Trwa ładowanie...

Twardy lockdown w Szanghaju dał im w kość. "Ludzie ciężko znoszą przymusową izolację. Niektórzy są zabierani siłą"

 Katarzyna Prus
07.05.2022 09:13
Martyna Basara mieszka w "zamkniętym" mieście
Martyna Basara mieszka w "zamkniętym" mieście (Getty Imeges, archiwum prywatne )

25-milionowy Szanghaj powoli wychodzi z lockdownu, który trwa tam już ponad miesiąc. Liczba nowych zakażeń potwierdzanych w ciągu doby spadła kilkakrotnie, ale codzienne życie mieszkańcow niewiele się zmieniło. - Ludzie już od tego wariują. Nie wiemy, kiedy wyjdziemy z zamknięcia i co będzie dalej - przyznaje Martyna Basara, polska blogerka, która od kilku lat mieszka w biznesowej stolicy Chin.

spis treści

1. Mniej zakażeń i co dalej?

- Zmiana w statystykach epidemicznych jest bardzo duża. W połowie kwietnia, kiedy mieliśmy szczyt zachorowań, było potwierdzanych nawet 27 tysięcy przypadków dziennie. To był rekord od początku pandemii. Teraz jest ich nawet pięciokrotnie mniej. Spada też liczba przypadków "wyłapywanych" w mieście podczas testów na osiedlach. Jest ich około 20 dziennie, podczas gdy wcześniej było ich kilkakrotnie więcej - zaznacza Weronika Truszczyńska, polska youtuberka, która mieszka w Szanghaju i relacjonuje w mediach społecznościowych, jak się żyje w zamkniętym od ponad miesiąca mieście.

Weronika Truszczyńska relacjonuje jak wygląda lockdown w Szanghaju
Weronika Truszczyńska relacjonuje jak wygląda lockdown w Szanghaju (archiwum prywatne Weroniki Truszczyńskiej)
Zobacz film: "Ile zrobisz pompek? Prosty test pozwala określić ryzyko chorób serca"

Jak donosi Shanghai Daily, powołując się na najnowszy raport chińskiej Narodowej Komisji Zdrowia, w ciągu ostatniej doby w Chinach potwierdzono 356 przypadków COVID-19 z czego 245 w samym Szanghaju. Miasto zgłosiło też 4024 bezobjawowe infekcje z łącznej liczby 4272 przypadków w całym kraju.

- Wszyscy mają nadzieję, że to może oznaczać, że niedługo miasto może się faktycznie otworzyć - mówi Weronika.

Na razie codzienne życie mieszkańców niewiele się zmieniło. Większość nadal żyje w zamknięciu. Chiński rząd jest nieugięty i konsekwentnie realizuje politykę "zero COVID".

- Dochodzi jednak do wielu paradoksów. Zdarza się tak, że mieszkańcy konkretnego osiedla, które jest na liście osiedli prewencyjnych, czyli takich gdzie od dwóch tygodni nie było żadnego zakażenia, nadal nie mogą swobodnie wychodzić. Teoretycznie powinni, ale w praktyce ostateczną decyzję podejmuje komitet osiedlowy i pozwala na to tylko w wyjątkowych przypadkach, jak wizyta u lekarza czy wyjście do apteki - opowiada Truszczyńska.

Jedno z zamkniętych osiedli z charakterystycznymi ogrodzeniami
Jedno z zamkniętych osiedli z charakterystycznymi ogrodzeniami (archiwum Weroniki Truszczyńskiej)

2. Nie ma opcji, żeby wyjść

Według oficjalnych informacji, już połowa osiedli w Szanghaju jest uznana za bezpieczne, ale nie wiadomo, ilu mieszkańców faktycznie może się swobodnie poruszać po mieście.

- Na moim osiedlu mieszkaniec musi mieć wyraźny powód, żeby wyjść. Tydzień temu wypuścili mnie do apteki. Ale już w czwartek, kiedy chciałam zawieźć skuterem paczkę z jedzeniem dla znajomych, nie dostałam pozwolenia. Podobno ze względu na policyjne kontrole - mówi Weronika.

Ten sam problem ma osiedle, na którym mieszka Martyna.

- Mieszkam w Szanghaju od 2018 roku i doświadczyłam przedpandemicznego miasta. Jestem w szoku, jak to wszystko teraz wygląda, od kiedy jesteśmy zamknięci. Ludzie już od tego wariują. Nie wiedzą, kiedy faktycznie miasto się otworzy i co z nimi będzie - opowiada blogerka.

- Moje osiedle teoretycznie zostało uznane za bezpieczne, ale mimo to na razie nie ma opcji, żeby wyjść. A mieszka tu 800 osób. Możemy sobie co najwyżej spacerować wokół bloku. Nawet, jeśli ktoś wyjdzie, policja każe mu wracać - dodaje.

Martyna na dachu swojego bloku podczas lockdownu
Martyna na dachu swojego bloku podczas lockdownu (archiwum Martyny Basary)

3. Woda jest, ale tylko za 1500 zł

- Kiedy ogłoszono decyzję o lockdownie, kupiłam sobie 16 litrów wody, myśląc, że mam ogromne zapasy. Szybko się jednak okazało, że to nie wystarczy, bo miasto będzie zamknięte znacznie dłużej. Trzeba było kombinować, szukać kontaktów do osób, które rozwożą wodę i organizować grupowe zakupy. Nikt nie dostarczał małych ilości. U nas zrzucało się na takie dostawy prawie całe osiedle. To były zamówienia na około 1500 zł w przeliczeniu na polskie pieniądze - opowiada Martyna.

Martyna po tym, jak dostarczono jej wodę
Martyna po tym, jak dostarczono jej wodę (archiwum Martyny Basary)

Nie zniknął też problem z jedzeniem.

- W dalszym ciągu większość miejsc jest zamknięta. Te sklepy i restauracje, które zaczęły działać, nie sprzedają stacjonarnie, można zamawiać przez aplikacje. Tu jest jednak poprawa. Jeszcze tydzień temu przyjmowali tylko bardzo duże zamówienia na określoną kwotę. Było bardzo mało dostawców i mniejsze zamówienia były po prostu nieopłacalne - tłumaczy Weronika.

Wiele sklepów w Szanghaju nadal jest zamkniętych
Wiele sklepów w Szanghaju nadal jest zamkniętych (archiwum Weroniki Truszczyńskiej)

Dodaje, że zamiast jednej pizzy trzeba było zamówić od razu trzy.

- Dzisiaj udało mi się na przykład kupić sześć cytryn. Wcześniej było to niemożliwe, musiałam wziąć do koszyka wiele dodatkowych rzeczy, żeby w ogóle ktoś chciał to dowieźć - tłumaczy blogerka.

Z ulgą przyznaje, że nie musi już wstawać o szóstej rano, żeby zrobić zakupy przez aplikację.

- Jeszcze kilka dni temu wszyscy się dosłownie na to rzucali, aplikacja się zacinała, a po chwili okazywało się, że wiele produktów wybranych do koszyka jest już niedostępnych, bo wyprzedawały się błyskawicznie. Teraz jest więcej produktów i więcej dostawców - mówi blogerka.

4. Prezerwatywy są, papieru toaletowego brak

W bardziej odległych od centrum dzielnicach, gdzie zakażeń jest zdecydowanie mniej, otworzono nawet pierwsze supermarkety. Są jednak wyznaczone godziny, w których mieszkańcy mogą zrobić zakupy i limity klientów (do kilkudziesięciu osób).

Nadal jest jednak problem z podstawowymi produktami, m.in. z papierem toaletowym.

- Zrobiłam duże zamówienie na papier toaletowy, ale nie dostarczono go od 6 kwietnia. Kupowaliśmy więc chusteczki albo korzystaliśmy z pomocy sąsiadów, którym akurat udało się go zdobyć albo szukaliśmy sklepów, które sprzedawały trochę towarów "po cichu" - przyznaje Martyna.

- Ciekawe, że prezerwatywy są dostępne cały czas, a jest problem z papierem toaletowym czy podpaskami. To już zaczyna być nawet trochę komiczne. Ciekawe tylko, ile jeszcze będziemy żyć w takim zawieszeniu - zastanawia się.

Nadal nie wiadomo, kiedy Szanghaj się całkowicie otworzy, mimo że spekulacji na temat terminu było mnóstwo. Nie potwierdziły się też najnowsze prognozy, że będzie to początek maja.

- Najnowsze spekulacje o otwarciu miasta pod koniec maja pojawiły się w Global Times, czyli tubie propagandowej rządu. Bardzo dużo ludzi bardzo na to liczy, bo są sfrustrowani i wykończeni kilkutygodniowym, a w niektórych przypadkach nawet półtoramiesięcznym zamknięciem - zaznacza Weronika.

Nadal nie wiadomo kiedy Szanghaj całkowicie się otworzy
Nadal nie wiadomo kiedy Szanghaj całkowicie się otworzy (archiwum Weroniki Truszczyńskiej)

Jest też jednak spora grupa, która popiera politykę "zero COVID" i nie widzi alternatywy dla lockdownu. Wini jednak władze Szanghaju, że kompletnie sobie z tym nie poradziły i zamknęły miasto za późno, kiedy sytuacja zaczęła się już wymykać spod kontroli - dodaje.

5. "Zabierają ludzi siłą"

BBC donosi o dramatycznej sytuacji seniorów, którzy po potwierdzeniu zakażenia są rozdzielani z rodziną i umieszczani w specjalnych ośrodkach kwarantanny. Wśród nich są nawet schorowane osoby po 90. roku życia, które wymagają stałej opieki.

- Ludzie bardzo ciężko znoszą przymusową izolację. Obecnie zabierani są tam nawet najstarsi seniorzy, czego wcześniej nie było. Niektórzy ludzie są zabierani siłą. Zdarzało się, że wyważono nawet drzwi - mówi Weronika.

- Co ciekawe, inaczej są traktowani obcokrajowcy. Jest coraz więcej przypadków, że lekarze z rządowych ośrodków odmawiają przyjęcia takich osób. Wynika to m.in. z nieznajomości języka angielskiego, ale też jakichś nieuzasadnionych do końca obaw przez osobami, które nie mówią po chińsku i mają inne pochodzenie - dodaje blogerka.

6. Zgonów jest więcej?

Według doniesień Shanghai Daily, w ciągu ostatniej doby w mieście zmarło 12 osób. Do 4 maja oficjalnie potwierdzono niespełna 500 zgonów od początku kwietnia.

- Statystyki podawane przez rząd nie są niestety do końca wiarygodne. Nawet kiedy mieliśmy dobowe rekordy zakażeń, zgonów oficjalnie nie było. Trudno było w to uwierzyć, tym bardziej, że były doniesienia o śmiertelnych przypadkach np. w jednym z domów dla seniorów - zwraca uwagę Weronika.

- Dopiero od niedawna te statystyki zaczęły się zmieniać. Pojawiały się informacje o kilkudziesięciu takich przypadkach w ciągu doby - dodaje.

Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Potrzebujesz konsultacji z lekarzem, e-zwolnienia lub e-recepty? Wejdź na abcZdrowie Znajdź Lekarza i umów wizytę stacjonarną u specjalistów z całej Polski lub teleporadę od ręki.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze