"Najgorszy był piekący ból od środka". Pacjentki, które przeszły COVID-19 opowiadają o długim powrocie do normalności
- Najdziwniejsze było takie uczucie, jakby w środku gotowały mi się narządy - opowiada Elżbieta, która zachorowała na COVID-19 w marcu. Jak zły sen wspomina dzień, kiedy jej 17-letni syn już po pokonaniu choroby, nie był w stanie wrócić o własnych siłach ze spaceru. Tak wyglądają prawdziwe historie osób, które przeszły koronawirusa i ostrzegają innych, żeby nie lekceważyli zagrożenia.
1. "Koronawirus uderza falami" - opowiada kobieta, która przeszła COVID-19
Elżbieta zachorowała w połowie marca. Uważa, że zaraziła się najpewniej podczas podróży metrem.
Zaczęło się dość niewinnie. Objawy przypominały zwykłe przeziębienie. - Zalało mnie katarem i to tak mocno, że miałam wrażenie, że moja głowa pływała. Potem pojawiła się gorączka i bardzo silne bóle głowy. Nawet środki przeciwbólowe nie pomagały. Zaczął się kaszel i wtedy już pomyślałam, że to może być koronawirus – przyznaje.
Elżbieta jest mamą czwórki dzieci i farmaceutką z wykształcenia, więc ma spory bagaż doświadczeń, jeśli chodzi o różne infekcje. Jednak w tym przypadku wszystko było zupełnie trudne do przewidzenia.
- Dziwne w tym wirusie jest to, że te objawy pojawiają się falami. Wydaje się, że już wszystko mija, a potem następuje mocne uderzenie i dochodzą nowe dolegliwości. U mnie po lekkiej poprawie pojawiła się po kilku dniach biegunka, to mnie kompletnie rozłożyło. Bardzo charakterystyczne dla tego wirusa są też mocne zawroty głowy. Człowiek wstaje i ma wrażenie, że zaraz upadnie. Ale najdziwniejsze było takie uczucie, jakby w środku gotowały mi się narządy. Takie mrowienie, jakby coś bulgotało wewnątrz. To trwało bardzo długo, nawet kiedy ustąpiły pozostałe objawy. Co ciekawe, rozmawiałam z innymi osobami i też odczuwały podobne dolegliwości – opowiada.
2. "Obawiałam się, że to może być mój koniec"
Elżbieta chorowała przez 3 tygodnie. W pewnym momencie jej stan był na tyle poważny, że brała pod uwagę najczarniejsze scenariusze.
- Przez 3 dni było na tyle źle, że obawiam się faktycznie, że to może być mój koniec. Bałam się strasznie, bo w tym wirusie nie ma żadnego pewnika. Każdy to przechodzi inaczej - opowiada.
Dopiero po półtora miesiąca była w stanie wrócić do pracy. Wirus dopadł całą jej rodzinę, w tym 17-letniego syna. Nastolatek chorował krócej niż mama, ale COVID-19 ogromnie go osłabił.
- Mój syn jest młody, wysportowany, zdrowo się odżywiamy, więc wydawało się, że on nie powinien zachorować, a jednak też się zakaził. Miał silny kaszel, okropne bóle głowy i gorączkę, do tego ogromne osłabienie organizmu - opowiada Elżbieta.
- Już po chorobie wybrał się na spacer do parku. Była ładna pogoda, więc uznałam, że to dobry pomysł. W końcu zadzwoniłam do niego, bo długo nie wracał, a on mi powiedział: "Leżę na ławce, nie jestem w stanie wrócić. Nie mam siły". Był tym kompletnie zdruzgotany, bo z aktywnego człowieka, który codziennie trenował, nagle stał się osobą, która ma problem, żeby dojść do domu.
Rodzina Elżbiety powoli wraca do normalnego funkcjonowania. Choć już zauważyli pierwsze powikłania po przejściu choroby.
- Nie badałam się jeszcze pod kątem sprawności pozostałych narządów, ale zbadałam wzrok, który po COVID-19 znacznie mi się pogorszył. Nie tylko u mnie pojawił się ten problem, ale to samo mieli też moi najbliżsi. Musieliśmy wszyscy zmienić szkła - opowiada.
- Koronawirus nie jest jak grypa - przekonuje kobieta. - Ten wirus robi spustoszenie w całym organizmie. W zasadzie zagrożony jest każdy narząd: serce, wątroba, układ nerwowy i płuca. Okazuje się, że nawet u tych osób, które miały niezbyt nasilone objawy, mogą wystąpić duże zmiany w płucach. Jakie będą dalsze konsekwencje to trudno przewidzieć, wirus jest na tyle nieznany, że nie wiemy, co dalej będzie się działo i co zostało w nas uszkodzone. Ja po chorobie byłam tak słaba, że nie byłam w stanie samodzielnie przejść 200 metrów do sklepu - przyznaje farmaceutka.
Kiedy pytam, co powiedziałaby osobom, które nie wierzą w COVID-19, Ela radzi, żeby obejrzeli filmy ze szpitali pokazujące, jak chorzy oddychają, jak cierpią. - To nieprawda, że to są tylko ludzie starsi, to także dotyka młodych. I ci młodzi też umierają. Ja straciłam kilka swoich koleżanek z pracy przez koronawirusa, więc mam do tego zupełnie inne podejście. To były osoby młode, jedna z nich nie miała jeszcze 30 lat i osierociła swoje dzieci - przyznaje zdruzgotana.
3. Z powodu koronawirusa spędziła 38 dni w izolacji
Pani Jadwiga (imię zmieniamy na prośbę bohaterki, która boi się napiętnowania) zaraziła się w pracy. Jako pierwsza zachorowała jej koleżanka, ona trafiła na kwarantannę. Test i u niej dał pozytywny wynik. Miała książkowe dolegliwości: utrata węchu, jadłowstręt, biegunka, silny kaszel.
- Dolegliwości trwały 10-12 dni z różnym nasileniem. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że miałam odczucie w mięśniach, szczególnie nóg, jakby coś mnie paliło od środka, jakby ktoś mi podłożył ogień w mięśniach. Trudno z czymś to porównać, nigdy wcześniej nie miałam podobnych dolegliwości – opowiada.
Ale to, co najbardziej ją dotknęło to poczucie kompletnego osamotnienia w walce z chorobą. W pewnym momencie miała wrażenie, że sąsiedzi obserwują każdy jej ruch.
- Człowiek jest zdany w zasadzie sam na siebie. Są konsultacje telefoniczne, ale dostaje się tylko jakieś zalecenia. Mimo że wcześniej miałam styczność z tą chorobą, to pojawiła się u mniej taka przeraźliwa panika i stracho to, co będzie - opowiada Jadwiga.
- Byłam w izolacji 38 dni i to było ogromnie trudne doświadczenie. Jak przyjeżdżała policja i trzeba było wyjść do okna się pokazać, to miałam wrażenie, że ludzie patrzyli na mnie jak na małpę w cyrku. Czasami to aż mi się przykro robiło, bo to nie jest od człowieka zależne, że się zaraził. Dało się odczuć takie podejście: "Uwaga, tam jest zaraza. Nie dotykać, odsunąć się". Tak jak to było w dawnych czasach. Bardzo współczuje ludziom, którzy są w izolacji. Nie wiem, czy tak to powinno wyglądać, bo przez to chorzy wpadają w jeszcze większą panikę. I najgorsze - są w tym wszystkim zostawieni samym sobie - podkreśla Jadwiga.
Choroba minęła, ale kobieta zauważa nadal zmiany w swoim organizmie.
- Zaczęły mi puchnąć nogi. Do tego zaobserwowałam i ja, i moje koleżanki, które chorowały, że wypadają nam włosy i to w bardzo dużych ilościach. Wcześniej nigdy nie miałam tego problemu - mówi.
Zobacz także: Lekarz, który przeszedł COVID-19 opowiada o powikłaniach. Schudł 17 kilogramów i nadal ma problemy z oddychaniem
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.