Nowotwór nie dawał żadnych objawów. "Żona uratowała mi życie. Już zawsze będę jej wdzięczny"
Rak to już nie wyrok, tylko choroba, którą się leczy. Dowodem na prawdziwość tego stwierdzenia jest historia pana Jerzego. Udowadnia ona także, jak ważną rolę w walce z nowotworem odgrywają badania przesiewowe i profilaktyka. - Onkolog powiedział mi, że jeszcze pół roku i nie byłoby co zbierać. Żona uratowała mi życie. Już zawsze będę jej wdzięczny za to, że zarejestrowała mnie na to badanie - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie 60-latek.
1. Podstępny nowotwór jelita grubego
Rak jelita grubego stanowi drugą najczęstszą przyczynę zgonów z powodu nowotworów złośliwych i jest drugim pod względem częstotliwości występowania w Polsce. Każdego roku rozpoznaje się ponad 18 000 nowych przypadków tej choroby. Lekarze przypominają, że nowotwór jelita grubego rozwija się ze zmian łagodnych, tak zwanych polipów gruczołowych, które wcześnie wykryte można usunąć. Jednak, aby je wykryć, należy wykonać jedno badanie.
- Znaczenie słowa nowotwór poznałem w 2016 roku, gdy zachorowała moja żona. Na szczęście jej choroba została zdiagnozowana we wczesnym stadium - wystarczyła operacja, chemioterapia nie była potrzebna. Basia co trzy miesiące musiała stawiać się u onkologa na wizytę kontrolną i właśnie podczas jednej z takich wizyt zobaczyła przed gabinetem lekarskim plakat z informacją o możliwości wykonania darmowej kolonoskopii - wspomina pan Jerzy.
Kolonoskopia jest jednym z niewielu badań przesiewowych, które pozwalają wcześnie wykryć raka i skutecznie go wyleczyć. Niestety Polacy nadal bardzo rzadko decydują się na jej wykonanie - głównie przez wstyd i strach. Potwierdzają to statystyki opublikowane w 2022 roku przez NFZ. Z programu "40 plus" skorzystało tylko kilkaset tysięcy osób, a mogłoby 20 milionów Polaków. Jednym z badań, które można wykonać w ramach programu, jest zupełnie bezpodstawnie owiana złą sławą kolonoskopia.
2. Wstydliwe badanie
- Przyznam ze wstydem, że gdy małżonka powiedziała mi o możliwości wykonania tego badania, tylko się zaśmiałem. Uważałem, że to zbędne fanaberie, ale też się wstydziłem. Powiedzmy sobie szczerze, jest to niekomfortowe badanie. Ale Basia postawiła na swoim i będę jej za to wdzięczny do końca życia - opowiada 60-latek.
Przez lata wokół kolonoskopii narosło mnóstwo mitów. Wiele osób wciąż myśli, że jest to bolesne badanie, które wykonuje się bez znieczulenia. Czy strach jest uzasadniony? Zdaniem lekarzy nie.
- Pacjenci wciąż niechętnie zgłaszają się na kolonoskopię z kilku powodów. Nie tylko dlatego, że uważają badanie za nieprzyjemne i bolesne, lecz także dlatego, że wymaga przygotowań. W dzień przed badaniem już po popołudniu powinniśmy przestać jeść, aby do badania przystąpić na czczo. W zamian za to trzeba pić dużo płynów, które oczyszczają jelita. W tym odpowiedni trzy-czterolitrowy preparat rozcieńczony w wodzie, który przepisuje lekarz - mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Tadeusz Tacikowski, gastrolog.
- Samo badanie można wykonać ze znieczuleniem i jest ono bezpieczne. Kolonoskopia daje dokładny ogląd jelit, do tego stopnia, że pozwala wykryć nawet dwu-, trzy- milimetrowe zmiany. Można je łatwo usunąć i nie dopuścić tym samym do rozwoju nowotworu - dodaje ekspert.
Mijały dni, a pan Jerzy myślał, że żona pogodziła się z jego odmową i nie będzie już wracała do tematu badania, jednak 21 lipca 2019 roku został postawiony przed faktem dokonanym.
- Basia postawiła na stole preparat, powiedziała, że mam go wypić, bo jutro idziemy na kolonoskopię. No i nie było dyskusji. Przygotowanie do badania nie należało do najprzyjemniejszych i już teraz jako weteran kolonoskopii mogę powiedzieć, że jest ono najgorszym elementem tego badania - relacjonuje mężczyzna.
3. Okazało się, że to rak
22 lipca - tego dnia zaczęła się walka o zdrowie pana Jerzego, chociaż on jeszcze wtedy nie miał takiej świadomości.
- Jechałem wkurzony na to badanie. Nawet powiedziałem do żony, że zmarnowała mi popołudnie. W poczekalni zastałem mnóstwo zdenerwowanych ludzi - "świetnie, pewnie będę tu czekał wieki" - pomyśłałem. Kilkadziesiąt minut później wszedłem do gabinetu i zaczęło się. Początkowo wszystko wyglądało dobrze, ale gdy w pewnym momencie zobaczyłem minę lekarza, widziałem, że nie będzie miał dla mnie dobrych wiadomości - wspomina.
Medyk pobrał do badania histopatologicznego cztery wycinki - jednym z nich był fragment z nacieku ściany jelita.
- Oczywiście, że lekarz wtedy nie powiedział mi, że to nowotwór, tylko usłyszałem standardową formułkę, że musimy poczekać na wyniki badań. Ale zaznaczył, że nie wygląda to dobrze. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy wyszedłem z tego gabinetu. Spojrzałem na żonę i wiedziałem, że ona już wie. Powiedziała, że czuła, iż coś jest nie tak. Moje badanie trwało ponad 40 min, inni pacjenci opuszczali gabinet po 15 - opowiada pan Jerzy.
Od dnia kolonoskopii słowo "rak" coraz częściej pojawiało się w świadomości mężczyzny. Coraz częściej zaczął też odwiedzać lekarskie gabinety - konsultacje, kolejne badania - stały się jego codziennością.
- Do dnia wyników histopatologii jeszcze miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze, chociaż internet obdzierał mnie z niej kawałek po kawałeczku. Przeczytałem chyba wszystkie artykuły na temat nowotworu jelita grubego i nie napawały one mnie optymizmem - wspomina 60-latek.
4. Onkologiczna machina ruszyła
29 lipca 2019 roku w rodzinie pana Jerzego kolejny raz wybrzmiało słowo nowotwór - naciekający gruczolakorak (rak gruczołowy, adenocarcinoma) - to złośliwy nowotwór pochodzenia nabłonkowego, który wywodzi się z tkanek gruczołowych. Może powstać wszędzie tam, gdzie znajduje się nabłonek gruczołowy. Zwykle pojawia się w przewodzie pokarmowym, gruczołach dokrewnych, trzustce, wątrobie, trzonie macicy, jajnikach, płucach, gruczole krokowym, śliniankach, sutku oraz nerkach.
- No i od tego dnia nie było już złudzeń. Nie mogłem uwierzyć, że to rak jelita grubego. Przez ten czas oczekiwania na wyniki naprawdę wiele przeczytałem na temat tego nowotworu. Znałem wszystkie objawy: bóle brzucha, zmiana rytmu wypróżnień, krew w stolcu, osłabienie, niedokrwistość, utrata masy ciała - nie zauważyłem u siebie żadnego z nich, naprawdę żadnego. Rak rozwijał się po cichu i zaczął już naciekać na inne tkanki. Byłem przerażony - przyznaje mężczyzna.
W sierpniu nowotworowa machina ruszyła. Pan Jerzy musiał stawić się na komisji onkologicznej oraz przejść badania, które miały określić czy nowotwór dał przerzuty m.in. - badania krwi w tym markery nowotworowe, USG brzucha czy tomografię brzucha i płuc.
- Na szczęście okazało się, że jestem "czysty". Ta wiadomość spowodowała, że nadzieja wróciła. Termin operacji wyznaczono na 26 września. Prawie dwa miesiące czekania, a w brzuchu miałem tykającą bombę. Psychicznie był to bardzo trudny czas, ale nieocenione okazało się wtedy wsparcie mojej rodziny, szczególnie żony. Stanęła na wysokości zadania - jeździała ze mną na badania, umawiała kolejne konsultacje, podawała leki, które miały mnie wzmocnić no i po prostu była - opowiada.
Pan Jerzy wspomina, że do planowanej operacji podchodził z optymizmem.
- Nie miałem przerzutów, więc miałem nadzieję, że rak został zdiagnozowany we wczesnym stadium. Oczywiście, że bałem się zabiegu i wszystkiego co było z nim związane - możliwości wyłonienia stomii, chemioterapii, ale miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Jednak lekarz przeprowadzający zabieg już taki optymistyczny nie był.
- Powiedział mojej żonie, że choroba jest zaawansowana i węzły chłonne prawdopodobnie są zajęte przez nowotwór. Nawet nie chcę myśleć, co ona wtedy czuła. Gdy węzły są zaatakowane, rokowanie nie jest dobre i ona o tym wiedziała. Ale cały czas mnie chroniła. O tym, co powiedział lekarz, poinformowała mnie dopiero po wyniku badania histopatologicznego. Dziś wiem, że dla mojej rodziny czekanie na wynik tego badania to była gehenna - wspomina 60-latek.
17 października - kolejny ważny dzień w kalendarium choroby pana Jerzego - dzień odbioru wyników histopatologii.
- Po telefonie od pielęgniarki wręcz pognałem do tego szpitala. Odebrałem wynik i udałem się z nim na konsultację do onkologa. "Rak gruczołowy G2 jelita grubego, 15 węzłów chłonnych bez przerzutu raka". Chyba nie jest tak źle, pomyślałem. Słowa onkologa to potwierdziły - "panie Jerzy miał pan niesamowite szczęście, przyszedł pan do nas w ostatniej chwili, rak już naciekał sąsiednie tkanki. Jeszcze pół roku i nie byłoby co zbierać" - usłyszałem.
5. "Żyję dzięki profilaktyce"
Mężczyzna dzięki wczesnej diagnozie uniknął chemioterapii. Teraz co kilka miesięcy musi wykonywać badania kontrolne - morfologię, tomografię, USG i oczywiście kolonoskopię.
- Niedawno świętowałem 60. urodziny. I chcę zaapelować do wszystkich po 50. roku życia - zróbcie sobie prezent i idźcie na to badanie, nawet jeśli nie macie żadnych objawów. Pokonajcie wstyd i strach, bo naprawdę nie ma się czego bać. Te kilkanaście minut może uratować wasze życie - przekonuje.
Również lekarze od lat to podkreślają. Kolonoskopia jest badaniem, które już na wczesnym etapie pozwala nie tylko wykryć różne zmiany, lecz także od razu je usunąć. A to jak ważna jest taka kontrola, potwierdzają analizy, na podstawie których szacuje się, że w latach 2020-2040 może nastąpić globalny wzrost zachorowań na raka jelita grubego. Gastrolodzy nie mają wątpliwości, że profilaktyczne kolonoskopie mogą zmniejszyć ryzyko zachorowania na ten nowotwór nawet o 60-90 proc.
Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Rekomendowane przez naszych ekspertów
Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.