Czy zostać z nim po wirtualnej zdradzie?

Mam ogromny problem i potrzebuję pomocy. Jestem w związku z moim narzeczonym 3 lata, zaręczyliśmy się kilka miesięcy temu, a po dwóch tygodniach od zaręczyn znalazłam zdjęcia rozebranej kobiety i podpisane „video rozmowa”. Załamałam się, myślałam, że umrę z bólu, ale nie awanturowałam się, chciałam porozmawiać - powiedział, że nie wie dlaczego to zrobił, że wirtualny seks był tylko jednorazowy, że kocha i chce się zmienić. Jego przeszłość też nie napawa optymizmem - żył w świecie przestępczym, narkotyki, czarne interesy, burdele i łatwe kobiety… Wyjechał i poznał mnie, swoje przeciwieństwo, zakochaliśmy się w sobie, wierzyłam, że go zmienię - udało się, a przynajmniej tak myślałam. Chociaż w pewnych sferach życia poczynił wielkie postępy, był zarozumiały, tak zwany „pan i władca”, a kobieta ma się podporządkować - zmieniałam go w dwa lata, po tym czasie inny człowiek, zmywał naczynia, sprzątał, codziennie słyszałam, jak bardzo mnie kocha, jaka jestem cudowna i że jestem całym jego światem, całkowicie odciął się od przeszłości. Kolejną zmianą w jego życiu było to, że był katolikiem niepraktykującym od 15 lat, natomiast ja praktykującą katoliczka, na początku postawiłam sprawę jasno, że kościół w moim życiu odgrywa bardzo ważna role i że jeżeli nie ma zamiaru zmienić swojego nastawienia to zakończmy tę znajomość na początku. Powiedział, że chce się zmienić, że zrobi to dla mnie i tak się też stało - zaczął chodzić do kościoła ze mną regularnie, co niedzielę, ale nie mogłam go namówić do spowiedzi, gdzie potem stwierdziłam, że sam musi tego chcieć, ja go do tego zmuszać nie mogę, bo to nie będzie miało w ogóle sensu. Od roku nasz związek był idealny, tzw. sielanka, a tu nagle zdrada… Jak już wspomniałam, po zdradzie płakał, czego nigdy wcześniej nie widziałam, powiedział, że jest złym człowiekiem, że nigdy nie wyzbędzie się przeszłości i teraz wie, że jedyne co może mu pomoc to spowiedź święta i poprosił, żebym go do niej zabrała. Tak też zrobiłam, umówiłam go ze spowiednikiem i po 15 latach wyspowiadał się, po czym wziął mnie za rękę, pocałował i powiedział „dziękuję”. Widziałam, że płakał. Postanowiłam zacząć wszystko od nowa, wybaczyłam, ale nie zapomniałam, wierzyłam, że z czasem pójdzie to w niepamięć i będę wspominać jako przykry epizod. Niestety wczoraj chciałam wejść na jego pocztę i bardzo się tym zdenerwował, wiedziałam, że coś jest nie tak. Okazało się, że to nie była jedna kobieta a kilka, jak myśliwy szukał kobiet i nawiązywał z nimi znajomości, flirtował, pisał, że go podniecają, że ich pragnie, nie spotkał się z nikim w realu i nie było seks video, ale rozmowy - to wiem na pewno, wszystko zaczęło się od nowa. Zapytałam, dlaczego znowu kłamie, a on, że od momentu jak dowiedziałam się pierwszy raz z nikim nie pisał, urwał wszystkie kontakty, powiedział, że nie powiedział mi o innych, bo widział jak cierpiałam przez jedną kobietę, ale od momentu spowiedzi nawet mu przez myśl nie przyszło żeby się odezwać do jakieś innej. Powiedziałam, że mnie okłamał, że spowiedź jest nieważna, powiedział, że wyznał wszystko księdzu, całą prawdę, o tych innych też i co do spowiedzi wie, że to było szczere. Mówił, że chciał mi powiedzieć przed spowiedzią, ale widział jak strasznie cierpię, wiec wstrzymał się i rozmawiał z księdzem o tym, powiedział, że popełnił błąd, że tego nie usunął od razu, bo to jest jeszcze ta jego przeszłość i od momenty spowiedzi nie chce do tego wracać, dzisiaj usunął swoją pocztę, profil na nk. Powiedziałam, że to nie zmniejszy jego pokus i że zawsze będą się kobiety pojawiały, on na to, że chce o tym zapomnieć i zacząć od nowa. Mówił, że od spowiedzi świętej zaczyna nowy rozdział i chce zapomnieć o swojej przeszłości, która go prześladowała. Pytałam dlaczego - powiedział, że miał dwa światy ze mną realny i tam gdzieś wirtualny, który nie miał dla niego znaczenia, mówił, że sobie z tym nie radził, że chciał to zakończyć a wciągał się dalej. Wiem, że również było w tym troszkę mojej winy, bo nasze życie seksualne było baaaardzo ubogie, miałam opory ze względów religijnych, a dla niego seks był jak chleb powszedni, do tego był przyzwyczajony. Jak cala sytuacja dotycząca zdrady wyszła na jaw powiedział, że absolutnie nie ma żadnego usprawiedliwienia na to co zrobił, ale czasami przy mnie nie czuł się jak mężczyzna, jakby był trędowaty, jakby seks z nim był dla mnie przykrym obowiązkiem - zrozumiałam, że też mam w tym swój udział. Wiem jedno, nigdy nie rzucał słów na wiatr, jak coś postanowi - dąży do tego z całym przekonaniem. Kiedyś, jak zapytałam czy mnie nie zdradzi, powiedział, że tego nigdy nie wiemy, bo czasami zdarzają się takie sytuacje w życiu, że nad nimi nie panujemy. Dzisiaj, jak zapytałam skąd mam wiedzieć, że to się już nie powtórzy, powiedział: „wiem, że mi nie ufasz i że jestem w twoich oczach nikim, ale ja wiem jedno - że już w życiu bym cię nie zdradził, mam nauczkę na całe życie”. Proszę o pomoc, bo nie wiem co o tym myśleć, co mam robić: zostać czy uciekać, zaufać czy odejść? Z góry dziękuję za odpowiedź.  

KOBIETA ponad rok temu

Depresja poporodowa

Depresja to choroba cywilizacyjna. Wciąż jednak nie jest to dobrze znana choroba. Obejrzyj film i poszerz swoją wiedzę o depresji. Psychiatra Agnieszka Jamroży opowiada o depresji poporodowej.

Witam!
Przede wszystkim proponowałabym, aby zastanowiła się Pani nad sobą. W swoim liście pisze Pani o żądaniach wobec partnera i dostosowywania go głównie do swojej ideologii. Oczywiście normy według których staramy się żyć są potrzebny, ale mam wrażenie, że Pani sfera życia prywatnego całkowicie podporządkowana jest religii. Czy zapytała Pani siebie, jak Pani czułaby się gdyby np. partner zmuszał Panią do czegoś co nie jest Pani bliskie? Tak postąpiła Pani w przypadku "wymuszenia" na nim obecności na mszy.
Partnerstwo to umiejętność poszanowania ideałów drugiej osoby, niezależnie od tego, czy są podobne do naszych czy też nie. Pani na siłę chce dopasować swojego partnera do swoich przekonań. Tak nie buduje się relacji między kobietą a mężczyzną.
Proponowałabym, aby się Pani zastanowiła nad tym, dlaczego tak bardzo chce Pani zmieniać partnera. Proszę również pamiętać, że kiedyś może przekroczyć Pani granicę, którą on będzie w stanie zaakceptować. Co wtedy? Proponowałabym, abyście szczerze porozmawiali ze sobą, wyznaczyli wspólny kierunek w którym chcielibyście zmierzać - razem!
Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty