"Nowy" COVID opanowuje świat. Takie objawy teraz dominują

Choć w ostatnich miesiącach COVID-19 wyraźnie wyhamował, a najsilniej atakuje obecnie RSV, zakażeń cały czas przybywa. Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH-PIB wynika, że od mniej więcej dwóch miesięcy przyrost zachorowań utrzymuje się na podobnym poziomie.

Zobacz także: Niemal 12 tys. zachorowań na RSV w dwa tygodnie. "Wirus wywołuje dramatyczną kaskadę"

Porównując raporty PZH widać, że przyrost w skali dwóch tygodni (raporty są aktualizowane co dwa tygodnie) jest na poziomie ok. 2,2-2,3 tys. przypadków, co oznacza, że wirus nadal krąży. Od początku roku do końca marca zarejestrowano 17 753 zakażenia, ale lekarze przewidują, że nowa fala może zacząć się niespodziewanie. Może to nastąpić jeszcze w kwietniu, zwłaszcza po masowych spotkaniach Polaków przy okazji świąt.

- Pod koniec marca miałam serię zachorowań na COVID-19, zdarzało się nawet kilka przypadków dziennie. Teraz to się trochę wyciszyło, ale mnie to wcale nie uspokaja, może to być cisza przed burzą - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie Bożena Janicka, lekarka rodzinna, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia.

- W sierpniu ubiegłego roku zaskoczył nas właśnie COVID-19. Mieliśmy lawinę zakażeń i początkowo myśleliśmy, że to grypa, bo objawy na to wskazywały. Tymczasem po zrobieniu testu okazywało się, że to zakażenia koronawirusem. Dlatego nowa fala może być kwestią czasu i wcale nie musi czekać do lata - zaznacza dr Janicka.

Dlatego cały czas warto wspomagać odporność, by organizm mógł łatwiej bronić się przed wirusem. Lekarka radzi, by pamiętać m.in. o zdrowej diecie czy odpowiedniej dawce snu i przestrzegać zasad higieny, przede wszystkim mycia rąk.

- SARS-CoV-2 stał się nieprzewidywalny i nie możemy się już kierować sezonowością w prognozowaniu nowej fali zakażeń. Świetny przykład mieliśmy w ubiegłym roku, kiedy spodziewaliśmy się wzrostu zakażeń na jesieni, a fala niespodziewanie uderzyła w lecie i na jesieni już wygasła. Niewykluczone, że podobnie będzie też w tym roku, ale nie da się tego precyzyjnie określić - dodaje w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Robert Flisiak, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

- Wszystko zależy od poziomu uodpornienia konkretnej populacji, w Polsce nie jest ono na wysokim poziomie (Polacy nie szczepią się już masowo przeciwko COVID-19, w tym sezonie zdecydowało się na to niewiele ponad 500 tys. osób - red.). Z obserwacji sytuacji epidemiologicznej w innych krajach, w których nowy wariant SARS-CoV-2 zaczyna dominować, nie widzimy na razie, że wzrost zakażeń przekładał się na istotny wzrost hospitalizacji. Na razie nie ma więc podstaw, by przypuszczać, że jest on groźniejszy i wywołuje cięższą chorobę, niż warianty, które wcześniej dominowały - dodaje ekspert.

Nowy wariant, na który wskazuje prof. Flisiak, to LP.8.1. Wirus, należący do wariantów omikronowych, do Polski jeszcze nie dotarł (z marcowych danych GIS wynika, że dominuje u nas XEC), ale w innych krajach zaczyna się wysuwać na prowadzenie, wywołując wzrosty zakażeń. Z danych Global Initiative on Sharing All Influenza Data (GISAID) wynika, że jego procentowy udział w globalnych zakażeniach wyraźnie rośnie.

W USA LP.8.1 odpowiada już za 55 proc. przypadków. Z kolei w Wielkiej Brytanii stanowi co najmniej 60 proc. wszystkich przypadków. W Australii, a konkretnie w Nowej Południowej Walii, LP.8.1 jest już przyczyną jednego na pięć zakażeń (stał się tam trzecim najbardziej dominującym szczepem obok XEC i KP.3).

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) włączyła LP.8.1 do wariantów monitorowanych jeszcze w styczniu, wskazując, że ma konkretne zmiany genetyczne. Jedna z tych mutacji w białku kolca (V445R), umożliwia mu łatwiejsze rozprzestrzenianie się w porównaniu z innymi krążącymi wariantami.

Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska wskazywała także na warunki pogodowe, które ułatwiają SARS-CoV-2 zdominowanie wiosennej fali zakażeń wirusowych.

- SARS-CoV-2 znacznie lepiej przenosi się przy wyższej temperaturze i wilgotności. Nie bez znaczenia jest też nasza odporność, mocno nadwyrężona grypą. Ponadto, w sezon wiosenny zawsze wchodzimy z najniższą odpornością, nie tylko ze względu na zimowe infekcje, ale też gorsze odżywianie, mniej ruchu, mniej aktywności na świeżym powietrzu. To wszystko sprawia, że nasz układ odpornościowy jest w fazie "podsypiania" i nie działa na pełnych obrotach - zaznaczała w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie.

Tymczasem w Polsce nie mamy obecnie codziennych raportów covidowych. Przypomnijmy, że Rządowe Centrum Bezpieczeństwa (RCB) od początku marca zrezygnowało z ich publikowania. Choć Ministerstwo Zdrowia obiecywało wówczas, że publikacja danych będzie wznowiona, nadal tak się nie nie stało.

- Zbieranie danych jest absolutnie priorytetowe, by wiedzieć, z czym mamy do czynienia i móc podejmować jakiekolwiek działania. Bez danych epidemiologicznych nie wiemy nic. W zakaźnictwie musimy być czujni i przygotowani do ataku również nowych wersji wirusów - podkreślała w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Grażyna Cholewińska-Szymańska, mazowiecka konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych.

Najbardziej charakterystycznym w tym sezonie objawem COVID jest duszność. Poza tym koronawirus daje inne symptomy:

• kaszel,

• katar,

• gorączka,

• dreszcze,

• ból gardła,

• bóle mięśni,

• silne zmęczenie, rozbicie.

Jeśli ich doświadczasz, koniecznie wykonaj test.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródła

1. WHO
2. WP abcZdrowie