Wszawica. Powracający problem polskich przedszkoli?
Wszy wcale nie są reliktem przeszłości ani efektem braku higieny. W XXI wieku wciąż są na porządku dziennym w przedszkolach i żłobkach. W niektórych placówkach zaproponowano, aby wszystkim dzieciom jeszcze przed wejściem sprawdzać głowy. Zapytaliśmy rodziców, co o tym sądzą.
1. Wszawica w polskich przedszkolach
Problem wszy w szkołach i przedszkolach to temat, o którym coraz częściej się mówi. Swoimi doświadczeniami podzieliła się z nami pani Iza, mama 3-letniej córki. Dziewczynka we wrześniu tego roku poszła do przedszkola po raz pierwszy.
- Placówka poinformowała nas o wszawicy za pomocą karteczek, które umieściła w szafkach dzieci. Prosili, aby sprawdzić włosy dzieciom. Moja córka na szczęście nie miała wszy, ale profilaktycznie kupiłam w aptece specyfik polecany przez innych rodziców, który można stosować zapobiegawczo – powiedziała pani Iza w rozmowie z WP abcZdrowie. Podkreśliła również, że od rozpoczęcia roku szkolnego, informacja o wszawicy pojawiła się już dwukrotnie. Po raz pierwszy we wrześniu. Drugi raz tuż na początku października.
W jednym z przedszkoli zmagającym się z "epidemią" padła propozycja sprawdzania włosów dzieci przed rozpoczęciem zajęć i odsyłaniem do domu tych, które mogą stanowić zagrożenie dla pozostałych.
- Nie wiem, czy takie działanie rozwiązałoby problem – przyznaje pani Iza. - Słyszałam, że w jednym z przedszkoli odesłano jedno z dzieci. Niestety jego rodzice nic z tym nie zrobili i problem wrócił. Nie mam nic przeciwko, aby nauczyciele to kontrolowali, ale musi za tym iść współpraca z rodzicami – dodaje.
Wydaje się więc, że kluczem do walki z wszawicą jest współpraca na linii przedszkole-rodzice. I chociaż problem wszy może rozpocząć się w publicznej placówce, bez pomocy płynącej z domu nie zniknie. Może więc warto postawić na szczerość i otwartość? W końcu najważniejsze w tej sprawie jest dobro dzieci.
- Podoba mi się to, że dyrekcja przedszkola poinformowała nas o tej sprawie. Gdyby to ukrywali, mogłoby się zdarzyć, że pewnego dnia na włosach mojej córki zauważyłabym wszy. Dzięki temu bardziej zwracam na to uwagę i stosuję specjalne środki – mówi pani Iza.
Zupełnie inne doświadczenia ma pani Justyna, której córka jest uczennicą szkoły podstawowej.
- Szkoła nie poinformowała nas o wszawicy – powiedziała w rozmowie z WP abcZdrowie. - Córka pewnego dnia zaczęła się drapać po głowie. Sprawdziłam jej włosy i niestety znalazłam gnidy. Kupiłam w aptece specjalny płyn i wyczesałam sporo wszy.
Pani Justyna zareagowała bardzo szybko. - O sprawie poinformowałam także wychowawcę. Nauczyciel jednak nie zareagował. Sama napisałam wiadomość do mam pozostałych dzieci – wyjaśnia.
- Pani dyrektor dopiero po kilku dniach powiedziała o wszawicy w szkolnych ogłoszeniach – dodaje. Od tego zdarzenia minęło już parę miesięcy. Niestety, w szkole, w której uczy się córka pani Justyny, wszawica to wciąż problem.
2. Internauci o wszach
Czy placówki przedszkolne mogą nie wpuszczać dzieci z wszami na zajęcia? O opinie zapytaliśmy naszych czytelników. Zdania były podzielone. Jedna z internautek napisała:
"Moim zdaniem to dobry pomysł. Dwa lata temu mój syn chodził do małego przedszkola przy parafii, raptem 12 dzieci. Przez cały rok szkolny był problem wszy i nie wiadomo było, czyje dziecko przynosiło. Tylko mój mały i jeszcze jedna dziewczynka nie złapali ani razu. Więc gdyby dziecko raz i drugi nie zostało wpuszczone na zajęcia, to może problem byłby rozwiązany".
Z kolei dla innych kontrola "podejrzanych o wszy" dzieci to stygmatyzacja. Wielu internautów uznało, że należy sprawdzić głowy wszystkich podopiecznych. Część z nich rozważnie zauważyło, że problem szkoł i przedszkoli zaczyna się w domach:
"Kontrolę to trzeba zrobić mózgom rodziców, a nie piętnować dzieci. To, co się z dziećmi dzieje, to wina/odpowiedzialność rodziców, więc walkę z wszami proponuję zacząć stopień wyżej".
Wtórowali im inni czytelnicy:
"Jakby rodzic sprawdzał głowę dziecka, to problemu by nie było. Przyprowadzają zawszone dzieci, które roznoszą wszy na innych. A przy przeglądach jeszcze mają pretensje, że ich dziecko ma wszy. Rodzice też nie wiedzą, co muszą zrobić w przypadku wykrycia wszawicy u dziecka. Bo samo pozbycie się wszy z głowy dziecka nie wystarczy...".
Innym problemem związanym z kontrolą w placówkach jest osoba, która ją przeprowadza. Dawniej zajęłaby się tym higienistka. Obecnie jednak osoba na takim stanowisku nie jest zatrudniona na stałe w przedszkolach.
Z kolei nasi czytelnicy mieszkający na Wyspach Brytyjskich podkreślają, że problem wszawicy występuje też w angielskich szkołach:
"14 lat chodziłam w Polsce do szkoły i nic. Nawet nie wiedzialam jak wsza wyglada. Teraz mieszkam w UK i córka już 3 razy przyniosła to ustrojstwo do domu".
Mimo wad, które za sobą niosą, kontrole w placówkach zdaniem większości internautów są jednym ze sposobów na rozwiązanie problemu wszawicy.:
"To bardzo dobry pomysł, bo w ten sposób chronimy wszystkie dzieci - u nas w szkole wszyscy rodzice wyrazili na to zgodę i problem sie skończył".
3. Czy powinniśmy się obawiać wszawicy?
Czy faktycznie rodzice mają powody do obaw?
- Na pewno mają, bo od jakiś 2-3 lat zauważamy coraz więcej takich przypadków. Problem ten dotyczy dzieci ze wszystkich środowisk - mówi pediatra dr Artur Luty w rozmowie z WP abcZdrowie. - Na szczęście wszawicę da się skutecznie wyleczyć. Najważniejsze, żeby ją zauważyć i rozpocząć kurację - dodaje.
Świadomi problemu rodzice starają się uchronić dzieci przed nieprzyjemnymi pasożytami.
-Wszy mogą przenosić różnego rodzaju choroby i obce drobnoustroje, które mogą być dla nas groźne – wyjaśnia pediatra.
Czy można więc zabezpieczyć się przed niepożądanymi insektami?
-Niestety nie ma skutecznego sposobu na ochronę dziecka przed wszami. W przeciwnym razie musielibyśmy stale stosować specjalne preparaty, a te niestety przy dłuższym stosowaniu mogą wywołać reacje alergiczne.
Warto podkreślić, że wszawica nie jest w Polsce nowym zjawiskiem. Obecnie zapomnieliśmy o jej istnieniu, jednak jeszcze kilka dekad temu szkoły również zmagały się z plagą wszy. W okresie PRL był to częsty problem.
-Na początku lat 80. pracowałem w jednej ze szkół podstawowych w Chełmie. Pamiętam, że w tej szkole na 1200 uczniów miałem 100 przypadków wszawicy – opowiada ekspert.
Mimo że dorośli również są narażeni na kontakt z wszami, m.in. w komunikacji miejskiej, to właśnie dzieci najczęściej padają ofiarami wszawicy. Dlaczego tak się dzieje?
-Gdy dorośli ze sobą rozmawiają, jest między nimi pewna odległość. Z kolei dzieci mają ze sobą bliższy kontakt. Bawią się niemal głowa przy głowie – tłumaczy lekarz.
-Istotną kwestią jest też mycie rąk. Dzieci myją je rzadziej i mniej dokładnie. To również przyczynia się do szybszego rozprzestrzeniania się wszawicy wśród najmłodszych – podsumowuje specjalista.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.