Trwa ładowanie...

Ryzyko zgonu sięga niemal 100 proc. Choroba ujawnia się, gdy wirus sieje spustoszenie w mózgu

 Karolina Rozmus
28.09.2022 12:49
Na wściekliznę jesteśmy narażeni nawet w domu. Ostatnia ofiara śmiertelna w Polsce zaraziła się od swojego kota
Na wściekliznę jesteśmy narażeni nawet w domu. Ostatnia ofiara śmiertelna w Polsce zaraziła się od swojego kota (East News)

W ciągu roku liczba przypadków wścieklizny wśród zwierząt wzrosła o 500 proc. To dla ludzi choroba śmiertelna, na którą jesteśmy narażeni nawet nie wychodząc z domu - ostatni śmiertelny przypadek w Polsce dotyczył kobiety, którą pogryzł jej własny kot. 28 września obchodzimy Światowy Dzień Wścieklizny, to dobry moment, by przypomnieć, jak się przed nią ochronić.

spis treści

1. Wścieklizna w Polsce

Do 2030 roku Światowa Organizacja Zdrowia chce wyeliminować całkowicie zgony z powodu wścieklizny przenoszonej przez psy. A to właśnie one odpowiadają za 99 proc. zakażeń. Niestety właściciele pupili nie zawsze chętnie szczepią zwierzę, a przecież wścieklizna to choroba, która daje nikłe szanse na przeżycie. W przypadku wystąpienia objawów spadają one do zera.

Tymczasem statystyki Głównego Inspektoratu Weterynarii są alarmujące – w 2021 roku odnotowano wzrost zachorowań na wściekliznę wśród zwierząt domowych o 500 proc., a o 1080 proc. wzrosła liczba przypadków wśród dzikich zwierząt w porównaniu z 2020 rokiem.

Zobacz film: "Koszmary senne mogą być objawem choroby"

- 108 ognisk u zwierząt dzikich i oprócz tego aż dziesięć przypadków wścieklizny u zwierząt domowych. I to już jest niebezpieczne, bo stanowi bezpośrednie zagrożenie dla człowieka. Prawdopodobieństwo zakażenia człowieka przy dziesięciu przypadkach choroby u zwierząt domowych jest bardzo duże – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie lek. wet. Jacek Łukaszewicz, Sekretarz Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej.

- W tym roku odnotowaliśmy 33 przypadki u zwierząt dzikich i trzy u zwierząt domowych, więc chwilowo można mówić o tendencji spadkowej w stosunku do ubiegłego roku. Niemniej patrząc na statystyki z ostatnich lat, trzeba powiedzieć wprost, że te liczby niepokoją – dodaje ekspert i podkreśla, że powagę sytuacji obrazuje obowiązek szczepienia także kotów w gminach, w których odnotowano nasilenie przypadków wścieklizny.

- Ostatni przypadek zgonu wśród ludzi z powodu wścieklizny w Polsce miał miejsce w 2002 roku. Co ciekawe, wektorem zakażenia nie był wówczas pies ani lis, ale kot. Wychodzący, domowy, nieszczepiony kot pogryzł właścicielkę – przypomina w rozmowie z WP abcZdrowie dr Dzieciątkowski.

2. Winni właściciele psów?

Zdaniem lekarza weterynarii główną przyczyną wzrostu zakażeń jest wzrost pogłowia niezaszczepionych zwierząt domowych. Mówiąc wprost, mimo obowiązku szczepienia psów przeciw wściekliźnie raz w roku, wiele osób próbuje się od niego uchylać.

- Choć obowiązek szczepienia psów jest niezmienny od dekad, to różnie jest egzekwowany, co pokazuje, że ludzie trochę już zapomnieli o tym, jak groźną chorobą jest wścieklizna. Pamiętam taki incydent, kiedy rozpoznałem wściekliznę u krowy w dużej hodowli. Co było tego efektem? W położonym nieopodal osiedlu nagle wszyscy właściciele psów "przypomnieli" sobie o szczepieniach swoich psów. Zaszczepiliśmy wtedy ok. 100 psów, co obrazowo pokazuje, jak wiele osób podchodzi do obowiązku corocznego szczepienia zwierząt przeciw wściekliźnie – opowiada lek. wet. Łukasiewicz.

Apeluje, by szczepić swoje zwierzęta, bo to nie widmo grzywny jest najgorsze.

- Pamiętajmy, że wścieklizna jest chorobą śmiertelną, nie ma na nią leku, wobec czego pojawienie się objawów klinicznych jest niczym wyrok – mówi.

Nie tylko właściciele zwierząt domowych są narażeni, ale też m.in. myśliwi czy amatorzy pieszych wycieczek do lasów.

- Dzikie zwierzęta uciekają przed człowiekiem, ale jeżeli w lesie spotykamy sarnę czy lisa, które zbliżają się do nas, nie okazują strachu - to jest to sygnał alarmowy. Wówczas należy spokojnie oddalić się w bezpieczne miejsce, w żadnym wypadku nie dotykamy zwierzęcia - ostrzega lek. wet. Łukasiewicz. Wirusolog, prof. Marcin Bańbura, potwierdza, że brak instynktu zachowawczego w postaci strachu przed ludźmi jest u dzikich zwierząt typowy dla wścieklizny.

3. Jakie objawy daje wścieklizna u człowieka?

Wściekliznę wywołują różne szczepy wirusów z rodzaju Lyssavirus, które atakują centralny układ nerwowy. Już sama nazwa nawiązuje do niepokojących objawów, jakie mogą wystąpić w przebiegu infekcji. Chory może czuć silny niepokój, mogą wystąpić zaburzenia świadomości, nadpobudliwość, światłowstręt, ale też aerofobia, czyli lęk przed otwartą przestrzenią.

- Objawy wścieklizny są wręcz potworne – obejmują głównie dolegliwości związane z określonymi uszkodzeniami w ośrodkowym układzie nerwowym. Najbardziej charakterystyczny dla wścieklizny jest wodowstręt. Człowiek chory, któremu podaje się szklankę wody, odruchowo odwraca się, unika jej ze wstrętem – tłumaczy w rozmowie z WP abcZdrowie prof. dr hab. Marcin Bańbura, wirusolog, dyrektor Instytutu Medycyny weterynaryjnej SGGW w Warszawie.

- Wreszcie śmierć z powodu zakażenia wirusem wścieklizny jest śmiercią w męczarniach – mówi. - Gdy pojawiają się objawy choroby, nie ma już dla chorego możliwości leczenia – nie ma więc ratunku.

Ekspert tłumaczy, że zgon następuje maksymalnie w ciągu kilku dni od wystąpienia pierwszych objawów. Okres inkubacji wirusa jest natomiast bardzo różny – w przypadku pokąsania przez zakażone zwierzę w okolice twarzy lub opuszki palców może to być kilka dni do niekiedy kilku miesięcy.

- To wynika z biologii wirusa – on "przykleja się" do nerwu i wzdłuż niego przemieszcza się do ośrodkowego układu nerwowego. W przypadku pokąsania okolic twarzy przez zakażone zwierzęta, wirus ma do przebycia zaledwie kilkanaście centymetrów, opuszki palców z kolei są najbardziej bogato unerwionymi częściami ciała, co stanowi niezwykłe ułatwienie dla wirusa – tłumaczy prof. Bańbura.

Wirusolog podkreśla, że gdy dojdzie do zakażenia, rozpoczyna się walka z czasem.

- Jedyne, co można zrobić w przypadku wścieklizny, to zatrzymać wirusa w jego podróży od miejsca wniknięcia do ośrodkowego układu nerwowego – mówi, tłumacząc, że temu właśnie służą tzw. szczepienia poekspozycyjne.

- Co roku na wściekliznę umiera ok. 50 tys. osób. Oczywiście głównie dotyczy to krajów rozwijających się, zwłaszcza subkontynentu indyjskiego, gdzie nie ma powszechnych szczepień zwierząt, a jest utrudniony dostęp do lekarzy i gdzie najczęściej poszkodowanymi osobami są dzieci – dodaje i podkreśla, że ten brak przypadków zgonów wśród ludzi w Polsce uśpił naszą czujność. Niestety jest to złudne.

Tego samego zdania jest prof. Bańbura. Ostrzega, że każdy z nas powinien mieć "z tyłu głowy niebezpieczeństwo zakażenia".

Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze