Grypa i RSV szaleją, a WHO alarmuje o nowym problemie. "Paliwo już jest, wystarczy mała iskra"
Choć sezonowe infekcje cały czas atakują Polaków, zagrożenie czai się też gdzie indziej. WHO alarmuje, że w 2023 r. było 30 razy więcej przypadków odry, niż rok wcześniej. - Ognisko choroby możemy porównać do wybuchu bomby atomowej - ostrzega dr hab. n. med. Ernest Kuchar.
1. Szpitale pękają w szwach
Sezon infekcyjny trwa w najlepsze, a wirusy nie zamierzają odpuszczać. Wzrost zachorowań widać nie tylko w przychodniach, ale też w szpitalach, bo infekcje mogą być dla części chorych śmiertelnie niebezpieczne.
Ze statystyk Medicover wynika, że grypa i zakażenia RSV to aktualnie najczęściej rozpoznawane infekcje górnych dróg oddechowych.
Od września ubiegłego roku, liczba pacjentów z tymi infekcjami wzrosła już o ok. 140 proc. Takich chorych gwałtownie przybywa, podczas gdy spada liczba rozpoznań COVID-19.
Zdarza się nawet, że oddziały zakaźne są tak przepełnione, że dla nowych chorych z grypą czy koronawirusem, trzeba szukać miejsca gdzie indziej.
"Wracam z ostrego dyżuru internistycznego w oddziale endokrynologicznym: 120 proc. wykorzystanych zasobów łóżkowych, pełny korytarz, trzy izolatki dla pacjentów z COVID-19 lub grypą typu A" - alarmuje na Instagramie lekarz Szymon Suwała.
"Tak, z uwagi na brak miejsc w innych oddziałach i szpitalach ukierunkowanych na takie przyjęcia, nawet na tak wysokospecjalistycznym oddziale, jak endokrynologia może znaleźć się przywieziony karetką pacjent z niewydolnością oddechową na tle grypy i zaostrzenia POChP (taką pacjentkę właśnie wczoraj przyjąłem)" - zaznacza lekarz.
Równie niebezpieczna może być infekcja wywołana przez RSV, który wciąż bardzo wyraźnie daje o sobie znać.
- Mamy aktualnie bardzo dużo hospitalizacji z powodu RSV, szczególnie u seniorów lub osób obciążonych dodatkowymi chorobami nie tylko związanymi z układem oddechowym, jak astma czy POChP, ale też niewydolnością serca, która także ogranicza wentylację płuc - zaznaczała w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Zdarza się, że pacjenci trafiają do szpitala tak naprawdę w ostatnim momencie, a choroba może się okazać dla nich śmiertelna. W takich przypadkach objawy mogą być bardzo gwałtowne, spada saturacja, pojawiają się poważne zmiany w oskrzelach i duszności.
Lekarka ostrzega, że wyraźnie widać, że rozpędza się także grypa, a do szpitala już trafiają pacjenci z jej poważnymi powikłanami.
2. Odra atakuje coraz silniej
Tymczasem Światowa Orgnizacja Zdrowia alarmuje o kolejnym problemie. Europejczyków zaatakowała odra - w 2023 roku odnotowano ponad 30-krotny wzrost zachorowań.
"W europejskim regionie WHO odnotowuje się alarmujący wzrost liczby przypadków odry. W okresie od stycznia do października 2023 roku 40 z 53 państw członkowskich regionu zgłosiło ponad 30 tys. przypadków odry. W porównaniu z 941 przypadkami zgłoszonymi w całym 2022 r. stanowi to ponad 30-krotny wzrost" - alarmuje WHO we wtorkowym komunikacie.
Co więcej, w ostatnich miesiącach ten wzrost przyspieszył i - jak podkreśla WHO - należy się spodziewać, że ta tendencja się utrzyma. Przybywa też chorych w szpitalach i zdarzają się nawet przypadki śmiertelne.
"Zaobserwowaliśmy w regionie nie tylko 30-krotny wzrost liczby przypadków odry, ale także prawie 21 tysięcy hospitalizacji i pięć zgonów z powodu odry. To niepokojące" – wyjaśnił dr Hans Henri P. Kluge, dyrektor regionalny WHO na Europę cytowany w komunikacie.
W Rumunii już w grudniu ogłoszono stan epidemii. Niepokojące wieści płynęły też od naszych sąsiadów z Ukrainy.
"Musimy zrobić wszystko co w naszej mocy, aby zapobiec wybuchowi epidemii odry, takiej jak ta, która miała miejsce w 2018 roku" - alarmowała dyrekcja Departamentu Zdrowia Administracji Państwowej Miasta Kijowa.
WHO zaznacza, że szczepienia to jedyny sposób, by chronić się przed tą chorobą. Niezwykle ważne jest także to, by wszystkie kraje były przygotowane do szybkiego wykrywania ognisk odry i reagowania.
Tymczasem Polska już dawno straciła odporność populacyjną na tę groźną chorobę. Stoi za tym drastyczny spadek liczby szczepień, bo coraz więcej Polaków odmawia podania szczepionki swoim dzieciom.
3. Jedna osoba zaraża kilkanaście kolejnych
Odra to jedna z najgroźniejszych chorób zakaźnych. Jeden chory zakaża nawet kilkanaście kolejnych osób.
- Jeśli pojawią się więc sprzyjające warunki, nie mamy do czynienia z efektem domina, ale reakcją łańcuchową. Ognisko choroby możemy porównać do wybuchu bomby atomowej. Odra stanowi zagrożenie nie tylko dla dzieci, ale też dla dorosłych - ostrzega w rozmowie z WP abc Zdrowie dr hab. n. med. Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, ekspert Grupy Luxmed.
Takie sprzyjające warunki stwarza brak ochrony populacyjnej. Z powodu znaczącego spadku odsetka obowiązkowych szczepień przeciwko odrze, świńce i różyczce (MMR) w Polsce, straciliśmy tę barierę ochronną.
- Im bardziej zakaźna choroba, tym więcej musi być zaszczepionych osób, by nie doszło do transmisji wirusa w populacji. Wyszczepialność, która gwarantuje to w przypadku odry, powinna być więc na poziomie 95-96 proc. Wówczas chronieni są nawet ci, którzy nie przyjęli szczepionki. Niestety w Polsce jesteśmy poniżej tego poziomu. Mimo że w populacji dorosłych uodpornienie przekracza 95 proc., to w populacji najmłodszych dzieci wyszczepialność jest zdecydowanie za niska - na poziomie około 80 proc. - tłumaczy lekarz.
- Możemy więc powiedzieć, że paliwo już mamy, benzyna się rozlała, więc wystarczy teraz tylko mała iskra. Nawet jeden chory na odrę może błyskawicznie doprowadzić do wybuchu ogniska i licznych zakażeń - zaznacza.
Sytuację pogarsza fakt, że w początkowej fazie odra nie daje charakterystycznego objawu, jakim jest wysypka.
- To objawy grypopodobne, które można łatwo pomylić z ciężkim przeziębieniem czy COVID-19, który niestety wiele osób aktualnie ignoruje i nie przestrzega izolacji. Zanim więc chory zorientuje się, co mu dolega, zdąży już zarazić innych - ostrzega ekspert.
4. Ciężkie powikłania, a nawet śmierć
Odra może być groźna nie tylko dla dzieci, choć to o nich najczęściej mówi się w tym kontekście. Poważne powikłania mogą wystąpić także u dorosłych.
- Tak samo mogą ucierpieć osoby dorosłe, nawet te, które nie mają dodatkowych problemów. To choroba, która wiąże się z bardzo ciężkimi powikłaniami, między innymi zapaleniem płuc, czy zapaleniem wątroby, bardzo często wymagającymi hospitalizacji. Zapalenie mózgu występuje znacznie rzadziej, bo w jednym przypadku na tysiąc, ale takie przypadki też się zdarzają. U osób dodatkowo obciążonych, w skrajnych przypadkach odra może doprowadzić do śmierci - ostrzega dr Kuchar.
Ochronę populacyjną mogłyby poprawić szczepienia dzieci z populacji żłobkowej i przedszkolnej, które m.in. z powodu pandemii miały przesunięte szczepienia i nie przyjęły jeszcze ani jednej dawki szczepionki MMR.
- Niestety liczba rodziców, którzy ulegają wpływom środowisk antyszczepionkowych i uchylają się od obowiązkowych szczepień, nadal jest wysoka. Według oficjalnych statystyk rocznie jest ok. 50 tysięcy osób, które odmawiają szczepień swoich dzieci. To już spora skala, a te statystyki są niedoszacowane. W rzeczywistości nieszczepionych dzieci może być nawet dwa razy tyle - podkreśla lekarz.
- Nie możemy więc myśleć, że skoro nie mamy jeszcze w Polsce ognisk odry, to możemy spać spokojnie. Wręcz przeciwnie, należy spodziewać się, że zaczną się pojawiać, wystarczy tylko spojrzeć na to, jak odra atakuje aktualnie w Europie - zwraca uwagę dr Kuchar.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.