Trwa ładowanie...

Największe absurdy polskiej służby zdrowia

Największe absurdy polskiej służby zdrowia
Największe absurdy polskiej służby zdrowia (1236RF)

Do przychodni nie można się dodzwonić. Nie wiadomo gdzie kupić leki zagrożone dostępnością. Gdy chcemy wykonać proste badanie za 10 zł najlepiej położyć się do szpitala - to tylko kilka absurdów z jakimi pacjenci stykają się na co dzień. Zebrała je Fundacja MY Pacjenci. Niektóre z nich są bardzo niebezpieczne dla zdrowia i życia pacjentów.

Przeczytaj koniecznie

1. Badanie tak, ale w szpitalu

Jednym z absurdów jest słaby dostęp do diagnostyki i leczenia w Ambulatoryjnej Opiece Specjalistycznej. - Dziecko nie może zrobić testu obciążenia glukozą z powodu kolejek do placówki AOS. Badanie to kosztuje 10 zł. Musi go wykonać więc szpitalu. Koszt za dwa dni to 1000 zł, a przecież to badanie nie wymaga hospitalizacji - tłumaczy Borek.

2. Cisza w słuchawce

Do niektórych przychodni nie sposób się dodzwonić. To znany i powszechny problem. Ani telefonicznie ani on-line nie można się zarejestrować. Wypada ustawiać się w kolejce o świcie, by umówić się do lekarza.

Zobacz film: "Czy jaskra jest chorobą ludzi starszych?"

Skoro nie można dodzwonić się by się zarejestrować, to tym bardziej nie istnieje możliwość, aby odwołać wizytę. Z kolei NFZ raportuje zarówno te zrealizowane wizyty, jak i te, do których z jakiś przyczyn nie doszło.

Niestety w cyklicznych raportach podaje dane o ilości nieodbytych wizyt, a nie bierze pod uwagę trudności z dodzwonieniem się do placówki.

3. Dwa razy do szpitala

Pacjent nie może w czasie jednego pobytu w szpitalu rozwiązać wszystkich problemów zdrowotnych. Musi być kilkakrotnie hospitalizowany. - Jeżeli chorego czekają dwie operacje, najpierw lekarz wykonuje jeden zabieg. Pacjent wraca do domu i zgłasza się po dwóch tygodniach na następny zabieg. Dlaczego? Bo NFZ płaci szpitalowi za jedną procedurę - wyjaśnia Borek.

4. Pacjent wie, lekarz już nie

ZIP czyli zintegrowany informator pacjenta, to dane o pacjencie - sposobie jego leczenia, przepisanych lekach i badaniach refundowanych przez NFZ. System działa w Polsce od kilku lat i  jest potrzebny, ale do tych danych dostęp ma jedynie pacjent, lekarz już nie.

To błąd. W wielu krajach elektroniczne dane medyczne są dostępne przede wszystkim dla lekarzy. Ten system działa, by zapewnić bezpieczeństwo chorych i skuteczniej ich leczyć.

  • Takie informacje przydałyby się np. lekarzowi ze szpitalnego oddziału ratunkowego. Trafiają do niego chorzy, o których niewiele wie. Te dane mogłyby pomóc w terapii - tłumaczy Borek.

W przypadku pacjentów, którzy cierpią na wiele przewlekłych schorzeń, brak informacji o przepisanych lekach jest niebezpieczny i może stanowić zagrożenie dla zdrowia chorego.

Z kolei pacjenci onkologiczni nie mają dostępu do danych w jakiej placówce będą mogli leczyć się bezpiecznie i skutecznie. - Chory, który chce być leczony przez fachowca powinien mieć dostęp do takich informacji. Onkomapa nie zawiera wielu ważnych informacji, choć jest bardzo pomocna – wyjaśnia Izabella Dessoulavy-Gładysz, dyrektor komunikacji Fundacji MY Pacjenci.

5. Szpitale bez kontraktu

Powstają coraz to nowe poradnie i szpitale, ale nie wiedzą czy NFZ podpisze z nimi kontrakt. Są i takie skrajne sytuacje gdy szpital jest w budowie albo remoncie, a NFZ podpisuje kontrakt z placówką - twierdzi Borek.

Okazuje się także, że co trzecie łóżko w szpitalu jest zbędne. Wiele specjalizacji nie wymaga aż takiej hospitalizacji np. w przypadku endokrynologii czy alergologii.

Na listę absurdów Fundacja wpisała też publikowanie listy leków zagrożonych brakiem dostępności. Nie ma jednak informacji, w jakiej aptece pacjent kupi lek z tej listy.

6. 48 miesięcy do endokrynologa

Swój ranking absurdów prowadzi organizacja Watch Health Care, która skupia się m.in. na dostępie do diagnostyki. Jakie płyną wnioski z raportu?

Umówienie się na wizytę u endokrynologa, w niektórych miastach graniczy z  cudem . We Wrocławiu średni czas oczekiwania to 48 mies., w Warszawie 14 mies., a w Krakowie - 9,2 mies.

Poczekamy też na artrografię stawu biodrowego. Ile? Aż 17,6 mies. Nie lepiej jest z rezonansem magnetycznym kręgosłupa, w kolejce czekamy 8 mies., a na rezonans magnetyczny głowy 7,5 mies.

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze