Drugi w kolejce do przeszczepu wątroby. Nie wie, ile czasu mu zostało
Mariusz Miszczuk przez większość swojego życia wspierał akcje charytatywne. Pomagał dzieciom z domów dziecka, uczestniczył w zbiórkach na rzecz małych pacjentów. To człowiek z pasjami. Rajdy 4x4 na quadach czy pojazdach off roadowych to tylko niektóre z nich. Niedawno wszystko stanęło w miejscu. U mężczyzny zdiagnozowano złośliwy nowotwór wątroby.
Młody i energiczny. Niedawno obchodził swoje 42. urodziny. W lutym źle się poczuł.
- Zabolało mnie z boku, tak jakby "przytkało" parę razy. Nie tak jak zwykle boli żołądek. To naprawdę było dziwne uczucie. Pod koniec lutego zgłosiłem się na badania. Zrobiono mi USG. No i wyszło, że mam guza – mówi w rozmowie Mariusz Miszczuk.
Diagnoza? Duży, złośliwy nowotwór wątroby. Nie można go operować. Rośnie w takim miejscu, że jeden błąd podczas zabiegu grozi śmiercią. Jedyna szansa to przeszczep.
- Nie było wesoło. Cały proces diagnozy trwał do maja. Nie oswoiłem się do tej pory, ale pierwszy szok minął. Gdy usłyszałem, że to złośliwy rak wątroby, znowu przyszedł strach – dodaje mężczyzna.
Mariusz nie może poddać się chemioterapii ani radioterapii. Tego rodzaju leczenie tylko osłabi naczynia krwionośne znajdujące się wokół organu. Takich żył nie można potem zszyć. A wtedy nowy organ nie będzie mógł zostać przeszczepiony. Mężczyzna musi być gotowy na operację.
Telefon z kliniki transplantologii może zadzwonić w każdej chwili. Albo nie zadzwonić. Tutaj nic nie jest jasne. - Czekam na wątrobę, na wezwanie. To najcięższe chwile w moim życiu. Wstaję rano i... czekam. Staram się robić wszystko, by o tym nie myśleć. Wychodzę z domu – mówi Mariusz.
Jeszcze kilka tygodni temu mężczyzna był pierwszy na liście. Te dni oczekiwania były dla niego bardzo męczące. Zrywał się na każdy dźwięk telefonu. Obecnie w kolejce po przeszczep jest drugi.
- Co jest teraz dla mnie najważniejsze? Żebym dotrwał do tego przeszczepu. Przez dwa tygodnie byłem pierwszy na liście. I nic się nie wydarzyło. Teraz jestem drugi. I nikt nie jest w stanie mi powiedzieć, czy to będzie tydzień, miesiąc czy pół roku – dodaje mężczyzna.
Jak sam mówi, jego walka o życie nie miałaby sensu, gdyby nie rodzina. Tylko dzięki nim ma siłę walczyć. Wspiera go jedna z grup offroad. Organizują wiele wydarzeń, by pomóc Mariuszowi w zebraniu pieniędzy.
W jakim celu tworzone są zbiórki? Dla Mariusza jest szansa. Kosztuje 150 tys. euro. Właśnie tyle potrzeba, by lekarze w klinice w Hiszpanii pomogli. W Polsce nie ma takich możliwości. Nieinwazyjna terapia regeneracji wątroby może zostać przeprowadzona tylko w specjalistycznym szpitalu. Dzięki niej czas oczekiwania na nowy organ może zostać znacznie wydłużony.
Guz ciągle rośnie. Metodę, która pozwoli na przeszczepienie wątroby, stosuje się tylko w kilku klinikach w Europie. To embolizacja. Nieiwazyjny i niechemiczny zabieg. Tylko taki może być stosowany u osób chorych onkologicznie, które czekają na przeszczep organu.
Mężczyzna się nie poddaje. Szuka innych możliwości. Nadal wysyła wyniki swoich badań do różnych lekarzy. - Chcę jeszcze trochę pożyć – dodaje.
Mariusz Miszczuk jest podopiecznym Fundacji Hearts WorldWide. Wspólnie możemy uratować jego życie.
Dajmy mu szansę, by nadal mógł pomagać innym.
Prosimy o wpłaty na konto: Fundacja Hearts WorldWide, KRS: 0000290715, 76-004 Sierakowo Sławińskie 1A z dopiskiem: MARIUSZ Miszczuk
Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza.