Polowanie na leki. Braki w aptekach zagrażają życiu polskich pacjentów
Nie tylko inflacja w Polsce dobija pacjentów. Oprócz tego, że ceny wielu leków poszły w górę, to w dodatku niektórych środków brakuje i nie wiadomo, kiedy będą nowe dostawy. Do Rzecznika Praw Obywatelskich już wpływają skargi od pacjentów. - Jestem przyzwyczajona do tego, że po prostu polujemy na leki - mówi Paulina Front, farmaceutka.
1. Inflacja w aptekach. Które leki podrożały najbardziej?
Inflacja w sierpniu wyniosła 16,1 proc. rok do roku. Wysokie koszty gazu i energii systematycznie przenoszą się na ceny praktycznie wszystkich produktów i usług. W górę poszły też ceny leków. Portal GdziePoLek porównał, jak wzrosły ceny najbardziej popularnych produktów kupowanych w aptekach.
- W lipcu średni wzrost cen rok do roku dla 100 najczęściej kupowanych nierefundowanych produktów wynosił niemal 8 proc., a dziś stosując tę samą metodykę widzimy, że dla września średni wzrost cen rok do roku to już 8,91 proc. - tłumaczy Agnieszka Soroko z portalu GdziePoLek.
Które produkty we wrześniu podrożały najbardziej rok do roku (dane GdziePoLek)?
- No-Spa Max (lek rozkurczowy) - tabletki powlekane, 20 tabletek, dawka 80 mg - wzrost ceny o 19,7 proc.
- Otrivin (aerozol na katar) - 10 mililitrów, dawka 0,1% - wzrost ceny o 18,7 proc.
- Theraflu Extra Grip (lek stosowany w infekcjach) - proszek (do wytworzenia płynu), 14 torebek - wzrost ceny o 18,4 proc.
- Sylimarol (lek na wątrobę) - 30 tabletek, dawka 70 mg - wzrost ceny o 17,9 proc.
- Urosept (lek na infekcje dróg moczowych) - 60 tabletek - wzrost ceny o 16,9 proc.
Są przypadki, kiedy klienci pytają, z którego preparatu mogą zrezygnować.
- Czasami zdarza się, że pacjenci np. rezygnują z suplementów diety, ale recepty wykupowane są normalnie. Jeśli jest jakieś narzekanie na ceny, to najczęściej chodzi o preparaty bez recepty albo suplementy. Jak ktoś mówi, że nie jest w stanie wykupić wszystkiego i musi z czegoś zrezygnować, zawsze staram się wskazać to, co jest najmniej potrzebne - mówi farmaceutka Paulina Front.
2. Matka napisała skargę do RPO
Wysokie ceny to nie wszystko. Pacjenci coraz częściej mają problem ze zdobyciem leków. Do Rzecznika Praw Obywatelskich wpłynęła ostatnio skarga matki, której syn potrzebuje leku Mytelase. Tymczasem lek został wycofany z aptek, a jego zamienników nie ma. Problem dotyczy nawet 10 tys. pacjentów w Polsce. Mytelase jest stosowany w miastenii - chorobie układu nerwowego o podłożu autoimmunologicznym. W jej przebiegu organizm zaczyna produkować przeciwciała skierowane przeciw złączu nerwowo-mięśniowemu. Chorzy odczuwają nadmierną męczliwość mięśni, mają problemy z chodzeniem i wykonywaniem podstawowych czynności życiowych.
"Brak leku może doprowadzić do problemów z połykaniem i oddychaniem, a w końcu do śmierci" - czytamy w komunikacie opublikowanym na stronie RPO. Biuro Rzecznika zwróciło się do Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji MZ o informację o podjętych lub planowanych działaniach.
3. Jakich leków brakuje w aptekach?
Co dwa miesiące Ministerstwo Zdrowia aktualizuje wykaz produktów leczniczych, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych zagrożonych brakiem dostępności w Polsce - potocznie nazywany listą antywywozową.
Trafiają na nią produkty, których brak zgłosiło co najmniej pięć procent aptek w danym województwie. Na wrześniowej liście znalazło się 178 produktów, wśród nich m.in. leki hormonalne stosowane u kobiet w celu łagodzenia skutków menopauzy i zapobiegania osteoporozie, jak Activelle, Cliovelle i Femoston Conti. Problem z dostępnością dotyczy również leków wziewnych zawierających przeciwzapalny budezonid, jak Nebbud czy Pulmicort.
Z danych portalu GdziePoLek wynika też, że w ostatnim okresie jest duży problem z dostępnością szeroko stosowanych antybiotyków - w tym antybiotyku pierwszego wyboru przepisywanego w leczeniu anginy.
- To jest rzeczywiście polowanie. Tak naprawdę leków brakuje od zawsze, ale nigdy nie było to na taką skalę jak teraz. Jednym z antybiotyków, którego brakuje jest amoksycylina i pacjenci muszą się nastawić na to, że będą musieli brać odpowiedniki. Braki w takich przypadkach zawsze postępują lawinowo, jak brakuje danego leku, zaczynamy proponować odpowiedniki. Potem zaczynają się też braki odpowiedników i wtedy nie ma już za bardzo pola manewru - wyjaśnia Paulina Front.
Problem dotyczy też leków dla diabetyków. Jak tłumaczy farmaceutka, wynika to głównie z tego, że poza osobami chorującymi na cukrzycę wiele osób zaczęło stosować je również przy odchudzaniu, tak jest np. z lekiem Ozempic. Braki niektórych produktów wynikają też ze zwiększonego popytu, którego producent nie przewidział.
- Wcześniej w aptekach była zachowana pewna sezonowość. Wiosną pacjenci kupowali częściej preparaty na alergie, a jesienią, zimą zaczynały się infekcje. Od czasów pandemii ta cykliczność została całkowicie zaburzona. W tym roku i wiosną, a nawet wczesnym latem sprzedawałam bardzo dużo antybiotyków. Widać było, że infekcji było sporo. Ten zwiększony popyt - w porównaniu do poprzednich lat, spowodował, że producenci nie wyrabiają się z produkcją - zauważa Front i dodaje, że przyczyny tych braków są złożone, ale jedno jest stałe - farmaceuci cały czas muszą trzymać rękę na pulsie, kontrolować zapasy, sprawdzać, czy coś zaczyna znikać z hurtowni.
- Nie wygląda to zbyt ciekawie, ale ja już jestem przyzwyczajona do tego, że po prostu polujemy na leki. Tylko mam wrażenie, że wcześniej nie dotykało to tak bardzo tych najpopularniejszych substancji. Byliśmy przyzwyczajeni, że brakuje pewnych leków i trzeba robić zapas. Na początku pandemii były przejściowe braki paracetamolu, obserwuję również deficyt ibuprofenu, szczególnie w postaci zawiesin dla dzieci. Takich przypadków jest więcej. Niektóre dostawy są również limitowane i bywa, że dostajemy po jednym opakowaniu danego leku raz w miesiącu, które wystarczy dla jednego pacjenta na miesiąc. To oznacza, że jeśli pacjent zacznie u nas receptę, często musimy odkładać ten lek pod danego pacjenta, żeby nie przerwał terapii - opowiada farmaceutka.
Problem pogłębiły braki substancji czynnych i zaburzenia dostaw związane z pandemią. Na to wszystko nałożyła się jeszcze wojna. Obecnie 80 proc. substancji czynnych wykorzystywanych w Unii Europejskiej do produkcji leków pochodzi z Azji - głównie z Chin i Indii.
- Polska i Europa praktycznie uzależniły się od importu azjatyckich substancji czynnych, co jest realnym zagrożeniem w sytuacji jakiegokolwiek kryzysu. Mogliśmy się o tym naocznie przekonać w pierwszej fazie pandemii COVID-19, kiedy wystąpiły czasowe braki w dostępie do niektórych leków i substancji czynnych - przypomina Sebastian Szymanek, prezes zarządu Zakładów Farmaceutycznych Polpharma S.A.
Europejscy producenci leków apelują o podjęcie skoordynowanych działań na poziomie UE, by odbudować produkcję substancji czynnych w Europie.
Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.