w stanie się na własny rachunek roztyć, to niech teraz leczą się na własny rachunek. To była rozmowa na prywatnym czacie. Osoba, która wypowiadała takie rzeczy, była sama przeciwko kilku innym, które mówiły "o czym Ty piszesz w ogóle?".

I tak czytając te wypowiedzi, dotarło do mnie, że ludzie tak widzą ten temat. I po prostu miałem dość. Z kolei moja terapeutka twierdzi, że to było też terapeutyczne. Jej zdaniem potrzebowałem wyrzucić z siebie rzeczy, które we mnie siedziały.

Zobacz też Za otyłość odpowiada mózg

Wspomniałeś o terapeutce. Na jakiej terapii jesteś?

Okazuje się, że w wieku trzydziestu lat dorastasz do pewnych rzeczy, które przez dekadę wypierałeś. I jedną z rzeczy, którą musiałem zrobić, by uporządkować moje życie, było znalezienie psychoterapeuty, z którym będę w stanie przepracować milion rzeczy. Takich, które wiążą mnie w tym stanie, w którym jestem. Bo to nie jest tak, że jestem w stanie sobie powiedzieć "od jutra będę chudy" i wszystko zacznie działać.

Psychoterapia okazała się kluczem do walki z otyłością (iStock)
Psychoterapia okazała się kluczem do walki z otyłością (iStock)

Właśnie, jak odbierasz te wszystkie przemiany, które widzimy w Internecie?

Nie bez powodu nie pisałem tego na Facebooku, tylko na Twitterze. Facebook stał się pewną platformą, gdzie wszystkie nasze mamy, ciocie i babcie się spotykają i każdy może powiedzieć, co myśli. Twitter, przez to, że ma troszeczkę wyższy punkt wejścia jest pod tym względem bardziej "przefiltrowany".

Spodziewałem się, że usłyszę więcej rzeczy typu "sam sobie to zrobiłeś, jesteś sam sobie winny". Okazało się, że przez sposób, w jaki te wiadomości się rozchodziły (początkowo w bańce moich znajomych), sprawiły, że sygnał zwrotny był bardzo pozytywny. Nie pojawił się nawet jeden komentarz, który by mnie w jakiś sposób potępiał.

Łatwo było mówić o swoich problemach?

Często jesteś otoczony przez introwertyków, ludzi, którzy nie chcą mówić o swoich problemach. Może nawet wydawać ci się to normą. Tak, trudno jest rozmawiać, bo nikt dookoła tego nie robi. Ja musiałem, bo potrzebowałem odrzucić swoje agresywne postawy. I gadanie o tym to część procesu.

Tweet Artura Cnotalskiego
Tweet Artura Cnotalskiego

To twoje podejście jest kwestią doświadczenia życiowego, wszystkiego co się wydarzyło w twoim życiu? Czy może po prostu wieku?

Wynika z pokory, której nie miałem przez długi czas. Jak jesteś dzieciakiem, z którego się wyśmiewają i myśli "tu nie ma miejsca dla mnie", to zaczynasz kombinować, co zrobić inaczej. Szukasz ludzi gdzie indziej. Skoro oni są dla ciebie agresywni, to zaczynasz być agresywny dla nich. Wynajdujesz sobie sporo mechanizmów, które dają ci możliwość przetrwania.

Mogę mieć pretensje do ludzi, że przestali się podporządkowywać pode mnie. Albo mogę powiedzieć, co źle zrobiłem. Przez gotowość do przepraszania, do odróżnienia sytuacji, kiedy naprawdę jestem atakowany, od sytuacji, w których ktoś konstruktywnie zwraca mi uwagę. Łatwo jest wylądować w sytuacji, w której zagonisz się w kozi róg i zrobisz sobie krzywdę.

Wróćmy do momentu, w którym musiały się wykształcać te mechanizmy obronne. Od kiedy trwa twój problem?

Depresję mam od osiemnastu lat. Ja byłem dzieciakiem z problemami nerwicowymi. Potrafiłem sprawić, że robię się blady jak ściana. Wyglądałem, jakbym miał zaraz umrzeć, bo byłem tak zdenerwowany w szkole.

U mnie zaczęło się od lekcji z nauczycielką, która robiła mi problemy. Przez to lądowałem u pielęgniarki. A najciekawsze jest to, że byłem dobrym uczniem. Byłem dzieckiem, które przez większość swojej edukacji jechało na świadectwach z paskiem i było super.

To nie była kwestia tego, że się nie uczyłem. To była kwestia tego, że miałem problem z tą jedną osobą. I ten mechanizm długo wykorzystywałem. Jak mnie wkurzały lekcje, to zazwyczaj dyszałem, robiłem się blady, prosiłem o wyjście na korytarz. A potem straciłem nad tym zupełnie kontrolę… Stany nerwowe się nasilały.

Problemy Artura zaczęły się w szkole
Problemy Artura zaczęły się w szkole

Kiedy masz ochotę tylko krzyczeć, szukasz sposobów na to, żeby ten krzyk zamknąć. Jednym ze sposobów na to jest zajadanie problemu. Ja też nie mogę powiedzieć, żebym został nauczony dobrze jeść. Takich rzeczy jak nie słodzenie herbaty musiałem się nauczyć po wyprowadzce z domu. Wodę też zacząłem pić, dopiero kiedy zamieszkałem sam. To jest składowa tego. Dla mnie wynik 120 kg to był moment, w którym zacząłem ciągnąć za hamulec. Na szczęście 120 kg nie było nigdy, ten wynik był lekko poniżej.

Udało się?

Udać się udało, tylko że udało się w taki sposób, że nie tyję. To jeszcze nie znaczy, że chudnę.

To dużo dla ciebie, że nie tyjesz?

Boję się dnia, w którym waga pokaże więcej niż 120 kg. Myślę, że poczułbym się wielokrotnie gorzej. To jest zamknięte koło. Czuję się źle, więc jem. Patrząc na wagę łatwo poczuć się źle, więc jesz.

Ale to nie wszystko, z zazdrością przyglądam się ludziom, którzy robią sobie kanapkę i na tej kanapce ląduje "podkład". Nieważne, czy to będzie ser, pasztet, hummus – cokolwiek. Podkład, do tego papryka, pomidor czy ogórek i koniec. Kiedy byłem młody, nauczyłem się, że na to położy się jeszcze musztardę, majonez lub ketchup. I ten rok zacząłem dopiero od wyrzucania sosów z lodówki, bo zawierają dużo cukru.

A co cię skłoniło do pójścia do terapeuty?

Nowy rozdział w życiu. Zostałem ściągnięty do pracy w biurze w Warszawie. Do tej pory pracowałem w Łodzi. I stwierdziłem, że nie warto zaczynać nowego rozdziału od podkopywania siebie. I teraz biorę leki i chodzę rozmawiać o swoim prywatnym życiu i wszystkich rzeczach, które w nim nie działają. Po drodze pojawiła się współlokatorka, która jest bardzo wyrozumiałą osobą. Jest z kim porozmawiać.

Kolejnym czynnikiem, który wpłynął na to, gdzie dzisiaj jestem była praca. Byłem freelancerem, co sprowadza się do tego, że nie masz określonych godzin pracy. Pracujesz wtedy, kiedy potrzeba. I jak pracujesz po 16 czy 20 godzin dziennie, to na koniec takiego dnia nie masz siły się zastanawiać, które jedzenie będzie teraz najzdrowsze. Teraz to też zmieniam, dzisiaj już tak nie pracuję.

Do tego nie spotykałem w ogóle ludzi. Mój dzień wyglądał tak, że widziałem, najwyżej listonosza i dostawcę jedzenia. Wyobraź sobie, że jesteś samotny i czujesz do tego, że kobieca połowa populacji nie spojrzy na ciebie, bo wyglądasz źle. Ja nie potrafiłem poprosić o pomoc. Nie potrafiłem zapisać się do terapeuty. Bo ile to kosztuje? Na NFZ tego się nie da zrobić. To cię potrafi pogrzebać. Po trzech miesiącach terapii powiedziałem terapeutce, że to nie ma sensu, to nie działa. W odpowiedzi usłyszałem, że to krytyczny moment. Ja byłem zmęczony, myślałem, że jestem nie do odratowania. Myliłem się.

A co byś powiedział, z perspektywy czasu, osobie, która siedzi teraz, tak jak kiedyś ty, sama i nie widzi światła w tunelu?

To jest trudne pytanie. Bo najbardziej oczywistą odpowiedzią byłoby "zastanów się, co źle robisz". Ale to nie jest dobra odpowiedź. Kiedy całe twoje życie jest dyktowane przez strach lub poczucie winy, to taki tekst ci nie pomoże. A jeszcze bardziej dokopie. Osoba znajdująca się w złej sytuacji musi mieć świadomość tego, że przyjdzie taki czas, gdzie będzie możliwość zmiany. Ale to będzie wymagało jej aktywnej decyzji. Aktywnego działania.

Jedno czego się nauczyłem, także dzięki terapii - nie daję nikomu rad. Dopóki nikt nie przyjdzie do mnie i wprost o nią nie poprosi, unikam takich sformułowań. Musisz tak dobrze znać drugą osobę, żeby dać jej radę, która działa dla niej. Dużo ważniejsze jest słuchanie, niż radzenie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze