Nie tylko zdrowie. Cztery powody, by zerwać z paleniem papierosów
Palenie szkodzi zdrowiu. Nie służy też urodzie, domowym finansom i naszym bliskim. Czy to dostateczne powody, by zerwać z nałogiem? Na pewno! Problem w tym, że to często ponad siły palacza.
1. Po pierwsze: zdrowie
Uzależnienie od nikotyny już samo w sobie jest chorobą przewlekłą i nawracającą. Dodatkowo palenie papierosów przyczynia się do całego szeregu schorzeń. Może wywołać m.in. raka płuc (na nowotwór umiera rocznie ok. 23 tys. Polaków), jamy ustnej, krtani, gardła, przełyku, trzustki, żołądka, a także niewydolność oddechową, rozedmę płuc, astmę, udar mózgu, zawał serca czy miażdżycę.
Mężczyźni mogą mieć problemy z potencją, a kobiety z zajściem w ciążę. Udowodnione jest powiązanie palenia tytoniu przez matki z przypadkami poronień i przedwczesnych porodów. Papierosy przyspieszają też menopauzę, wpływają na obniżenie kondycji.
Sprawiają, że palący słabiej odczuwają smaki, mają stępiony węch. Nie trzeba też nikomu uświadamiać, jak nieprzyjemny jest nieświeży i przesiąknięty dymem tytoniowym oddech palacza. Co więcej, papierosy zwiększają ryzyko wystąpienia próchnicy, paradontozy czy infekcji dziąseł, a szkliwo przybiera mało estetyczny żółtawy odcień. Nieprzyjemny zapach zostaje także na ubraniach i skórze.
Papierosy zmieniają też wygląd. Skóra szybciej się starzeje, jest szara i wysuszona. 10 lat palenia postarza cerę o 2,5 roku. Włosy palacza są matowe, bardziej kruche, nieładnie pachną. Palenie źle wpływa na paznokcie, które stają się łamliwe, rozdwajają się i mają niezdrowy żółty odcień.
2. Po drugie: koszty
Z dymem palący puszczają całkiem spore sumy. Wypalenie jednej paczki dziennie daje miesięcznie wydatek rzędu ok. 420 zł (przy średniej cenie 14 zł za paczkę), a rocznie – ok. 5 tys. zł. Za taką kwotę spokojnie można zafundować sobie na przykład podróż zagraniczną.
Regularne palenie to także dodatkowe wydatki związane z zakupem gum do żucia, past do zębów dla palaczy, zapalniczek, zabiegów np. wybielających u dentysty, odświeżaczy do ust i powietrza, a także nawilżaczy i pochłaniaczy zapachu do domu i samochodu.
Palenie to także strata czasu. Szacuje się, że 24 proc. Polaków codziennie pali papierosy w miejscu zatrudnienia. W skali kraju pracownicy, którzy spędzają na paleniu godzinę dziennie, przynoszą średnim i dużym przedsiębiorstwom straty w wysokości ok. 32 mln zł. Jeśli pracujesz na własny rachunek, sam możesz wyliczyć swoją stratę.
3. Po trzecie: uciążliwe zakazy
W miejscach publicznych obowiązuje całkowity zakaz palenia. Po papierosa nie sięgniemy na terenie placówek leczniczych, uczelni, szkół czy ośrodków pomocy społecznej. Wolne od dymu tytoniowego są także place zabaw, obiekty kulturalne i sportowe.
Nie zapalimy w pracy, ani w restauracjach, pubach, dyskotekach. Nawet nie próbujmy wyciągać papierosa w autobusie, tramwaju, metrze i innych środkach publicznych, a także na przystankach i peronach. Sporo tego… A pamiętajmy, że swoje zakazy, jeśli chodzi o "inne pomieszczenia dostępne do użytku publicznego", mogą też wprowadzać samorządy.
4. Po czwarte: brzydki zapach
Dym papierosowy wżera się we wszystko w mieszkaniu i samochodzie. Nie pomaga nawet palenie przy otwartym oknie ani częste wietrzenie. Dym wnika w firanki, zasłony, koce, dywany, narzuty i tapicerkę. Osiada na książkach i sprzęcie elektronicznym. Z łatwością przylega też do ubrań, nawet tych zamkniętych w szafie. Każdy, kto wejdzie do takiego mieszkania, od razu wie, że mieszka w nim palacz.
Również w tak małym pomieszczeniu jak samochód dym szybko i głęboko wnika w tapicerkę, dywaniki i podsufitkę, a także osadza się na plastikowych elementach. I co gorsza jest niezwykle trwały, o czym wie każdy, kto kiedykolwiek próbował odkupić auto od palacza.
5. Jest alternatywa
Każdy z powyższych punktów jest dobrym powodem, by rzucić palenie. Łatwo się oczywiście takie słowa pisze (szczególnie, gdy się nigdy nie paliło), trudniej wprowadza w życie. Ci, którzy nie potrafią zerwać z nałogiem – zdaniem ekspertów – mogą spróbować przestawić się na potencjalnie mniej szkodliwe wyroby: e-papierosy oraz produkty bezdymne (na polskim rynku dostępny jest m.in. IQOS).
Na świecie popularność zyskuje tzw. polityka "harm reduction", czyli redukcji szkód wywołanych paleniem. Ton nadaje amerykańska Food and Drug Administration, która stworzyła system oceny mniej szkodliwych alternatyw, przyznając m.in. producentom, którzy przejdą pomyślnie procedurę, możliwość oznaczania produktów jako mniej szkodliwe oraz prawo do informowania o tym konsumentów. Inną, ale podobna drogą idzie brytyjskie ministerstwo zdrowia, które oficjalnie zachęca palaczy do przestawienia się na e-papierosy i podgrzewacze tytoniu.
Dlaczego? Bo po pierwsze – co potwierdzają badania kliniczne – aerozol w elektronicznych papierosach zawiera mniej toksyn, podobnie rzecz się ma z produktami typu "heat not burn", czyli wspomnianym IQOS-em. W tych ostatnich specjalne wkłady tytoniowe są podgrzewane do temperatury ok. 300°C, a nie spalane.
Nie wytwarzają więc dymu, brzydkiego zapachu ani popiołu. Zawierają także ok. 90-95 proc. mniej szkodliwych substancji niż dym papierosowy. Po drugie, coraz więcej ekspertów wskazuje, że przerzucenie się na mniej szkodliwe produkty tytoniowe daje realną szansę na całkowite zerwanie z nałogiem w przyszłości.