Trwa ładowanie...

Paweł Tabakow – polski neurochirurg, o którym mówi cały świat

 Agnieszka Gotówka
04.01.2017 08:31
Docent Paweł Tabakow
Docent Paweł Tabakow (Archwium prywatne)

Docent Paweł Tabakow z wrocławskiego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, w 2012 roku przeprowadził pierwszą na świecie operację na przerwanym rdzeniu kręgowym, co przywróciło pacjentowi częściowo czucie i ruch w porażonych nogach.

Neurochirurg wierzy, że jego zespołowi uda się powtórzyć ten sukces. Trwa nabór do „Wroclaw Walk Again Project”, w ramach którego poszukiwani są pacjenci do przełomowego eksperymentu medycznego. Kto ma możliwość się zakwalifikować oraz na czym polega eksperymentalna metoda, przez laików określana jako "cud", mówi docent Paweł Tabakow.

WP abcZdrowie: Co zafascynowało pana w neurochirurgii?

Docent Paweł Tabakow: Złożoność tej dziedziny medycyny i duża ilość nierozwiązanych dotąd problemów. Jest tu cała lista schorzeń, by wspomnieć choćby o stwardnieniu rozsianym czy chorobie Parkinsona, gdzie potrafimy jedynie zahamować postęp choroby, ale nie umiemy jej wyleczyć.

Zobacz film: "Podstawowe badania, jakie powinna wykonać każda kobieta"

Przed neurochirurgami i neurobiologami jest szereg wyzwań, bo muszą oni zmierzyć się z chorobami, w przebiegu których niszczony jest układ nerwowy mający wpływ na cały organizm. Uznałem, że stanowi to dla mnie wyzwanie. Od zawsze interesowały mnie dziedziny zabiegowe, a jednocześnie chciałem starać się pokonywać przeszkody, jakie stawia przed nami współczesna medycyna.

- Wydaje się, że z roku na rok jest ona na coraz wyższym poziomie, a mimo to niektórzy pacjenci słyszą, że nic się już nie da zrobić.

Wiele problemów nadal oczekuje na rozwiązanie. Pamiętam, że jako studentowi mówiono mi, że na oddziale neurochirurgii leżą pacjenci, którzy albo w niedługim czasie umrą, albo są w stanie wegetatywnym. W społeczeństwie panuje zresztą przekonanie, że z kliniki neurochirurgicznej nie wychodzi się zdrowym. Tak nie jest!

W dzisiejszych czasach zmniejszyła się śmiertelność w neurochirurgii, istotnie poprawiła się jakość leczenia pacjentów. Na zdecydowanie wyższym poziomie jest terapia wielu schorzeń, ale nadal w XXI wieku obecny jest problem leczenia schorzeń onkologicznych w układzie nerwowym, np. złośliwych glejaków mózgu. Również nadal trudne jest leczenie urazów rdzenia kręgowego. I słowa „trudne lub niemożliwe” są dla mnie kluczowe. Z moim zespołem sprawiliśmy, że człowiek, któremu nigdy nie dawano szans na wstanie z wózka, chodzi. Takie wyzwania mnie pociągają. Nie chcę pracować w spokojnym gabinecie, wypisywać recept i odsyłać pacjentów. Mnie interesują wąskie dziedziny medycyny, gdzie specjalista jest już ostatnią deską ratunku, gdzie nie ma innych rozwiązań poza nami i naszą interwencją.

Docent Paweł Tabakow
Docent Paweł Tabakow (Archwium prywatne)

- A zatem, kiedy zaczął pan interesować się neuroregeneracją, w której to dziedzinie tak wiele udało się panu osiągnąć?

Tuż po ukończeniu studiów lekarskich, ale już w ich trakcie hobbystycznie zajmowałem się chirurgią urazową, w szczególności chirurgią urazową kończyn, zwłaszcza operacjami naprawczymi w zakresie uszkodzeń nerwów obwodowych. Ciekawiły mnie mechanizmy odpowiedzialne za ich naprawę i regenerację.

Zadawałem pytania, na której nikt nie był w stanie mi odpowiedzieć. Chciałem dowiedzieć się, czy tego rodzaju procesy naprawcze są możliwe w rdzeniu kręgowym. Wszystko wskazywało na to, że nie. Potraktowałem to jako wyzwanie. Podpowiedzi zacząłem szukać w czasopismach z dziedziny neurobiologii. Dotarłem do wielu bardzo interesujących prac, które tłumaczyły, w jakich warunkach możliwe jest uzyskanie odbudowy uszkodzonego rdzenia ssaków.

Podjąłem się napisania pracy poglądowej na ten temat, którą zdecydowałem się wysłać do czasopisma „Experimental Neurology”. Mimo iż jej nie przyjęto, jeden z recenzentów pochwalił mój zapał do dziedziny neurochirurgii naprawczej. To był dla mnie sygnał, że idę we właściwym kierunku.

- I dlatego zdecydował się pan pracować akurat w Klinice Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu?

Wiedziałem, że to właśnie tam przeprowadza się operacje rdzenia kręgowego. Od 1999 roku kierownikiem Kliniki Neurochirurgii był prof. Włodzimierz Jarmundowicz, uczeń prof. Jana Haftka, który w Polsce wprowadził techniki mikrochirurgiczne w leczeniu schorzeń układu nerwowego.

Profesor Włodzimierz Jarmundowicz był idealnym odbiorcą moich pomysłów związanych z możliwością wpłynięcia na odbudowę uszkodzonego rdzenia kręgowego człowieka.

Już przy pierwszych rozmowach z profesorem, wiedziałem, że mam przed sobą właściwą osobę z odpowiednim doświadczeniem, która może mnie wprowadzić w tajniki neurochirurgii i z którą mógłbym współpracować. W 2002 roku wspólnie założyliśmy wrocławski zespół do badań nad neuroregeneracją.

- Efektem waszej wspólnej pracy było opracowanie własnej metody pobierania i hodowli komórek gleju węchowego. Na czym ona polega?

Metoda opracowana przeze mnie i nasz zespół jest to metoda, która bazuje na pewnych unikalnych właściwościach komórek gleju węchowego. Ich istnienie i funkcje zostały odkryte w 1985 roku przez prof. Geoffrey’a Raismana z Anglii. On i jego następcy w ciągu kilku dekad udowodnili, że komórki te są w stanie wywołać funkcjonalną regenerację rdzenia w określonych warunkach.

Ja od zawsze przyglądałem się dokonaniom prof. Raismana. Miałem okazję poznać go w 2005 roku, a już pięć lat później nawiązać z nim współpracę naukową.

Zanim jednak do tego doszło, zespół neurochirurgów Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu wspólnie z naukowcami z Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN we Wrocławiu, opracował własną metodę pozyskiwania, izolacji i hodowli tych komórek od ludzi (mamy patent polski w tym zakresie). Opracowaliśmy też warsztat operacyjny, dzięki któremu takie zabiegi możemy wykonywać u ludzi. Samodzielnie również wykonaliśmy trzy pierwsze operacje u pacjentów z uszkodzonym rdzeniem kręgowym z Polski w ramach badania klinicznego.

Na pewnym etapie naszych prac zaprosiliśmy do Wrocławia prof. Geoffrey’a Raismana, by z jednej strony dołączył do naszego zespołu, z drugiej zaś – co było dla nas bardzo ważne – ocenił nasz warsztat. I zrobił to, wydając nam bardzo wysoką ocenę. ****Chwalił nasze dokonania kliniczne, nasz warsztat laboratoryjny i naukowy, ale przede wszystkim – warsztat operacyjny.

Doszło wówczas do pewnej symbiozy. Wiedza naukowa i doświadczenie laboratoryjne Anglików zostały połączone z wiedzą kliniczną i lekarską polskich neurochirurgów. Powstał wówczas interdyscyplinarny, międzynarodowy zespół pod moim kierownictwem, który już w 2012 roku przeprowadził nowatorską operację u ****Dariusza Fidyki  – pacjenta z przerwanym rdzeniem kręgowym w odcinku piersiowym – o której mówił cały świat.

- Jaki był jej przebieg?

W czasie pierwszej operacji otwarta została czaszka pacjenta w celu pobrania opuszki węchowej. Następnie w laboratorium przez 12 dni hodowane były komórki gleju węchowego, które w czasie drugiej operacji wszczepiono powyżej i poniżej miejsca uszkodzenia rdzenia kręgowego. Zrekonstruowano również jego ubytek za pomocą nerwów obwodowych, co jest naszym oryginalnym wkładem uzupełniającym metody terapeutyczne opracowane przez prof. Raismana.

Przeczytaj koniecznie

- Po operacji Dariusza Fidyki zrobiło się o panu głośno na całym świecie. Media na wszystkich kontynentach mówiły o spektakularnym sukcesie pana zespołu. A jak na proponowaną przez pana metodę leczenia zareagowały środowiska medyczne?

Każda propozycja terapeutyczna, która jest jeszcze na poziomie eksperymentalnym, ma grono zwolenników i przeciwników. Wielu chirurgów i neurochirurgów, zwłaszcza z Polski, ale i za granicy gratulowało nam wyniku. Z kolei nie wszyscy neurobiolodzy rozumieli istotę tego, co robiliśmy. ****

Najwięcej krytyki spływało do nas ze Stanów Zjednoczonych, szczególnie od osób, które również zajmują się eksperymentalną neurochirurgią w zakresie rdzenia kręgowego, ale przy wykorzystaniu innych metod.

- Można by rzec, konkurencja naukowa...

Tak, zdecydowanie. Byli oni sceptyczni co do naszych wyników. Nie wierzyli, że udało się nam uzyskać funkcjonalną anatomiczną regenerację uszkodzonych włókien w przeciętym rdzeniu. Głosili takie opinie nie badając pacjenta, nie analizując jego wyników badań. Wydawało się im, że są w stanie ocenić coś, czego nie widzą, a to budzi nasz kategoryczny sprzeciw.

Amerykanie słyną jednak z takich praktyk. Uważają się za nadludzi, i to dotyczy każdej dziedziny nauki. Z tym trzeba się liczyć, ale nie trzeba się z tym godzić. Ja należę do grupy ludzi niezależnych naukowo, i jest wielu takich ludzi w Europie. Co ciekawe, osoby nas krytykujące nie były w stanie powtórzyć swoich argumentów w publicznych wystąpieniach. Uprawiali tzw. krytykę ukrytą, która kończyła się w momencie bezpośredniej konfrontacji z nami.

- W jaki sposób pana zespół odpierał takie zarzuty?

Staraliśmy się odpowiadać merytorycznie, ale nie zawsze mieliśmy taką możliwość. Każdy ma prawo do próby podważania nowo formułowanych teorii, bo na tym polega wolna nauka, ale nikt nie ma prawa pisać listów do redakcji krytykujących nasze działanie, nie dając nam możliwości odpowiedzi.

My nie akceptujemy sytuacji, w której jesteśmy ignorowani, nie pozwalając nam publicznie występować w obronie naszych wartości i przekonań. Gdy wspólnie z naszymi kolegami z Anglii napisaliśmy odpowiedź na list do redakcji, w którym krytykowano naszą metodę, czasopismo nie zgodziło się jej opublikować.

- Trwa nabór do programu „Wroclaw Walk Again Project”. Poszukujecie pacjentów za pomocą strony internetowej, próbujecie z tą informacją dotrzeć do różnych zakątków świata. Dlaczego?

Poszukujemy pacjentów z całkowitym przecięciem rdzenia kręgowego. Jest to niezwykle rzadki rodzaj uszkodzenia, który w populacji polskiej zdarza się może raz na pięć lat. W związku z tym, że mamy rok czasu na znalezienie jednego lub dwóch pacjentów, nasze poszukiwania muszą wykroczyć poza Polskę.

Muszą mieć one zasięg globalny. To dlatego stworzyliśmy rekrutacyjną stronę internetową programu „Wroclaw Walk Again Project”, która jest przetłumaczona na sześć języków i gdzie zapisaliśmy podstawowe wymagania. Każdy z pacjentów może się zalogować na stronie rekrutacyjnej, stworzyć swoje konto i przesłać obrazy badania rezonansu magnetycznego rdzenia kręgowego i podstawowe informacje związane z historią przebiegu jego choroby.

- Jak dowie się, że został zakwalifikowany do programu?

Nasze biuro co tydzień analizuje nowe zgłoszenia. Odsyłam mejlowo informacje o dalszym postępowaniu pacjentom, którzy się kwalifikują, lub wiadomość o dyskwalifikacji. To się odbywa w ciągu 60 dni od wysłania przez pacjenta zgłoszenia.

Pacjenci próbują też kontaktować się z nami w inny sposób: piszą na moją prywatną skrzynkę mejlową, dzwonią do naszego szpitala, do rzecznika prasowego, do dyrektora, a nawet do samego rektora uczelni. Muszę jednak powiedzieć to, co wielokrotnie już powtarzałem: nie odpisuję na e-maile, które otrzymuję na prywatną skrzynkę, nie odbieram telefonów z zagranicy. ****Odpowiadam jedynie na wiadomości, które trafiają do biura rekrutacyjnego oraz na prawidłowo dokonane zgłoszenia poprzez stronę internetową. Innych form konsultacji – ambulatoryjnych, telefonicznych, w gabinetach – nie prowadzimy. Powód? Z jednej strony jest to bardzo uciążliwe, z drugiej zaś nie chcemy faworyzować żadnego pacjenta. Zasady dla wszystkich są u nas takie same.

- Operacje neurochirurgiczne należą do niezwykle skomplikowanych, pan znany jest z tego, że zawsze jest do nich doskonale przygotowany.

Proces przygotowania się do trudnej operacji neurochirurgicznej rozpoczyna się najpierw w mojej głowie, gdzie muszę zmierzyć się z ciężkością choroby i z oczekiwaniami pacjenta. Mówimy oczywiście o planowych operacjach, gdzie jest czas na takie zastanowienie. Następnie rozpracowuje dane leczenie, starając  się odpowiedzieć na pytanie, czy w tym momencie jestem już przygotowany do tej operacji. Czy jest coś, co mogę sobie jeszcze przypomnieć albo poprawić?

Niektóre kwestie wymagają też przedyskutowania z innym ekspertem, co robię bezzwłocznie. Kolejnym etapem jest skompletowanie odpowiedniego zespołu. Są to osoby do asysty, które wiedzą, jak ze mną współpracować przy operacji, odpowiednie instrumentariuszki oraz właściwy zespół anestezjologów, którzy dostosują się do zawiłości znieczulenia w dziedzinie neurochirurgii.

- Czy przed operacją długo rozmawia pan z pacjentem?

Tak, bo niezwykle ważne jest zdobycie jego zaufania. Przedstawiam mu koncepcję zabiegu, w celu uzyskania od niego świadomej zgody na operację. Liczę również na jego ścisłą współpracę z nami. Zależy mi, by podjął wspólnie z nami walkę ze swoją chorobą. Gdy nam zaufa, jesteśmy w połowie wygrani.

- Dlaczego?

Wiemy wówczas, że on w nas wierzy. To w trakcie operacji unosi nas na inny poziom myślenia. Operujemy o wiele lepiej niż wtedy, gdy pacjent w nas wątpi lub gdy źle o nas mówi. Jest to coś, co wykracza poza nasze umiejętności manualne i intelektualne.

To jest element magiczny w chirurgii, który powoduje, że ktoś ma szczęście w czasie operacji. To jest ta intuicja wewnętrzna. Nie wszystko jest w książkach napisane i nie wszystko ma się w rękach. Niekiedy trzeba powiedzieć stop danej operacji i w pewnym momencie ją przerwać, ale czasami trzeba też zaryzykować, tak jak to zrobiliśmy w przypadku Darka Fidyki.

Są sytuacje, w których muszę wziąć na siebie ryzyko za cały zespół. ****Za każdą nieudaną operację odpowiadam tylko ja. Biorę odpowiedzialność za wszystkich, niezależnie od tego, kto co zrobił w czasie operacji. Przyrównując salę operacyjną do boiska piłki nożnej, pełnię funkcję trenera.

Oczywiście w odwrotnej sytuacji, gdy zabieg kończy się sukcesem, większość wdzięczności i podziękowań spływa na moje ręce. Zawsze jednak staram się pamiętać o zespole i przypominam o tym moim pacjentom.

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze