Trwa ładowanie...

Chemiczna pułapka w Polsce. Mieszkańcy chorują na raka, ich dzieci rodzą się z wadami

Bomba chemiczna po bydgoskim Zachemie tyka. Na skażonym terenie powstaje browar, żłobek a nawet centrum rehabilitacji
Bomba chemiczna po bydgoskim Zachemie tyka. Na skażonym terenie powstaje browar, żłobek a nawet centrum rehabilitacji (Getty Images)

Obszar po bydgoskich Zakładach Chemicznych Zachem to najgroźniejsza bomba ekologiczna w Polsce, której powierzchnia stale się powiększa. Choć trudno w to uwierzyć, teren, który jest składowiskiem śmiertelnie trujących toksyn, jest oddawany pod zabudowę. - Dokąd to wszystko zmierza? Chyba tylko do wybudowania w Bydgoszczy kolejnego szpitala onkologicznego. Statystyki pokazują, że zapadalność i umieralność na nowotwory jest w kujawsko-pomorskim od lat największa w Polsce. Nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić – ostrzega Renata Włazik, nazywana "dzieckiem Zachemu".

spis treści

1. Dawne tereny po Zachemie to składowisko śmiertelnie trujących chemikaliów

Temat ekokatastrofy, który stanowią dawne tereny po bydgoskich Zakładach Chemicznych Zachem, został nagłośniony przy okazji niedawnego skażenia Odry. Wcześniej od niemal 60 lat sprawę z trudem podejmowali nieliczni. Tymczasem z badań przeprowadzonych przez naukowców z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie oraz Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska wynika, że na składowisku, które zaczęło funkcjonowanie jeszcze w latach 40-tych ubiegłego wieku, znajdują się olbrzymie ilości odpadów toksycznych.

Zobacz także: Ukrywają prawdę o "polskim Czarnobylu". Ludzi nie są niczego świadomi

Zobacz film: "Rehabilitacja kardiologiczna"

Wśród nich wymienia się m.in. fenol, anilinę, toluidynę, wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne czy związki chlorowcoorganiczne. Są tam też metale ciężkie i substancje ropopochodne. Szacuje się, że może ich być nawet 82 tysiące ton. Zanieczyszczenia znajdują się nie tylko w gruncie, ale spłynęły także do wód podziemnych i płyną dalej, w kierunku Wisły. Naukowcy podkreślają, że obecnie na toksyny najbardziej narażone są dzieci i mieszkańcy okolicznych terenów, ale tragedia wkrótce może dotknąć także innych mieszkańców Polski.

- Te toksyny są odpowiedzialne za wiele różnych schorzeń, zatruć, a nawet możliwość utraty życia. Istnieją dowody na to, że są to substancje, które powodują raka i mogą uszkadzać kod genetyczny. Kolejne pokolenia, które rodzą się na tych terenach, mogą chorować na różnego rodzaju choroby, m.in genetyczne – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie prof. dr hab. Mariusz Czop z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, który zajmuje się terenami Zachemu od 12 lat.

- Czoło tej chmury zanieczyszczeń znajduje się tylko około 100 m od Wisły. Wiele wskazuje na to, że chmura niedługo będzie do tej rzeki dopływać i za kilka lat będziemy próbowali ją identyfikować bezpośrednio przy Wiśle. Ale nikt się tym nie przejmuje – dodaje prof. Czop.

Tereny po Zachemie
Tereny po Zachemie (arch.prywatne Renaty Włazik)

2. Plany zabudowy Zachemu zdumiewają. Mieszkania, przedszkole, browar

Pani Renata Włazik, mieszkanka osiedla Łęgnowa Wsi, to przykład tzw. "dziecka Zachemu". Jest działaczką społeczną, córką i wnuczką pracowników fabryki. Od 2016 roku nieustannie walczy o oczyszczenie terenów po Zakładach Chemicznych w Bydgoszczy. O niebezpieczeństwie związanym z toksynami po Zachemie alarmowała m.in. w Krajowym Planie Odbudowy oraz wysłuchaniach publicznych do Zielonego Ładu. Bez skutku. W rozmowie z WP abcZdrowie kobieta przyznaje, że boi się, że przez kolejne lata temat bomby ekologicznej będzie zamiatany będzie pod dywan. Niestety ma ku temu powody.

Zobacz także: Chorowali pracownicy, chorują kolejne pokolenia. Skażone tereny po Zakładach Chemicznych w Bydgoszczy zabijają powoli

Tereny byłego Zachemu, których dużą część zajmuje Bydgoski Park Przemysłowo-Technologiczny należący w większości do Urzędu Miasta, jest bowiem konsekwentnie zabudowywany, co zaciera dowody dotyczące skażenia środowiska naturalnego.

Renata Włazik twierdzi, że takie działania uniemożliwiają przeprowadzenie jakichkolwiek badań środowiskowych. Ich brak może sprawić, że kolejni ludzie chcący się osiedlić w Bydgoszczy, będą przebywać na silnie toksycznym terenie.

- Stawia się tam teraz wielkie hale, magazyny spożywcze, a są plany, aby stworzyć tu kolejną spalarnię niebezpiecznych odpadów. To, czy ona powstanie, będzie zależało od pozwolenia władz. Buduje się tu też browar i niewykluczone, że wodę będzie czerpał z ujęcia po Zachemie, której - o ile mi wiadomo - nikt, włącznie z sanepidem, nie bada pod kątem zanieczyszczeń chemicznych mogących występować na tym terenie – stwierdza pani Renata.

- Od kilku lat otwarta jest tu placówka dla seniorów, żłobek, który powstał z funduszy UE i dzięki wsparciu marszałka, wydział Urzędu Miasta dla świadczeń społecznych i rodzinnych czy Centrum Zdrowienia, które reklamuje się turnusami rehabilitacyjnymi m.in. dla chorych na nowotwory. Paradoksalnie skażone obszary po Zachemie stają się obszarem do rekreacji – precyzuje aktywistka.

Renata Włazik
Renata Włazik (arch.prywatne)

Włazik dodaje, że Urząd Miasta na terenach Zachemu usilnie chce wybudować także przedszkole. To z kolei, według istniejącej specustawy, może otworzyć drogę do stworzenia na tych olbrzymich terenach osiedla mieszkalnego.

- Dokąd to wszystko zmierza? Chyba tylko do wybudowania w Bydgoszczy kolejnego szpitala onkologicznego. Statystyki pokazują, że zapadalność i umieralność na nowotwory jest w kujawsko-pomorskim od lat największa w Polsce. Nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić – stwierdza Renata Włazik.

Te słowa potwierdzają statystyki - to tu jest najwyższa w Polsce zachorowalność na nowotwory złośliwe zarówno u kobiet, jak u mężczyzn. Jak czytamy w raporcie "Sytuacja zdrowotna ludności Polski i jej uwarunkowania", przygotowanego przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego Państwowy Zakład Higieny – Państwowy Instytut Badawczy, w województwie kujawsko-pomorskim umieralność z powodu nowotworów jest większa o 30 proc. niż np. na Podkarpaciu. Najczęściej atakuje tu rak płuc i nowotwór piersi.

3. RDOŚ: jak dotąd przebanano dwa proc. całego Zachemu

Skontaktowaliśmy się z sanepidem, Urzędem Miasta w Bydgoszczy oraz Ministerstwem Środowiska z prośbą o ustosunkowanie do informacji zawartych w artykule. Do momentu publikacji odpowiedź nadesłała Państwowa Inspekcja Sanitarna, która potwierdziła, że nie monitoruje stanu wód gruntowych.

"Zadania te przypisane są organom administracji do spraw ochrony środowiska i organom Inspekcji Ochrony Środowiska. Państwowa Inspekcja Sanitarna uczestniczy w tym procesie tylko na etapie poszczególnych obszarów mniejszych, na terenach już zidentyfikowanych, jako organ opiniujący" – czytamy w wiadomości nadesłanej przez rzecznika prasowego Sanepidu.

Odpowiedzi udzieliła nam także Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, która przyznaje, że "jak dotąd z całego obszaru Zachemu przebadano ok. 70-80 ha całkowitej jego powierzchni, co stanowi ok. dwa proc.".

Remediacja przedpola składowiska "Zielona"
Remediacja przedpola składowiska "Zielona" (RDOŚ)

Z kolei Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska informuje nas, że "na terenie byłych Z.Ch. Zachem nie przeprowadzono dotąd kompleksowych i spójnych badań całego obszaru, przeprowadzonych przez certyfikowane laboratorium, akredytowanymi metodami (...)".

Wyjątek stanowi przedpole składowiska odpadów niebezpiecznych "Zielona", na gruncie którego bezpośrednio złożono kilkadziesiąt tysięcy ton siarczynu pofenolowego, a poziom fenolu w jego sąsiedztwie przekracza normę dla wód pitnych ponad 150 tysięcy razy.

"Badania zrealizowane przez RDOŚ w Bydgoszczy w rejonie Zielonej potwierdziły występowanie w wodach podziemnych związków charakterystycznych dla działalności byłych Z.Ch. Zachem (m.in. fenol), które mogą stanowić zagrożenie dla mieszkańców Osiedla Łęgnowo-Wieś. Badania zostały przeprowadzone zgodnie z obowiązującymi aktualnie przepisami prawa i wykonane w akredytowanym laboratorium, które daje gwarancję wiarygodności i obiektywności uzyskanych danych" – informuje RDOŚ.

RDOŚ podkreśla, że obszar terenu Zachemu wymaga dalszych wnikliwych badań, co jest "przedmiotem ich zainteresowania". Zwłaszcza że w świetle obowiązującego prawa część z wykonanych badań jest nieaktualna i wymaga powtórzenia. Zakrawa to na absurd, ponieważ toksyczne związki, o których mowa w tekście, wedle szacunków rozkładają się nawet 500 lat. Prawo zakłada zaś, że aktualne są te badania, od których wykonania nie upłynęło więcej niż 10 lat.

RDOŚ dodaje, że poszukuje też źródła finansowania, ponieważ szacowane koszty oczyszczenia Zachemu szacuje się na ponad dwa miliardy złotych.

Katarzyna Gałązkiewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zobacz także:

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze