Profesor Marian Zembala odebrał sobie życie. "Nie wytrzymał tego ciężaru i tej nagonki"
Dlaczego wybitny kardiochirurg prof. Marian Zembala odebrał sobie życie? - Bóg tak chciał? Nie! U mojego męża to były konkretne działania innych osób. Psychicznie tego nie wytrzymał, nie wytrzymał tego ciężaru i tej nagonki. Mąż mówił, że stawiają go pod ścianą, zresztą nawet to zapisał. Zapisał, że postawili mu ultimatum i nie potrafi inaczej żyć – mówiła w materiale "TVN Uwaga" wdowa po prof. Zembali Hanna Zembala. Kardiochirurg zmarł w marcu ubiegłego roku. Reporterzy TVN ujawnili, jaki stres przeżywał lekarz tuż przed śmiercią. Zdaniem rodziny konflikt w pracy wpłynął na tragedię.
1. Prof. Zembala zasłużył się polskiej medycynie
Profesor Marian Zembala był jednym z najsłynniejszych polskich kardiochirurgów, współpracował ze Zbigniewem Religą, który dokonał pierwszej udanej w Polsce transplantacji serca. Na początku lat 90. Zembala został dyrektorem naczelnym Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, które stało się jednym z najbardziej prestiżowych ośrodków tego typu w Europie. W 2015 roku pełnił funkcję ministra zdrowia.
W 2018 roku prof. Zembala doznał ciężkiego udaru. Mimo to udało mu się wrócić do pracy. Kierował ośrodkiem w Zabrzu aż do śmierci. Rodzina znalazła ciało profesora Zembali 19 marca w basenie na terenie willi w Zbrosławicach. O tym, że profesor sam postanowił zakończyć swoje życie, rodzina dowiedziała się z pozostawionego listu.
- Leżał na krześle w części basenowej. Ojciec prosił o wybaczenie, a jednocześnie mówił o tym, że on zawsze chciał iść uczciwą drogą. Stało się dla nas jasne, że postanowił zakończyć swoje życie – przyznaje Michał Zembala.
2. Rodzina nie życzyła sobie ich na pogrzebie
Rodzina profesora wysłała wiadomość do wszystkich pracowników Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, w której poinformowała, że nie życzy sobie udziału w uroczystościach pogrzebowych dwóch osób z dyrekcji szpitala. Chodziło o naczelną pielęgniarkę i dyrektora do spraw medycznych, który tuż po śmierci Mariana Zembali przejął obowiązki dyrektora naczelnego.
- Najgorsze stwierdzenie jest takie, przynajmniej dla mnie, jak ktoś odchodzi, to druga osoba mówi: "Bóg tak chciał". Bóg tak nie chciał! U mojego męża to były konkretne działania innych osób. Psychicznie tego nie wytrzymał, nie wytrzymał tego ciężaru i tej nagonki. Mąż mówił, że stawiają go pod ścianą, zresztą nawet to zapisał. Zapisał, że postawili mu ultimatum i nie potrafi inaczej żyć. Że stracił syna i wszystko – opisywała Hanna Zembala.
- Dostawałam telefony, z pytaniem, u jakiego mąż leczył się psychiatry. On nie miał zdiagnozowanej depresji. Nie miał żadnego problemu psychicznego. Po prostu nie wytrzymał tego, co było w pracy. Zawsze mówił: "Anka, ja już dłużej tego nie wytrzymam. Tych problemów i nagonki na Michała" – wspominała wdowa po prof. Zembali.
Syn prof. Zembali także jest lekarzem. Zrobił specjalizację z kardiochirurgii i uzyskał tytuł profesora. Pracował w zabrzańskim centrum chorób serca, czyli tym samym, którego dyrektorem naczelnym od lat był jego ojciec. W 2018 roku Michał Zembala objął stanowisko koordynatora oddziału kardiochirurgii, był też szefem programu transplantacji serca. Stworzył zespół, który przeprowadził rekordowe liczby przeszczepów.
- W 2020 roku i 2021 wykonaliśmy największą liczbę transplantacji serca w Europie i znaleźliśmy się w pierwszej 10. na świecie – mówił lek. Hubert Szurmiak, rezydent anestezjologii, koordynator transplantacyjny.
3. Konflikt Michała Zembali z pracownikami szpitala
Pani Hanna Zembala twierdzi, że przed śmiercią wywierano presję na jej męża, aby zwolnił syna z pracy.
- Mąż mówił: "Słuchaj Anka, źle się w tym szpitalu dzieje, ponieważ widząc moje kalectwo, ludzie zaczynają mnie nie szanować. Nie szanują mnie". Doszło do tego, że zaczęli naciskać, żeby zwolnić Michała z pracy. Mąż mówił: "Anka, jak ja mogę zwolnić Michała, jak to jest najlepszy kardiochirurg, jakiego mam? Robi najcięższe przypadki i nie mogę go zwolnić" – mówi wdowa po prof. Zembali.
Według nieoficjalnych informacji część pracowników śląskiego centrum chorób serca miała być skonfliktowana z Michałem Zembalą.
- Nagonka na Michała była tak duża, że mąż zaczął mieć bardzo dużo telefonów z naciskaniem. Słyszałam te telefony, sceniczną grę do telefonu jednej osoby, żeby zwolnić Michała, bo przez niego szpital przestanie funkcjonować. To były osoby na stanowiskach kierowniczych, nie chcę rzucać nazwiskami, ale aż się prosi powiedzieć, o kogo chodzi – mówi Hanna Zembala.
Wkrótce prof. Marianowi Zembali postawiono ultimatum: "albo Michał albo MY" – taką notatkę rodzina znalazła już po śmierci profesora w jego osobistym kalendarzu pod datą 17 marca w czwartek. Następnego dnia w piątek 18 marca jego syn został wezwany na spotkanie z dyrekcją szpitala, na którym planowano wręczenie mu wypowiedzenia umowy o pracę. Prof. Zembala nie podpisał dokumentu, ale zrobiły to dwie inne osoby, co zaważyło na tym, że Michał Zembala został zwolniony.
- Mąż, jak przyjechał do domu, to powiedział: "Straciłem syna, nie wiem, jak ja teraz będę żył. Straciłem szpital". Powiedział, że jego życie jest już bez sensu. Powiedziałam: "Nie martw się, będziemy żyć. Michał znajdzie gdzieś pracę. Będziesz żył, przejdziesz na emeryturę i koniec". Stało się inaczej – ubolewa Hanna Zembala.
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.