Trwa ładowanie...

Twardy lockdown w Szanghaju. "Ludzie od kilku tygodni nie mogą wyjść z domu, niektórzy nie mają jedzenia"

 Katarzyna Prus
12.04.2022 16:38
Twardy lockdown w Szanghaju. “Ludzie od kilku tygodni nie mogą wyjść z domu, niektórzy nie mają jedzenia”
Twardy lockdown w Szanghaju. “Ludzie od kilku tygodni nie mogą wyjść z domu, niektórzy nie mają jedzenia” (Facebook)

Sytuacja w Szanghaju, gdzie od ponad dwóch tygodni obowiązuje twardy lockdown jest coraz bardziej dramatyczna. Pozamykane są całe osiedla, a część mieszkańców już od blisko miesiąca nie może wyjść z domu. - Sytuację pogarsza jeszcze fakt, że są problemy z dostarczaniem żywności. Władze nie do końca nad tym panują - opowiada polska youtuberka Weronika Truszczyńska mieszkająca w Szanghaju.

spis treści

1. Miasto walczy z rekordową falą zakażeń

W Szanghaju, finansowym i biznesowym centrum Chin, jest polska youtuberka Weronika Truszczyńska. W mediach społecznościowych codziennie relacjonuje, jak się żyje w zamkniętym mieście, które zmaga się falą Omikronu.

- Dla mnie to 11 dzień lockdownu. Cały czas siedzimy w domach. Tzw. komitety osiedlowe pilnują, żeby nikt nie wychodził. Są osiedla, na których mieszkańcy nie mogą wyjść już od prawie miesiąca, są sfrustrowani, mają dość - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie Weronika.

Zobacz film: "Profesor Marcin Drąg o lekach na COVID-19"
Jedno z osiedli w Szanghaju podczas lockdownu
Jedno z osiedli w Szanghaju podczas lockdownu (Weronika Truszczyńska/archiwum prywatne)

Władze 26-milionowego miasta wprowadziły twardy lockdown po tym, jak liczba zakażeń SARS-CoV-2 zaczęła drastycznie rosnąć. - Takie rozwiązanie było ostatecznością. Władze broniły się przed całkowitym zamknięciem miasta, które jest przecież finansowym centrum Chin - zauważa youtuberka.

Pod koniec marca wyraźnie było już jednak widać, że sytuacja epidemiczna zaczyna wymykać się spod kontroli. Potwierdzano nawet 2-3 tysiące nowych przypadków w ciągu doby.

- Jak na Chiny, które nadal stosują politykę "zero covid", to bardzo dużo. Do akcji wkroczył rząd i miasto musiało wprowadzić maksymalne obostrzenia - opowiada Truszczyńska.

2. Koniec z liberalną polityką covidową

Wcześniej miasto było znane z dosyć liberalnej polityki covidowej. Nigdy nie było tam tak drastycznych obostrzeń. Nie zakazywano wychodzenia z domu czy nie zamykano sklepów spożywczych.

Z drugiej strony, wcześniej nie było też tylu zakażeń. Tymczasem tylko w poniedziałek potwierdzono tam już ponad 26 tysięcy nowych przypadków.

Szanghaj podczas lockdownu
Szanghaj podczas lockdownu (Weronika Truszczyńska/archiwum prywatne)

- W przypadku Chin to najwięcej od momentu wykrycia ogniska w Wuhan. Kilka dni robiłam zapasy, żeby się dobrze przygotować do zamknięcia miasta. Całe szczęście, bo lockdown został przedłużony - zaznacza Weronika.

Zakupy ostatniego dnia przed lockdownem po lewej stronie rzeki
Zakupy ostatniego dnia przed lockdownem po lewej stronie rzeki (Weronika Truszczyńska/archiwum prywatne)

3. "Ludzie bili się o jedzenie"

Początkowo lockdown objął tylko prawobrzeżną część miasta. Miał trwać od 28 do 31 marca. Przez cztery kolejne dni miała być zamknięta druga część Szanghaju. - Problem w tym, że ogłoszono to wieczorem 27 marca. W sklepach były tłumy, ludzie w ostatniej chwili dosłownie rzucili się do zakupów, żeby mieć jakiekolwiek zapasy, bili się o jedzenie - opowiada blogerka.

Mimo przedłużenia twardych restrykcji, w statystykach nie widać na razie żadnej poprawy.

- Są osiedla, na których ludzie nie wychodzą z domu od blisko miesiąca, bo byli już w izolacji zanim wprowadzono lockdown. Mają dość, są sfrustrowani. Sytuację pogarsza jeszcze fakt, że są problemy z dostarczaniem żywności. Władze nie do końca nad tym panują. Zdarzało się, że komitety osiedlowe, które miały dowozić te paczki, sprzedawały je “na lewo”. Ludzie zostawali bez niczego. Mimo zakazu zaczęli więc wychodzić na ulicę i głośno protestują przeciwko obostrzeniom, dochodzi do zamieszek - przyznaje Weronika.

4. Szanghaj wróci do normalności?

W poniedziałek władze Szanghaju zapowiedziały, że pierwsi mieszkańcy będą w końcu mogli wyjść z domu. Dotyczy to tylko osiedli, w których od co najmniej dwóch tygodni nie wykryto żadnego nowego zakażenia. W pozostałych częściach miasta zakaz nadal obowiązuje.

Jak podaje Reuters, już ponad 7 tysięcy stref mieszkalnych, gdzie mieszka ok. 4,8 miliona osób, zostało sklasyfikowanych jako te o niższym ryzyku. Teraz konkretne już dzielnice ogłaszają, które osiedla mogą zostać otwarte.

- Mieszkańcy tych stref nadal podlegają jednak kontrolom i będą musieli przestrzegać dystansu społecznego - powiedziała podczas wtorkowej konferencji prasowej dotyczącej COVID-19 Wu Qianyu, urzędniczka miejska odpowiedzialna za zdrowie.

- Po długim okresie blokady zrozumiałe jest, że ludzie chcą wyjść. Muszą iść na zakupy, po żywność i lekarstwa oraz na leczenie. Ale jeśli wiele osób zgromadzi się w nieuporządkowany sposób, spowoduje to zagrożenia dla naszej pracy w zakresie zapobiegania pandemii - dodała Wu Qianyu.

- Problem w tym, że mieszkańcy osiedli, które zostały uznane za bezpieczne i tak nie mają gdzie pójść, nie mogą zrobić zakupów, bo wszystko jest pozamykane. Nie wiadomo kiedy faktycznie zostaną otwarte pierwsze sklepy czy restauracje, mimo że media wskazują już na konkretne miejsca. Nie zostało to jeszcze jednak ostatecznie potwierdzone. Mimo to pierwsi "uwolnieni" mieszkańcy wychodzą na ulice, cieszą się, śmieją się, gwiżdżą - mówi blogerka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze