Polscy badacze przeanalizowali zgony. Mówią, kiedy naprawdę mógł zaatakować COVID
Najnowsze analizy polskich badaczy wskazują, że SARS-CoV-2 mógł dotrzeć do Europy już jesienią 2019 r. - Nie mamy do czynienia z twardymi dowodami, ale z pewnością mamy wystarczające podstawy empiryczne do formułowania takich hipotez - przyznaje prof. Przemysław Śleszyński, jeden z autorów badań.
1. Zaalarmowała ich liczba zgonów
Prof. Przemysław Śleszyński z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN, to jeden z autorów badania opublikowanego w czasopiśmie "Population, Space and Place". Analiza skupiła się na prześledzeniu występowania nadmiernej umieralności w ponad 900 regionach Europy w 2019 r.
Badania prowadzone także przez dr. hab. Sławomira Kurka z Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, dr. hab. Roberta Krzysztofika z Uniwersytetu Śląskiego oraz dr. inż. Jana Owsińskiego z Instytutu Badań Systemowych PAN w Warszawie wykazały, że w 44 regionach kontynentu umieralność była znacznie wyższa niż w tych samych okresach w latach 2016-2018.
Zdaniem autorów raportu to poszlaki wskazujące, że koronawirus był w Europie wcześniej, niż dotychczas przypuszczano.
- Nie mamy do czynienia z twardymi dowodami, ale z pewnością mamy wystarczające podstawy empiryczne do formułowania takich hipotez - podkreśla w rozmowie z PAP prof. Śleszyński.
Przypomnijmy, że 24 stycznia 2020 r. zarejestrowano trzy pierwsze, oficjalne przypadki zachorowania na COVID-19 w Europie. Pacjentem zero miał być francuski handlarz pochodzenia chińskiego, kolejni dwaj chorzy to turyści przybyli z Wuhan.
2. Wirus uderzył we Francję jesienią 2019 r.?
Szczególnie interesujący okazał się jeden obszar we Francji, departament Territoire de Belfort. Tam przez długi czas utrzymywała się śmiertelność rzędu 148-151 proc., a w okresie między 28 listopada i 4 grudnia 2019 r. osiągnęła poziom aż 204 proc. To właśnie tam zimą i wiosną 2020 r. notowano bardzo wysokie wskaźniki zapadalności na COVID-19.
- Być może było to już jesienią 2019 roku - powiedział prof. Śleszyński. - I to z intensywnością prowadzącą do zauważalnej nadmiernej śmiertelności z powodu tej choroby. Takiego przebiegu zdarzeń nie można wykluczyć - dodał.
Badacze uważają, że ich hipotezę może potwierdzać także wpływ SARS-CoV-2 na organizm ludzki, tak zależny od wieku i ogólnej kondycji organizmu. U osób zdrowych i nieobciążonych chorobami przewlekłymi infekcja często przebiegała w sposób mało nasilony.
- Nieświadomość istnienia wirusa w społeczeństwie i jego wpływu na pogorszenie stanu zdrowia osób cierpiących na inne ciężkie choroby mogła zatem pośrednio doprowadzić do przedwczesnej śmierci części populacji. Bezpośrednimi przyczynami śmierci były te schorzenia, a nie sam koronawirus. Badania geograficzne oczywiście nie są w stanie tego stwierdzić, niemniej jednak udowodniona korelacja wzrostu zgonów ze wzrostem potwierdzonych przypadków COVID-19 w kolejnych miesiącach 2020 r. jest oczywista - podkreśla prof. Śleszyńki.
Źródło: PAP
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.