Zmiany nastroju - jak sobie z tym radzić?

Mam 25 lat. Od 2 lat jestem w związku z chłopakiem, który ma bardzo niestabilną sytuację życiową: brak mieszkania, kryminalna przeszłość i długi. Moja rodzina jest przeciwna temu związkowi twierdzi, że mój chłopak nie ma przed sobą żadnej przyszłości i ja będąc z nim też zmarnuję sobie życie. Do tej pory materialnie nie brakowało mi niczego, ale nie dogadywałam się zupełnie z mamą, jej mężem mieszkałam z babcią i ona zawsze mnie wspierała. Nawet teraz chociaż nie możemy u niej mieszkać z chłopakiem, bo to by było dla niej zbytnim naruszeniem jej przestrzeni i źle by się z tym czuła, ja też. Mój chłopak jest moją bratnią duszą. Uważam, że każdy ma prawo do błędów i każdego mogło w życiu spotkać to co jego, a teraz jest bardziej wartościowym człowiekiem niż niejeden z jasną sytuacją i świetlaną przeszłością. Ale życie jest brutalne i bez pieniędzy przeszłam taką szkołę życia, że zwątpiłam we wszystkie wyższe wartości, w sens bycia uczciwym, bo gdyby nie pomoc materialna babci, to byśmy nie dali rady, a mama tylko na to czekała "żebym się przekonała, że z nim niczego nie osiągnę i nie damy sobie rady, a to wszystko dla mojego dobra". Żeby jej udowodnić, że dam sobie radę poszłam na studia magisterskie, które mama miała opłacać (nie ukrywała, że miała nadzieję że tam kogoś innego poznam). Ta szkoła wysysała ze mnie życie, bo miałam kasę tylko na czesne i noclegi nawet na jedzenie czasem nie miałam, a w domu kombinowanie jak związać koniec z końcem. Widziałam jak ludzie głupsi ode mnie dostają lepsze oceny i mają super pomysły na życie opierające się na zasadzie robić żeby się nie narobić i przy tym zarobić podczas, gdy ja do tej pory wierzyłam, że trzeba dawać z siebie maksimum i wtedy coś się osiągnie. Mój chłopak też tyrał jak wół, bo po wyroku nie da się znaleźć pracy miłej lekkiej i przyjemnej. Robiłam tę szkołę tylko żeby w końcu uniezależnić się finansowo od rodziny i móc powiedzieć, że nie jestem gorsza od innych bo mam ten papier magistra. Na cały etat nikt mnie nie chciał zatrudnić, bo te studia zajmowały dużo czasu choć zaoczne, o co rodzina też miała pretensje, że się nie staram. Ale znalazłam stałą pracę, chłopak też i odbijaliśmy się od dna i nagle parę dni temu został znów aresztowany na 5 m-cy za nieodrobione godziny społeczne sprzed 10 lat!!! Jego szef napisał pismo, że jest dobrym pracownikiem, ale nie wiem czy go nie zwolni, ja całkiem się załamałam nic prawie nie jem zastanawiam się czy to zniosę nic w rodzinie nie powiedziałam, ale z mojej pensji nie wiem czy dam radę utrzymać wynajęte mieszkanie. Dopiero teraz podjęłam decyzję żeby rzucić studia, na które nie mam siły i czasu, bo teraz muszę więcej pracować. Z rodzicami urwałam kontakt babci kłamię, że wszystko jest ok. W pracy zachowuję się normalnie, ale później płaczę dopóki nie usnę, nie sprzątam, zaniedbuję psa, po pierwszym widzeniu dostałam ataku szału, że to taka biurokracja i spóźnię się do pracy zaczęłam histerycznie wyć kopać ściany w moim bloku, drzwi swojego mieszkania wyzywać i drzeć się. Jak szłam do pracy to płakałam, nie mogłam oddychać w pracy zobaczyli tylko, że jakaś zmęczona jestem, czyli jednak umiem się wziąć w garść, ale w domu znów nie mam siły na nic. Nawet na dłuższy spacer z moim nieszczęśliwym psem. Czy rzuciłam szkołę i zaniedbuję dom z lenistwa tak jak by powiedziała moja mama? Czy ja mam prawo czasem stracić panowanie czy to mi przejdzie? Czy ja w ogóle jestem normalna? Nie chcę być taką ofiarą życiową. Czy to przez lenistwo ja nie mam nawet ochoty skończyć tej szkoły????
KOBIETA, 25 LAT ponad rok temu

Przywiązywanie wagi do cudzych opinii

Witam,

Z Pani wiadomości wynika, iż zagubiła się Pani teraz w swoim życiu. Zdaje się, że przestała Pani realizować swoją wizję własnego życia, godzi się by pewne decyzje były podejmowane przez osoby trzecie. Jednak w mojej opinii nie należy łączyć tej sytuacji z lenistwem. Radziłabym Pani zatrzymać się na chwilę i poważnie zastanowić się nad tym, kim Pani jest i dokąd Pani dąży? Nie ma sensu podejmowania nauki po to by udowodnić coś rodzicom, jeśli nie jest Pani do tego przekonana - w takiej sytuacji będzie to dla Pani męka.  

Kolejną kwestią niewątpliwie jest brak wsparcia bliskich, jednak, jeśli nic nie wiedzą jak mają Pani pomóc? Rozumiem, że ma Pani trudne relacje z matką, ale może warto porozmawiać z babcią, na którą zawsze mogła Pani liczyć. Wspólnie łatwiej będzie znaleźć rozwiązanie, zresztą sama możliwość wygadania się przed osobą bliską pozwoli oczyścić się z silnych emocji, jakie w Pani wzbierają i dezorganizują życie.

W sytuacji kryzysu, gdy nie będzie Pani widziała wyjścia, gdy problemy za bardzo się spiętrzą proponuję także telefon pod numer 116 123 - znajdzie to Pani wsparcie emocjonalne. Ze swojej strony proponowałabym także konsultację psychologiczną. Jeśli nie zdecyduje się Pani zawierzyć swoich problemów rodzinie, może łatwiej będzie sięgnąć po pomoc specjalisty - sądzę, ze wartoby skupić się tutaj na trudnej relacji z matką.

Pozdrawiam

0
redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie

Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych użytkowników.
Poniżej znajdziesz do nich odnośniki:

Patronaty