Chirurg po misji w Strefie Gazy. "To jak wielkie więzienie"
Holenderski chirurg Ron van Doorn, który spędził siedem tygodni na misji w Strefie Gazy, porównuje sytuację mieszkańców tego regionu do życia w więzieniu. Lekarz, wracający do kraju w najbliższą sobotę, pracował w szpitalu polowym prowadzonym przez organizację UK-Med i codziennie zmagał się z dramatycznymi warunkami pracy oraz życia pacjentów.
W tym artykule:
Operacje w namiotach i kontenerach
Van Doorn podkreśla, że większość zabiegów odbywała się w prowizorycznych salach – w kontenerach i namiotach. Zespół medyczny składał się jedynie z dwóch chirurgów z zagranicy, jednego miejscowego lekarza i ortopedy.
W ciągu tygodnia przeprowadzali nawet 150 operacji – od drobnych interwencji po skomplikowane zabiegi u ofiar ran postrzałowych i odłamkowych. Wiele osób trafiało do nich po atakach w punktach dystrybucji żywności czy w wyniku bombardowań.
- Ludzie żyją w namiotach, w upale przekraczającym 35 stopni. Nie ma klimatyzacji, brakuje jedzenia i wody. Najczęściej dostają jeden posiłek dziennie – mówi lekarz w rozmowie z holenderskim nadawcą publicznym NOS. Podkreśla, że pacjenci od dwóch lat funkcjonują w dramatycznej nędzy. - Nawet jeśli nie możemy zrobić wiele, cieszą się, że ktoś się o nich troszczy – dodaje.
Rakiety spadają na Izrael. Dramat w Strefie Gazy. "Dżina trudno wepchnąć do butelki"
Lekarz wspomina także o bombardowaniach infrastruktury cywilnej. - Wczoraj zbombardowano kanalizację w Khan Younis. Szpital Nasser to teraz nie tylko w przenośni, ale i dosłownie ściek – zanotował w dzienniku.
Zobacz także: "Ostrzał zaczyna się w trakcie operacji". Lekarz z Ukrainy mówi o pracy w czasie wojny
Nadzieja i odrobina normalności
Van Doorn był w Strefie Gazy już w 2018 roku. Jak podkreśla, obecna sytuacja jest znacznie cięższa. - Siedem lat temu mogłem się poruszać swobodniej, dziś jestem zamknięty w kompleksie szpitalnym. Gaza to jak wielkie więzienie – ludzie nie mogą ani wyjechać, ani wrócić – zaznacza.
Mimo trudnych warunków chirurg stara się nieść pacjentom i ich rodzinom namiastkę normalności. - Tańczę, żartuję z dziećmi, żeby choć na chwilę mogły się uśmiechnąć. Jestem jak kliniczny klaun bez czerwonego nosa – mówi.
Lekarz utrzymuje stały kontakt z rodziną w Holandii i zapewnia, że czuje się bezpiecznie, choć przyznaje, że może to być "złudne poczucie". Już teraz zapowiada jednak, że w październiku ponownie wróci na misję do Gazy, aby kontynuować swoją pracę.
Dominika Najda, dziennikarka Wirtualnej Polski
Źródła
- PAP
Treści w naszych serwisach służą celom informacyjno-edukacyjnym i nie zastępują konsultacji lekarskiej. Przed podjęciem decyzji zdrowotnych skonsultuj się ze specjalistą.