Trwa ładowanie...

Czy koronawirus może prowadzić do utraty słuchu i węchu? Wyjaśnia otolaryngolog prof. Piotr Skarżyński

Lekarze zalecają osobom, które przeszły zakażenie koronawirusem, by po 3 miesiącach od choroby zbadały swój słuch
Lekarze zalecają osobom, które przeszły zakażenie koronawirusem, by po 3 miesiącach od choroby zbadały swój słuch (Getty Images)

Koronawirus gromadzi się w nosowej części gardła. To oznacza, że może zaatakować trąbki słuchowe i doprowadzić do pogorszenia słuchu. Lekarze badają czy są to zmiany czasowe czy trwałe. I zalecają by osoby, które przeszły zakażenie koronawirusem wykonały badania słuchu 3 miesiące po wyzdrowieniu.

1. Koronawirus a zaburzenia słuchu, węchu i smaku

prof. Piotr Skarżyński
prof. Piotr Skarżyński (arch. prywatne)

Katarzyna Grzęda-Łozicka, WP abcZdrowie: Coraz częściej mówi się o tym, że wirus SARS-CoV-2 może prowadzić do utraty smaku i węchu. Jakie są przyczyny tego zjawiska?

Prof. dr hab. Piotr Henryk Skarżyński, otorynolaryngolog, audiolog i foniatra, dyrektor ds. nauki i rozwoju w Instytucie Narządów Zmysłów, z-ca kierownika Zakładu Teleaudiologii i Badań Przesiewowych w Instytucie Fizjologii i Patologii Słuchu: Pierwsze doniesienia naukowe na ten temat pochodziły z północnych Włoch. Podczas wywiadu prowadzonego u pacjentów zakażonych koronawirusem, chorzy wśród dolegliwości towarzyszących zgłaszali właśnie utratę węchu i smaku. Potem zaczęto prowadzić dodatkowe analizy i okazało się, że również w Iranie i w Chinach było wielu pacjentów, którzy zgłaszali podobne objawy, tylko wcześniej nie wiązano tego bezpośrednio z Covidem. W tej chwili w wielu ośrodkach - głównie zagranicznych, osoby zakażone pytane są o to, czy odczuwają właśnie te dolegliwości, żeby ustalić skalę zjawiska.

Zobacz film: "Dr Rafał Mostowy o testach serologicznych na koronawirusa"

Zakażeni pacjenci często zgłaszają problem z drożnością nosa. Okazało się, że powód jest prosty - koronawirus nagromadza się właśnie w części nosowej gardła, blokuje dostęp do receptorów węchu, co powoduje, że chorzy przestają czuć zapachy. Dlatego w przypadku pobierania materiału do badań genetycznych najlepiej pobrać go z końca przewodu nosowego, czyli z nosowej części gardła.

Nad dokładnym poznaniem przyczyn zaburzeń węchu i smaku wywołanych przez koronawirusa pracuje obecnie kilka zespołów naukowych. Wstępne wyniki pokazują, że wirus SARS-CoV-2 atakuje komórki podporowe umiejscowione na początku drogi węchowej. Trwają analizy, które mają wykazać, jaki jest dokładny wpływ wirusa na zmysł węchu i czy są to zaburzenia odwracalne, czy nie.

Zobacz także: Koronawirus. Polscy naukowcy odkryli, dlaczego chorzy na COVID-19 tracą węch. Prof. Rafał Butowt komentuje wyniki badań

A dotychczasowe obserwacje świadczą o tym, że są to zmiany tymczasowe?

W tej chwili większość doniesień m.in. Amerykańskiego Towarzystwa Otolaryngologów, mówi o tym, że jest to odwracalna utrata węchu. Obserwacje z innych krajów również wskazują, że w chwili, kiedy pacjenci zdrowieją, wraca też węch.

Potrzebne są jednak badania długoterminowe, ponieważ pojawiają się pierwsze hipotezy mówiące o tym, że w niektórych przypadkach utrata węchu może być jednak nieodwracalna. Jest to związane z faktem, że neuron w układzie węchowym ma specyficzną budowę - nie jest to typowy nerw z osłonkami, które się regenerują, a utrata węchu w przypadku chemicznego uszkodzenia jest nieodwracalna. Nie ma możliwości regeneracji. W związku z tym pojawiają się obawy różnych specjalistów, że w przypadku bardzo intensywnego przebiegu COVID-19 utrata powonienia może być jednak stała, ale niezbitych dowodów na to jeszcze nie ma.

Jeśli chodzi o utratę smaku, to dotychczasowe raporty sugerują, że w tym przypadku są to zmiany tymczasowe.

Brak smaku, węchu - czy to są dodatkowe symptomy towarzyszące zakażeniu koronawirusem, czy mogą być jedynymi objawami choroby?

Najczęściej te objawy wyprzedzają uczucie duszności, kaszlu lub mogą być jedynymi, izolowanymi objawami koronawirusa w fazie początkowej.

Natomiast warto tu podkreślić jeszcze jedną kwestię, często takie symptomy zgłaszają osoby, które mają po prostu alergię. Aktualnie mamy w Polsce sezon pylenia traw oraz niektórych drzew, więc pamiętajmy, że wywołany tym katar alergiczny też może powodować pogorszenie lub nawet czasową utratę węchu. Dlatego zawsze, kiedy pacjenci zgłaszają taką dolegliwość pytamy, czy to się zdarzyło po raz pierwszy, czy już wcześniej mieli takie przypadki.

Alergia może fałszować obraz koronawirusa. Na naszą infolinię zgłasza wielu pacjentów mówiących, że stracili węch, a kiedy zadajemy szczegółowe pytania to okazuje się, że ma to najpewniej związek z jakimś rodzajem uczulenia.

Wiemy, że koronawirus atakuje wiele narządów. Czy może prowadzić również do uszkodzenia słuchu?

Jeśli chodzi o słuch to możemy mówić o dwóch aspektach, czyli o bezpośrednich i pośrednich skutkach zakażenia koronawirusem. Próbujemy badać te kwestie we współpracy z jednym ze szpitali jednoimiennych w Polsce, nie jest to proste ze względu na różne ograniczenia i procedury.

To, co wiemy to fakt, że u chorych na Covid-19 mogą blokować się trąbki słuchowe w związku z nagromadzeniem wirusa w części nosowej gardła, czyli tam, gdzie są ujścia trąbek słuchowych, które łączą ucho z gardłem. Na skutek zablokowania się tych trąbek może dojść do zmienionego ciśnienia w jamie bębenkowej i do pogorszenia słuchu - typowego np. dla wysiękowego zapalenia ucha. I takie zjawisko może teoretycznie występować, jednak raportów na ten temat jeszcze nie ma.

Do tej pory nie ma też dowodów na to, że wirus może bezpośrednio atakować ślimak, czyli narząd słuchu.

U chorych na Covid-19 może dojśc do zablokowania trąbek słuchowych i uszkodzenia słuchu
U chorych na Covid-19 może dojśc do zablokowania trąbek słuchowych i uszkodzenia słuchu (arch. prywatne)

Zdarza się, że utrata słuchu ma podłoże wirusowe?

Rzeczywiście są wirusy, które atakują narząd ślimaka i powodują albo degenerację tych komórek, albo takie zmiany, w których nie jesteśmy w stanie nawet stymulacją elektryczną przywrócić pełnego funkcjonowania ślimaka. Takim przykładem jest wirus cytomegalii, który namnaża się w ślimaku i najczęściej prowadzi albo do głuchoty, albo do progresywnej utraty słuchu. To dotyczy głównie małych dzieci. Ale odpowiednio wczesna interwencja, intensywne leczenie antywirusowe może uchronić tych pacjentów przez całkowitą utratą słuchu.

Typowym wirusem, który prowadzi do utraty słuchu jest też różyczka, dlatego bezwzględnie musimy się na nią szczepić. Kolejnym przykładem jest wirus świnki, który również może prowadzić do jednostronnej głuchoty, w przypadku której nawet wszczepienie implantu ślimakowego do ucha nie daje pozytywnych efektów.

Natomiast wirusy z grupy koronawirusów nie mają takich predyspozycji, więc wszystko wskazuje na to, że bezpośrednio nie uszkadzają one narządu słuchu, natomiast niektóre terapie lekowe stosowane u pacjentów z COVID-19 już mogą prowadzić do takich uszkodzeń.

O jakie leki konkretnie chodzi?

Między innymi o leki antymalaryczne pierwszej generacji, które są nadal stosowane na szeroką skalę w krajach afrykańskich, gdzie malaria jest dość powszechna. Przesiewowe badania słuchu przeprowadzone w Nigerii, w Kamerunie, w Senegalu u uczniów szkół podstawowych, którzy byli wcześniej leczeni tymi preparatami wykazały, że te dzieci miały pogorszony lub nieodwracalnie uszkodzony słuch.

Nie tylko leki przeciwwirusowe, ale również niektóre antybiotyki mogą negatywnie wpływać na słuch. Takim flagowym przykładem jest gentamycyna, która była stosowana w niektórych schematach lekowych u chorych na Covid-19 w Hiszpanii.

Ponieważ nie ma do tej pory jednego, specyficznego leku na koronawirusa, to dobór terapii w różnych krajach jest odmienny. Zaczynają pojawiać się medyczne doniesienia o uszkodzeniach słuchu u wyleczonych pacjentów, ale jeśli popatrzy się na to pod względem epidemiologii, w takiej gradacji najważniejsze oczywiście jest to, żeby pacjent przeżył.

W kręgach naukowych toczy się dosyć szeroka dyskusja na temat tego, w jaki sposób, jakie leki wpływają długofalowo na leczonych pacjentów. My też mamy już zgłoszoną pierwszą publikację do recenzji analizującą wpływ różnych leków i toksyczności podczas terapii związanych z wirusem SARS-CoV-2. Myślę, że za kilka miesięcy będziemy wiedzieli na ten temat więcej.

Jednym ze środków testowanych podczas leczenia pacjentów z COVID-19 jest chinina. Czy to też jest jeden z preparatów, który może w przypadku powikłań doprowadzić do utraty słuchu?

Tak. Jedną z substancji czynnych działających hamująco na aktywność wirusa jest właśnie chinina. Niestety, jest udowodnione, że ta substancja powoduje pogorszenie słuchu na drodze uszkodzenia pierwszego neuronu drogi słuchowej.

Problem z badaniami na temat powikłań i skutków zastosowanych terapii polega na tym, że dużą grupę wśród pacjentów leczonych na COVID-19 stanowią seniorzy, a wiadomo, że wraz z wiekiem narząd słuchu degeneruje się i te osoby w większości mają pewien niedosłuch zwłaszcza na wysokich częstotliwościach. Wielu z nich nie badało się wcześniej, więc bardzo ciężko jest ustalić, czy te zaburzenia słuchu wystąpiły pod wpływem wirusa, przez zastosowaną terapię lekową, czy były już wcześniej.

Pewne jest, że wszystkie osoby, które przeszły koronawirusa powinny wykonać badanie słuchu w okresie 3-6 miesięcy od wyzdrowienia. Na podstawie wyników tych badań będziemy mogli wyciągać dalsze wnioski.

Zobacz także: Koronawirus. Zakazana w wielu krajach chlorochina nadal jest stosowana w polskich szpitalach. Lekarze uspokajają

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze