COVID nie uderza już w płuca. To jedno z najczęstszych powikłań, które zgłaszają pacjenci
Dolegliwością zgłaszaną teraz najczęściej przez pacjentów po przejściu COVID-19, jest uczucie szybkiego bicia serca. - Nieprawidłowa tachykardia zatokowa - to według naszych obserwacji STOP-COVID najczęściej występująca arytmia po domowym COVID-19. Zgłasza ją co czwarty chory - mówi dr Michał Chudzik, kardiolog, który bada powikłania u osób, które przeszły zakażenie koronawirusem. Czy zmiany są odwracalne i kiedy konieczna jest konsultacja z lekarzem?
1. Pacjenci po COVID mówią, że ich serce bije za szybko
Dr Michał Chudzik wskazuje, że na pierwszy plan powikłań pocovidowych w ostatnim okresie wysuwają się zaburzenia rytmu serca. Już wcześniej wskazywały na to analizy prowadzone przez amerykańskich lekarzy.
- W tej chwili najczęściej pacjenci zgłaszają się z powodu bardzo szybkiego bicia serca, które opisują jako kołatanie, arytmię serca. Pacjenci narzekają również na różnego rodzaju bóle w klatce piersiowej, ale dominuje jednak to poczucie szybkiego bicia serca. To tachykardia, czyli szybka praca serca - to nie jest żadna arytmia, tylko prawidłowy rytm serca, tyle że bardzo szybki, powyżej 100 na minutę. Problem utrzymuje się u tych pacjentów przez cały czas i w dzień, i w nocy. Nie ma związku z aktywnością ruchową. Znaliśmy tę jednostkę chorobową już wcześniej, ale była rozpoznawana relatywnie rzadko - wyjaśnia dr Michał Chudzik, kardiolog, który od ponad dwóch lat w ramach projektu STOP-COVID bada powikłania pocovidowe.
Lekarz przyznaje, że skala problemu jest ogromna. - U tych osób, które się do nas zgłaszają, co czwarty, co piąty pacjent po COVID sygnalizuje taką dolegliwość - mówi kardiolog. Problem częściej dotyczy kobiet.
2. Czy pocovidowe zaburzenia rytmu serca są groźne?
Dr Chudzik wyjaśnia, że w przypadku pacjentów z zaburzeniami rytmu serca po przejściu COVID, w pierwszej kolejności trzeba wykluczyć, czy może być inne podłoże tych problemów. Za przyspieszoną pracę serca może odpowiadać m.in. nadczynność tarczycy albo anemia - w takich przypadkach najpierw trzeba się skupić na leczeniu choroby podstawowej.
Kiedy konieczna jest konsultacja lekarska? - W przypadku niektórych pacjentów te problemy mijają samoistnie w krótkim czasie. Ale jeżeli trwa to bardzo długo, to wymaga już konsultacji, bo to oznacza, że nasze serce cały czas pracuje jak podczas intensywnego wysiłku, np. jakbyśmy cały czas biegli. Nawet jeżeli jesteśmy osobami w pełni zdrowymi, ale odczuwamy tę szybką pracę serca dłużej niż miesiąc po przejściu COVID, powinniśmy się zgłosić do lekarza. Chory mówi, że ma kołatanie serca, ale musimy ustalić, co dokładnie w tym sercu się dzieje. W takich sytuacjach trzeba pacjentowi wykonać badania EKG metodą Holtera, żeby sprawdzić, czy nie ma dodatkowo zaburzeń rytmu serca - tłumaczy dr Chudzik.
Tachykardia może być groźna, zwłaszcza dla osób, które już wcześniej zmagały się z innymi problemami kardiologicznymi. To powoduje dodatkowo niepotrzebne obciążenie serca. - Jeżeli dotyka to osobę, która miała już jakąś chorobę serca, to staje się to bardziej niebezpieczne, bo to serce nie ma dużych rezerw - zaznacza ekspert.
Lekarz wyjaśnia, że u większości pacjentów borykających się z tachykardią po COVID pomaga zastosowanie leczenia skojarzonego ivabradyną w połączeniu z beta-blokerami. - U ponad 95 proc. pacjentów po ok. trzech-sześciu miesiącach można te leki odstawić i wszystko wraca do normy. Bardzo sporadycznie ten problem zostaje i wówczas trzeba rozważyć leczenie inwazyjne tzw. ablację. W Polsce mamy dobre ośrodki, które te zabiegi wykonują - tłumaczy kardiolog.
Nieprawidłowa tachykardia zatokowa - to wg naszych obserwacji STOP-COVID najczęściej występująca arytmia po domowym COVID-19 - zgłasza ją co 4 ty chory (częściej K). Wynika z dysfunkcji układu autonomicznego. Dobry efekt takie skojarzone leczenie: Ivabradyna + B-Bloker. https://t.co/FzedXwzgA2
— Michał Chudzik (@Mi_Chudzik) July 14, 2022
3. Mutacje wirusa zmieniły przebieg choroby
Eksperci przyznają, że pojawienie się nowych wariantów koronawirusa spowodowało, że zmienił się przebieg kliniczny choroby. Zwracał na to uwagę również dr Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog, ekspert Naczelnej Izby Lekarskiej ds. Zagrożeń Epidemicznych.
- W tej chwili koronawirus nie przebiega tak ewidentnie, jak wcześniej, czyli nie ma tych postaci płucnych, a więc pacjenci nie trafiają na oddziały zakaźne w związku z zapaleniem płuc, tylko na oddziały interny z powodu powikłań sercowo-naczyniowych. Przebieg tej choroby jest zupełnie inny. W związku z tym wielu pacjentów w ogóle nie zostanie zdiagnozowanych - podkreślał lekarz.
Dr Chudzik przyznaje, że w ostatnim czasie obserwuje rzadziej groźne powikłania bezpośrednio zagrażające zdrowiu, za to na pierwszy plan wysuwają się dolegliwości, które utrudniają pacjentom codzienne funkcjonowanie. Rośnie skala powikłań o podłożu neurologicznym i dotykajacych sfery psychologicznej. Kardiolog wskazuje, że zaburzenia rytmu serca również mogą być powiązanie w pocovidowowymi uszkodzeniami mózgu.
- Tachykardia, zaburzenia rytmu serca wynikają z uszkodzenia układu autonomicznego. To układ, który kontroluje pracę serca, nasze ciśnienie, to, że oddychamy. Układ, który tym reguluje jest zlokalizowany w mózgu, blisko są zlokalizowane inne ośrodki związane z naszymi emocjami. To wszystko się łączy. Nie mamy na to dowodów, że akurat w tym miejscu w mózgu dochodzi do uszkodzeń, ale patrząc na objawy kliniczne, widać wyraźnie, że często obok tej tachykardii zatokowej występują zaburzenia lękowe, depresyjne, zaburzenia snu, nadmierne pocenie. W związku z tym uważa się, że uszkodzenie tego ośrodka w mózgu może być takim punktem zapalnym - tłumaczy kardiolog.
Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.