Jak sobie poradzić z przygnębieniem?

Witam, jestem kobietą i mam 17 lat. Od jakiegoś czasu (mniej więcej trzy tygodnie) chodzę przygnębiona, czasem mam przebłyski optymizmu (przed obecnym stanem byłam typową optymistką, wszelkie dołki dopadały mnie bardzo rzadko i mijały po kilku godzinach lub następnego dnia), w środku czuję, że coś mnie ściska, chce mi się płakać, ale czasami po prostu nie mogę. Pogorszył mi się apetyt, najchętniej przesiedziałabym całe dnie na rozmyślaniach lub z dwiema bliskimi mi osobami, dzięki którym przestałam zalewać się łzami z naprawdę błahych powodów, zaczęłam chociaż stwarzać pozory, że wszystko jest okej. Ale mój stan zaczyna się znowu pogarszać, nie jest dobrze. Aktualnie nie mam powodów do zmartwień, gram w zespole ze świetnymi ludźmi, obecnie koncertujemy. Być może mój stan wziął się z nagromadzenia wcześniejszych problemów, które, że tak powiem, olewałam. Od dzieciństwa byłam sama, nie miałam przyjaciół, byłam poniżana przez wszystkich z mojego środowiska, później wpadłam w sidła toksycznego faceta, które trzymają mnie do dziś (czuję, że jednak chciałabym z nim być mimo tego, ile zła mi wyrządził, głównie w psychice, miałam przez niego myśli samobójcze). W rodzinie praktycznie nie mam wsparcia, ale na tym mi jakoś specjalnie chyba nie zależy, bo po prostu nie czuję się w niej dobrze. Mam wrażenie, jakbym w środku cały czas płakała. Jakby moje wnętrze krzyczało i próbowało złapać się nawet najmniejszej nadziei na wyjście z tego stanu. Nie mam ochoty na nic (wyłączając próby, inne formy kontaktu z zespołem i koncerty). Niedawno rozstałam się z chłopakiem i - co dziwne - średnio mnie to obeszło. Nie mam pojęcia, co mam ze sobą zrobić, szkolny pedagog nie widzi niczego niepokojącego, nie ma pojęcia, skąd u mnie takie objawy, według niego wszystko jest okej. Na krótką metę pomaga mi wypłakanie się w ramię przyjacielowi, ale potem i tak wszystko wraca. Ogólnie jestem osobą nieufną i podejrzewam, że gdybym wiedziała, że jakoś sama sobie poradzę, nie napisałabym tutaj tego wszystkiego. Pozdrawiam i czekam na odzew.

KOBIETA, 17 LAT ponad rok temu

Miłość od pierwszego wejrzenia częściej przytrafia się mężczyznom

Mgr Joanna Żur-Teper
60 poziom zaufania

Witam,
zastanawiam się, czy Twoje złe samopoczucie wiąże się z jakimś konkretnym przykrym wydarzeniem. Tak naprawdę przyczyn Twojego przygnębienia może być wiele. Dlatego na początek proponuję Ci, abyś poszła do lekarza pierwszego kontaktu i zrobiła sobie podstawowe badania. Zdarza się tak, że przyczyną złego samopoczucia może być niedobór witamin z grupy B lub zaburzenia hormonalne. Poza tym prowadzisz bardzo aktywny tryb życia, być może Twój organizm potrzebuje chwili odpoczynku.
Jeśli wizyta u lekarza nic nie wyjaśni, powinnaś się zgłosić do lekarza psychiatry. Możliwe jest, że są to początki depresji. Jednak na odległość nie jestem w stanie postawić takiej diagnozy, ponieważ wymaga to zebrania rzetelnego wywiadu. Wtedy wspólnie z lekarzem zdecydujesz, jaki rodzaj terapii będzie najlepszy dla Ciebie w takiej sytuacji.
Warto rozważyć rozpoczęcie psychoterapii, skoro wiesz, że samej będzie Ci trudno uporać się z problemami. Wiele wydarzeń i doświadczeń mogło się nałożyć na siebie i przyczynić się do pogorszenia Twojego samopoczucia. Uważam, że warto się temu przyjrzeć i przepracować pewne rzeczy z pomocą doświadczonego terapeuty. Taką pomoc możesz uzyskać w Poradni Zdrowia Psychicznego.
Życzę Ci powodzenia i pozdrawiam serdecznie
 

0

Uważam, że powinnaś podjąć psychoterapię, która byłaby dla Ciebie spotkaniem z samą sobą i dzięki której nauczyłabyś się troszczyć o samą siebie. Warto przede wszystkim skoncentrować się na tym co pomoże wyjść z tego dołka. Zrób też podstawową morfologię kwi, bo być może brakuje czegoś w Twoim organizmie.
I postaraj się pomimo wszystko myśleć pozytywnie!

Pozdrawiam!
Magdalena Nagrodzka
PSYCHOLOG KLINICZNY, PSYCHOTERAPEUTA
www.nagrodzkacoaching.pl

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty