Trwa ładowanie...

Lekarze nie dawali jej szans. "Jestem doskonałym przykładem na to, że nie ma beznadziejnych przypadków"

 Anna Klimczyk
24.11.2022 17:30
Lekarze nie dawali jej szans
Lekarze nie dawali jej szans (arch. prywatne)

Patrycja siedem lat temu zachorowała na nowotwór piersi. Początkowo lekarze nie dawali jej wielkich szans na wyleczenie, na szczęście rokowania nie sprawdziły się. Jej historia udowadnia także, jak ważną rolę w walce z nowotworem odgrywają badania genetyczne. - Wykonywanie ich, gdy w rodzinie zdarzały się zachorowania na nowotwory, powinno być standardem - twierdzi prof. Jan Lubiński, kierownik Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych oraz Zakładu Genetyki i Patomorfologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.

spis treści

1. "Dorastałam z tym nowotworem"

Onkologiczna historia Patrycji zaczyna się w 1995 r., gdy nowotwór piersi zdiagnozowano u mamy 38-latki.

- Pierwszy raz słowo "rak" usłyszałam, gdy miałam 11 lat. Dorastałam z tym nowotworem. Choroba stała się integralną częścią naszego życia. Mogę porównać ją do jazdy kolejką górską. Góra - lepsze samopoczucie mamy, dobre wyniki. Dół - wznowa, przerzuty, efekty uboczne chemioterapii - wspomina.

Nastoletnia wtedy Patrycja bardzo wspierała mamę, towarzyszyła kobiecie podczas wizyt w szpitalu. W trakcie jednej z nich lekarka zasugerowała, że dziewczyna powinna wykonać badania genetyczne. Co najgorsze jednak, kolejny medyk je odradził.

Zobacz film: "Cukrzyca. Historia Mai"

- Postanowiłyśmy, że skonsultujemy ten pomysł jeszcze z jednym lekarzem, który na temat badań genetycznych miał zgoła odmienne zdanie. Stwierdził, że lepiej, żebym ich nie robiła, bo jestem młoda, mogę sobie nie poradzić ze świadomością możliwej choroby. Mnie to jednak zupełnie nie zniechęciło i w 2009 roku, gdy mama miała kolejną wznowę, zrobiłam te badania prywatnie. Wtedy zapłaciłam za nie 300 zł - opowiada Patrycja.

Patrycja zachorowała na nowotwór piersi
Patrycja zachorowała na nowotwór piersi (arch. prywatne)

2. Dlaczego wykonywanie badań genetycznych jest tak ważne?

Wykonywanie badań genetycznych, gdy w rodzinie zdarzały się zachorowania na nowotwory, powinno być standardem. Z tym stwierdzeniem zgadza się prof. Jan Lubiński, kierownik Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych oraz Zakładu Genetyki i Patomorfologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.

- Mutacje w genach, które są związane z wysokim ryzykiem zachorowania, najczęściej występują w rodzinach, w których tych zachorowań było kilka. Dlatego też jest to jedno z głównych wskazań, żeby takie testy genetyczne wykonać. Jednak musimy mieć też świadomość, że połowa mutacji w genach BRCA1 czy BRCA2 występuje w rodzinach, w których nikt wcześniej nie chorował na raka piersi ani na raka jajnika. Taką mutację "ofiaruje" nam ojciec. Jeśli test wykryje mutację, to pacjent zostaje włączony do programu badań profilaktycznych - tłumaczy w rozmowie z WP abcZdrowie onkolog.

Dwa tygodnie później kobieta trzymała w rękach białą kopertę z wynikami. Gdy ją otworzyła, dowiedziała się, że ma mutację genu BRCA1.

- Nie wpłynęło to negatywnie na moją psychikę. Byłam zmotywowana, żeby tę profilaktykę poszerzyć. Trafiłam pod opiekę specjalistów z jednego z wiodących ośrodków onkologicznych. Niestety nie wspominam dobrze tych wizyt. Do 2015 r. jeździłam tam na badania kontrolne dwa razy w roku. Wykonywano mi USG piersi. Jednak w okresie od 2009 do 2015 roku profilaktyka w ogóle nie była skupiona na badaniu narządów rodnych, te badania musiałam wykonywać prywatnie - wspomina 38-latka.

3. "W listopadzie miałam jednego guza, a w styczniu już pięć"

2015 rok - to przełomowy moment w kalendarium choroby Patrycji - w listopadzie kobieta wyczuła guza w piersi. Miała wtedy 31 lat.

- Czy się bałam? Oczywiście. Ale kilka miesięcy wcześniej wykonano mi badanie USG, które nie wykazało żadnych zmian, więc liczyłam, że to może nic poważnego. Jednak okazało się, że zmiana jest złośliwa. Rak był tak agresywny, że w listopadzie miałam jednego guza, a w styczniu już pięć. Przy planowaniu mojej terapii nikt nie zwracał uwagi na to, że jestem obciążona genetycznie, a to powinien być priorytet. Moglibyśmy uniknąć wielu śmierci, gdyby kobiety wiedziały, że mogą wykonać badania genetyczne oraz że są one tak pomocne w walce z chorobą - zaznacza.

Patrycja wspomina, że diagnoza jej nie załamała. Wiedziała już przecież, z czym się "tego raka je".

- Nową rzeczą było to, że poznałam strach, jaki czuje pacjent. Wcześniej znałam jeden - strach o moją mamę. Wiedziałam, co będą czuli wszyscy moi bliscy w związku z chorobą. Mam dwójkę dzieci, dla których musiałam i chciałam żyć. Zresztą od rodziny otrzymałam ogromne wsparcie. Mąż był ze mną cały czas, towarzyszył w każdym etapie leczenia i rekonwalescencji - wspomina.

Patrycja była przygotowana do stoczenia walki z chorobą. Jednak lekarze nie mieli dla niej dobrych informacji. W ośrodku onkologicznym usłyszała, że rokowania nie są dobre i istnieje duże prawdopodobieństwo powstawania przerzutów.

- Ja byłam pacjentem, który bardzo dużo dopytywał. Chciałam, żeby ktoś mnie potraktował jak osobę, a nie jak numer. Usłyszałam, że nie usuną mi piersi, bo mnie okaleczą. Pani doktor, która zajmowała się moim przypadkiem, nawet nie zwróciła uwagi na to, że jestem obciążona genetycznie i mam zmutowany gen BRCA1 i taka operacja w moim przypadku jest wskazana. Lekarze nie widzieli potrzeby, aby usuwać coś profilaktycznie. Wyszłam stamtąd i wiedziałam, że muszę szukać innego rozwiązania - relacjonuje pacjentka.

Patrycja z rodziną
Patrycja z rodziną (arch. prywatne)

4. "Nastąpiła całkowita remisja choroby"

Efektem tych poszukiwań było to, że Patrycja trafiła pod skrzydła prof. Lubińskiego.

- Wysłałam maila do pana profesora, w którym opisałam mój przypadek. Po dwóch dniach otrzymałam odpowiedź - umówiliśmy się na konsultację. Do Szczecina miałam 600 km, więc cały wyjazd musiałam dobrze zaplanować, zorganizować opiekę dla dzieci - opowiada 38-latka.

Prof. Jan Lubiński zaznacza, że przeprowadzenie badań genetycznych ma fundamentalne znaczenie dla późniejszej terapii, którą stosuje się u pacjentów onkologicznych.

- Musimy mieć świadomość tego, że w inny sposób muszą być leczone kobiety, u których zdiagnozowano mutację w genach np. BRCA1, BRCA2, a w inny sposób pozostałe panie. One wymagają kompletnie innego podejścia i innego schematu chemioterapii czy hormonoterapii - tłumaczy prof. Lubiński.

- Pan profesor powiedział, że rozpoczniemy od usunięcia jajników. W przerwie między cyklami chemioterapii (otrzymywałam wtedy cis-platynę) przeszłam operację laparoskopowego usunięcia jajników z jajowodami. To był taki pierwszy, najważniejszy krok. Potem były kolejne cykle chemioterapii. Po czterech nastąpiła całkowita remisja choroby. Przynajmniej w obrazie USG nie było widać guzów. Lekarze byli zdumieni, że aż taka reakcja na cis-platynę nastąpiła - opowiada Patrycja.

Następnie kobieta przeszła zabieg usunięcia piersi.

- Sama chciałam, żeby tę pierś usunąć radykalnie. Mimo że w badaniu histopatologicznym nie było zmian, to lekarze postanowili podać mi cztery cykle czerwonej chemii, bo nigdy nie mamy pewności czy np. jakaś komórka nie pozostanie w bliźnie. Następnie już profilaktycznie usunięto mi zdrową pierś - była to amputacja podskórna - tłumaczy.

5. "Badania genetyczne mnie uratowały"

Chociaż leczenie już się zakończyło, do dziś Patrycja musi stawiać się na badania kontrolne. Dwa razy w roku odwiedza Centrum Diagnostyki i Leczenia Nowotworów w Szpitalu Klinicznym nr 1 przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie.

- W trakcie jednej wizyty mam wykonywane USG piersi, USG narządów rodnych i badania markera CA 125. A na drugiej rezonans magnetyczny piersi, USG narządów rodnych i markery nowotworowe. Dodatkowo prof. Lubiński prowadzi badania, aby na odpowiednim poziomie utrzymywać mikroelementy - selen, cynk, mangan. By sprawdzić, czy te wartości są poprawne, lekarze pobierają mi krew - wymienia pacjentka.

Prof. Lubiński podkreśla, że bardzo ważnym elementem badań kontrolnych jest sprawdzanie parametrów odzwierciedlających sposób żywienia.

- Najsilniejszym czynnikiem ryzyka powstawania nowotworów w Polsce jest arsen. Tylko 25 proc. Polek ma ten pierwiastek na odpowiednio niskim poziomie. Reszta jest zatruta i ma zwiększone, średnio pięciokrotnie, ryzyko zachorowania na raka. Niestety o kancerogennych właściwościach arsenu wciąż niewiele się mówi, a jest on wszechobecny i regularnie dostarczany do organizmu ze skażoną chemią żywnością lub wodą. Można go znaleźć między innymi w ryżu, rybach morskich i owocach morza, a także warzywach i owocach pochodzących z nieekologicznych upraw, gdzie stosowane są środki ochrony roślin - zaznacza ekspert.

- Geny to jedno, ale sprawdzanie tych innych parametrów też jest ważne. U mężczyzn, szczególnie tych, którzy palą lub palili papierosy, najsilniejszym czynnikiem redukującym ryzyko powstawania nowotworów jest odpowiednio wysoki poziom selenu. A u osób niepalących - cynku - podkreśla prof. Lubiński.

Patrycja twierdzi, że badania genetyczne, które wykonała ją "uratowały". To dzięki nim lekarze wiedzieli, jakie leczenie należy podjąć.

- Jestem doskonałym przykładem na to, że nie ma beznadziejnych przypadków. Chciałabym, aby ludzie mieli świadomość, że badania genetyczne naprawdę mogę uratować życie. Oczywiście nie każdy z obciążeniem genetycznym zachoruje, ale wiedza o samej możliwości wystąpienia nowotworu pozwala nam baczniej obserwować swój organizm i badać się. Badania genetyczne nie są bolesne, możemy je zrobić na NFZ. Za kilka lat na pewno wykonam je moim dzieciom - podsumowuje Patrycja.

Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze