Kryzys w związku - jak mogę sobie pomóc?

34 lata, w związku małżeńskim od 10 lat, całkowity czas razem 17 lat, 7-letnie dziecko. Jest kryzys. To już nie pierwszy, ale najmocniejszy, najgłębszy. Na obecną chwilę jestem całkowicie załamany, targają mną różne, a nawet bardzo sprzeczne emocje. Nie radzę sobie ze sobą, z ogromem kryzysu, bardzo się boję rozstania, zaprzepaszczenia 17 lat znajomości, uczuć upadków i wzniesień, tego co się będzie działo z dzieckiem. Bardzo kocham oboje. Zaczęło się około tygodnia temu – koszmar. Widzę po żonie, że coś się dzieje, w końcu dochodzi do rozmowy. Dowiaduję się, o co chodzi: żona jest nieszczęśliwa, niespełniona, nie wie co do mnie czuje, nie wie czy dalej chce być ze mną, ogólnie nie chce ze mną rozmawiać, nie chce abym ją dotykał, przytulał, nie umie się określić co do nas. Życie umyka jej między palcami, ja odbieram to tak, że przeze mnie wszystkie te rozterki. Z rozmowy wynika, że większości przypadków, o których pisałem wcześniej, ja jestem przyczyną, jestem psychicznym terrorystą, znęcam się psychicznie i nie wspieram jej. Ciężko mi osobiście w to uwierzyć, zaakceptować i odnieść do siebie. Z własnej analizy faktów nie potrafię tego wszystkiego podpiąć pod siebie. Nigdy nie skrzywdziłem fizycznie, nie zdradziłem i nie przestałem dbać o dom i rodzinę, nie nadużywam alkoholu i nie marnotrawię pieniędzy. W tym krótkim czasie znalazłem moje błędy, znalazłem rzeczy, które są faktem dolania oliwy do ognia i z całej siły będę starał się to zmienić, zrobię wszystko co tylko możliwe, aby dostrzeżone przeze mnie błędy wyeliminować. Nie wiem co robić. Przez myśl mi nawet przechodziły pomysły o pomocy w podjęciu decyzji o rozwodzie (że ja wyjdę z inicjatywą o rozstaniu), tylko dla jej dobra, dlatego że ją kocham i nie chcę, aby się męczyła ze mną, może wreszcie będzie szczęśliwa. Ale to jest wbrew moim zasadom, wbrew mnie. Jak mogę opuścić kogoś, kogo kocham? Jestem rozdarty, nie mogę jeść, a na dodatek problem z niewyobrażalnymi bólami głowy. Ciężko się skupić w pracy (dodatkowy stres – taka praca), problem z domową egzystencją, nawet jako facet (aż wstyd się przyznać) płaczę po kryjomu jak nikt nie widzi, odpływam i nie wiem gdzie. Totalna beznadzieja. Kiedyś wydawało mi się, że problemy emocjonalne, psychiczne czy psychologiczne, a nawet depresja nie istnieją, że jest to wytwór cywilizacji i próżności osób, ale zdałem sobie sprawę że i ja potrzebuję pomocy, aby się podnieść, zrozumieć co robię źle i jak mam wszystko naprawić, jak powrócić z ciemności do życia. Załamany jestem po rozmowie z żoną - tym co powiedziała, tym że mogę faktycznie być przyczyną tego co się stało. Wydaje mi się, że jeśli to jest prawdą, jeśli faktycznie jestem tyranem, to mogłem to zrobić nieświadomie. Boję się z kimkolwiek rozmawiać o tym co przeżywam, o tym jakim jestem złym człowiekiem, myśli mnie zabijają od środka, spalam się i to mnie wyczerpuje. Boję się o siebie i rodzinę. Chcę odzyskać Wiarę w siebie, abym mógł działać ku lepszemu. Co jest ze mną nie tak? Marzę o szczęśliwym zakończeniu kryzysu; marzę o przytuleniu, o jej zapachu; marzę, że kiedyś usłyszę KOCHAM CIĘ i powróci iskierka o chęci drugiego dziecka.

MĘŻCZYZNA ponad rok temu

Jak zachować dobre wrażenie zrywając?

Witam!

Pana problem jest bardzo trudny, a emocje, które wywołuje muszą być bardzo przytłaczające. Płacz to normalny, ludzki odruch. Pozwala odreagować napięcie emocjonalne i "oczyścić" się z trudnych uczuć. W ciężkich chwilach nie ma znaczenia to, że jest Pan mężczyzną. Ma Pan prawo czuć się źle i potrzebować pomocy. Trudno jest rozmawiać o swoich problemach, ale jeszcze trudniej jest radzić sobie samemu. Jeśli chciałby Pan spróbować rozwiązać problemy w związku lub wyjaśnić sytuację na tyle, by wiedzieć, o co chodzi żonie, to warto byście wspólnie skorzystali z pomocy terapeuty dla par. Wspólne spotkania na terapii mogą pomóc Wam porozmawiać o trudnych sprawach bez robienia sobie wyrzutów i wszczynania kłótni. Będzie to możliwość wysłuchania drugiej strony i wypowiedzenia swojego zdania. Pana żona mówiła o tym, jak ona odbiera sytuację między Wami i Pana zachowanie. Warto, żeby i Pan miał taką możliwość. Na teraz mogę Panu polecić kontakt z telefonem zaufania, by mógł Pan przełamać swój opór przed mówieniem o problemach i Pana samopoczuciu. Rozmowa telefoniczna daje bezpieczeństwo (jest Pan anonimowy, nikt nie wie, kim Pan jest) i poczucie kontroli (jeśli poczuje się Pan zagrożony, może się Pan rozłączyć). Mogło by to być "przygotowanie" do bezpośredniego kontaktu ze specjalistą. Jeżeli żona nie zgodzi się na terapię, wtedy warto, żeby Pan skorzystał z pomocy psychologa. Dzięki temu będzie miał Pan możliwość przepracowania swoich problemów oraz poradzenia sobie z trudnymi emocjami. 

Pozdrawiam

0

Witam,

zalecałabym dla Państwa terapię małżeńską, z pomocą specjalisty łatwiej będzie pokonać trudności.

Pozdrawiam serdecznie

0

Witam serdecznie,

Znajduje się Pan w kryzysie życiowym, który jest bardzo dotkliwy i wywraca Pana świat do góry nogami. Do tej pory Pana oczami szczęśliwy związek napotkał na swojej drodze przeszkodę - trudną do przejścia, ponieważ żona zgłosiła negatywne odczucia względem Waszej relacji. Wyobrażam sobie Pana cierpienie.
Zgłasza Pan wiele uciążliwych emocji. Ukrywa Pan swoje negatywne emocje (płacz po kryjomu). Ujawniła się również tendencja do odczuwania poczucia winy. Zastanawia się Pan, czy jest "tyranem" emocjonalnym i czy to, co dzieje się obecnie, stało się przez Pana.
Oczywiście najlepszym rozwiązaniem będzie podjęcie terapii własnej, rozpoczynającej się od interwencji kryzysowej, ponieważ potrzebuje Pan dużo wsparcia i nakierowania. Pod wpływem silnych emocji, na które Pan sobie dodatkowo nie pozwala, niezbędne staje się podjęcie pomocy.
Podczas regularnych spotkań ze specjalistą odkryje Pan źródła swoich obecnych emocji i myśli. Będzie miał Pan okazję je zmodyfikować i polepszyć obecne funkcjonowanie. Co więcej, pojawi się także swoboda w wyborze rozwiązania - odejść czy działać. To zależy wyłącznie od Pana i żony (dlatego warto również rozważyć rozmowę z partnerką na temat terapii par/małżeństw).
Proszę pamiętać, że zawsze istnieje jakieś wyjście z sytuacji.

Zapraszam na rozmowę.
Pozdrawiam serdecznie,
Magdalena Rachubińska
PSYCHOLOG, PSYCHOTERAPEUTA

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty