Trwa ładowanie...

Ministerstwo Zdrowia odtrąbiło sukces. Pacjenci i lekarze mówią o wielkiej improwizacji

 Katarzyna Prus
07.06.2023 20:07
Sukces szczepień przeciwko HPV tylko w teorii? "Pacjent może być odprawiony z kwitkiem"
Sukces szczepień przeciwko HPV tylko w teorii? "Pacjent może być odprawiony z kwitkiem" (East News, Getty Images)

1 czerwca ruszyły darmowe szczepienia przeciwko HPV dla nastolatków. Entuzjazmu resortu zdrowia nie podzielają jednak pacjenci i lekarze. - Dopiero pod koniec maja rozpoczęły się gorączkowe przygotowania, a mówimy o walce z wirusem, który odpowiada za wiele groźnych nowotworów - alarmuje dr n. med. Michał Sutkowski.

spis treści

1. "Brak słów"

Długo oczekiwany program darmowych szczepień przeciwko wirusowi brodawczaka ludzkiego (HPV) dla 12- i 13-latków oficjalnie ruszył 1 czerwca. Zostanie nim objętych 396 tys. dzieci z rocznika 2010 oraz 313 tys. dzieci z rocznika 2011.

Podczas gdy Ministerstwo Zdrowia odtrąbiło już sukces i chwali się na Twitterze wynikami (12 tys. nastolatków zapisanych na szczepienie, z czego zaszczepionych - ok. 2,5 tys.) pacjenci i lekarze alarmują o problemach.

Zobacz film: "Lekarze o polskiej lekomani. Pacjenci wierzą, że pigułka pomoże na wszystko"

"Jak działa tak hucznie odpalony program szczepień HPV? Pojechałem dziś z dzieckiem na umówione szczepienie Gardiasil9 (jedna ze szczepionek - przyp. red.). Już na miejscu okazało się, że nic z tego. Pani z przychodni bardzo przepraszała, ale placówka dostała tylko 3 szczepionki, a umówionych szczepień mieli więcej" - pisze na Twitterze o swoich doświadczeniach jeden z rodziców.

"Zero kontaktu ze strony pacjent.gov. A przecież mają telefon, maila. Brak słów. Jakie to smutne" - dodaje.

Z bezpłatnych szczepień przeciwko HPV mogą korzystać 12- i 13-latki
Z bezpłatnych szczepień przeciwko HPV mogą korzystać 12- i 13-latki (Getty Images)

- Taka sytuacja wcale mnie nie dziwi i można się spodziewać, że będzie ich więcej, biorąc pod uwagę chaotyczne przygotowania do realizacji tego programu. Problem mają zarówno pacjenci jak i lekarze - komentuje w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Michał Sutkowski, lekarz rodzinny i prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.

- Tymczasem można było to zorganizować w bardzo prosty sposób opierając się na systemie szczepień, który działa od lat, zamiast wszystko komplikować. Zarządzający systemem ochrony zdrowia zachowują się teraz trochę jak jeździec bez głowy, a wystarczyło wszystko zaplanować - dodaje.

Tym bardziej, że oficjalna informacja o tym, że rusza program bezpłatnych szczepień przeciwko HPV dla nastolatków pojawiła się jeszcze w lutym (informował o tym na Twitterze minister zdrowia Adam Niedzielski).

- Przez kilka miesięcy nikt tego z lekarzami nie konsultował, nie dostaliśmy wytycznych dotyczących organizacji szczepień czy sposobu zamawiania szczepionek, wszystko zostawiono na ostatnią chwilę. Nawet szkolenia dla lekarzy zaczęły się z niezrozumiałym - przy tak ważnym temacie - opóźnieniem, bo dopiero pod koniec maja. Sprawdza się stare przysłowie "co nagle, to po diable" i efekty już widać - zaznacza w rozmowie z WP abcZdrowie Jacek Krajewski, lekarz rodzinny i prezes “Porozumienia Zielonogórskiego”.

Tłumaczy, że te opóźnienia przełożyły się np. na możliwość zamawiania szczepionek, którą przychodnie powinny mieć dużo wcześniej, żeby 1 czerwca wszędzie można było już szczepić, a tak się nie stało.

- Dopiero pod koniec maja rozpoczęły się gorączkowe przygotowania. Wtedy dostałem pytanie z sanepidu, ile szczepionek chcę zamówić. Skąd miałbym to wiedzieć, jeśli nie dostałem nawet czasu na kontakt ze swoimi pacjentami - zwraca uwagę dr Sutkowski.

2. "Mamy chaos"

Dr Krajewski wskazuje, że błędem jest też pozostawianie wolnych slotów (wolne miejsca na zapisy na szczepienia) dla pacjentów, którzy nie leczą się w konkretnej poradni.

- To dostarcza pacjentowi niepotrzebnych nerwów, bo najprawdopodobniej nie zostanie przyjęty od razu, mimo że specjalnie po to przyjechał - zwraca uwagę lekarz.

- Przychodnie nie mają szczepionek na zapas. Zamawiamy konkretną pulę na potrzeby naszych pacjentów, jeśli więc przyjdą dodatkowe osoby, czego nie jesteśmy w stanie przewidzieć, musimy je zapisać na inny termin. Wszystko może się jeszcze wydłużyć ze względu na opóźnienia w dostawach czy braki konkretnej szczepionki. To dezorganizuje nam pracę, bo przecież musimy mieć też czas na inne świadczenia. Zamiast sprawnego działania, mamy chaos - wyjaśnia dr Krajewski.

Wskazuje też na inne zagrożenie. - Przyjmując pacjenta po raz pierwszy nie znamy jego zdrowotnej historii, a zebranie dokładnego wywiadu nie zawsze jest tak proste, jak się wydaje. Pamiętajmy też, że nie wszystkie przychodnie mają dostęp do elektronicznej dokumentacji. A taka wiedza jest kluczowa w kontekście działań niepożądanych, które mogą wystąpić tak, jak przy każdym innym szczepieniu - tłumaczy lekarz.

Ponadto brakuje rzetelnej informacji dla pacjentów dotyczącej m.in. dostępnych szczepionek.

- Pacjenci mogą wybierać między dwu- i dziewięciowalentną szczepionką, ale tej drugiej aktualnie w sanepidzie brakuje. Co więc z tego, że ja zamówię dwuwalentne szczepionki i szczepienie można byłoby zrealizować od razu, jeśli pacjentowi zależy na tej, której brakuje. Będzie więc musiał czekać albo wybrać inny punkt, gdzie też nie ma gwarancji, że sytuacja się nie powtórzy - zwraca uwagę dr Sutkowski.

- Tymczasem obie są tak samo dobre, ale nie zadbano o odpowiednią kampanię informacyjną dla pacjentów, która jasno by to tłumaczyła - zaznacza.

3. Na szczepionki trzeba czekać nawet tydzień

Kolejny problem to dystrybucja szczepionek.

- W przypadku szczepień obowiązkowych, szczepionki są przekazywane z wojewódzkich stacji sanepidu do powiatowych, a stamtąd bezpośrednio do przychodni POZ. W przypadku szczepień przeciwko HPV działa to podobnie, ale wprowadzono możliwość szczepienia nie tylko w POZ, ale też innych punktach, które spełnią wymagania, a to niestety wydłuża cały proces - zwraca uwagę dr Sutkowski.

Podkreśla, że czas oczekiwania na szczepionki, wydłużył się nawet do tygodnia, bo sanepid musi weryfikować każdy podmiot, który je zamawia.

- W konsekwencji pacjent, który zgłasza się do przychodni może zostać odprawiony z kwitkiem. Niestety pacjenci o tym nie wiedzą, co znowu sprowadza się do braku kampanii informacyjnej. Przychodzą do lekarza sądząc, że skorzystają ze szczepień od razu, a na miejscu okazuje się, że szczepionek nie ma i trzeba je dopiero zamawiać. Nikt ich nie uprzedził, że warto wcześniej zadzwonić, żeby się nie "naciąć" - zaznacza lekarz.

Ze względu na systemowe komplikacje część lekarzy nie chce przystępować do programu.

- Możemy więc uzyskać odwrotny efekt od zamierzonego. Zamiast zaangażować jak najwięcej lekarzy i przekonać jak najwięcej pacjentów, odstraszymy jednych i drugich, a mówimy o walce z wirusem, który odpowiada za wiele groźnych nowotworów - komentuje dr Sutkowski.

Dodaje, że aktualnie zainteresowanie szczepieniami jest znikome.

- Zostało zaszczepionych ok. 2,5 tys. nastolatków, a populacja, która się kwalifikuje do szczepień to ponad 600 tys. osób. Jeśli rocznie osiągniemy poziom 10 proc. to będzie dobrze, ale żeby mówić o jakimkolwiek sukcesie epidemiologicznym musielibyśmy osiągnąć przynajmniej 70 proc., co wydaje się niemożliwe przy szczepieniach, które nie są obowiązkowe - ocenia lekarz.

Wysłaliśmy do Ministerstwa Zdrowia pytania o organizację szczepień przeciwko HPV dla nastolatków. Do chwili publikacji materiału nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze