Dlaczego sobie nie radzę z życiem?

Witam, Nazywam się Marcin, mam 17 lat i chciałbym opisać swój problem ,z którym borykam się już od 1,5 roku. Wszystko zaczęło się w momencie pójścia do szkoły średniej. Wtedy to moje życie odwróciło się do "góry nogami". Zawsze byłem otoczony ludźmi wokół, osoby, które spotykałem bardzo mnie lubiły, byłem "duszą towarzystwa". Czułem się szczęśliwy, choć docenić to potrafię dopiero teraz. Zawsze miałem wokół siebie ludzi, na których mogłem liczyć, z którymi mogłem się pośmiać, porozmawiać. Pojawiło się jednak liceum, a wraz z nim liczne problemy z którymi kompletnie sobie nie radzę. Strasznie stresuję się szkołą, nie umiem tego opanować, strach ten paraliżuje mnie do tego stopnia, że kończący się weekend to dla mnie jedna, wielka udręka. Nie potrafię dogadać się z osobami z mojej klasy. Właściwie mam tam tylko dwie bliskie osoby, z którymi mogę normalnie porozmawiać. Strasznie tęsknie za gimnazjum, często wracam pamięcią do tych chwil, marzę, wspominam. A liceum? Nie cierpię tego miejsca, najchętniej wymazałbym je z pamięci. Ciągle myślę o maturze, martwię się panicznie, że jej nie zdam, lub zdam ją na tyle słabo, że nie dostanę się na wymarzone studia. Czuję się niemądry, nieinteligentny, mimo że wielu ludzi wielokrotnie mówi mi, że wcale tak nie jest. Ja jednak mam wrażenie, że chcą mnie w ten sposób tylko pocieszyć. Ciągle czuję się przygnębiony, smutny, nie mam chęci do nauki. Każda chwila spędzona przed książką to dla mnie udręka. Czasem mam dni, w których najchętniej wyjechałbym na drugi koniec świata, by tam, z dala od tego wszystkiego spróbować sobie wszystko na nowo ułożyć. Bardzo często towarzyszy mi uczucie tęsknoty za tym co było, za tym jaki byłem, jak żyłem. Teraz stałem się bardzo nerwowym człowiekiem, zlęknionym, pełnym niepokoju. Jestem niesamowicie wrażliwym człowiekiem i myślę, że ta wrażliwość, choć z jednej strony pozwala mi zobaczyć zdecydowanie więcej, niż widzą inni, to z drugiej strony jestem dla mnie powodem wielkiego "bólu duszy", który mnie niszczy od środka. Czasem chciałbym zapłakać, żeby mi ulżyło, ale nie potrafię. Często wspominam, analizuję swoje życie i wtedy mam poczucie, że życie umyka mi, że ta szkoła mnie po prostu niszczy wewnętrzne, psychicznie. Boję się, że nie dam rady. To jeszcze 1,5 roku. A co jeśli nie zdam tej matury wystarczająco dobrze i ten czas będzie czasem całkowicie zmarnowanym? Aby poradzić sobie ze swoimi stanami emocjonalnymi założyłem pewnego rodzaju pamiętnik w którym pisałem, gdy było mi bardzo źle i czytając go, zdaję sobie sprawę, że były takie miesiące, w których jakoś to wszystko ogarniałem, ale przerażająca większość to teksty w rodzaju: "Nie radzę sobie...". Zawsze wyróżniałem się spośród innych nastolatków. Byłem zdecydowanie bardziej wrażliwszy, dojrzalszy. I choć kiedyś byłem z tego dumny, teraz mam wrażenie, że coś tracę, że tak naprawdę nie radzę sobie ze swoją psychiką. Czasem słysząc pewne piosenki przypominają mi się te chwile, które choć tak proste, to jednak były piękne... tęsknie za tą zwyczajnością. W dodatku mam bardzo kiepską sytuację z j. angielskim. W mojej szkole rok szkolny podzielony jest na cztery okresy. Na pierwszy okres miałem z angielskiego 3+, w tym okresie mam 2,1,1,1,1 a ja nie potrafię się pozbierać, żeby coś z tym zrobić. Boję się, że zostanę z taką sytuacją na święta. Jeśli tak będzie to wiem, że się zadręczę, że to będzie dla mnie jeden, wielki horror. Dlaczego nie potrafię normalnie żyć, jak każdy człowiek? Dlaczego nie potrafię poradzić sobie sam ze swoimi problemami, które obiektywnie patrząc są niczym, zważając na to z jakimi problemami borykają się inni ludzie. Przecież jestem u progu dorosłości a ja nie radzę sobie z takimi prostymi sprawami. Kompletnie nie mam pomysłu na życie, nie wiem co ze sobą zrobić, czym mógłbym się w życiu zająć. Nie mam hobby, nie ma rzeczy, które sprawiają mi szczególną radość. Najlepszy przymiotnik, jakim mógłbym siebie określić to "dziwny". Mam wokół siebie ludzi, którzy są naprawdę niesamowici a ja czasem zachowuję się wobec nich bardzo arogancko. Nie chcę tego, ale myślę, że to jest spowodowane tym, że po prostu "nie ogarniam świata" :(. Pozdrawiam !

MĘŻCZYZNA, 17 LAT ponad rok temu

Miłość od pierwszego wejrzenia częściej przytrafia się mężczyznom

 Joanna Moczulska-Rogowska
Joanna Moczulska-Rogowska

Witam,

Zmiana szkoły to trudny okres, zwłaszcza wówczas, gdy w nowej szkole nie ma się znajomych. Zazwyczaj, z czasem, młodzi ludzie przywykają do tej zmiany, nawiązują nowe znajomości, odnajdują się w nowej atmosferze i nowych zasadach obowiązujących w nowej szkole.
Warto pamiętać, że okres życia w jakim się obecnie znajdujesz jest dla młodych osób trudny. Zazwyczaj charakteryzuje się zwiększoną intensywnością emocji, a co za tym idzie wrażliwością, refleksyjnością (pytaniami o to kim się jest, ile się potrafi, co może się osiągnąć w przyszłości...) a także chwiejnością emocjonalną, niejednokrotnie z przewagą obniżonego nastroju.
Jeśli czujesz się na tyle źle, że trudno zmobilizować Ci się do nauki, do tego masz trudność w nawiązywaniu nowych relacji, obniżoną samoocenę i poczucie, że nie radzisz sobie zachęcam Cię do tego abyś porozmawiał ze specjalistą. Być może jest u Ciebie w szkole pedagog, bądź psycholog. Warto udać się do niego, opowiedzieć o swoich trudnościach i kłopotach. Dzięki temu uzyskasz wsparcie i pomoc w swoich problemach, co pomoże Ci czuć się lepiej i lepiej funkcjonować.

Pozdrawiam serdecznie!

redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty