Twój przewodnik po zdrowiu

  1. Opisz swój problem. Pomożemy Ci znaleźć odpowiedź w bazie ponad miliona porad!
  2. Nie ma informacji, których szukasz? Wyślij pytanie do specjalisty.
Rozpocznij
7 6 1 , 2 6 1

odpowiedzi udzielonych przez naszych ekspertów

Rzetelnie + Bezpiecznie + Bezpłatnie

Uzależnienie od narkotyków: Pytania do specjalistów

Bierne palenie marihuany

Witam, nurtuje mnie pytanie. Jak może wpływać na osobę, która nigdy nie paliła marihuany, jej zapach? Mieszkam w akademiku, mam 22 lata. Jak wiadomo ściany są cienkie, wszystko słychać. Mój sąsiad za ściany, myślę, że mogę stwierdzić, że jest...

Witam, nurtuje mnie pytanie. Jak może wpływać na osobę, która nigdy nie paliła marihuany, jej zapach? Mieszkam w akademiku, mam 22 lata. Jak wiadomo ściany są cienkie, wszystko słychać. Mój sąsiad za ściany, myślę, że mogę stwierdzić, że jest nałogowym palaczem. Codziennie na korytarzu czuć zapach maryśki. Od jakiegoś czasu wyczuwam ten zapach u siebie w pokoju. Dodam, że od dłuższego czasu mam częste bóle głowy oraz problemy z koncentracja, po wizycie u lekarza zalecił p****. Szukając przyczyny tych objawów, aby poczynić kroki, dopiero dzisiaj przyszedł mi na myśl pomysł, że może są to bierne skutki uczestniczenia w paleniu. Proszę o odpowiedź, bo może doszukuję się problemu, gdzie go nie ma. Jeżeli moje przypuszczenia są prawdziwe, jak to może wpływać na mój organizm oraz zachowanie? Pozdrawiam

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Magdalena Kowalska
Lek. Magdalena Kowalska

Amfetamina a depresja

Witam, ok. 4 lata temu zdarzyło mi się kilka razy wziąć amfetaminę. Czy możliwe jest, że uszkodziła ona mózg w taki sposób, że po kilku latach spowodowało to, iż wpadłam w ciężką depresję? Pojawiły się myśli samobójcze itd.?...

Witam, ok. 4 lata temu zdarzyło mi się kilka razy wziąć amfetaminę. Czy możliwe jest, że uszkodziła ona mózg w taki sposób, że po kilku latach spowodowało to, iż wpadłam w ciężką depresję? Pojawiły się myśli samobójcze itd.? Już jest dobrze, wyszłam z tego, nie biorę leków, nie czuję smutku, choć pojawił się u mnie lęk, którego nie odczuwałam w czasie depresji ani wcześniej. Czasem gdy zasypiam, miewam różne wyobrażenia, np. że ktoś czai się za oknem i chce mnie skrzywdzić. Czym to może być spowodowane? Czy powinnam się z kimś skonsultować? Bardzo proszę o odpowiedź.  

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Jan Karol Cichecki
Lek. Jan Karol Cichecki

Marihuana mojego męża

Czytałam dziś na forum o marihuanie, bo właśnie borykam się z tym problemem tzn. nie ja ale mój mąż. Pali już od dawna, również wiedziałam od początku naszej znajomości o tym. Ja nie mam nic przeciwko temu, bo wszytko jest...

Czytałam dziś na forum o marihuanie, bo właśnie borykam się z tym problemem tzn. nie ja ale mój mąż. Pali już od dawna, również wiedziałam od początku naszej znajomości o tym. Ja nie mam nic przeciwko temu, bo wszytko jest dla ludzi, ale myślę, że to nie powinno stać na pierwszym miejscu. Pali codziennie, mimo iż obiecał, że będzie tylko w środę. Jak spotyka się z kolegami i jak jakaś impreza, ale niestety jakoś nie wychodzi. Zawala pracę, bo wychodzi za późno, bo ma zawsze czas, po pracy obiad i trawka, a potem znowu trawka i ja nie mam sił. On jest super rozluźniony, a mnie dopada stres, że nie można nic na przyszłość zaplanować, bo sporo kasy idzie na to G....no. Dużo rozmawiam z nim na ten temat, on dużo obiecuje, ale słowa jego jak powietrze i problem zostaje. Nie chciałabym odejść i zostawić problem. Chcę mu pomóc, pilne.

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd

Odwyk i detoks po amfetaminie

Witam! Pisałam tu dużo wcześniej na tematy "Czy się uzależniłam, i jak to ukryć?" i również "Jakie są objawy przedawkowania amfetaminy?", a pisze dlatego, bo jestem na odwyku już po detoksie. Przedawkowałam amfetaminę, kilka dni po otrzymaniu ostatniej odpowiedzi...

Witam! Pisałam tu dużo wcześniej na tematy "Czy się uzależniłam, i jak to ukryć?" i również "Jakie są objawy przedawkowania amfetaminy?", a pisze dlatego, bo jestem na odwyku już po detoksie. Przedawkowałam amfetaminę, kilka dni po otrzymaniu ostatniej odpowiedzi na moje pytanie. Ale co będę wam mówić rzeczy, które nie mają teraz sensu, no też mam pytanie. Co jest dalej po detoksie i jak długo będzie to trwało ten mój odwyk? Lekarze tam w ośrodku nie chcą mi nic powiedzieć, ale dlaczego nie wiem, więc pisze tu do Was z komputera mojej mamy. Długo nie brałam fety i nie chcę jej nawet widzieć, bo zrujnowała mi życie, ale przynajmniej są którzy chcą pomagać, jak ten portal, to jest dobre. Czy by się dało w miarę powiedzieć, co dalej i jak długo on będzie trwał? Proszę pomóżcie mi, bo to straszne jest uczucie - niewiedza czegoś. Oddana czytelniczka, czekam na w miarę szybką odpowiedź.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Magdalena Kowalska
Lek. Magdalena Kowalska

Czy amfetamina uzależnia?

Witam! Biorę amfetaminę co tydzień, ok. 3 działek na imprezie. Poinformuje, że biorę kokainę dwa razy w tygodniu, marihuanę co dziennie i raz w miesiącu LSD. Wydawać się może dziwne, że pytam, bo mogę być uzależniona od tych narkotyków,...

Witam! Biorę amfetaminę co tydzień, ok. 3 działek na imprezie. Poinformuje, że biorę kokainę dwa razy w tygodniu, marihuanę co dziennie i raz w miesiącu LSD. Wydawać się może dziwne, że pytam, bo mogę być uzależniona od tych narkotyków, których obecnie zażywam, jednak chcę wiedzieć, czy dochodzi kolejne uzależnienie. Biorę te narkotyki już od roku, a najwcześniej brałam marihuanę potem doszła kokaina, no i LSD, a na końcu, czyli od miesiąca, amfetaminę. Wiem, że wpadłam w niezłe "bagno", jednak chcę wiedzieć, czy jestem uzależniona od fety. I jak by się dało zapytać: Czy mam szanse wyjścia z nałogu? Pozdrawiam, kobieta w nałogu.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Czy narkotyki potrafią zmienić chemię mózgu, czy po prostu jestem głupia?

Witam! Zauważyłam ostatnio, że nie funkcjonuję normalnie. Wolniej myślę i czasami się łapię na tym, że mówię (wbrew swojej logice) totalne bzdury. Nie potrafię zupełnie tego kontrolować, dzieje się tak, że uświadamiam sobie dopiero po fakcie co plotę i jestem...

Witam! Zauważyłam ostatnio, że nie funkcjonuję normalnie. Wolniej myślę i czasami się łapię na tym, że mówię (wbrew swojej logice) totalne bzdury. Nie potrafię zupełnie tego kontrolować, dzieje się tak, że uświadamiam sobie dopiero po fakcie co plotę i jestem wtedy bardzo zażenowana, trudno mi to odkręcić, zwłaszcza w gronie znajomych, tzn. to co mi się wyrywa z ust, nie jest bardzo dramatyczne, bardziej głupie i nienawiązujące do rozmowy, jakby dysfunkcja logicznego myślenia. To jest świeże i dla mnie zdumiewające... Chce zaznaczyć, że kiedy to się dzieje, nie jestem pod wpływem używek, nie wiem, czy to ma znaczenie, ale palę papierosy, piję kawę max 2 razy dziennie. Czy środki psychoaktywne mogą wpływać w takim stopniu na układ nerwowy? Brałam narkotyki (od kilku miesięcy nic) - pochodne ekstazy, LSD, kokaina. Przez to też borykam się z zaburzeniami osobowości i przewlekłą depresją (nie biorę żadnych antydepresantów, bo się boję). Nie wiem jak sobie poukładać i wytłumaczyć nowy objaw. Zastanawiam się, czy to może być guz mózgu. Czy narkotyki potrafią zmienić chemię mózgu, czy po prostu jestem głupia?

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Sawrina Stopyra
Mgr Sawrina Stopyra

Szkoła, depresja, narkotyki...

Witam. Bardzo proszę o pomoc, bo już dłużej tak nie dam rady. Ostatnio czuję się w szkole strasznie wyizolowana, nie mam przyjaciół. Jakiś czas temu dużo chorowałam, a po przyjściu do szkoły okazało się jak wiele mam zaległości. Nie dałam...

Witam. Bardzo proszę o pomoc, bo już dłużej tak nie dam rady. Ostatnio czuję się w szkole strasznie wyizolowana, nie mam przyjaciół. Jakiś czas temu dużo chorowałam, a po przyjściu do szkoły okazało się jak wiele mam zaległości. Nie dałam rady tego wszystkiego ogarnąć, więc zaczęłam unikać szkoły, ze względu na odrzucenie przez klasę, i ze względu na przedmioty, z których się nie przygotowałam. Jeszcze wychowawca mówił przy całej klasie, że uciekam z lekcji i straszył, że nie zdam. W ogóle czuję się jakaś inna i gorsza od nich. Jak próbuje z kimś nawiązać rozmowę, to mi odpowiada krótko i odchodzi. I nikt pierwszy się do mnie nie odezwie. Kiedyś wychodziłam po szkole z paroma osobami, a teraz oni się trzymają razem i już nikt mi nie proponuje wyjścia. Na przerwach zazwyczaj rozmawiam przez telefon... Skoro z nikim nie da się pogadać... Nawet ostatnio proponowałam spotkanie takiej dawnej koleżance, a ona praktycznie bez zastanowienia mi odmówiła... Nie wiem, co się dzieje. Kiedyś jak robiłam imprezy u siebie, to byłam lubiana i nie miałam z tym problemu. Ale to, że przestałam, jest przyczyną, żeby ze mną nie gadać? W ogóle czasami to odrzucenie mnie tak przytłacza, że mam ochotę wybiec z tej szkoły... już parę razy tak zrobiłam. Jest kolejny problem, ponieważ sfrustrowana i zawiedziona szkołą, po powrocie zaczęłam uciekać w narkotyki, nadużywać leków w celu oderwania się od przykrej rzeczywistości. Żeby poprawić oceny brałam amfetaminę, a kiedy nie mogłam usnąć, paliłam marihuanę. Co gorsze, nie zdawałam sobie sprawy z tego, co robię, bo mój chłopak mi przy tym towarzyszył i jemu się to podobało. Już jakiś czas nie biorę nic, ale wiem, że jeśli znowu coś mnie zdenerwuje, to coś wezmę. Chodziłam do psychologa, ale nie potrafiłam się przed nią otworzyć i powiedzieć np. o tych narkotykach i o tych wszystkich problemach. W sumie wydaje mi się, że amfetamina strasznie wpłynęła na moją psychikę i mam problemy z określaniem tego, co czuję, i z odróżnianiem własnych myśli od rzeczywistości, nie lubię mówić o sobie, a nawet NIE POTRAFIĘ mówić o sobie i o swoich problemach. Pewnie dlatego wizyty u psychologa nie rozwiązały moich problemów. Ostatnio staje się coraz bardziej nerwowa, denerwuję się na mojego chłopaka z byle powodu, wszystko co on robi lub mówi, mnie wkurza i co krok robię mu wyrzuty, chyba zakończę ten związek... Wiem, że sama sobie z tym nie poradzę, szczególnie, że to się wciąż rozwija. Ostatnio coraz częściej myślę o samobójstwie, patrząc jak żałosne i bezwartościowe jest moje życie... Co robić? Do kogo się zgłosić? Z góry dziękuję...

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Arleta Balcerek
Mgr Arleta Balcerek

Czy senność minie?

Witam! Mam lat 24. Śmiem twierdzić, iż efektem stosowania marihuany od 9 lat oraz, od czasu do czasu, amfetaminy od 3 lat, uszkodziłem sobie mózg. Męczy mnie straszna senność, kasuje mi to trochę życiorys, gdyż sił starcza mi...

Witam! Mam lat 24. Śmiem twierdzić, iż efektem stosowania marihuany od 9 lat oraz, od czasu do czasu, amfetaminy od 3 lat, uszkodziłem sobie mózg. Męczy mnie straszna senność, kasuje mi to trochę życiorys, gdyż sił starcza mi praktycznie na pójście do pracy. No i zasiniałe lekko mam oczy tuż przy nosie. Chciałem się dowiedzieć, czy jest szansa, że to minie? Wiem, że ciężko odpowiedzieć przez internet... Robiłem badania krwi i moczu, ale nic nie wykazały, wątrobę mam sprawną i tarczycę też. Napisałem już kiedyś do lekarza, a on mi odpisał, że powinienem iść do psychiatry po leki zwiększające aktywność. Ogólnie to ciężko mi jest się dobudzić, straszne mam rano uczucie senności, ponieważ ogólnie to organizm jest wypoczęty, tylko głowa dalej śpi. Przestawiam zegarek co 10 minit przez 3 godziny i śpię po 10, 11 godzin. Chciałbym nadmienić, że od 7 miesięcy nie korzystam z ww. środków. Czy to ma związek z marihuaną czy z amfetaminą, czy z obiema substancjami naraz...?

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Magdalena Kowalska
Lek. Magdalena Kowalska

Co mam robić, jak postąpić?

Jestem w związku małżeńskim z chłopakiem, który jest uzależniony od marihuany. Pali prawie codziennie, od ponad dwóch lat. Palił już wcześniej, ale nie tak jak teraz, odkąd pamiętam, to pali, czyli jakieś osiem lat, bo tyle jesteśmy razem, a...

Jestem w związku małżeńskim z chłopakiem, który jest uzależniony od marihuany. Pali prawie codziennie, od ponad dwóch lat. Palił już wcześniej, ale nie tak jak teraz, odkąd pamiętam, to pali, czyli jakieś osiem lat, bo tyle jesteśmy razem, a małżeństwem jesteśmy dwa lata i mamy dwuletnią śliczną córeczkę i mamy jeszcze jedna córkę, która ma 10 lat, ale ona jest z mojego pierwszego związku. Od prawie trzech lat żyjemy i mieszkamy w Irlandii. Mój mąż pali praktycznie codziennie, on twierdzi raz, że jest uzależniony, a raz twierdzi, że nie, że to jest tylko taka odskocznia, relaks. Próbowałam kilkukrotnie z nim rozmawiać i namówić na odwyk, czy coś podobnego, on mówi, że nie potrzebuje, że sobie poradzi sam. Nawet raz już odeszłam, ale po dwóch dniach wróciłam, bo obiecał, że nie będzie już palił i nie palił, ale tylko parę dni jakieś 4,5 dni. Najwięcej nie palił dwa tygodnie, ale i tak zaczął z powrotem.

Nie umiem sobie z tym poradzić, myślę o tym, żeby odejść od niego, ale ciężko mi to zrobić. Proszę o jakieś wskazówki, co powinnam robić, jak z nim rozmawiać, bo wciąż się kłócimy o te jego palenie marihuany, wciąż są nerwy w domu. Jak pali, to jest spokój, cisza, nawet wszystko porobi w domu, bez żadnego marudzenia, a jak już nie ma co palić, to są nerwy, krzyki, kłótnie, co wszystko widzą dzieci, a najgorsze jest to, że bierze na to kasę z budżetu domowego, a wiec wciąż jesteśmy na czysto z pieniędzmi. Dosłownie co drugi dzień chce ode mnie kasę, a jeśli nie dam, to jest źle i jestem wyzywana i w ogóle jest strasznie. Czasami daję mu tą kasę dla świętego spokoju i nawet nie da rady z nim porozmawiać normalnie, bo są nerwy i z każdym razem, czyli praktycznie codziennie, obiecuje, że już nie będzie palił, że rzuca, że będzie dobrze, ale to nawet nie trwa jeden dzień. Co mam zrobić, odejść, zostać? Nie wiem sama, nie radzę sobie z tym.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Magdalena Kowalska
Lek. Magdalena Kowalska

Jak pomóc osobie uzależnionej?

Witam! Mam bardzo dobrego przyjaciela, który ostatnio zaczął palić marihuanę. Bardzo mnie to martwi. Chciałabym się dowiedzieć, jak może wyglądać pomoc z mojej strony? Myślę, że plusem jest to, że sam zauważa ten problem i nie chce mieć kolejnego...

Witam! Mam bardzo dobrego przyjaciela, który ostatnio zaczął palić marihuanę. Bardzo mnie to martwi. Chciałabym się dowiedzieć, jak może wyglądać pomoc z mojej strony? Myślę, że plusem jest to, że sam zauważa ten problem i nie chce mieć kolejnego nałogu na swoim koncie. Bardzo mi na nim zależy i chciałabym mu pomóc. Choć wiem, że do wszystkiego potrzeba czasu. Bardzo proszę, o ile się da, o szybką odpowiedź i z góry dziękuję.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Magdalena Kowalska
Lek. Magdalena Kowalska

Uczucie oszołomienia i problemy ze wzrokiem pół roku po przyjęciu LSD

Witam. Kilka lat temu zażyłem LSD (pół papierka) i konkretnie od tego momentu coś stało mi się z głową. Czuję się, jakbym był lekko oszołomiony, skacowany, wydaje mi się, że źle widzę (tak jakby za szybą, choć wzrok jest dobry),...

Witam. Kilka lat temu zażyłem LSD (pół papierka) i konkretnie od tego momentu coś stało mi się z głową. Czuję się, jakbym był lekko oszołomiony, skacowany, wydaje mi się, że źle widzę (tak jakby za szybą, choć wzrok jest dobry), czasem zakręci mi się w głowie, czasem przejdą jakby dreszcze w środku głowy, ciężko to opisać. Nie biorę żadnych narkotyków (kiedyś paliłem sporo marihuany). Leczyłem się u neurologa, lecz badania eeg, rezonans wychodziły dobrze, bez jakichkolwiek zastrzeżeń. Co robić? Może znają Państwo jakiegoś lekarza w Warszawie, który mógłby pomóc? Z góry dziękuję za odpowiedź.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Magdalena Kowalska
Lek. Magdalena Kowalska

Skutki uzależnienia od marihuany

W sumie nie ja mam problem, a najbliższe mi osoby. Otóż w mojej szkole mam kilku znajomych, którzy od czasu do czasu używali marihuany, palili, odlatywali, mieli fazy, lecz było to rzadkością. Zaczął się nowy rok szkolny, nowe zapędy,...

W sumie nie ja mam problem, a najbliższe mi osoby. Otóż w mojej szkole mam kilku znajomych, którzy od czasu do czasu używali marihuany, palili, odlatywali, mieli fazy, lecz było to rzadkością. Zaczął się nowy rok szkolny, nowe zapędy, nowe sytuacje życiowe. Wkręcili się w to coraz głębiej, choć ostrzegałam, gdy palili co miesiąc, by uważali, co robią. Teraz nastał okres świąteczno-przednoworoczny, postanowili coś zmienić. Obiecywali, że przestaną, zauważyli w czym problem, gdy palili dzień w dzień przez równe dwa miesiące. Okres przedsylwestrowy był spokojny. Byli "czyści". Niestety, imprezy noworoczne zmieniły wszystko. Na nic poszły moje gadania, na nic moje wsparcie. Znów zapędzili się w kozi róg. Palą dzień w dzień... Wykańczając siebie i wszystkich dookoła. Chcą pomocy, widzą problem, ale trudno im zaakceptować myśl, że zaczynaliby dzień bez odpalenia lufki. Wyglądają jak pół żywi, zjawy, cienie człowieka, ze światem się nie kontaktują. Popadając w swoje towarzystwo opiewają wspaniałości Mary Jane. Nie wiem, co mam już robić. Chodzę, rozmawiam, pomagam, wspieram, po prostu jestem. Czuję się totalnie bezsilna i bezradna.

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Nie tak wyobrażałam sobie ten związek

Jesteśmy razem 3 i pół roku. Od prawie dwóch lat pali nałogowo, kilka lolków dziennie. Gdy zwracam uwagę, chcę porozmawiać, słyszę tysiące argumentów, że to jest dobre i nie da się od tego uzależnić! Do tego uwielbia gry i też...

Jesteśmy razem 3 i pół roku. Od prawie dwóch lat pali nałogowo, kilka lolków dziennie. Gdy zwracam uwagę, chcę porozmawiać, słyszę tysiące argumentów, że to jest dobre i nie da się od tego uzależnić! Do tego uwielbia gry i też jest od nich uzależniony! Rozmawia ze mną tylko wtedy, kiedy on ma na to ochotę i akurat zrobił sobie przerwę na lolka albo gra się ładuje! Nie ma sensu do niego mówić, bo i tak nie słucha. Siedzi taki zamulony tym gównem i gapi się w telewizor, nie wypuszczając pada z ręki. Mieszkamy razem od 5 miesięcy! Wcześniej nie był taki! Zmienił się tak, że już ledwo pamiętam jak to było kiedyś! Nie mam już siły starać się za dwoje. Kochać za dwoje!

Co mam zrobić - odejść, walczyć dalej? Mam 20 lat, nie tak wyobrażałam sobie ten związek! Tak ma wyglądać moja przyszłość? Będę mówić swoim dzieciom, że tatuś nie może iść z wami do parku, bo musi pograć i się upalić! Na to jestem skazana? Może powinniśmy się rozstać teraz póki jeszcze możemy na siebie patrzeć i rozstać się jak ludzie!

odpowiada 1 ekspert:
Mgr Kamila Drozd
Mgr Kamila Drozd

Uczucie otępienie, oszołomienia, problem ze wzrokiem, zły humor po zapaleniu marihuany

Witam! Mam 20 lat, w swoim życiu paliłem marihuanę może max 15 razy, i to w odstępach paru tygodni... Zawsze po paleniu było wszystko fajnie, następnego dnia czułem się normalnie, wszystko było ok. Ostatnio, tj. tydzień temu zapaliłem marihuanę z...

Witam! Mam 20 lat, w swoim życiu paliłem marihuanę może max 15 razy, i to w odstępach paru tygodni... Zawsze po paleniu było wszystko fajnie, następnego dnia czułem się normalnie, wszystko było ok. Ostatnio, tj. tydzień temu zapaliłem marihuanę z kumplem, następnego dnia czułem się dziwnie, nic mi się nie chciało, czas upływał mi bardzo wolno, wydawało mi się jakbym był na haju tylko mniejszym i z zachowaniem pełnej świadomości. Od tamtego momentu, codziennie czuję się dziwnie, chodzi o to że mam jakoby zaburzenia widzenia (tak jakby obraz przed oczami mi leciutko skakał, migał... coś w tym stylu) ale wszystkie czynności wykonuję normalnie, bez żadnego problemu, te uczucie dziwnego widzenia mogę porównać do stanu po wypiciu np. 3 piw, po prostu wydaje mi się, że źle widzę... jakby obraz pulsował. Wspomnę też, że chodzę wcześnie spać, bo czuję się zmęczony. Nie wiem czym to może być spowodowane? Może, dlatego że THC jest ciągle obecne w moim organizmie? Co mam robić? Czy to samo przejdzie? Jak tak to mniej - więcej po jakim czasie?? (ten stan utrzymuje się już tydzień) Proszę o pomoc...

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Magdalena Kowalska
Lek. Magdalena Kowalska

Guz mózgu? Zaburzenia borderline?

Witam! Mam 25 lat i jestem kobietą:) Zauważyłam ostatnio, że nie funkcjonuję normalnie: wolniej myślę (zawsze byłam najlepsza w wynikach w szkole, na studiach!). Czasami się łapię na tym, że mówię (wbrew swojej logiki) totalne bzdury. Nie potrafię zupełnie tego...

Witam! Mam 25 lat i jestem kobietą:) Zauważyłam ostatnio, że nie funkcjonuję normalnie: wolniej myślę (zawsze byłam najlepsza w wynikach w szkole, na studiach!). Czasami się łapię na tym, że mówię (wbrew swojej logiki) totalne bzdury. Nie potrafię zupełnie tego kontrolować, dzieje się tak, że uświadamiam sobie dopiero po fakcie, co plotę, i jestem wtedy bardzo zażenowana, trudno mi to odkręcić, zwłaszcza w gronie znajomych... tzn. to, co mi się wyrywa z ust, nie jest bardzo dramatyczne, bardziej głupie i nie nawiązujące do rozmowy, jakby dysfunkcja logicznego myślenia (jest coś takiego?)!? To jest świeże i dla mnie zdumiewające... chcę zaznaczyć, że kiedy to się dzieje, nie jestem pod wpływem używek. Nie wiem, czy to ma znaczenie, ale palę papierosy, piję kawę, maks. 2 dziennie (czy środki psychoaktywne, mogą wpływać w takim stopniu na układ nerwowy?). Brałam narkotyki (od kilku miesięcy nic) – pochodne ekstazy, LSD, kokaina. Przez to (lub nie) też borykam się z zaburzeniami osobowości (objawy borderline, planuję terapie). Nie wiem jak sobie wytłumaczyć i gdzie dopasować nowy objaw. Zastanawiam się, czy to może być guz mózgu i zrobić tomografię? Czy narkotyki potrafią zmienić chemię mózgu?

odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Przebieg ciąży - a marihuana

Moja dziewczyna jest w pierwszym miesiącu ciąży, a ja palę marihuanę od dwóch lat. Czy dziecko może być niepełnosprawne?
odpowiada 1 ekspert:
Lek. Łukasz Kowalski
Lek. Łukasz Kowalski

Wpływ marihuany na ciążę

Mój mąż pali marihuanę niestety codziennie. Czy to ma wpływ na to, że ja nie mogę zajść w ciążę i czy to również mogło mieć wpływ na ciążę, którą straciłam? Pozdrawiam i dziękuję.
odpowiada 1 ekspert:
 Agnieszka Jamroży
Agnieszka Jamroży

Przyczyny i powstawanie uzależnienia

Witam! Postanowiłem napisać o swoim problemie. Od 2 lat palę trawkę prawie codziennie. Na początku myślałem, że to tylko dla wyluzowania, odstresowania, ale zaniepokoiło mnie to, że nie mogę jednego dnia bez tego fukcjonować. Kiedy się zorientowałem, teraz dopiero walczę...

Witam! Postanowiłem napisać o swoim problemie. Od 2 lat palę trawkę prawie codziennie. Na początku myślałem, że to tylko dla wyluzowania, odstresowania, ale zaniepokoiło mnie to, że nie mogę jednego dnia bez tego fukcjonować. Kiedy się zorientowałem, teraz dopiero walczę z tym, bynajmniej się staram, ale jakoś nie mogę sobie poradzić z tym. Niby powtarzam sobie, że nie zapalę, potrafię cały dzień bez palenia wytrzymać, ale zawsze jak przychodzi wieczór, coś we mnie ciągnie mnie do tego. Bardzo chciałbym skończyć z tym, tylko za bardzo nie wiem jak. Co zrobić, aby móc sobie pomóc? Doradźcie coś, proszę.

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Magdalena Kowalska
Lek. Magdalena Kowalska

Uzależnienie od amfetaminy. Myśli samobójcze.

Napiszę historyjkę w sumie, z której mógłby być w miarę nawet dobry film pewnie, że tak powiem, no ale cóż. To są same fakty, po prostu nie mam sił na samego siebie, a nie mam jak i gdzie szukać pomocy....

Napiszę historyjkę w sumie, z której mógłby być w miarę nawet dobry film pewnie, że tak powiem, no ale cóż. To są same fakty, po prostu nie mam sił na samego siebie, a nie mam jak i gdzie szukać pomocy. Zresztą próbując i tak nic się nie zmieni, znając życie. Takie jest moje szczęście. Jak mam tutaj zobaczyć odpowiedzi w stylu idź do psychologa, psychiatry, to najlepiej usuńcie to pytanie i tyle, bo takie odpowiedzi mnie nie interesują. Zatem zaczynając od początku, wszystko zaczęło się 9 lat temu po śmierci bardzo bliskiej mi osoby z rodziny, która zmarła przez nasza mądrą polską służbę zdrowia (nie będę opisywał szczegółów, bo to zbędne). Wówczas coś we mnie pękło. Wiadomo trochę obowiązków, szkoła, dom itd. Sam nie wiem jak mam teraz ubrać wszystko w słowa, bo myśli mam poplątane, tak, że nie wiem co i jak ująć, żeby było zrozumiale. Zacznę może od tych obowiązków i tak dalej.

Pierwsza pozycja, chyba najważniejsza, która powinna wówczas być, czyli szkoła. Jakoś to szło w tym LO do pewnego czasu, właśnie do śmierci tej bliskiej mi osoby. Po jej śmierci opuściłem się w nauce (strasznie mnie ta śmierć przygnębiła, nie mogłem się skupić itd., ale to już mniejsza). Moja wychowawczyni, jak to się mówi, zauważyła, że jestem często nieprzygotowany do lekcji (co za tym idzie chciała chyba wymusić naukę, to nie to, że się nie uczyłem. Poświęcałem na naukę po 4-5h dziennie i niby wszystko umiałem, jednak to też do czasu). To, że byłem często nieprzygotowany do lekcji to dlatego, że nie mogłem się skupić na nauce i w ogóle, moja wychowawczyni wymusiła na mnie jednak to abym w końcu się skupił i nauczył, gdyż na pały zaczynało brakować miejsca w dzienniku. No jednak wracając do tego tematu. Kobieta się uwzięła, to nie tylko moje zdanie, ale też moich rówieśników z klasy. Mając z nią, 2 lekcje z rzędu tj. 90 min pytała tak długo, aż w końcu nie padłem, aż nie znalazła czegoś na co bym nie odpowiedział i pała mimo dobrych odp. na inne pytania. Zupełnie jakby w klasie nie było nikogo poza mną no, chyba że by się ktoś wstawił za mną, bo i takie sytuacje były, wówczas sytuacja wyglądała tak jak ze mną. Z czasem nawet jak znałem odpowiedzi to mówiłem kilka razy, że nie wiem i potem proszę mi wpisać 1, bo nie będę tak stał bez sensu. Żeby tylko mieć już spokój.

To wszystko zaczęło mnie dobijać całkowicie tak po 3 miesiącach. Wówczas to wyszło jakoś tak, że dzięki znajomym zacząłem korzystać ze wspomagaczy (dokładniej amfetaminy), żeby się lepiej poczuć i w ogóle. Faktycznie moje samopoczucie psychiczne było lepsze, bo miałem w d****, że się wali wszystko. Ostatecznie w końcu zawsze dawałem jakoś radę. To sporadyczne ćpanie zmieniło się bardzo szybko w codzienność, nie wyobrażałem sobie dnia bez fety. Z drugiej strony zawalać? Męczyć się? Po cholerę, skoro było mnie stać na to, by nie męczyć się. Tak jakoś udawało się do 4 klasy LO. Wówczas to doszło do tego, że miałem mieć 2 pały na koniec. Uznałem jednak, że dam sobie z tym radę, że się nauczę. Załatwiłem sobie, iż zdam ten 1 przedmiot z 2 będę miał komisa tj. komis u wychowawcy. Gdyż zdając u niej sam na sam nie miałem szans. Wyryłem się na blachę, tak mi się wydaje przynajmniej. No mimo wszystko wyników nie poznałem. Napisałem test z całego półrocza w sumie nie test, a wypracowanie z 3 tematów, każde na 4 strony kancelaryjne. Miałem na to 4h i tu moje zdziwienie, iż moja praca poszła na marne. Na koniec właśnie tej 4 godziny moja wychowawczyni weszła do klasy i powiedziała do nauczycielki, u której zdawałem (nie sprawdzaj, bo ja mu i tak załatwię kibel) dokładnie nie tak to ujęła, ale nie pamiętam słów dokładnie, w każdym razie o to chodziło. Nauczycielki obie wyszły z klasy, u mnie tona łez. Siedziałem w tej klasie dobrą godzinę, jeszcze całkiem sam z głową na ławce ocierając łzy. Wiedząc, że i tak nie zdam już nic. Olałem wszytko totalnie i zacząłem brać coraz więcej.

Miałem iść do wieczorowego LO, jednak mimo, iż złożyłem papiery, olałem to. Wolałem się napruć ze znajomymi. W domu nikt nie zwracał na to uwagi, zresztą w domu też nie było za ciekawie. Tyle póki co na temat szkoły teraz troszkę o domu. Od dziecka pamiętam tylko ojca, który chlał na umór. Może dlatego mam wstręt do alkoholu, gdyż jak pochlał, to miał gdzieś wszystko. Bił matkę, bił mnie i w ogóle wszystkie obowiązki jego spadały wtedy na mnie i tak to się ciągnęło, więc te doły dobijały mnie jeszcze bardziej, bo ile można. Nauka, tona obowiązków, ciągłe kłótnie i strach. Kolejny rok jednak już był inny. Ojciec się unormował, ja miałem wówczas 20 lat. W końcu spokój w domu. Poszedłem do tej wieczorówki z rocznym opóźnieniem, no ale wiadomo jak to jest wieczorówka. Ja miałem tylko 3 pały, więc więcej wolnego jak szkoły, gdyż chodziliśmy tylko na zajęcia, z których mieliśmy gole. Co tu teraz robić? Więc się jeździło to tu to tam i ciągle białe w obiegu i tak to się ciągnęło kolejny cały rok. W sumie dzień w dzień napruty jak bąk, bo w sumie jak tu inaczej żyć, jak nic zrobić nie idzie, bo wszystko boli itd. Przez ten czas sporo schudłem, bo z 90 kilo do 60.

No ale lecimy dalej z tą historyjką. LO skończyłem, poszedłem do policealnej szkoły (szkoła jak szkoła, nikt mi nie powie, że w szkołach się nie ćpa, niby policealna, a w sumie było to samo, większość ludzi coś tam brała raz po raz, chyba dla rozrywki, a ja żeby nie zdychać). Szkołę tę zawaliłem po semestrze, w sumie sam nie wiem czemu, chyba mi nie zależało zbytnio. Po pewnym czasie poznałem pannę i jakoś tak wyszło, że się zakochałem. Postanowiłem sam sobie, że dam radę, że ona jest wyjątkowa i nie jest taka jak te do tej pory, które się pojawiały w moim życiu. Skąd te myśli nie wiem, ale zaparłem się w sobie, namęczyłem. Było mi ciężko przez długi czas, ale jakoś dałem radę. W końcu miałem wielką motywacje, która wzięła się z powietrza. Z czasem, że się nie uczyłem, to zaraz przyszło wezwanie po odbiór biletu na wku. Poszedłem, powiedziałem, że nie mogę iść, bo nie dam sobie rady, bo mi psycha siądzie, a niedawno przestałem brać itd.., że mam myśli samobójcze i straszne doły, że się wykończę i zabije, bo nie dam rady w wojsku.

Skierowali mnie do psychologa. Tu głupie testy z pytaniami w stylu: konia, który nie chce ciągnąć wozu trzeba... Nie wiem co to miało pokazać, ale szczegół. Akurat tak wyszło, że jeszcze mi się ręce nie zagoiły, po tym jak się wcześniej pochlastałem, więc psycholog zaczął zadawać głupie pytanie (było lato, więc miałem bezrękawnik na sobie) czemu to zrobiłem itd. Na moją odp., że nie wiem sam, coś mnie naszło, chciałem umrzeć, miałem dość (było to bodajże po poważnej kłótni z moja kotką). Odrzekł, że skoro tak to zrobię to bez względu na czas i miejsce i zaproponował, żebym to zrobił teraz przy nim. Nie wiem co to miało na celu. Zawsze byłem dziwny. Spojrzałem na jego biurko, ale tam nic nie było ostrego czym bym mógł rozciąć rękę wzdłuż tętnicy, leżała jedynie szklanka z herbatą, a ja bez namysłu rzuciłem ją na ziemie wziąłem kawałek szkła przyłożyłem do ręki i już miałem przejechać, gdy ten uderzył mnie w rękę, wytrącając mi to szkło, zsiniał i powiedział "pan pójdzie drzwi obok powie co się stało". Na drzwiach pisało, że psychiatra. Wizyty u psychiatry zbytnio nie pamiętam. W każdym razie dostałem D na wku i tak wróciłem do domu.

Między mną, a moją panią się jakoś ułożyło i było ok. W końcu jakoś się wydało to, że ćpałem. Jak się w domu dowiedzieli to były mega jazdy długi długi czas, ale jakoś dawałem radę. Podjąłem prace. Miałem w końcu motywację. Teraz od kilku miesięcy jestem sam. Straciłem tą motywację, straciłem miłość największą w mym życiu. Dlaczego? Nie wiem, przez własną głupotę chyba. Zostałem podsumowany jak najgorszy przez osobę, która była dla mnie wszystkim, dla której wiele poświeciłem, dla której wyrwałem się z gówna, że tak powiem. Wina leży tu pośrodku no, ale ja jak to ja spokojny nie wadzący jak usłyszałem stwierdzenie, że to moja wina itd. i tylko ja sobie winny jestem, to przytaknąłem i stawałem na uszach, by ją odzyskać (bezskutecznie). Mimo w sumie podsumowania na najgorszego mimo kilku miesięcy bez żadnego kontaktu, nadal kocham tą osobę i to nawet bardziej niż kochałem.

Dziewczyny podbijają i są na dzień dobry spławiane. Dlaczego? Tego też nie wiem. W głowie i w sercu mam tą jedną i jakoś nie potrafię na inną spojrzeć w sensie partnerki. W każdym razie od rozstania te myśli, które były kiedyś o śmierci wróciły, o tym by zacząć znów brać też wracają coraz częściej. Tym bardziej jak w domu nadal mi nieraz wyskakują, że jestem naćpany itd. Choć nic nie biorę. Porzuciłem pracę, nie szukam nawet nowej, na nic nie mam chęci, bo i po co mam cokolwiek robić? Tak do niczego nie dojdę. Osoba tak bezwartościowa jak ja nie ma czego szukać na tym świecie. Parę razy próbowałem odejść z tego świata, ale chyba nie jest mi to dane. Tak sobie latając po sieci szukałem choćby sposobu by zasnąć, paść, nie obudzić się. Próbowałem z lekami. W sieci pisze sporo na temat tego jak działają, zacząłem od leków przeciwbólowych i wszystkim innym co było w domu włącznie z syropami i tabletkami na kaszel. Wyszło tak to, że i tak mi nic nie było, tylko mega biegunka i okropne samopoczucie i gorączka pod 40 stopni. W domu powiedziałem, że jestem chyba chory, bo nikt się nie zorientował, że prawie wszystkie leki jakie były znikły z szafy.

W każdym razie nie wiem, co mam z sobą począć. Mam dość tego świata. Nic mnie nie cieszy i w niczym nie widzę sensu. Nawet muzyki zacząłem słuchać dziwnej:( bo poezji śpiewanej, która mnie w sumie jeszcze bardziej dołuje niż co warte. Pozostaje jedynie dawać sobie jakoś radę i egzystować tak jak by się było, ale nie było, ale nie było, jak roślina, bo przecież co mi dają jakieś starania jak zawsze, gdy na czymś mi zależy, to to tracę. To się tyczy wszystkiego od rzeczy materialnych po bliskich, rodzinę, miłość, uczucia, sens. Zresztą, jaki jest sens czegokolwiek, skoro to ani nie cieszy, ani nic nie daje, bo jak coś osiągniesz to i tak dociera do ciebie fakt, że to długo nie potrwa, że zaraz to stracisz to tylko kwestia czasu i nic więcej. To że jakoś się wstrzymuje np. od ćpania na nowo, nie wiem czego jest zasługą? Może fakt, że jeszcze mam w sobie taka nutkę wiary, że może coś się stanie, że jakoś to się ułoży, a jak zacznę to mogę już nie dać rady i nie przestać, bo w końcu co mnie zmotywuje? Myśli samobójcze? Owszem chcę odejść, zniknąć. Coś jednak też mnie powstrzymuje, z jednej strony strach, że nie potrafię tego zrobić bezboleśnie i nie chce cierpieć jeszcze bardziej, z drugiej strony fakt, że moi rodzice ciężko by to znieśli. Jednak teraz kolejne, ale, co mnie to obchodzi? Przecież teraz traktują mnie jak ścierwo, wmawiają, że jestem nikim, że nic nie potrafię, do niczego się nie nadaje, nic nie osiągnąłem, potraciłem przyjaciół i nie mam nikogo, kto by mnie szanował za cokolwiek, że nic nie robię. Ja jednak, no było nie było, będąc w domu zajmuję się nim. Piorę, sprzątam, gotuję, prasuję itd. To też oczywiście jest nic, bo zajęcie się domem dla moich rodziców to jest nic. To, że mają obiad podany zawsze często itd.

Jedna koleżanka mi kiedyś powiedziała, że taki facet to skarb, bo z reguły faceci tego, co ja nie robią. Mnie się jednak wydaje, że ona to mówiła, by mnie pocieszyć. Bo w końcu zdaje sobie sprawę z tego, że jestem nikim i pewnie będę nikim do końca. Pytanie tylko kiedy ten koniec nadejdzie? Tego nikt nie wie. Pozostały tylko myśli i bitwa z tymi myślami. No i oczekiwanie na rychły koniec tych męczarni zwanych życiem. Teraz to pisząc się jeszcze bardziej zdołowałem. Tak jak sobie pomyślę, to wydaje mi się, że opisałem całość strasznie chaotycznie, ale nic na to nie poradzę, nie będę tego eseju czytał i poprawiał, bo będzie jeszcze bardziej pokręcony i pomieszany. Można to podsumować w jeden sposób. Życie to nie jest bajka, a raczej to marny czeski film z ruskim dubbingiem i kiepską obsadą w dodatku, jeszcze w czerni i bieli. Brak w nim sensu i nadziei na to, że ktoś zrobi kolorowy remake tego wszystkiego z lepszym zakończeniem. Zatem tak pewnie sobie będę zdołowany egzystował jeszcze długi, długi czas, no chyba, że spełni się to, co powiedział mi kiedyś lekarz, czyli, że za parę lat się wszystko skończy, tak więc tych kilka lat się przemęczę. Jakoś może dam radę. Napiszę historyjkę w sumie, z której mógłby być w miarę nawet dobry film pewnie, że tak powiem z tym. Wszystko tak mnie przytłacza. Pozdrawiam wszystkich z tego portalu. Mam nadzieje, że wy macie lepsze życie niż moje. Zajrzę tu czasem w wolnej chwili do was na pewno.    

odpowiada 1 ekspert:
Lek. Łukasz Kowalski
Lek. Łukasz Kowalski
Patronaty