Trwa ładowanie...

COVID rozłożył mnie na łopatki po raz drugi. Ten objaw pojawił się jako pierwszy

 Katarzyna Krupka
31.08.2024 13:45
COVID rozłożył mnie na łopatki po raz drugi. Ten objaw pojawił się jako pierwszy
COVID rozłożył mnie na łopatki po raz drugi. Ten objaw pojawił się jako pierwszy (archiwum prywatne)

Dane Ministerstwa Zdrowia nie napawają optymizmem - przybywa zarówno zakażonych, jak i zgonów z powodu zakażenia koronawirusem. A ten wciąż bywa podstępny i potrafi wycisnąć organizm do granic możliwości, o czym przekonałam się na własnej skórze.

spis treści

1. Dwa lata temu...

Po raz pierwszy COVID-19 zaatakował mnie dokładnie dwa lata temu. Wówczas zaraziła mnie córka koleżanki. Wśród dzieci przypadki bezobjawowe występują znacznie częściej niż u dorosłych, a Aneczkę bolało jedynie ucho. Dopiero w kolejnych dniach zrozumiałam, że dziewczynka mogła mieć "covidowe ucho" - czyli szereg objawów związanych ze słuchem, charakterystycznych dla zakażenia koronawirusem.

Jak przechodziłam pierwszy COVID-19? Bardzo boleśnie w porównaniu do innych infekcji, które miałam już za sobą. Symptomy przykuły mnie do łóżka na co najmniej tydzień. Straciłam węch i smak, byłam ciągle zmęczona. Na szczęście obyło się bez powikłań, ale regeneracja organizmu po chorobie nie nastąpiła natychmiast.

2. COVID zaatakował znienacka

Zobacz film: "Ile zrobisz pompek? Prosty test pozwala określić ryzyko chorób serca"

Latem nietrudno o infekcje, co regularnie potwierdzają statystyki publikowane przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny. W ostatnim czasie w Polsce przybywa też zakażonych koronawirusem, a tu prognozy są mało optymistyczne, bo szczyt zachorowań spodziewany jest w połowie października.

W obliczu nakładających się na siebie infekcji - zarówno tych o podłożu bakteryjnym, jak i wirusowym, łatwo przeoczyć lub zbagatelizować objawy, które pojawiają się w przypadku COVID-19. A obecnie wirus atakuje ze zdwojoną siłą i powoduje symptomy nie tylko ze strony układu oddechowego, ale i jelit.

Mnie dopadł schemat pierwszy, a wszystko zaczęło się od bólu gardła. Nie wiem, gdzie i kto mógł zarazić mnie koronawirusem, ale możliwości jest mnóstwo - dziś już przecież nikt nie pamięta o noszeniu maseczek, a dystrybutory z płynem do dezynfekcji rąk nawet w aptekach są puste.

Pierwsze symptomy uśpiły moją czujność - byłam przekonana, że przeziębiłam się przez silną klimatyzację w jednej z taksówek, którą przemieszczałam się w piątek po mieście. Klimatyzacja wewnątrz, upał na zewnątrz, dodajmy do tego osłabioną odporność i mamy gotowy przepis na przeziębienie. Ale nie tym razem.

Chociaż zaczęło się od bólu gardła, to szybko do pierwszego objawu dołączył też ból zatok. Nie pomogło płukanie, które nie tak dawno genialnie złagodziło u mnie symptomy kataru. Złe samopoczucie skłoniło mnie do zakupu nowego opakowania tabletek przeciwbólowych, ale nie przekonało mnie do pozostania w domu.

W sobotę już od samego rana nie miałam wystarczających sił, żeby wstać z łóżka. Głowa pękała, a ból nasilał się przy kaszlu. Czy już wtedy stwierdziłam, że jestem chora? Nie, bo byłam pewna, że to kac. Cały dzień spędziłam w łóżku, łykając co kilka godzin tabletkę przeciwbólową z ibuprofenem - pomagała. Dużo spałam, piłam hektolitry wody z cytryną. Czułam każdy centymetr mojego ciała, a problem sprawiało mi nawet przekręcenie się w łóżku na drugi bok.

Niedziela nie przyniosła poprawy. "To COVID" - pomyślałam. Ten ból głowy przy kaszlu i napięcie wyczuwalne w każdej części mojego ciała - byłam prawie pewna, że zaraziłam się koronawirusem. Pierwsze potwierdzenie przyszło bardzo szybko, bo przestałam wyczuwać zapachy, które mnie otaczały.

"Czy ktoś gotuje bigos w lecie?" - zapytał mój partner. Niestety, ja nie czułam żadnego zapachu. Wtedy już wszystko było jasne. Straciłam węch i smak - podobnie jak dwa lata temu. Tym razem jednak ten objaw ustąpił bardzo szybko, bo po kilku dniach. Kiedy po raz pierwszy zachorowałam na COVID, brak węchu i smaku towarzyszył mi jeszcze przez długo po wyzdrowieniu.

(archiwum prywatne)

Niedzielę pamiętam jak przez mgłę. Czułam się wykończona, miałam wysoką gorączkę - 39 st. Celsjusza, którą nadal zbijałam ibuprofenem. Przespałam cały dzień, w nocy zwijałam się z bólu. Jakby coś mnie przygniatało, wiedziałam już, że nie obędzie się bez konsultacji z lekarzem.

W poniedziałek zrobiłam test. Moje przypuszczenia potwierdziły dwie kreseczki w okienku COVID-19. Przy okazji test combo wykluczył zakażenie wirusem grypy i RSV. W poniedziałek o zakażeniu poinformowałam również koleżanki, z którymi spędziłam piątkowego grilla, na szczęście żadnej z nich nie zaraziłam.

3. Leczenie objawowe

Czym leczyłam COVID-19? Przede wszystkim odpoczynkiem, bo tak właściwie to normalne funkcjonowanie nie wchodziło w grę. Od lekarza otrzymałam również receptę na leki przeciwzapalne, poprawiające czynność płuc, a także pomagające przy uporczywym kaszlu. Zadbałam też o zwiększenie nawodnienia i wzmocnienie odporności za pomocą odpowiedniej diety i dodatkowej suplementacji.

(archiwum prywatne)

Cały tydzień przeleżałam w łóżku. Panujące upały w połączeniu z gorączką dały mi w kość. Zimne prysznice musiałam brać kilka razy na dobę. Standardem stały się też chłodne okłady. Smak i węch powróciły, ale wciąż byłam bardzo słaba. Nawet najdrobniejsza czynność sprawiała mi problem i powodowała, że zalewały mnie poty. Powoli jednak wracałam do zdrowia. Po 10 dniach test pokazał wynik negatywny.

Na szczęście i tym razem obyło się bez powikłań, chociaż jestem w grupie ryzyka. COVID-19 nie zniknął, a mam wrażenie, że wielu z nas już o nim zapomniało. Pierwsze objawy mogą być mylące, dlatego oprócz przestrzegania zasad higieny nie zapominajmy o testowaniu - w trosce o nas i naszych bliskich.

Katarzyna Krupka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze