Trwa ładowanie...

Kontrowersje wokół uczelni Rydzyka i studiów medycznych. "Poszli po bandzie"

 Karolina Rozmus
25.09.2023 12:49
Lekarze apelują do MZ i MEiN o sprawdzenie uczelni Rydzyka. "To jest absurd"
Lekarze apelują do MZ i MEiN o sprawdzenie uczelni Rydzyka. "To jest absurd" (East News)

Wątpliwej jakości plan na zwiększenie liczby lekarzy w Polsce budzi oburzenie środowisk medycznych. Prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie zwraca uwagę na kolejny absurd: obowiązek zadeklarowania swojej wiary na uczelni o. Rydzyka. - Nadal najbardziej oburzające jest to, w jakim kierunku zmierza edukacja medyczna. Poszli po bandzie, każdy i wszędzie może szkolić - ostrzega Jakub Kosikowski, rzecznik NIL.

spis treści

1. Decyzja należy do księdza proboszcza?

Powstała w 2001 roku Akademia Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, czyli uczelnia założona przez o. Tadeusza Rydzyka, to kolejna placówka, która bierze się za kształcenie przyszłych lekarzy. To też druga katolicka uczelnia po uniwersytecie w Lublinie spośród 42 wydziałów, które w Polsce umożliwiają zdobycie wykształcenia medycznego. Jak podaje Naczelna Izba Lekarska, w ubiegłym roku były tylko 23 takie wydziały.

Ten niemal dwukrotny wzrost ma załatać dziurę w systemie i poprawić dostęp pacjentów do lekarzy. Eksperci zwracają uwagę, że jest to chybiony pomysł, co więcej niektóre rozwiązania uczelni budzą zgorszenie. Jak np. koszty edukacji na uczelni Rydzyka (łącznie trzeba zapłacić aż 234 tys. złotych) czy też – konieczność zadeklarowania swojego wyznania przed rozpoczęciem studiów.

Zobacz film: "Krótkie zwolnienia z pracy bez konsultacji z lekarzem? "System odniósłby korzyść""

Prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie Michał Bulsa apeluje do Ministra Zdrowia Katarzyny Sójki oraz Ministra Edukacji i Nauki Przemysława Czarnka o weryfikację kryteriów opublikowanych przez toruńską Akademię.

- To już nie jest komedia, tylko tragedia. By zostać lekarzem kształconym w uczelni o. Rydzyka, trzeba mieć zaświadczenie od proboszcza, uwaga, z racji światopoglądowych jest to do ustalenia z władzami placówki. Nauka medycyny powinna odbywać się bez wpływu jakiejkolwiek religii. Zgodnie z przyrzeczeniem lekarskim medycy powinni nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i szacunek pacjentów. Uczelnie posiadające zgodę na naukę medycyny nie mogą różnicować kandydatów ze względu na wyznanie – mówi Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie.

Zwraca uwagę, że ORL jest "zaniepokojona" tym, że przyszli medycy mogą być dyskryminowani.

- Taki obrót spraw coraz bardziej uprawdopodabnia, że nowe uczelnie mogą być nieprzygotowane do kształcenia lekarzy, co stanowi zagrożenie dla pacjentów. To nie jest pomaganie systemowi ochrony zdrowia w problemach kadrowych. Przypomina to łatanie dziur w jezdni watą – mówi Bulsa.

- Zasada jest prosta: uczelnia prywatna zyskała akredytację, więc robi, co chce w ramach norm i programu nauczania określonych przez Ministerstwo Edukacji i Nauki oraz Ministerstwo Zdrowia. Cała reszta to ich punkt widzenia, nie wiem, czy można im narzucić, żeby w tym przypadku odstąpili np. od wymagania zaświadczenia od proboszcza – komentuje w rozmowie z WP abcZdrowie Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej.

- Wydaje się, że to absurd, istnieje ryzyko dyskryminacji, ale to już sprawa, którą powinien rozważyć Rzecznik Praw Obywatelskich czy MZ. My ze swojej strony możemy jedynie zauważyć fakt, że osoby niewierzące czy innych wyznań w teorii nie będą mogły studiować na toruńskiej uczelni – dodaje.

Również lek. Bartosz Fiałek z Pomorskiego Centrum Reumatologicznego w Sopocie i popularyzator wiedzy medycznej jest zbulwersowany tym, że przyszli studenci mieliby deklarować swoje wyznanie.

- To jest absurd, którego nie umiem skomentować, zwyczajnie nie znajduję słów. Medycyna to nauka i w mojej ocenia wiara nie powinna mieć żadnego znaczenia w kontekście kształcenia przyszłego medyka. Tu powinny decydować wyłącznie argumenty merytoryczne – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie i podkreśla: - Nie wiara a wiedza powinna odgrywać w edukacji przyszłych lekarzy najważniejszą rolę.

2. "Patologii nie rozwiązuje się poprzez zwiększanie skali patologii"

Eksperci nie mają wątpliwości – zaświadczenie o wyznaniu to zaledwie wisienka na torcie upieczonym z absurdów. Największym problemem jest obawa o jakość kształcenia przyszłych medyków.

- Nadal najbardziej oburzające jest to, w jakim kierunku zmierza edukacja medyczna. Poszli po bandzie, każdy i wszędzie może szkolić, niezależnie od tego, czy ma wykwalifikowaną do tego kadrę i czy ma gdzie organizować zajęcia. Będziemy zbierać tego plony za parę lat, bo ci przyszli medycy nie "nadgonią" kursami w czasie pracy sześciu lat studiów. Musi być odpowiedni fundament, niestety otwarcie kierunków medycznych na pozamedycznych i nieprzygotowanych wg PKA uczelniach tego nie gwarantuje. Patologii nie rozwiązuje się poprzez zwiększanie skali patologii – ostro zwraca uwagę Kosikowski.

Dr Fiałek dodaje, że studia medyczne w szczególności powinny dbać o jakość, ponieważ w przyszłości ich absolwenci z kolei będą dbać o zdrowie, a nawet życie pacjentów. Jak podkreśla ekspert, "muszą to być najlepsi z najlepszych, co z kolei wymaga dobrych uniwersytetów". Dobrych, czyli jakich? Z długimi tradycjami w zakresie kształcenia kadry lekarskiej oraz odpowiednim zapleczem – kadrowym i infrastrukturalnym.

- Medyk nie może uczyć się tylko wirtualnie, w salach ćwiczeń czy prosektoriach, ale szczególnie ważną formą kształcenia jest kontakt z chorym. Uczelnie, które nie mają takiego zaplecza, absolutnie nie powinny kształcić lekarzy. Otwieranie w nich kierunków medycznych jest według mnie bardzo zły pomysłem – ostrzega lekarz.

Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze