Prof. Banasiewicz: Nie mieliśmy aspiracji, by bawić się w Boga

- Selekcjonujemy pacjentów już nie tylko wśród tych planowych, ale nawet wśród tych, którzy wymagają natychmiastowych działań chirurgicznych. W tej chwili ostatni spis pacjentów czekających na pilny zabieg to około 300 osób - mówi prof. Tomasz Banasiewicz, dyr. Instytutu Chirurgii UM w Poznaniu. - W 2020 r. wykonano 30 proc. mniej planowych zabiegów onkologicznych. Operujemy nowotwory, gdy z punktu widzenia przeżycia, już przekroczyliśmy "ten moment" - alarmuje profesor.

Prof. Banasiewicz o "pacjentach straconych". W 2020 r. wykonano 30 proc. mniej planowych zabiegów onkologicznychProf. Banasiewicz o "pacjentach straconych". W 2020 r. wykonano 30 proc. mniej planowych zabiegów onkologicznych
Źródło zdjęć: © Getty Images
Katarzyna Grzęda-Łozicka

Chirurg: Nie mieliśmy aspiracji, by bawić się w Boga

Lekarze od tygodni alarmują, że sytuacja w szpitalach jest tragiczna, choć rząd tego nie zauważa. Nie chodzi tylko o pacjentów z COVID. Konsekwencje ponoszą wszyscy. Jak dużo pacjentów nie dostaje pomocy na czas? Lekarze przyznają, że skala jest porażająca, ale trudno mówić o konkretnych liczbach, bo system już dawno wymknął się spod kontroli.

- Żyjemy w państwie, które nie zauważyło konieczności podjęcia pewnych decyzji centralnych. W większości krajów w Europie już w pod koniec pierwszej fali wprowadzono swego rodzaju gradację zabiegów i ich pilności, co dawało kontrolę nad sytuacją. Natomiast u nas nikt nawet nie próbował zrobić tego typu ustaleń. W związku z tym nie można określić, w jakim zakresie odwoływane są zarówno zabiegi pilne, jak i planowe - mówi prof. dr hab. med. Tomasz Banasiewicz, dyrektor Instytutu Chirurgii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

- Po pierwsze cały czas obowiązują zalecenia w których mówi się, by zabiegi planowe w przypadku zagrożenia COVID-19 odwoływać, czy przekładać. To oznacza, że jeżeli dojdzie do zakażenia koronawirusem to lekarz, który zakwalifikował zabieg planowy, może za chwilę w sądzie spotkać się z zarzutami. Drugi problem to fakt, że część szpitali jest bardzo chaotycznie przekształcana w covidowe lub też z tych szpitali, równie chaotycznie, zabierany jest personel do obstawiania szpitali tymczasowych. To powoduje, że nie można odpowiedzieć w tej chwili na pytanie, w jakim zakresie zabiegi są realizowane. Nie wie tego z pewnością nawet Ministerstwo Zdrowia. Możemy powiedzieć jedynie, że jest olbrzymi chaos, który powoduje w dużej części przypadków nierealizowanie zabiegów planowych i utrudnienia w realizacji nawet pilnych zabiegów - podkreśla chirurg.

Prof. Tomasz Banasiewicz
Prof. Tomasz Banasiewicz © arch. prywatne

Chaos z każdym dniem się pogłębia. A pacjentów chirurgicznych i onkologicznych nie ubywa. Prof. Banasiewicz przyznaje, że w szpitalu doszli do etapu, w którym codziennie muszą selekcjonować pacjentów.

- Mój kolega, który przyjmuje w poradni chirurgicznej wydzielonej na izbie przyjęć mówi, że codziennie ma 8-9 przypadków nowotworów DiLO (nowotwory objęte kartą Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego - przyp. red.), a możemy przyjąć tylko 3-4 pacjentów. Nie mieliśmy aspiracji, by bawić się w Boga i decydować, kogo będziemy próbować ratować i leczyć, a kto wypada z tej gry. Na listę pacjentów do przyjęcia natychmiast - boję się patrzeć - przyznaje lekarz.

Decyduje pilność, zagrożenie życia, zaawansowany nowotwór.

- Selekcjonujemy pacjentów już nie tylko wśród tych planowych, ale już nawet wśród tych, którzy wymagają natychmiastowych działań chirurgicznych. W tej chwili ostatni spis pacjentów czekających na pilny zabieg to około 300 osób. Tylko w tym tygodniu na listę trafiło 18 osób, 12 nowotworów DiLO, 6 osób z innymi ciężkimi chorobami, głównie chorobami zapalnymi jelit, aktywnymi przetokami - wymienia prof. Banasiewicz.

To są ludzie, którzy nie mogą czekać. To przełoży się na pogorszenie efektów leczenia. - W 2020 roku wykonano 30 proc. mniej planowych zabiegów onkologicznych, natomiast 25 proc. więcej w trybie pilnym. Czyli operujemy nowotwory, gdy z punktu widzenia przeżycia, już przekroczyliśmy "ten moment". Operujemy raka w stadiach zaawansowanych, co zmniejsza szansę pacjentów na wyleczenie - alarmuje chirurg.

Za chwilę nie będzie kto miał leczyć pacjentów

Do instytutu, którym kieruje prof. Banasiewicz, trafiają najcięższe przypadki. Lekarz przyznaje jednak, że w środowisku chirurgów pogłębia się frustracja i rozgoryczenie. Coraz więcej ludzi mówi otwarcie o odejściu z zawodu. Co będzie, kiedy zaczną to robić masowo?

- Od początku pandemii nie mieliśmy ani jednego dnia, w którym nie operowaliśmy. W tym całym bałaganie jesteśmy ośrodkiem, w którym mimo COVID-19 przyjmujemy cały czas najgorsze powikłania. My leczymy, jak to trafnie określił rezydent z naszego szpitala, takich pacjentów, których nawet pan Bóg nie lubi. Bierzemy na przykład pacjenta, który ma liczne przetoki, 8 "dziur" na brzuchu i po 6 tygodniach walki udaje nam się postawić go na nogi, przygotować do wyjścia do domu z żywieniem doustnym. Tylko mamy poczucie, że to jest kosztem pracy po godzinach, przyjeżdżania w nocy do pacjenta. Do tego "za przywilej" leczenia ciężkich pacjentów chirurgicznych - szpital musi dopłacać, bo tak kiepsko wygląda wycena procedur chirurgicznych.

Poziom wypalenia zawodowego jest krytyczny. - Sytuacja, w której zamykane są kolejne oddziały, powoduje przerzucenie przypadków pilnych, nagłych, ostrych do ośrodków wysokospecjalistycznych. To oznacza, że zaawansowani specjaliści w dziedzinie pewnych unikatowych działań, mając kolejkę pacjentów, wykonują amputację palców czy operację wyrostków robaczkowych na dyżurze. Marnujemy potencjał, co przekłada się też na frustrację tych ludzi. Już zaobserwowałem syndrom odchodzenia z pracy w poczuciu, że to samo mogą robić w warunkach szpitali prywatnych bez stresu, za dużo większe pieniądze. Skoro nikt nie potrzebuje ich kompetencji. To jest olbrzymi dramat. Jego skutki odczujemy za 2-3 lata - alarmuje ekspert.

Rośnie liczba ofiar pandemii

- Neurochirurdzy jednego z ośrodków przez kilka miesięcy nie operowali, mimo kolejek, tylko leczyli pacjentów z COVID-19, co jest jakimś absurdem. To przekłada się też na jakość, m.in. dlatego mamy tak wysoką śmiertelność z powodu COVID w Polsce, że przydzielamy losowo i trochę przypadkowo lekarzy do jego leczenia. Giniemy też w gąszczu biurokracji. Jeżeli chirurg z wieloletnim doświadczeniem wypisuje druki zapotrzebowania karetki, żeby wysłać pacjenta do domu, to gdzieś się pogubiliśmy. Mamy poczucie, że my się trochę bezczelnie narzucamy z tą naszą wolą, że chcielibyśmy operować i leczyć. To nas najbardziej irytuje, że nie czujemy, że komuś nasza praca jest potrzebna - mówi chirurg.

Wyliczenia "Financial Times" wskazują, że jesteśmy na 10. miejscu na świecie pod względem liczby nadmiarowych zgonów stwierdzonych od początku pandemii COVID-19. A wiele trudnych tygodni nadal przed nami.

- Nakłada się na to kilka rzeczy. Z jednej strony niski odsetek zaszczepionych, zero akcji uświadamiających, brak strategii postępowania, utwierdzanie ludzi w poczuciu bezkarności, kopanie autorytetów. Do tego zarządzamy pandemią w systemie o najmniejszej liczbie personelu medycznego w przeliczeniu na jednego mieszkańca w Europie. Mamy największe deficyty kadrowe, mamy deficyty sprzętowo-organizacyjne i do tego nie mamy żadnej jednolitej strategii postępowania - wylicza lekarz.

Zobacz także: Nadmiarowe zgony w Polsce. Dr Zielonka: To jest obraz sypiącej się służby zdrowia

Prof. Banasiewicz przyznaje, że najbardziej boli to, że tym razem był czas, żeby się przygotować. Tymczasem nie zrobiono nic, by nad tym chaosem zapanować.

- Obecna sytuacja wynika w dużej mierze z braku ruchów rządu, który niby walcząc z pandemią, równolegle wspiera organizacje finansujące działania antyszczepionkowe. To powoduje, że lekarze specjaliści mówią, że nie będą po raz kolejny kosztem swojego życia pokrywać deficytów tego systemu. To jest polityka chowania głowy w piasek, w której robi się działania pozorne, które mają nikogo nie rozdrażnić. Co chwila mówi się, jak walczymy z pandemią - nie robiąc de facto nic. Z drugiej strony nie robi się nic konkretnego, żeby nie urazić pewnej grupy wyborców - podkreśla lekarz.

Dług zdrowotny zaciągnięty podczas pandemii będziemy spłacać latami. Prof. Banasiewicz przyznaje, że nawet gdyby koronawirus SARS-CoV-2 jutro zniknął, to i tak obudzimy się w sytuacji, która jest na pewno znacznie gorsza niż rok czy dwa lata temu.

- Prawie 30 proc. pracy lekarza chirurga to wypełnianie dokumentacji, bardzo często dublującej się. Pacjent, przychodząc do szpitala, podaje 5-8 razy swoją historię medyczną, która zapisywana jest na osobnych formularzach. Nie mamy narzędzi wspierających nas w leczeniu - tłumaczy prof. Banasiewicz.

"Nie zmieni się nic na plus"

Jak to wygląda w innych krajach? Najlepszym przykładem jest historia lekarza informatyka, który wspólnie z prof. Banasiewiczem opracował aplikację, która po wpisaniu 8 podstawowych objawów miała pomóc w przydzieleniu pacjenta na najbliższe wolne łóżko w obrębie Poznania i aglomeracji. Ministerstwo nawet nie odpowiedziało na maila z zaproponowanym rozwiązaniem. - Mój kolega, który przebywał na stypendium w Niemczech, tam zaprezentował to rozwiązanie i od razu wykorzystano jego potencjał. W kilku ośrodkach po kilku dniach wprowadzono ten system. A on nawet otrzymał za to nagrodę - opowiada lekarz.

- Najgorsze jest to, że wyczuwa się wszędzie w różnych szpitalach, na różnych oddziałach rosnącą frustrację, która doprowadzi do jednej rzeczy: nawet jak to wszystko się skończy kolejna grupa specjalistów będzie myślała, by odejść z tych molochów, w których są niewolnikami systemu. Mamy totalny deficyt chirurgów, a perspektywa jest taka, że w ciągu najbliższych 5 lat nie zmieni się nic na plus. Nawet zakładając, że wszyscy rezydenci skończą specjalizację, żaden nie wyjedzie, żaden specjalista nie umrze przedwcześnie czy nie zrezygnuje, to i tak ten deficyt będzie się pogłębiał - podsumowuje ekspert.

Raport Ministerstwa Zdrowia

W niedzielę 5 grudnia resort zdrowia opublikował nowy raport, z którego wynika, że w ciągu ostatniej doby 22 389 osób otrzymało pozytywny wynik testów laboratoryjnych w kierunku SARS-CoV-2.

Najwięcej zakażeń odnotowano w województwach: mazowieckim (3469), śląskim (3450), wielkopolskim (2280).

Z powodu COVID-19 zmarło 19 osób, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarło 26 osób.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.

Źródło artykułu: WP abcZdrowie
Wybrane dla Ciebie
Problem ma nawet 12 mln Polaków. Naukowcy odkryli nową przyczynę
Problem ma nawet 12 mln Polaków. Naukowcy odkryli nową przyczynę
Przyspiesza starzenie serca i skraca życie. "Narastające obciążenie"
Przyspiesza starzenie serca i skraca życie. "Narastające obciążenie"
W tym województwie jest już dwa razy więcej grypy. "Chorują całe szkoły"
W tym województwie jest już dwa razy więcej grypy. "Chorują całe szkoły"
Powszechny na świątecznym stole. "Dramatycznie obciąża trzustkę"
Powszechny na świątecznym stole. "Dramatycznie obciąża trzustkę"
Badali zdrowie kości przez 10 lat. Ten napój jest dla nich najlepszy
Badali zdrowie kości przez 10 lat. Ten napój jest dla nich najlepszy
Objaw stłuszczenia wątroby pojawia się w nocy. Lekarz mówi, jak cofnąć chorobę
Objaw stłuszczenia wątroby pojawia się w nocy. Lekarz mówi, jak cofnąć chorobę
Na refundację poszło w tym roku ponad 15 mld zł. MZ o "niepokojącej tendencji"
Na refundację poszło w tym roku ponad 15 mld zł. MZ o "niepokojącej tendencji"
Groźny nadmiar witaminy. Może zniszczyć wątrobę i doprowadzić do udaru
Groźny nadmiar witaminy. Może zniszczyć wątrobę i doprowadzić do udaru
Babciny sposób na cholesterol i wysoki cukier. W tej postaci jest najzdrowszy
Babciny sposób na cholesterol i wysoki cukier. W tej postaci jest najzdrowszy
Nie lekceważ objawu. Zapach ostrzega, że cholesterol jest wysoki
Nie lekceważ objawu. Zapach ostrzega, że cholesterol jest wysoki
Działa zanim pojawią się objawy. Nowy lek może zatrzymać zmiany w mózgu
Działa zanim pojawią się objawy. Nowy lek może zatrzymać zmiany w mózgu
Mają większe szanse na długowieczność. Naukowcy wskazują na datę urodzin
Mają większe szanse na długowieczność. Naukowcy wskazują na datę urodzin