Trwa ładowanie...

"Czarna grzybica" po COVID-19. Atakuje, kiedy organizm jest osłabiony

Avatar placeholder
12.05.2021 16:13
Koronawirus w Indiach. Odnotowano przypadki czarnej grzybicy
Koronawirus w Indiach. Odnotowano przypadki czarnej grzybicy (Getty Images)

Indie mają kolejny problem. Oprócz epidemii koronawirusa, która sparaliżowała kraj i codziennie pochłania tysiące ofiar, u pacjentów coraz częściej jest diagnozowana tzw. czarna grzybica. Indyjscy lekarze szacują, że z powodu mukormykozy umiera nawet co druga osoba zakażona. Indyjski wariant koronawirusa bardzo rzadko powoduje utratę węchu czy smaku, natomiast bardzo częstym objawem są biegunki. Mogą one prowadzić do dysbakteriozy, czyli zaburzenia flory bakteryjnej jelit, co również zwiększa ryzyko infekcji grzybiczej - mówi prof. Joanna Zajkowska. Czy w związku z obecnością indyjskiej mutacji w Polsce, powinniśmy obawiać się nowych powikłań po COVID?

spis treści

1. Mukormykoza. Zakażenie możliwe u osób po COVID-19

Od kilku tygodniu cały świat przygląda się dramatycznej sytuacji, w której znalazły się Indie. Jeszcze kilka dni temu w tym kraju potwierdzano nawet 400 tys. przypadków zakażeń koronawirusem dziennie. Do tej pory z powodu COVID-19 zmarło ponad 250 tys. osób, ale według naukowców do 1 sierpnia liczba ofiar może sięgnąć nawet 1 mln.

Koronawirus w Indiach. Odnotowano przypadki "czarnej grzybicy"
Koronawirus w Indiach. Odnotowano przypadki "czarnej grzybicy" (getty images)
Zobacz film: "Leki przy szczepieniu - brać, czy odstawić?"

Chodzi o osoby, które nie tylko mogą umrzeć z powodu COVID-19, ale i późniejszych komplikacji związanych z tą chorobą. W ostatnim czasie lekarze z różnych indyjskich miast zaczęli obserwować bardzo niepokojącą tendencję. Coraz więcej diagnozowanych jest przypadków tzw. czarnej grzybicy, czyli mukormykozy, u pacjentów, którzy wcześniej byli zakażeni koronawirusem.

Infekcję tą powoduje zakażenie grzybem rzędu Mucorales. Grzyb ten w Indiach występuje powszechnie, ale najwięcej jest go w glebie, roślinach, oborniku oraz rozkładających się owocach i warzywach.

Infekcja ta stanowi zagrożenie głównie dla osób z zaburzeniami lub niedoborami odporności, jak na przykład w przypadku pacjentów chorych na cukrzycę, choroby nowotworowe oraz HIV/AIDS. Jednak coraz więcej jest doniesień, że mukormykoza jest diagnozowana u osób po COVID-19.

Doktor Akshay Nair, chirurg i okulista z Bombaju, opowiada, że tylko w kwietniu widział już około 40 pacjentów cierpiących na mukormykozę. Z kolei jego koledzy z 5 innych indyjskich miast między grudniem a lutym zgłosili 58 przypadków takiej infekcji.

Większość pacjentów zachorowała na mukormykozę między 12. a 15. dniem po wyzdrowieniu z COVID-19. Wielu z nich była w średnim wieku i chorowała na cukrzycę. Z reguły ci pacjenci przechodzili COVID-19 w formie niewymagającej hospitalizacji.

Jak opowiada dr Akshay Nair, mukormykoza może prowadzić do całkowitej utraty wzroku. Infekcja może zaczynać się od zatkania zatok, po czym dochodzi do krwawienia z nosa, obrzęku i bólu oka, opadania powiek i coraz gorszego widzenia. Na skórze wokół nosa mogą pojawiać się czarne plamy. Stąd właśnie wzięła się nazwa "czarna grzybica".

Indyjscy lekarze alarmują, że większość pacjentów zgłasza się po pomoc, dopiero kiedy stracą wzrok. Wtedy niestety jest już za późno i trzeba usunąć oko, aby infekcja nie dotarła do mózgu.

Według dr Naira z powodu mukormykozy umiera nawet 50 proc. zakażonych pacjentów.

2. Kiedy po COVID-19 może rozwinąć się grzybica?

Zarówno prof. Anna Boroń-Kaczmarska, specjalistka chorób zakaźnych, jak i prof. Joanna Zajkowska z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku opowiadają, że jeszcze nie spotkały się w Polsce z przypadkiem mukormykozy po COVID-19, ale są zgodne, że może być następstwem COVID.

- Mykormykoza jest bardzo poważną, inwazyjną grzybicą układu oddechowego. Jeśli dojdzie do zakażenia płuc, to jest to najcięższa forma grzybicy. Dotąd takie przypadki w Polsce widziałam tylko w szpitalu wśród pacjentów z zakażeniem HIV w stadium AIDS - wyjaśnia prof. Anna Boroń-Kaczmarska.

Również prof. Zajkowska opowiada, że przypadki mykormykozy są rzadkie i nie stanowią zagrożenia dla polskich pacjentów po COVID-19, o ile te osoby nie cierpią na duże niedobory odporności.

Obie ekspertki podkreślają, że również inne infekcje grzybicze stanowią bardzo dużą rzadkość u pacjentów z COVID-19, wymagających hospitalizacji.

- Jeśli występuje ryzyko grzybicy, na przykład w przypadku pacjentów z długą gorączką, to do terapii jest dołączany lek przeciwgrzybiczy - mówi prof. Zajkowska.

Inaczej jednak jest w przypadku pacjentów leczonych w domu.

- Generalnie grzyby są wszechobecne. Na przykład candida albicans, czyli bielnik biały. W normalnych warunkach pacjent może nawet nie wiedzieć, że jest zakażony, ponieważ grzyb nie daje żadnych objawów chorobowych. Jednak jeśli dojdzie do silnego osłabienia organizmu, bielnik może doprowadzić do bardzo poważnych chorób - opowiada Boroń-Kaczmarska.

Takie osłabienie mogą powodować m.in. choroba nowotworowa albo HIV. Wątpliwe jednak, aby do tak silnych zaburzeń immunologicznych doprowadził COVID-19.

- Wiadomo, że układ odpornościowy jest dużo słabszy po chorobie, więc w trakcie powrotu do zdrowia u pacjentów po COVID-19 mogą zaostrzyć infekcje grzybicze. Jednak chodzi o nieciężkie przypadki, jak na przykład grzybicę paznokci. Leczenie takich przypadków jest długotrwała, ale łatwe - podkreśla prof. Boroń-Kaczmarska.

3. "Czarna grzybica" w Indiach. Winna mutacja koronawirusa?

Zdaniem prof. Zajkowskiej przypadki mukormykozy w Indiach można wytłumaczyć ogromnym problemem nadużywania leków w tym kraju. Jak wiadomo, Indie są potęgą farmaceutyczną i wiele antybiotyków oraz sterydów można kupić w aptekach bez recepty.

- Władze tłumaczą to tym, że ludzie mają trudności z dostępem do lekarzy, dlatego leki są sprzedawane bez recepty - opowiada prof. Zajkowska.

Podczas epidemii koronawirusa zarówno sterydy, jak i antybiotyki, są w Indiach stosowane powszechnie, często bez żadnych konsultacji z lekarzami. Wszystkie te prepaty mają poważne skutki uboczne, w tym wyniszczenie flory bakteryjnej, która stanowi naturalną barierę dla infekcji grzybiczych.

- Oprócz tego jest to kwestia nowej mutacji koronawirusa. Jak już wiadomo, wariant indyjski bardzo rzadko powoduje utratę węchu czy smaku, natomiast bardzo częstym objawem są biegunki. Mogą one prowadzić do dysbakteriozy, czyli zaburzenia flory bakteryjnej jelit, co również zwiększa ryzyko infekcji grzybiczej - wyjaśnia prof. Joanna Zajkowska.

Zobacz także: Czym są nietypowe zakrzepy krwi? EMA potwierdza, że takie powikłania mogą mieć związek ze szczepionką Johnson&Johnson

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze