Brak seksu między małżonkami

Dzień dobry, mam problem w związku ze swoim Mężem. Jest to wszystko tak skomplikowane (gdyż dotyczy kilku spraw jednocześnie, że nie wiem od czego zacząć. Postaram się jak najkrócej i treściwie opisać sprawę. Mam 29 lat, mój mąż ma 32 lata. Jesteśmy w związku ze sobą od 3 lat, a w małżeństwie od 2,5roku. Od prawie 2 lat nie uprawiamy seksu. Byłam (i byliśmy) w tej sprawie u psychologów i jednego b. dobrego seksuologa. Każdy z psychologów oraz seksuolog zgodnie stwierdzili, że wina leży po stronie mojego męża. Ja przez ten cały czas (odkąd skończyło się współżycie) wykazywałam inicjatywę i chęć poprawienia aktualnej sytuacji. Niestety mój mąż był i nadal jest w tej kwestii bardzo bierny. Najpierw wymyślał różne dziwne powody, dla których się ze mną nie kocha, potem inne aż w końcu kiedy po wizycie u seksuologa okazało się, że on musi chodzić na psychoterapię, zaczął tłumaczyć się, że nie ma pieniędzy na badania i psychoterapię. Mimo iż był umówiony na badania w ramach wizyty i ma to do dziś darmowo, od ponad pół roku nie poszedł na te badania.

Druga sprawa to fakt, że ja zanim go poznałam, miałam bardzo dobrze ułożone życie w innym mieście. Mam specyficzny (artystyczny) zawód, który dotyczy bardzo zawężonego środowiska i spełniałam się zawodowo. Byłam szczęśliwa - miałam przed nim innego partnera, z którym byłam szczęśliwa, spełniałam się zawodowo i realizowałam swoje pasje. Tak się przedziwnie stało, że po skończeniu studiów w wieku 25 lat poznałam mojego Męża i straciłam dla niego głowę. Przeprowadziłam się dla niego z miasta, w którym się realizowałam i wszystko, dosłownie wszystko rzuciłam dla niego. Znalazłam pracę w zawodzie, ale na umowie o dzieło i dużo gorzej płatną i w zasadzie nie realizuję się tak jakbym chciała. Przez ten cały czas bardzo próbowałam, starałam się jak mogłam, poszłam na 2 kierunki podyplomowe, które aktualnie kończę. Starałam się "wciągnąć" w środowisko zawodowe w innym mieście, ale niestety nie mam mimo to tak ważnych znajomości i na stałą pracę na etacie nie mam co liczyć. Pracę mam popołudniową i niezbyt ciężką, właściwie można by powiedzieć, że się nudzę i brakuje mi wrażeń. Mój mąż z kolei bardzo dużo pracuje i robi karierę. Jest zaradny, dobrze zarabia, ale też niewiele ma dla mnie czasu. Po przyjściu z pracy gra w gry albo pracuje przed komputerem. Zdarza się, że późno wraca z pracy (22, 23), wychodzi wcześnie (6,7 rano). Jestem bardzo samotna. Nie mam żadnych znajomych. Mąż też nie zabiera mnie na żadne wakacje, na dyskoteki, zabawy, do znajomych itp. W zasadzie nie mamy żadnych znajomych. Jego całe życie to praca.

Kolejna sprawa to fakt, że kupiliśmy razem dom, wzięliśmy razem kredyt w banku na ten dom. Kredyt głównie spłaca mąż, gdyż zarabia na 99% kredytu, ja zarabiam grosze i nie jestem się w stanie utrzymać z tej pensji. Mąż założył dodatkową firmę, by jeszcze więcej zarabiać i trzeba przyznać, że dobrze mu się wiedzie. Jest na pewno zaradny i zdolny w tym, co robi. Mnie natomiast często towarzyszy frustracja. Zdarzało się, że w porywach intuicji sprawdzałam telefon męża i niestety znajdywałam flirty z koleżankami z pracy. Miał ich wiele. Flirtował na gadu-gadu, w esemesach, w poczcie służbowej. Ponieważ nie kochał się ze mną, myślałam, że mnie zdradza. Nie jestem tego na 100% pewna, ale już montowałam jakieś podsłuchy itp. rzeczy i myślę, że on mnie nie zdradza. Były to podejrzewać nic nie znaczące flirty. Myślę, że mąż mnie kocha, gdyż powtarza, że dom wziął dla mnie (faktycznie dom jest jak z marzeń). Lecz on nie ma dla mnie nigdy czasu. Nie rozumiem też braku seksu i braku chęci poprawienia obecnej sytuacji. Rozmawiałam z nim setki razy. Poruszałam temat często, ale nigdy nie przynosiło to skutku. Czasami odpuszczałam, bo twierdził, iż go za bardzo przytłaczam tym tematem. Więc było kilka takich momentów, że przez 2-3miesiące nic się nie odzywałam w sprawie braku seksu z nadzieją, że on sam wykaże inicjatywę. Niestety na czekaniu się skończyło aż do momentu, aż znowu wybuchałam i z płaczem mówiłam mu, jak bardzo mnie to boli, że on mnie nie pragnie. Dlaczego piszę - gdyż aktualnie oddaliliśmy się od siebie. Dałam mu jakiś kolejny termin poprawy naszego związku (tym razem do października, jest maj...). Ale już widzę, że on sobie z tego nic nie robi.

Na samym początku kiedy podejmowałam temat braku współżycia jedyne co mówił, to że mam fochy i nie wie o co mi chodzi. Teraz przyszło jakieś zobojętnienie. Śpimy w osobnych pokojach (ja zaczęłam, gdyż obraził mnie wyzywając od głąbów i że do niczego się nie nadaję, powiedział do mnie też: "spier...aj debilu jeden"), a że nie przepraszał przez kilka kolejnych dni, nie odzywałam się do niego i spałam w innym pokoju. Teraz trochę on jakby wykazał inicjatywę, powiedział, że mnie kocha a ja z nim rozmawiam, ale nadal śpimy w innych pokojach. Np. dzisiaj powiedział mi tak nagle "dobra, idę spać, to pa", na co ja "ale przecież jutro jest sobota", on "jutro muszę wstać o 5:30" i gdy dopiero spytam, dlaczego, odpowiedział, że ma jutro inwentaryzację całą sobotę i niedzielę. I twierdził, że już mi to mówił, co jest kłamstwem.

Już wiele razy mówił mi różne rzeczy na dzień przed, twierdząc że wcześniej uprzedzał, ale tak naprawdę zawsze mówi to na ostatni dzwonek. Wiem, że jest on bierny i nawet gdybym miała z nim dziecko, on ciągle by pracował, a na mnie spoczywałoby utrzymanie domu i wszystko. Nie mogę na niego liczyć, gdyż nie zawsze podnosi telefon. Nie przejmuje się mną zbytnio. Z pracy przez cały dzień potrafi nie zadzwonić do mnie ani razu. Na imieniny, urodziny nie daje mi prezentów, nie zaprasza nigdzie, nic... Jedyne co mówi to tylko, że mnie kocha i traktuje raczej jak dziecko do przytulania, nie jak kobietę. Jestem w kropce. Nie wiem, czy od niego nie odejść... Jestem nieszczęśliwa, ale tak bardzo chciałabym, byśmy byli szczęśliwi w tym pięknym domu. Niestety z jego strony nie mam co liczyć na żadną inicjatywę, a moja inicjatywa już się wyczerpała. Jest nic. Proszę o radę, co mam robić. Jestem w totalnej rozsypce, trzęsą mi się ręce i jestem bardzo zestresowana.

KOBIETA, 29 LAT ponad rok temu

Choroby neurologiczne jako przyczyny depresji

Depresja to choroba cywilizacyjna. Wciąż jednak nie jest to dobrze znana choroba. Obejrzyj film i poszerz swoją wiedzę o depresji. Psychiatra Agnieszka Jamroży wyjaśnia związek miedzy chorobami neurologicznymi a depresją.

Lek. Marta Hat
71 poziom zaufania

Witam! Sytuacja, którą Pani opisuje jest bardzo trudna do rozwiązania, jeżeli nie będzie w niej chęci i inicjatywy męża. Nie da się zmienić kogoś bez jego udziału. Mąż powinien skorzystać z oferowanej mu pomocy - tj. badań i psychoterapii. Opisuje Pani wiele sytuacji, z powodu których jest Pani nieszczęśliwa, które są dla Pani trudne. Warto byłoby poznać interpretacje męża w każdej z tych opcji, ponieważ niewiele o tym wiadomo. Ważne jest także to jak było wcześniej, czy zachowanie męża zmieniło się? W jakich okolicznościach to się stało? Jedyne co można Pani poradzić to próbować różnych metod motywowania męża do udziału w psychoterapii indywidualnej. Być może celowa byłaby także terapia rodzinna. Mąż mówi, że zależy mu na Pani, być może chęć ratowania związku z perspektywy Pani myśli o rozstaniu będzie czynnikiem, który zachęci go do wspólnych spotkań. Pozdrawiam!

0

Witam Panią Serdecznie,

Opisała Pani bardzo trudną dla siebie relację małżeńską.

Rozwiązaniem byłoby podjęcie przez Państwa terapii małżeńskiej, jednak wskazana byłaby na to gotowość Pani i Męża.
Z mojej strony zachęcałabym Panią, by nie pozostawała Pani sama i do podjęła
indywidualną pracę z psychologiem, żeby mogła Pani wspólnie ze specjalistą zająć się trudnościami w Pani małżeństwie, by dokonać optymalnych dla siebie decyzji.

Życzę Pani zadbania o siebie,
irena.mielnik.madej@gmail.com

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty