Trafiają do szpitala prosto z urlopu. "Chorują ekstremalnie ciężko, choć są młodzi"
Nie tylko eksperymenty z egzotyczną kuchnią potrafią skutecznie zepsuć wakacje. Do poważnych zatruć, którym sprzyja letnia pogoda, może dojść także po zjedzeniu lodów czy mięsa, którego nie schowaliśmy na czas do lodówki. - Wystarczy chwila nieuwagi, a objawy zatrucia pokarmowego potrafią być naprawdę burzliwe - ostrzega lekarka.
1. "Toalety potrzebowałem non stop"
- Na długo zapamiętam ten wyjazd, nie tylko dlatego, że Tajlandia jest piękna. Jeszcze nigdy nie miałem takiego zatrucia, jak tam - wspomina ostatni wakacyjny wyjazd Marcin, który spędził w Azji trzy tygodnie.
- Nie mam pojęcia, jak w ogóle do tego doszło, bo bardzo uważałem. Jadłem w sprawdzonych miejscach, piłem tylko butelkowaną wodę i używałem jej do mycia zębów. Plan podróży był jednak na początku bardzo napięty. Przemieszczaliśmy się co dwa dni, korzystając z różnych środków transportu. Zdarzało się też, że jedliśmy uliczne jedzenie. Wszystko wyglądało i smakowało bardzo dobrze, ale mogłem coś przeoczyć - opowiada 30-latek.
- Objawy zatrucia pojawiły się nagle. Po tygodniu od przyjazdu nagle dostałem ostrej biegunki. To było naprawdę hardkorowe, bo musiałem z tym funkcjonować i przemieszczać się do kolejnych miejsc. Zamiast cieszyć się wyjazdem, cały czas myślałem, czy znajdę toaletę, z której musiałem korzystać non stop - dodaje Marcin.
Przyznaje, że wziął wtedy wszystkie leki na zatrucia i biegunkę, które zabrał z Polski, ale najbardziej pomógł mu węgiel aktywny.
- Ten stary sposób okazał się w moim przypadku najlepszy. Po dwóch dniach wszystko wróciło do normy, ale nie na długo. Nagle po tygodniu biegunka wróciła. Czułem się fatalnie, a wysokie temperatury i pośpiech jeszcze potęgowały wyczerpanie. Potem już do końca wyjazdu unikałem eksperymentów kulinarnych, nie jadłem pikantnych rzeczy i stawiałem raczej na proste dania - dodaje.
Zatrucie zepsuło też urlop Jackowi, który wybrał się w czerwcu z rodziną na krótki wypad do Zakopanego. W Tatry jeżdżą co roku i jak dotąd nie mieli żadnych problemów.
- Tym razem skończyło się inaczej. Wszystko przez lody, które zjadłem w zupełnie przypadkowym miejscu. Nie przewidziałem, czym to się może skończyć. Tak naprawdę w góry zdążyłem pójść tylko raz, zaraz po przyjeździe. Resztę urlopu spędziłem w łóżku - wspomina 42-latek.
- Nie byłem w stanie iść na szlak, bo non stop wymiotowałem, a brzuch bolał mnie tak, że głównie leżałem. Na szczęście wzięliśmy z domu leki, które w końcu po dwóch dniach zaczęły pomagać. Na początku nie czułem praktycznie żadnej zmiany i myślałem, że skończy się w szpitalu - dodaje Jacek.
2. Z wakacji prosto do szpitala
- Na razie mieliśmy pojedyncze przypadki zatruć pokarmowych, ale spodziewamy się, że może ich być więcej, jak wakacje się rozkręcą i ludzie zaczną wracać z urlopu. Zdarza się, że trafiają do nas pacjenci prosto z wakacji, na których zjedli coś niesprawdzonego. Mimo że z reguły nie ma poważnego zagrożenia dla życia, to z punktu widzenia pacjenta przebieg zatrucia jest wyczerpujący. Może się okazać, że w szpitalu musi zostać tydzień albo nawet dłużej - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Aldona Kowalczuk-Kot z Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
- Pamiętam 30-latka, który przyjechał ze Skandynawii, żeby odwiedzić rodzinę swojej żony. Niestety ten pobyt skończył się u niego bardzo burzliwym zatruciem. Przez kilka dni męczyła go ostra biegunka - dodaje lekarka.
Zaznacza, że więcej ostrych przebiegów obserwuje paradoksalnie u młodszych pacjentów. Starsi często chorują dłużej, ale mają łagodniejsze objawy.
- Kiedyś fala zatruć zaczynała się już w maju. Początek sezonu komunijnego widzieliśmy od razu po liczbie chorych, którzy do nas trafiali, często całymi grupami - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i podlaska konsultant w dziedzinie epidemiologii.
- Ta skala teraz nie jest aż tak duża, ale nadal mamy pacjentów, którzy przechodzą zatrucie ekstremalnie ciężko, choć są młodzi i nie mają dodatkowych chorób. Są to nie tylko osoby, które korzystały z cateringu czy jadły w restauracji, ale też takie, które zapomniały schować mięso czy sałatkę z majonezem do lodówki. Może to się wydawać niegroźne, ale bakterie działają bardzo szybko, a wymioty i biegunka są potem nie do zniesienia - dodaje.
- Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że w lecie bakterie szybciej się namnażają. Dlatego przy wysokich temperaturach musimy szczególnie uważać na to, co jemy i jak przechowujemy żywność. Wystarczy chwila nieuwagi, a objawy zatrucia pokarmowego potrafią być naprawdę burzliwe - wyjaśnia lekarka.
3. Fala zatruć
Serwis pacjent.gov.pl podaje, że do najczętszych przyczyn zatruć pokarmowych, o które w lecie jest łatwiej ze względu na wysoką temperaturę, należą Salmonella (uwaga na mięso, mleko i jego przetwory, jajka, owoce morza), gronkowiec złocisty (produkty mleczne, wędliny, ciastka, lody) i bakterie z rodzaju Campylobacter (powszechnie występują w drobiu, ale też w innych gatunkach mięsa).
Co więcej, statystyki Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH-PIB wskazują, że zatruć wywołanych przez Salmonellę i bakterie z rodzaju Campylobacter jest teraz więcej, niż przed rokiem.
W czerwcu tego roku było 3430 przypadków salmonellozy, podczas gdy w tym samym czasie w ubiegłym roku - 2024. Z kolei bakterie Campylobacter odpowiadały za 332 przypadki, a w ubiegłym roku za 221.
- Te bakterie mogą wywołać bardzo burzliwe objawy jelitowe, takie jak ostre bóle brzucha, wymioty, biegunki czy gorączkę. Zdarza się, że leki, które sami zażywamy, nie dają rezultatów i konieczne są antybiotyki i leczenie szpitalne. Mimo że masowo produkowana żywność jest coraz lepiej kontrolowana, ryzyko zatrucia jest zawsze - mówi prof. Zajkowska.
Dodaje, że zatrucie Salmonellą może się dodatkowo skończyć poważnymi powikłaniami w postaci zapalenia jelit.
Prof. Zajkowska ostrzega też przed enterowirusami, które są zagrożeniem szczególnie podczas wakacyjnych podróży.
- Kiedy się przemieszczamy, często nie mamy możliwości, by odpowiednio dbać o higienę rąk, a to jest kluczowe. Zarazić się możemy bardzo łatwo. To choroba "brudnych rąk", wystarczy że dotkniemy skażonej wirusem powierzchni, a potem ust - przestrzega.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.