Mandaryna choruje na cukrzycę. Jest przerażona faktem zanieczyszczenia metforminy

Marta, była żona Michała Wiśniewskiego, znana w Polsce jako Mandaryna, od lat zmaga się z cukrzycą. Zapytaliśmy ją, jaka była jej reakcja na wiadomość o tym, że również na polskim rynku są dostępne leki, które mogą być zanieczyszczone rakotwórczą substancją.

- Kiedy włączyłam telewizor i dowiedziałam się o całej sprawie, byłam przerażona i postanowiłam szybko sprawdzić listę zanieczyszczonych leków. Na szczęście nie było na niej tego konkretnie preparatu, który zażywam, co - nie ukrywam - trochę mnie uspokoiło. Zanieczyszczona substancja dotyczy leków podawanych pacjentom przy cukrzycy typu 2, a ja choruję na cukrzycę typu 1 i w związku z tym zażywam insulinę - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie Mandaryna.

Piosenkarka dowiedziała się o chorobie będąc w ciąży z córeczką Fabienne. Jak przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską - od tej pory systematycznie, bo raz w miesiącu, bywa u lekarza i zażywa leki dla poprawy jakości swojego życia.

Choć wygląda na to, że zagrożenie zanieczyszczeniem leków bezpośrednio jej nie dotyczy, to artystka nie odcina się od tego tematu, ponieważ doskonale rozumie, jak trudno jest żyć z przewlekłą chorobą i jak ważne jest dla zmagających się z cukrzycą wsparcie otoczenia.

- Ta sprawa bardzo mnie poruszyła i myślę o tych, którzy czują się w tej sytuacji zaniepokojeni, czyli o tych blisko 2 milionach Polaków zażywających te leki. Wybieram się do lekarza, który się mną zajmuje, żeby porozmawiać z nim na temat zagrożeń. Jestem Ambasadorką Fundacji Michała Figurskiego "Najsłodsi" i z tego też względu będę śledzić całą sprawę na bieżąco. Celem tej fundacji jest przecież uświadamianie, że z cukrzycą można żyć i że ważna jest edukacja w tym zakresie - dodaje Marta Wiśniewska.

Przypomnijmy - metformina to popularny w Polsce lek, który przyjmują pacjenci z cukrzycą typu II, ale też bywa przepisywany kobietom zmagającym się z PCOS, czyli zespołem policystycznych jajników.

Zanieczyszczenie leku stwierdzono na etapie produkcyjnym w chińskich fabrykach, z których lek trafia do Europy (również do Polski).

Minister Zdrowia na konferencji prasowej uspokoił, że trującą substancję wykryto w śladowych ilościach. Jednocześnie apeluje do pacjentów, aby nadal przyjmowali lek, ponieważ skutki jego odstawienia byłyby znacznie poważniejsze niż kontynuowanie leczenia.