Trwa ładowanie...

Trudne słowo na "ś". Dlaczego dla umierających tak ważne jest rozmawianie o śmierci i sprawach ostatecznych?

Anna Charko z fundacją "Ludzie i medycyna" stara się uczyć pacjentów i lekarzy, jak rozmawiać o śmierci.
Anna Charko z fundacją "Ludzie i medycyna" stara się uczyć pacjentów i lekarzy, jak rozmawiać o śmierci. (fot. Agata Steifer)

"Lambada" na pogrzebie? Czemu nie, jeśli taka jest wola zmarłego. Jak oswoić śmierć? Czy i jak rozmawiać z osobami, które usłyszały najgorszą diagnozę? "Życie byłoby dużo prostsze, gdybyśmy czasem porozmawiali o śmierci" - przekonuje psycholożka Anna Charko.

1. "Śmierć jest jak lustro, w którym możemy spojrzeć na swoje życie. I to lustro stawia przed nami choroba"

- Coraz więcej ekspertów podkreśla, że współczesna medycyna zapomina o człowieku. Lekarze za wszelką cenę ratują życie pacjentów, a nie zastanawiają się nad jakością tego życia. Kiedy umarł mój tata, uświadomiłam sobie, że nie odbyliśmy rozmowy o jego śmierci, strachu, oczekiwaniach - przyznaje Anna Charko z fundacji "Ludzie i medycyna". Psycholożka, która stara się odczarować temat śmierci, opowiada o prywatnych doświadczeniach i rozmowach z pacjentami.

Katarzyna Grzęda-Łozicka, WP abcZdrowie: Śmierć jest nieuniknionym elementem życia. W Polsce to nadal temat tabu?

Choroby, na które najczęściej umierają Polacy
Choroby, na które najczęściej umierają Polacy [8 zdjęć]

Układ krążenia odpowiedzialny jest za transport krwi z tlenem i składnikami odżywczymi do wszystkich

zobacz galerię
Zobacz film: "Spojrzeli śmierci prosto w oczy. Naukowcom opowiedzieli, co widzieli"

Anna Charko, psycholożka, fundacja "Ludzie i medycyna": - Ja nie lubię generalizować. Często rozmawiam z osobami chorującymi przewlekle i ten temat jest obecny właściwie w każdej z tych rozmów. Wynika z nich taki wniosek, że pacjentom, którym choroba uświadomiła to, że są śmiertelni jest trudno znaleźć rozmówcę, z którym mogą się podzielić swoimi przemyśleniami. Tylko niektórzy szczęśliwcy mają przyjaciół, partnerów, przed którymi mogą się otworzyć i o tym porozmawiać.

Boimy się o tym rozmawiać, czy nie wiemy jak?

Dlaczego to jest takie trudne? Pewnie z kilku powodów. Mąż mojej znajomej chorującej na raka długo nie chciał się zgodzić na to, by porozmawiać z nią o pogrzebie. Pewnie bał się tego, że ona przestała już mieć nadzieję na wyzdrowienie, że już się z nim żegna. Ale to nie tak. Jej ta rozmowa dała spokój i później nie wracała do tematu. Do dziś żyje.

Inny powód jest taki, że osoba zaproszona do takiej rozmowy musi się zmierzyć z własną śmiertelnością. Nie tylko z tym faktem, że bliski odejdzie, ale z tym, co ze mną. Uświadomić sobie, że "mnie też to czeka".

Jest jeszcze jeden wątek, o którym mówią osoby starsze, że kiedy one podnoszą ten temat, to ich bliscy wtedy mówią: "Nie no daj spokój, przecież jeszcze nie umierasz, jeszcze mamy czas na taką rozmowę" i z reguły jest to w pewnym sensie odkładane na półkę. Czyli: na nigdy. Język też tego nie ułatwia. Słowa "śmierć", "umierać" automatycznie oznaczają "trudne" tematy. A od takich lepiej się trzymać z daleka.

Skąd się bierze ta potrzeba rozmowy o sprawach ostatecznych?

Życie byłoby dużo prostsze, gdybyśmy czasem porozmawiali o śmierci. I tak to jest, że jak rozmawiamy o śmierci, to tak naprawdę rozmawiamy o życiu. Dzięki temu sięgamy po głębszą warstwę życia, odrzucamy te warstwy ograniczeń, zobowiązań, wychodzimy z ról społecznych.

Ja to trochę tak widzę, że śmierć to jest takie lustro, w którym my możemy spojrzeć na swoje życie. I to lustro stawia przed nami choroba, dlatego ta choroba jest dla mnie takim specjalnym okresem, bardzo wartościowym. Może to dziwnie brzmi, ale można z tego doświadczenia wyciągnąć dużą wartość, chorzy z którymi rozmawiam, często to podkreślają.

Anna Charko zachęca do rozmów z ciężko chorymi o ich strachu, oczekiwaniach i o śmierci. Oni tego potrzebują.
Anna Charko zachęca do rozmów z ciężko chorymi o ich strachu, oczekiwaniach i o śmierci. Oni tego potrzebują. (fot. Domnika Dzikowska)

2. Uświadomienie sobie, że życie ma kres sprawia, że przestajemy się przejmować "pierdołami"

Podobno wszyscy mamy dwa życia. To drugie zaczyna się w chwili, gdy zdamy sobie sprawę, że mamy tylko jedno. I taka refleksja płynie też z pani rozmów z pacjentami?

Sam fakt diagnozy ma taką siłę, że wzbudza refleksję na temat śmiertelności. Ja nie rozmawiam tylko z osobami, które są chwilę przed, również z tymi, którzy są chorzy, ale mają szansę na w miarę długie życie. Ale ta perspektywa nie musi być bliska, żeby wywarła na nas wrażenie. Pacjenci podkreślają często, że choroba uświadomiła im, że są śmiertelni.

Często słyszę od nich, co im to dało, że zyskali większą radość życia, że bardziej są wyczuleni sensorycznie na każdą chwilę, chłoną życie bardziej, że poukładali swoje zaległe sprawy, ale przede wszystkim podkreślają doświadczenie nowej jakości życia, mówią, że od tego momentu ich życie nabrało smaku.

Uświadomienie sobie, że życie ma kres, daje bardzo ciekawą perspektywę. Jedna z moich rozmówczyni określiła to dość zabawnie, że od diagnozy przestała się przejmować "pierdołami". Ta perspektywa pozwala nam zdjąć z nas stres codzienności.

Jak powinno się rozmawiać o śmierci?

Tu nie ma żadnego "powinno". Wszystko zależy od danej osoby. Uważam, że taka rozmowa jest bardzo wartościowa i myślę, że warto się na nią otworzyć, ale nie da się kogoś na siłę w nią wciągnąć. Ja poszukuje cały czas odpowiedzi na to, jak o tym rozmawiać. Myślę, że może trzeba o tym rozmawiać tak jak o wszystkim innym, jak rozmawiamy o obiedzie, o lekcjach do odrobienia, ten zwykły codzienny język jest dobry również do rozmawiania o śmierci.

Trudniej jest odpowiedzieć na pytanie: jak zacząć taką rozmowę? Znajoma psycholożka podsunęła mi, że dobrze jej się rozmawiało z przyjaciółką podczas wspólnego gotowania kolacji. Kolacja, jedzenie, ale też spacer – to są dobre momenty, by zacząć. A potem, to już pójdzie łatwo.

Prowadzi pani fundację "Ludzie i medycyna", w której na różne sposoby staracie się oswoić ten trudny temat. "Rozmawianie o śmierci cię nie zabije" - to wasz najnowszy projekt, na czym polega?

To jest taka polska adaptacja kart konwersacyjnych, które mają ułatwić rozmawianie o perspektywie śmierci. W naszym przypadku to będzie talia ok. 40 kart, którą rozmówcy będą mogli wykorzystać jako zaproszenie do rozmowy o odchodzeniu, ale przede wszystkim pretekst, żeby w ogóle zacząć rozmawiać. Każda karta zawiera obszar, który można poruszyć, to są m.in. takie tematy jak: co jest dla mnie ważne w tych ostatnich dniach, jakie mam oczekiwania wobec opieki zdrowotnej, o czym chcę być informowany itp.

Fundacja "Ludzie i medycyna" przygotowuje karty terapeutyczne, które mają ułatwić zaincjowanie z bliskimi rozmowy o ostatnich chwilach.
Fundacja "Ludzie i medycyna" przygotowuje karty terapeutyczne, które mają ułatwić zaincjowanie z bliskimi rozmowy o ostatnich chwilach. (Fundacja )

Istotą tych kart jest sortowanie przez rozmówcę rzeczy, które dla niego są ważne. Inne wątki wybierze osoba młoda, inne starszy pacjent hospicjum. Dla niego być może ważna będzie pamięć, to jak chce być zapamiętany przez bliskich, co chce im coś przekazać.

Opieramy się na badaniach naukowych. W jedych pytano pacjentów o to, co jest dla nich ważne w ostatnich chwilach życia i odpowiedzi dominujące to była potrzeba fizycznej czystości i poczucie godności.

3. Tworzenie bucket list, czy odkrywanie własnych marzeń

Czy bucket list, a więc lista rzeczy, które chcemy zrobić przed śmiercią, jest też ujęta w kartach?

Jest oczywiście lista rzeczy, które warto zrobić przed śmiercią. Oczywiście wszystko w miarę możliwości, bo część pacjentów jest np. unieruchomiona, ale myślę, że nawet w takich sytuacjach jeszcze coś można, można mieć wpływ na to, jak mają wyglądać te ostatnie dni. Jeżeli uświadomimy sobie, że umrzemy, to zdajemy sobie sprawę, że nie ma co odkładać naszych marzeń na półkę. Dlaczego nie teraz te wakacje, ten patent żeglarski?

Najważniejsze, że ludzie sięgają dzięki temu do swoich marzeń, a one mogą być różne. Ostatnio rozmawiałam z dziewczyną znaną jako Rakieta Kasia, która też przeszła przez onkologiczną chorobę i ona opowiada, że dopiero po rozmowie z lekarzem uświadomiła sobie, że jej marzenie to pielgrzymka do Santiago de Compostela. Dopiero, jak sobie to uświadomiła, to poczuła siłę, żeby to zrealizować. I to chyba o to chodzi. Chodzi o impuls.

Uświadomienie sobie swojej śmiertelności pozwala spojrzeć na życie z nowej perspektywy.
Uświadomienie sobie swojej śmiertelności pozwala spojrzeć na życie z nowej perspektywy. (iStock)

A organizowanie pogrzebu?

Są osoby, którym zaplanowanie pogrzebu daje spokój, bo dzięki temu mają poczucie, że ich odejście nie zostawi takiego bałaganu i że ich bliscy nie będą musieli się zastanawiać, jak to powinno wyglądać. Niektórzy ludzie chcą przekazać w tej rozmowie o pogrzebie swoje wartości, oni nie chcą, żeby po nich płakano, ale żeby o nich pamiętano.

Dla niektórych co się stanie po ich śmierci z ich ciałem jest mniej ważne, a ważniejszy jest sam pogrzeb, a dla innych przekazanie organów do transplantacji.

Swoją drogą są coraz bardziej rozmaite pomysły jak sam pogrzeb ma wyglądać. Ostatnio słyszałam o pożegnaniu, na którym brzmiała "lambada". Ja myślę, że to piękny akcent, że ktoś spełnia ostatnią wolę tej osoby.

Czy jakaś z rozmów o odchodzeniu utkwiła pani szczególnie w pamięci?

Ja najbardziej zapamiętałam tę rozmowę, która się nie odbyła i to jest rozmowa z moim tatą. Mój tata umarł niecałe dwa lata temu, a chorował wcześniej na ciężką chorobę i jak odszedł, to uświadomiłam sobie, że my nie odbyliśmy takiej rozmowy, że on ode mnie nie dostał szansy, żeby porozmawiać o swoich obawach, o swoim strachu, o swojej gotowości, że nie było w ciągu ostatnich lat jego życia takiego momentu zatrzymania i zastanowienia, że może to zmierza ku końcowi.

Warto taką chwilę zatrzymać. Żyliśmy do samego końca w takim złudzeniu nieśmiertelności. To bardzo mnie zaskoczyło. To wpłynęło na moje późniejsze działania.

A jak jest z lekarzami w Polsce, czy potrafią przekazywać wprost pacjentom diagnozę, czy to też w naszej kulturze jest trudne?

Pewnie są tacy, którzy rozmawiają, którzy potrafią, którzy mają na to przestrzeń, tu bardziej nie chodzi o czas tylko o pewną postawę. Lekarze uczą się, żeby ratować życie, a nie zajmować się umieraniem. Jednak na świecie powoli widać taką zmianę w medycynie: coraz więcej lekarzy mówi, że zagubiliśmy się w tym, że za wszelką cenę ratujemy życie, a nie zastanawiamy się nad jego jakością.

Jest taka książka szwedzkiego lekarza Christiana Unge "Jeżeli będę miał zły dzień, ktoś dziś umrze”. On opisuje jak za wszelką cenę próbował uratować swojego starszego pacjenta. Dopiero kiedy zdał sobie sprawę, że już nic nie może zrobić, to przyszedł do niego syn tego pacjenta z uśmiechem na twarzy i powiedział "to dobrze, bo właśnie tata już chce umrzeć".

Projekt "Rozmawianie o śmierci cię nie zabije" jest rozwijany dzięki wsparciu programu Seniorzy w Akcji.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze