Gdy mężczyzna chce sam poradzić sobie ze wszystkimi problemami

Witam. Mam 30 lat i czuję, że po raz kolejny zawalił się mój świat. Od 5 lat jestem po zakończeniu nieudanego małżeństwa i przez ten czas nie poznałam nikogo, z kim zdecydowałabym się na poważniejszy związek. W marcu tego roku pierwszy raz w życiu zakochałam się "od pierwszego wejrzenia". Doświadczyłam historii jak z bajki. Zaplanowane mieliśmy wszystko, całe dalsze wspólne życie. Znalazłam to, o czym większość może tylko pomarzyć. Taką pewność ma się tylko raz. Nigdy tak nie kochałam. Mogę chyba nawet śmiało stwierdzić, że nie miałam dotąd pojęcia, co znaczy kochać. Wszystkie nasze plany runęły. Może ktoś uznać, że z powodu drobnostki. Chodzi o kompletną ruinę finansową, jaka dotknęła każdego z nas dwojga w tym samym momencie. Nie możemy razem zamieszkać, nie możemy starać się o upragnionego synka, nie możemy niczego zaplanować. Bo żadne z nas nie wie, kiedy ta sytuacja się zmieni.

Mój mężczyzna to typ klasycznego opiekuna. Załamał się kompletnie, zdając sobie sprawę, że nie jest w stanie się nami (mam 9-letnią córkę) zaopiekować ani dać tego wszystkiego, co powinna zapewniać rodzinie jej przysłowiowa głowa. Trzymałam się dzielnie, robiąc co w mojej mocy, żeby czuł się kochany i żeby wiedział, że jakkolwiek źle by się nie działo, ja znajduję spokój w ukochanych ramionach. Wiem, że nie ma wyjścia. Rozumiem, że calutki swój czas i energię poświęca na to, by odbić się od dna. Ale to niestety doprowadziło Go do kolejnych wyrzutów sumienia, co w efekcie dało fatalne skutki dla naszego związku.

Twierdzi, że jakość związku, jaką mi funduje jest tak marna, że dręczą Go w związku z tym wyrzuty sumienia, że nie radzi sobie z tym, że nie może być takiego szczęścia jak przedtem, kiedy mieliśmy spokój i stabilizację. Ja uparcie Mu tłumaczę, że On daje mi ten spokój, kiedy w nocy kładzie się obok i przytula. A rano mogę zrobić Mu śniadanie... Twierdzi, że nie potrafi tego przyjmować, że czuje się tak jakby mnie wykorzystywał. Nie przyjmuje do wiadomości żadnych moich argumentów. Twierdzi, że nie wie, co się z Nim dzieje, że nie może znieść myśli, że tak bardzo zawiódł, że nie może być z nami związany emocjonalnie, tak jakby sobie tego życzył. Wczoraj powiedział mi, że potrzebuje samotności.

Wiem, jak bardzo Mu ciężko i jak bardzo jest zagubiony. Przestałam sobie z tym radzić. Nie wyobrażam sobie życia bez Niego. Nie mogę pogodzić się z losem. Budzę się w nocy z płaczem, szukam Go obok. Jego obecność dodawała mi sił i wiary w to, że nieważne, czy za rok czy za dwa, ale że się poukłada i że będzie pięknie, tak jak to sobie obmyśliliśmy. Zawsze wydawało mi się, że jakkolwiek jest źle, to najważniejsza jest świadomość, że czeka na Ciebie ktoś, kto bardzo kocha. I jak się przytulisz, wszystko choć na chwilę mija. Doświadczam na własnej skórze, że nie wszyscy jednak tak myślą. On chce radzić sobie sam. A najbardziej boli mnie to, że nie bierze mnie pod uwagę...To straszne :( Co mam robić, żeby pomóc Jemu, sobie, NAM...???

KOBIETA, 30 LAT ponad rok temu

Czy warto do siebie wracać po rozstaniu?

Witam Panią!

Z większością mężczyzn jest tak, że kiedy znajdą się w sytuacji, której nie potrafią rozwiązać, chowają się do "jaskini" i siedzą w niej tak długo, aż znajdą rozwiązanie. Dla nas, kobiet, bywa to trudne do zaakceptowania, a praktycznie niemożliwe do zrozumienia, ponieważ nasze reakcje w sytuacjach stresowych, w większości wypadków, są zupełnie inne.

To, jak długo Pani przyjaciel będzie siedział w swojej "jaskini", zależy od jego wcześniejszych doświadczeń i tego, jakie przekonania wyniósł z domu.

Pani reakcje w tej sytuacji są właściwe. Zapewnianie o stałości swoich uczuć i powtarzanie, że potrzebuje Pani jego wsparcia bez względu na sytuację finansową jest najlepszą rzeczą, jaką może Pani zrobić. Proszę być cierpliwą. Pani mężczyzna nie będzie w nieskończoność się ukrywał. On potrzebuje wiedzieć, że Pani w niego wierzy, potrzebuje go i czeka na niego.

Proszę być dobrej myśli i skoncentrować się na swojej córeczce, dla której to też zapewne jest trudny okres.

Pozdrawiam serdecznie.

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty