Trwa ładowanie...

Samobójstwo prof. Mariana Zembali. Szpital odpowiada na zarzuty rodziny lekarza

Szpital odpowiada na zarzuty o stawianiu ultimatum prof. Zembali tuż przed jego śmiercią
Szpital odpowiada na zarzuty o stawianiu ultimatum prof. Zembali tuż przed jego śmiercią (East News)

Rodzina prof. Mariana Zembali twierdzi, że kardiochirurg przed śmiercią otrzymał od pracowników szpitala ultimatum, które przybrało postać nacisków na zwolnienie jego syna z pracy, z czym lekarz nie umiał sobie poradzić. Dziennikarze "Uwagi TVN" dotarli do pracowników szpitala, aby skonfrontować ich z tymi oskarżeniami. Jakie jest stanowisko personelu pracującego w Śląskim Centrum Chorób Serca?

spis treści

1. Prof. Zembali postanowiono ultimatum? Stanowisko szpitala

Nie milkną echa przyczyn popełnienia samobójstwa przez profesora Mariana Zembalę, którego ciało zostało znalezione przez rodzinę 19 marca na terenie posesji, którą zamieszkiwał wraz z żoną.

- Nagle mama woła: "Michał, Michał, coś się stało". Widok był taki, że ojciec był w basenie. Podjęta próba reanimacji okazała się nieskuteczna. Zostawił list, więc stało się dla nas jasne, że postanowił zakończyć swoje życie. Prosił o wybaczenie, jednocześnie mówił o tym, że zawsze chciał iść uczciwą drogą – wspominał w materiale "Uwaga TVN" Michał Zembala.

Zobacz film: "Rehabilitacja kardiologiczna"

- On nie miał żadnego problemu psychicznego. Po prostu nie wytrzymał tego, co było w pracy. Zawsze mówił: "Anka, ja już dłużej tego nie wytrzymam, tej nagonki na Michała, ja tego nie wytrzymam" - przywołuje wdowa po profesorze Hanna Zembala.

Dziennikarze TVN-u o ostatnie wydarzenia przed śmiercią profesora Zembali i sprawę zwolnienia jego syna ze szpitala zapytali profesora Piotra Przybyłowskiego, który obecnie pełni obowiązki dyrektora naczelnego szpitala.

- Najtrudniejsze rzeczy omawialiśmy zawsze wspólnie [z prof. Marianem Zembalą – red.], oczywiście były między nami dyskusje, bo były różnice zdań, ale ja bym relacje ocenił, jako bardzo dobre – mówi prof. Przybyłowski.

Dlaczego zatem rodzina zażyczyła sobie, żeby na pogrzebie nie było właśnie prof. Przybyłowskiego i naczelnej pielęgniarki?

-– Rodzina ma prawo do różnych reakcji, nie będę tego komentował – stwierdza Przybyłowski.

2. Nagonka na Michała Zembale. Personel odpowiada

To samo pytanie dziennikarze TVN-u zadali w mailu wysłanym do naczelnej pielęgniarki. Odwołano się do słów wdowy po profesorze, która twierdzi, że Monika Parys dzwoniła do jej męża, domagając się, aby zwolnił syna z pracy. Kobieta odpowiedziała, że nie było żadnej nagonki na syna profesora Mariana Zembali i to profesor sam miał zdecydować o jego zwolnieniu z pracy.

W jaki sposób szpital tłumaczy zarzut wdowy, że jej mąż pod koniec życia był bardzo naciskany?

- To nie było tak, że pan doktor Urlik i pan doktor Stącel zagrozili odejściem z pracy, tylko odeszli z pracy. Zdawałem sobie sprawę, że w tym momencie program przeszczepiania płuc przestanie istnieć – tłumaczy prof. Przybyłowski. – Nigdy nie było ultimatum z naszej strony – twierdzi dr n. med. Maciej Urlik, specjalista kardiochirurgii z SCCS.

Dlaczego zatem profesor Marian Zembala tak napisał?

- Sam już wiedział, dlaczego my jako kolejny zespół ze Śląskiego Centrum Chorób Serca… W momencie, kiedy chcieliśmy dokonywać transplantacji, zespół instrumentacji anestezjologów był zabierany do na przykład usunięcia elektrod, czyli planowej procedury – mówi dr n. med. Urlik. – Prof. Michał Zembala wypowiedział nam wojnę, myśmy podjęli taką decyzję, że nie chcemy pracować w takim konflikcie – tłumaczy dr n. med. Tomasz Stącel.

- Jesteśmy kardiochirurgami, którzy do pewnego momentu wykonywali również rutynowe zabiegi kardiochirurgiczne. Od momentu, kiedy konflikt zaczął się pojawiać między nami a prof. [Michałem – red.] Zembalą po prostu zabroniono operować nam na kardiochirurgii i zostaliśmy przesunięci wyłącznie do oddziału płucnego – dodaje dr n. med. Maciej Urlik.

3. Komentarz Michała Zembali

- Koledzy nawet nie podeszli przez ostatnie pół roku, albo nawet rok, do tego, aby było inaczej. Ich odejście i mówienie, że oni odchodzą z mojego powodu, było trochę nad wyraz, bo trzeba było siąść do stołu i zacząć normalnie rozmawiać – twierdzi Michał Zembala.

- Nie tylko oni złożyli wypowiedzenia. W ostatnim czasie odeszło bardzo wiele osób z personelu lekarskiego – odbija prof. Przybyłowski.

- Odnośnie eksodusu, bardzo wielu wyszkolonych specjalistów… Są ludzie, którzy poprzez permanentny konflikt z panem profesorem Michałem Zembalą odeszli z tego ośrodka – twierdzi dr n. med. Tomasz Stącel.

Dziennikarze skontaktowali się z wymienionymi przez Stącela lekarzami z prośbą o potwierdzenie tych informacji. Obaj odmówili komentarza w tej sprawie.

- Koledzy [Tomasz Stącel i Maciej Urlik – red.] zgodzili się wrócić do szpitala po propozycji, którą zaproponował pan Marian Zembala, ustalając to wcześniej z nami, czyli dyrekcją, że nowym koordynatorem na oddziale chirurgii zostanie doktor Pawlak – mówi Piotr Przybyłowski.

- Kilka razy pytałem go, czy przemyślał tę sytuację, czy na pewno chce zwolnić syna i czy wie, jakie mogą być konsekwencje. Powiedział, że przemyślał to, że wybiera dobro szpitala i to jest jego decyzja – mówi d n. med. Szymon Pawlak, koordynator oddziału w SCCS. – Największym problemem było to, że prof. Zembala ojciec był szefem prof. Zembali syna – uważa Piotr Przybyłowski.

- W budynku B stoi wielki model okrętu, który ojciec kupił za swoje pieniądze. To model XVII-wiecznego galeonu, który zatonął z powodu konfliktu na pokładzie i jest tabliczka, którą ojciec sam napisał, że ten okręt stoi tam ku przestrodze, bo wszędzie można dopłynąć, jeżeli płynie się razem i można konflikt wszelki rozwiązać – kończy Michał Zembala.

4. Spadek liczby przeszczepów w Śląskim Centrum Chorób Serca

Byli współpracownicy profesora Michała Zembali twierdzą, że zwolnienie go z pracy w zabrzańskim ośrodku spowodowało spadek liczby wykonywanych tam przeszczepów serca.

- Nawet porównując ostatnie lata, pierwszą połowę roku, to od 2018 roku, widzimy, że w 2018, 2019 roku i 2020 roku do końca czerwca mieliśmy po 36 transplantacji, w zeszłym roku, który był rokiem covidowym, było ich troszkę mniej – 31. A w tym roku mamy 22 – wylicza dr n. med. Agnieszka Dyla.

- Może 10 przeszczepów mniej w ciągu pół roku, czy 30 w skali roku to jest tylko jakaś liczba, ale wiemy, że za każdą liczbą stoją ludzie. Pozwala się na niszczenie czegoś, co działa świetnie, czegoś, czego zazdroszczą nam inne kraje i ośrodki, tylko dlatego, że jakiś pan nie lubi się z drugim panem, takie mam wrażenie – dodaje.

Dyrektor szpitala ma jednak inne wytłumaczenie.

- W wartościach bezwzględnych tak [mamy spadek - red.], ale proszę pamiętać, że mamy w Polsce dwa nowe ośrodki, a liczba zgłaszanych dawców w Polsce jest w ostatnich latach mniej więcej stała, zatem ta sama liczba organów możliwych do przeszczepienia rozkłada się na więcej ośrodków – stwierdza Piotr Przybyłowski.

Zobacz także:

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze