Przychodzi Polak do apteki i prosi o... Domestos. Młoda farmaceutka zdradza, jak wygląda praca w aptece
Odpowiadają na pytanie: ‘’Co może mi pan/pani polecić na…?’’. Walczą z nieczytelnym pismem lekarzy, edukują, doradzają i tłumaczą. Farmaceuci tylko z pozoru mają nudną pracę. Codziennie są proszeni o takie produkty, jak: mleko następne Debilon, Butapren zatoki, Altacet żel w maści, tabletki ze skrzatem polnym czy rękawiczki złuszczające stopy.
1. Przed użyciem skonsultuj się z farmaceutą
Farmaceuci cieszą się dużym zaufaniem wśród społeczeństwa. Każdego dnia przekonuje się o tym Anna Wyrwas - magister farmacji, która pracuje w jednej z gdańskich aptek. Większość swoich pacjentów zna z widzenia. Jeszcze podczas stażu studenckiego założyła fanpage ‘’Będąc młodym farmaceutą’’.
- Fanpage miał być anonimowym pamiętniczkiem, na którym dzielę się ciekawostkami z mojej pracy zawodowej, bo tych ‘’kwiatków aptecznych’’ jest naprawdę wiele.
Pacjenci często przychodzą do niej po radę. Łatwiej przyjść do apteki, jeśli sami do końca nie wiedzą, co im dolega. Liczą, że farmaceuta, po wysłuchaniu szeregu dolegliwości, wskaże im odpowiednią metodę leczenia.
- Nie zawsze mam gotowy lek dla pacjenta, często jest tak, że tylko podpowiadam, do jakiego specjalisty powinien się udać. Kiedyś przyszedł pan, który miał problem z wysypką na penisie. Zapytał, czy może posmarować krostki lekiem na brodawki. Stanowczo mu to odradziłam. Niestety na sugestię, żeby udać się jak najszybciej do lekarza, stwierdził, że przecież nie będzie o takich sprawach rozmawiał z lekarzem. Farmaceuty się nie wstydził – opowiada Anna
Z obserwacji farmaceutki wynika, że młodzi ludzie raczej nie mają problemów z zakupami w aptece. Nie wstydzą się kupować prezerwatyw, leków na hemoroidy czy innych środków na ''choroby wstydliwe'', nie mają problemu z przyjściem po poradę.
- Czasem starsi ludzie bardziej się krępują. Czekają aż apteka opustoszeje i wtedy po cichutku, tak żeby nikt nie usłyszał, mówią, z czym mają problem. Farmaceuta musi cierpliwie wysłuchać takiego pacjenta, nie może wyśmiać jego dolegliwości. Staramy się pomóc jak umiemy – dodaje.
2. Farmaceuta deszyfrant
Anna dostaje mnóstwo wiadomości prywatnych z prośbą o poradę czy polecenie konkretnego leku. Osobną kategorię stanowią wiadomości, w których znajdują się zdjęcia recept i pytanie: ''Co doktor miał na myśli?''. Nie od dziś wiadomo, że lekarze nie słyną z ładnego charakteru pisma.
- Mam fajną społeczność na fanpage’u. Wrzucam zdjęcie recepty i razem zastanawiamy się, co jest napisane. Oczywiście ostatnie słowo należy do lekarza, który tę receptę wystawił i jak nie uda się jednoznacznie określić, co przepisał pacjentowi, konsultujemy się z nim – tłumaczy Anna.
Zawsze patrzy się na całość recepty: jakie leki jeszcze są przepisane, jakie dawki, jaka jest specjalizacja lekarza. Trzeba też zapytać pacjenta, na jakie choroby się leczy. Jeśli jest chociaż cień wątpliwości co do poprawności, niezbędna jest konsultacja lekarska. Wiele leków ma podobne nazwy, ale zupełnie inne zastosowanie.
Pewnego dnia do apteki, w której pracuje Anna Wyrwas wszedł pacjent. Od progu było widać, że jest bardzo niezadowolony.
- Wszedł i od razu głośno spytał, co ja za lek mu sprzedałam. Miał być na serce, a on odkąd go bierze całymi dniami ma biegunkę. Zamarłam i poprosiłam o pokazanie opakowania leku. Okazało się, że pan od kilku dni łykał lek wywołujący biegunkę, zamiast tego na serce. Mają bardzo podobne nazwy i opakowania. Pan zadzwonił do żony, jego tabletki nasercowe leżały nietknięte w szafce z lekami – opowiada Anna.
W tym przypadku wszystko skończyło się dobrze. Farmaceuta może, ale nie musi wyłapać błąd w dawce leku, którą przepisał lekarz. Przewlekle chorzy pacjenci powinni zwracać szególną uwagę na to, jakie leki, jak często i w jakiej dawce przyjmują.
3. "Poproszę małe białe tabletki w prostokątnym pudełeczku"
Farmaceuta powinien posiadać w sobie też pewne cechy wróżki. Często zdarzają się pacjenci, którzy przychodzą z konkretnym zapytaniem. Chcą kupić lek, ten co był wczoraj reklamowany, przed "Panoramą". Na ich twarzy zwykle maluje się zdziwienie, jeśli dowiedzą się, że farmaceuta akurat wczoraj nie oglądał tego programu.
- Największą popularnością cieszą się leki nie na konkretną dolegliwość, tylko na literkę. Poproszę ten lek na literkę "n" albo "b". Przy czym klient nie do końca wie, na co ten lek ma być, jak wygląda i pod jaką postacią występuje. Po serii miliona pytań w końcu udaje się nam dojść do porozumienia. Przeważnie sugerowanej literki nie ma w nazwie leku – śmieje się Anna.
Kiedyś do apteki przyszła pani i stanowczo poprosiła o Domestos. Nie chciała przy tym za bardzo zdradzić, jak działa ten lek, ale była pewna jego nazwy. Zrezygnowana Anna przyniosła klientce z zaplecza używaną butelkę specyfiku i spytała, czy o to chodzi.
- Pacjentka dopiero po mojej prezentacji przyznała, że faktycznie, ona chyba jednak nie chciała Domestosu. Porozmawiałyśmy i udało jej się kupić potrzebny lek. To był Desmoxan – pomocny przy rzucaniu palenia – kończy opowieść.
Farmaceuta powinien być też na bieżąco z reklamami. To znacznie ułatwia pracę. Wie np. co podać klientowi, który prosi o produkt, który reklamowała ta aktorka, co kiedyś grała w jednym filmie, a teraz jest żoną znanego prezentera.
4. Do apteki z wahadełkiem
Klienci przychodzący do apteki są bardzo wymagający. Niektórzy wiedzą czego chcą, potrafią dokładnie opisać problem i liczą na konkretną poradę. Tak jak pani, która jest częstym gościem w aptece u Anny.
- Jedna z klientek ma specyficzny sposób na wybór leku. Prosi np. o coś na ból głowy. Znam tę pacjentkę doskonale, wiem jakie leki przyjmuje i na jakie choroby cierpi. Wybieram dla niej 2-3 opakowania i kładę przed nią na ladzie. Pani wtedy wyciąga taki koralik zawieszony na sznureczku i ustawia po kolei nad każdym z leków. Bacznie obserwuje wahadełko. Po takim rytuale decyduje się na jeden ze specyfików. A potem, jak już przekona się do jakiegoś preparatu, to wybiera go zawsze.
Farmaceuta pełni też czasem rolę nauczyciela. Pewnego dnia do apteki wszedł nastolatek. Podszedł do lady i zapytał, czy są jakieś testy ciążowe i ile kosztują. Na informację, że są i ich cena to 6 zł, bardzo się zmartwił i zapytał, czy nie ma czegoś tańszego.
- Zapytał też, czy są jakieś inne sposoby na sprawdzenie, czy kobieta jest w ciąży. Wytłumaczyłam mu, że można pobrać krew do badań. Do tego sposobu też nie był przekonany. W końcu zapytał mnie, czy jak dotknie brzucha w odpowiednim miejscu, to wyczuje dziecko – opowiada Anna i dodaje: – Akurat w aptece nie było innych pacjentów, więc starałam się wytłumaczyć chłopcu, jak to wszystko wygląda. Miał ewidentne braki z biologii.
Takie sytuacje są codziennością w aptece, w której pracuje Anna Wyrwas. Jak sama jednak mówi, kocha tę pracę i nie zamieniłaby jej na żadną inną.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Anna Wyrwas jest magistrem farmacji. Na co dzień pracuje w jednej z gdańskich aptek. Od 2014 roku na fanpage'u Będąc Młodym Farmaceutą publikuje anegdotki, ciekawostki i absurdy związane z życiem młodego farmaceuty. Prowadzi też bloga i profil na Instagramie. Oprócz tematyki stricte medycznej interesuje się również nowinkami z dziedziny pielęgnacji i kosmetyków. Łączy dziedziny health&beauty.
Uczestniczy też jako gość i prelegent na konferencjach farmaceutycznych i bierze udział w badaniach rynku farmaceutycznego. Zajmuje się pisaniem artykułów na zlecenie pism farmaceutycznych.
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.