Myślał, że pije za dużo kawy. W szpitalu prawda wyszła na jaw
51-letni Steve Biggin zmagał się bólami głowy i nietypowymi zaburzeniami widzenia. Był przekonany, że przyczyną dolegliwości jest nieodpowiednia dieta. W szpitalu okazało się, że ma guza mózgu.
1. Pierwszym objawem były problemy ze wzrokiem
51-letni Steve Biggin jest ojcem trójki pełnoletnich dzieci. Mężczyzna, ku przestrodze, opowiada o pierwszych objawach swojej choroby. Niepokojące sygnały pojawiły się prawie dwa lata temu, ale mężczyzna długo je ignorował. Opowiada, że były dość dziwne - miał zaburzenia widzenia, do tego czasami pojawiały się drgawki.
- Napady były dziwnym doświadczeniem, tak jakbym był poza ciałem, jakbym patrzył oczami innej osoby. Nie sprawiały, że leżałem na podłodze, nadal mogłem się normalnie komunikować, po prostu czułem się jakoś dziwnie - opowiada Brytyjczyk w rozmowie z "The Sun".
2. To był guz mózgu
Mężczyzna przyznaje, że jako sprzedawca wypijał w pracy dużo kawy i długo był przekonany, że to właśnie nadmiar kofeiny powołuje te dokuczliwe dolegliwości. - Byłem typowym facetem i trochę to zbagatelizowałem - przyznaje.
Punktem zwrotnym był atak bólu głowy, którego nie mógł znieść. Atak trwał siedem minut, ale był na tyle silny, że Steve Biggin postanowił pojechać do szpitala.
Diagnoza była szokiem - lekarze powiedzieli, że ma guza mózu i konieczna jest pilna operacja. Mężczyzna przyznaje, że początkowo nie miał odwagi, by przekazać tą informację najbliższym. Powiedział im dopiero, kiedy odwiedzili go w szpitalu.
3. Znalazł sposób na pokonanie choroby
Operacja się udała, lekarze usunęli 99,9 proc. guza. Przez kolejne sześć tygodni przyjmował radioterapię, a później przez 12 miesięcy chemioterapię.
Biggin jest przekonany, że udało mu się pokonać chorobę dzięki ogromnej determinacji i aktywności fizycznej. Kiedy tylko mógł jeździł na rowerze, co pomagało mu odzyskać dobry nastrój i wzmacniało organizm.
- Jazda na rowerze pomogła mi przetrwać najtrudniejsze chwile i myślę, że pomogła mi też dojść do siebie po operacji, emocjonalnie i fizycznie. Moja kondycja odegrała ogromną rolę, a siedem tygodni po niej zrobiłem 50 km na rowerze na wycieczce z moim przyjacielem - opowiada 51-latek.
Brytyjczyk w marcu zakończył leczenie, co byłą prawdziwą ulgą dla całej rodziny. Teraz musi zgłaszać się na regularne kontrole. - Mam silną wolę, ale jazda na rowerze uczyniła mnie jeszcze silniejszym - podkreśla.
Zakończenie terapii postanowił uczcić udziałem w zorganizowanej wyprawie rowerowej na 130 km, a to nie koniec wyzwań - pod koniec czerwca planuje przejechać z Morecambe wzdłuż wybrzeża 220 km.
Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.